3.
Dzisiejszy dzień był taki jak zwykle. Taki normalny. Wstałam rano i ogarnęłam się. Zjadłam śniadanie i wróciłam do swojego pokoju, aby zabrać się za jedną z książek z mojej półki. Byłam dosyć nietypową bogatą nastolatką. Bo większość dziewczyn mając możliwość wydać dużą ilość pieniędzy wydaje je na kosmetyki i ubrania. Natomiast ja kupuję książki.
Na mojej półce było mnóstwo książek. Większość z nich nie zdążyłam jeszcze nawet przeczytać. Ale to wina moich przyjaciół, którzy mam wrażenie, że ciągle próbują mnie od nich odciągnąć po to aby wybrać się razem na imprezę. Rzadko im się to udaje, a nawet jeśli, to najpóźniej w połowie wracam do domu. Miałam wrażenie, że ani trochę nie pasuję do naszej paczki.
Uwielbiałam swoje życie. Nie miałam wielkich problemów z rodzicami, mimo że nie interesowali się mną bardzo. Pasowała mi taka relacja z nimi. Oni byli zajęci pracą, a ja sobą. Jedyne czego wymagali to idealnych ocen w czasie szkoły, tego abym później poszła na ich wymarzone studia i żebym nie sprawiała im żadnych problemów. Chcieli mieć córkę, która nie pije, nie pali, nie imprezuje.
Ich oczekiwania były spełniane, a ja za to miałam spokój, ciszę i pieniądze.
Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam chłopaka, z ciemnymi włosami i jeszcze ciemniejszymi oczami. Od razu rozpoznałam Nicklasa, tylko zadziwiło mnie, że był on na tej ulicy. Na ulicy, na której mieszkają najbogatsi ludzie w mieście. On nie wyglądał na takiego i raczej takim nie był. Rozglądnął się do okoła, tak jakby sprawdzał czy nikt go widzi i ruszył przed siebie. Już chwilę później zniknął, a ja powróciłam do swoich zajęć.
Na szczęście dzisiaj moi przyjaciele chyba odpuścili sobie wyciąganie mnie na imprezy. Miałam nadzieję, że tak pozostanie do wieczora. Liczyłam na to, że dzisiaj pójdę wcześniej się wykąpać, a zaraz potem spać. Że dzisiejszy wieczór będzie cichy i spokojny. Jednak gdy minęła osiemnasta, moje nadzieję zostały rozwiane jak spadające liście z drzewa jesienią.
Rodziców nadal nie było w domu, kiedy moi przyjaciele wpadli do niego tak jakby byli u siebie. Już ze swojego pokoju słyszałam ich śmiechy i kroki, które z każdą minutą były coraz głośniejsze i bliższe. Drzwi otworzyły się, a oni weszli do mojego pokoju.
Sophia i Olivia miały na sobie pasujące do siebie spódniczki jeansowe. Jedna z nich założyła czerwoną bluzkę z dekoltem, natomiast druga miała biała luźną koszulkę. Obydwie wyglądały pięknie w mocnym makijażu. Ich różne włosy opadały na ramiona i sunęły się po plecach.
- Myślałam, że ty będziesz na randce - spojrzałam na Sophię. Było jej bardzo ładnie w czerwieni.
- A ja, że gdy po ciebie przyjdziemy będziesz już gotowa - zdziwiłam się bo niby skąd miałam wiedzieć, że gdzieś idziemy.
Obydwoje chłopaków usiadło po moich bokach na łóżku.
- A niby skąd miałam wiedzieć, że mam być?
- Powinnaś była się domyślić, Cameron urządza dużą imprezę.
Westchnęłam i Zrobiłam smutną minę. Spojrzałam na moich przyjaciół błagając ich o to aby pozwolili mi zostać w domu i zająć się sobą. Oni jednak nie mieli zamiaru pozwolić mi zostać w domu. Z jękiem wstałam z łóżka.
- Dobra, ale jest jeden warunek - westchnęłam - ubieram się tak jak ja chcę i nie zamierzam się dzisiaj malować.
Cała czwórka spojrzała na mnie.
- Holly, co złego jest w tym, że chcemy byś wyglądała najpiękniej na imprezie?
- To, że ja tego nie chcę. I to że ja się sobie podobam bez makijażu.
Niechętnie przytakneli. Otworzyłam szafę i sięgnęłam po swoje ubrania. Ociągając się poszłam do łazienki by wziąć szybki prysznic. Spięłam włosy w koka, aby ich nie zmoczyć. Myłam je dzisiaj rano i nie chciało mi się ich jeszcze suszyć. Odkręciłam gorącą wodę i pozwoliłam wodzie spływać po moim ciele. Było to bardzo przyjemne. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Szybko umyłam się truskawkowym żelem. Gdy już wyszłam spod prysznica i wytarłam się ręcznikiem założyłam bieliznę i wybrane przez siebie ubrania. Były to białe, koronkowe krótkie spodenki i bordowa koszulka z kieszonką na prawej piersi. Była dosyć luźna, ale mimo to zaznaczała moje krągłe piersi.
Umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Przyjaciele widząc mnie pokręcili głowami. Rozplotłam włosy i delikatnie rozczesałam. Złapałam jeszcze tylko swoje trampki i byłam gotowa do wyjścia.
Razem z przyjaciółmi zapakowaliśmy się do samochodu Alexa, którym w drodze powrotnej miał kierować Noah. To było przecież oczywiste. Ja nie miałam prawa jazdy. Alex będzie pijany, tak samo jak moje przyjaciółki. Więc padło na Alexa, który pewnie też chciałby napić się dzisiaj.
- Holly, jesteś jedyną osobą, która nie chce pić. Zrób prawko, będziesz nas przynajmniej wozić.
- Wtedy musiałabym zostawać z wami do samego końca. A to najgorsze co może być.
Gdyby Cameron urządzał imprezę w domu, w którym mieszka nie byłoby tego problemu, bo jest to naprawdę niedaleko. Na spokojnie moglibyśmy się przejść. Ale on urządzał imprezę w domku niedaleko lasu.
- Słyszeliście? - zaczęła Olivia - podobno pani Clee została okradziona. Mieszka na waszej ulicy.
- Coś poważnego zginęło?
- Zegarek po jej mężu, ma dla niej wartość sentymentalną. Nie odpuści.
Do moich oczu napłynęło wspomnienie z dzisiejszego dnia. Gdy wyjrzałam przez okno i zobaczyłam tego chłopaka. Wcześniej wydawało mi się to dosyć dziwne, ale teraz robiło się jasne. Widziałam złodzieja, który okradł panią Clee. Złodzieja, który idąc naszą ulicą zmierzał w stronę jej domu, który znajdował się około pół kilometra dalej od mojego.
- To pewnie sprawka któregoś z tych biedaków - zapewnił Noah, który za pewne nie mylił się.
Nicklas Goldberg nie był tylko postrachem miasta i jednym z najlepszych bokserów, ale i złodziejem. Ciekawe kim jeszcze był? Mordercą? Dilerem? Czy zarabiał na życie kradnąc cenne przedmioty i sprzedając narkotyki? Jak na biedaka, jego samochód wydawał się niezmiernie drogi. Wiedziałam jedno, był tajemniczy.
Kiedy byliśmy już na miejscu wysiedliśmy z samochodu. Staliśmy przed wielkim domem, z którego huczało głośną muzyką. Ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych. Były one wykonane z jasnego drewna. Weszliśmy po schodkach i przeszliśmy przez próg. Od razu uderzył mnie zapach mocnego alkoholu. Było tu dużo ludzi. Większość znałam ze szkoły, ale byli też i tacy, których widziałam po raz pierwszy w życiu.
Przeszliśmy przez ogromny salon. Nie mogłam nawet przyjrzeć się jak wyglądał ten dom, bo było tu tylu ludzi, że nie byłam w stanie zauważyć żadnych szczegółów. Pomiędzy nimi widziałam jedynie sporą kanapę, wokół której ludzie krzyczeli. Domyśliłam się, że grali w jakąś chorą grę. Obejrzałam się do okoła siebie i dopiero zauważyłam, że obok mnie został już tylko Alex.
Przyjaciel złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę kuchni, w której było znacznie mniej ludzi. Też była duża. Na blacie porozrzucane były plastikowe kubki po alkoholu. Jej wystrój był jasny i pasował do ciemnych płytek na podłodze.
Alex sięgnął po butelkę z jakimś alkoholem. Zdziwiło mnie to, bo dzisiaj miał przecież prowadzić otworzył ją i podał mi. Pokręciłam głową przecząco na znak, że nie chcę dzisiaj pić, ale on nie dawał na wygraną.
- Bierz i pij - powiedział po czym siłą włożył mi butelkę piwa w rękę.
Niechętnie zbliżyłam usta do jej otworu i upiłam niewielki łyk. To było co najmniej ochydne. Gorzki napój powędrował do mojego żołądka. Od razu poczułam lekkie gorąco.
- Przyzwyczaisz się - posłał mi uśmiech. Czy da się przyzwyczaić do czegoś tak niedobrego? Nie, to chyba nie możliwe. - Cameron podobno ma tu wielki basen.
Nie pytając mnie nawet o zgodę złapał moją dłoń i pociągnął w stronę salonu. Tu było o wiele goręcej niż w kuchni. Było tak ciasno, że nie jedna osoba wpadła na mnie. Nie usłyszałam nawet cichego przepraszam. Nie wiem, czy to dlatego, że nikt nawet nie zwracał na mnie uwagi, czy po prostu jest tu tak głośno. Kiedy w końcu przepchneliśmy się przez tłum ludzi udało nam się wyjść z tego salonu. Teraz znajdowaliśmy na tyłach domu. Był tu wielki zarośnięty ogród. Widać było, że nikt się nim bardzo długo nie zajmował. Kiedyś musiał wyglądać pięknie. Basen był na samym jego środku. Do okoła niego były świecące lampki.
Tutaj było znacznie chłodniej. Właśnie tak wyglądała moja obecność na tego typu imprezach. Jedyną osobą, która ze mną zostawała był Alex, chociaż nie na długo. Przecież on też przyjechał tutaj aby się bawić, a nie niańczyć mnie. Dlatego gdy siedział cicho wiedziałam, co chodzi mu po głowie.
- No idź już, poradzę sobie sama - powiedziałam na co chłopak posłał mi uśmiech
- Uważaj na siebie - cmoknął mnie w policzek i zniknął. Zostałam sama ze sobą na wielkiej imprezie, z której nie wyrwę się wcześniej. Bo jak miałabym wrócić do domu?
Moją uwagę zwróciła Olivia, która leżała na trawie z jakimś chłopakiem. Rzadko spotykała się z jakimiś chłopakami spoza naszej paczki. Jej blond włosy były porozrzucane po trawie. Wpatrywała się w niebo, kiedy po chwili odwróciła głowę w stronę ciemnowłosego chłopaka. Nie widziałam jego twarzy. Odwróciłam wzrok i napotkałam te same czarne oczy, które widziałam na podwójnej randce. Należały one do tego samego chłopaka, który przechodził po mojej ulicy. Były inne. Już z daleka było widać w nich ten błysk.
Widząc, że na niego patrzę jego kącik ust lekko drgnął, ale usta nie wykrzywiły się w uśmiechu.
Moją uwagę od niego odwrócił wysoki, dobrze zbudowany chłopak, który przysiadł się obok mnie. Miał na sobie czarną koszulkę i krótkie jeansowe spodenki. Sięgały mu do kolana. Wyglądał nawet dobrze. Jego oczy były szare, miały podobny odcień co Olivia. Za to jego włosy były czarne jak smoła. Przynajmniej takie się wydawały.
- Co taka dziewczyna robi w takim miejscu? - zapytał, ale ja jedynie wzruszyłam ramionami. - Nie wyglądasz na imprezowiczkę.
Zaśmiał się.
- Przyjaciele mnie tu zaciągnęli.
- To skoro cię zaciągnęli to gdzie teraz są?
Cóż, tego nawet nie wiedziałam. Nawet Olivia, która niedawno była w pobliżu gdzieś zniknęła. Zostałam sama, na imprezie, na którą mnie wyciągnęli. Zaczęłam zadawać sobie pytanie, po co? Po co chcieli bym tu przyszła skoro bawią się beze mnie.
- Powiedz mi kim ty jesteś? - zapytał - Rzadko spotyka się takie dziewczyny, szczególnie w naszym mieście.
- Pytasz mnie o moje imię?
- Tak
- Holly - odpowiedziałam a jego źrenice się poszerzyły. - Holly Baker
- Cóż, miło mi cię poznać Holly, ja jestem Hunter Macler.
Podaliśmy sobie dłonie. Kątem oka zauważyłam, że chłopaka, z którym wcześniej złapałam kontakt wzrokowy już tam nie było. Miejsce było puste, a po nim nie zostało nic. Żadnego śladu.
- Często bywasz na tego typu imprezach?
- Ostatnio niestety tak. Zbyt często. Nie lubię ich - odpowiedziałam trzymając dalej piwo, które wcisnął mi Alex, upiłam z niego jedynie jeden wmuszony łyk.
- A to? - uśmiechnął się wskazując na butelkę piwa.
- A to piwo, które też ktoś na mnie wymusił. Nie wiem jak można to pic, jest ohydne.
Usta chłopaka wykrzywiły się w szerokim uśmiechu. Miał białe proste zęby. Był nawet przystojny. Zastanawiało mnie czego ode mnie chciał? Rozmawialiśmy dobre dziesięć minut, kiedy ktoś do nas podszedł. Usiadł obok niego Nicklas.
Siedział chwilę nic nie mówiąc. Pierwszy raz widziałam go z tak bliska. Był przystojny. O wiele bardziej przystojny z bliska niż z daleka. A jego oczy wydawały się jakby biło od nich zimno. On cały taki się wydawał. W końcu się odezwał.
- Chyba powinniśmy stąd iść - jego głos brzmiał męsko. Był wysoki, miał lekką chrypkę - Nie kumplu?
- Nie wiem czego ode mnie chcesz, rozmawiam tylko z ładną koleżanką - odpowiedział patrząc na mnie. Nie wiedziałam co między nimi było ale atmosfera była napięta.
- Dobrze wiesz czego od ciebie chcę, chodźmy stąd - powiedział patrząc na niego. Nie zwracał na mnie nawet uwagi. Poczułam się urażona.
- Wiesz, myślę, że każdy z nas powinien się zająć swoimi sprawami. Ty się zajmij swoimi problemami, a ja pogadam z ładną koleżanką.
Na moje policzki wpłynął rumieniec mimo nieprzyjemnej atmosfery. Nie wiele osób mówi, że jestem ładna.
- Przyjacielu, twoje sprawy to też moje - odpowiedział patrząc na niego.
Nie wiedziałam o czym oni mówili, ale ich rozmowa wydawała się dziwna. była między nimi jakąś sprzeczka, albo nie wyjaśniona sytuacja. Żaden z nich nie mówił wprost. Tak jakby nie chcieli abym zrozumiała o co chodzi.
- A może zostaw go w spokoju? - odezwałam się w końcu do Nicklasa, który obdarzył mnie krótkim spojrzeniem. Odwrócił wzrok.
- Chodźmy
- Też tutaj jestem - powiedziałam gdy chłopak mnie zignorował, ale znowu zrobił to samo.
Przez chwilę wszyscy milczeliśmy. Jakby żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Widziałam że Hunter chciał zostać, ale widocznie wahał się. Tak jakby ta decyzja była jedną z najważniejszych w jego życiu. Jakby jej podjęcie było trudne. Jakby wiedział, że powinien coś zrobić, ale wahał się. Po chwili jednak opuścił swoje ramiona i spojrzał na przyjaciela. Porozumiewali się wzrokiem.
- Powinienem już iść Holly, przypomniało mi się, że miałem przypilnować siostry - zaczął się tłumaczyć - powinna być gdzieś niedaleko. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Też mam taką nadzieję, do zobaczenia.
Pożegnaliśmy się. Nicklas przez ten czas nie wypowiedział do mnie nawet jednego słowa. Nie przywitał się gdy przysiadł się do nas, a gdy ja do niego mówiłam ignorował mnie. Traktował mnie prawie jak powietrze. Jakby mnie tu w ogóle nie było. Byłam dla niego nikim. Nic nie wartą dziewczyną, która nie ma nic do powiedzenia. Zapewne nawet nie wiedział kim jestem, ale ja wiedziałam kim on jest. Złodziejem. Kimś, z kim nie warto zadzierać.
Wzrokiem odnalazłam Alexa, który rozmawiał z grupką osób. Kojarzyłam ich. Podeszłam do chłopaka i powiedziałam na ucho, że idę się przejść. Pomyślałam, że dobrze byłoby powiadomić o tym któreś z moich przyjaciół. Gdyby żadne z nich nie wiedziała gdzie jestem, zaczęliby mnie szukać i martwić się, że coś mogło mi się stać.
Wylałam i wyrzuciłam do kosza piwo. Ruszyłam w stronę lasu. Była tutaj wąska ścieżka, aby cokolwiek widzieć włączyłam latarkę. Muzyka z domu powolutku cichła, ale dalej była głośna.
Nudziła mnie ta impreza. Nie miałam tutaj co robić. Jedynie siedziałam i obserwowałam pijanych ludzi. Niektórzy z nich palili papierosy. To nie były moje klimaty. Moje klimaty zostały w domu, w moim pokoju na półce. Były tam, gdy ja byłam tutaj. W miejscu, w którym nie chciałam być. Obiecałam sobie, że następnym razem im na to nie pozwolę. Następnym razem stanowczo i głośno odpowiem Nie. A gdy będą dalej mnie namawiać po prostu ucieknę i zamknę się w łazience.
Westchnęłam na samą myśl, że w tej chwili mogłabym już leżeć w łóżku i spać. Nie lubiłam chodzić późno spać. Moje oczy były już zmęczone. Gdybym tylko odnalazła swoje łóżko, położyła bym się na nim i od razu zasnęła.
Gdy muzyka ucichła mój telefon zawirował. Zorientowałam się, że przyszła wiadomość. Była ona od mojej mamy.
Uważaj na siebie
Zdziwiłam się. Nie napisała z pretensjami gdzie ja jestem, mimo że zapomniałam ją powiadomić, że wychodzę. Zawsze mówiłam jej wcześniej, że będę z przyjaciółmi, że idę do Olivii, albo Sophii. Tym razem zapomniałam. Musiała mi naprawdę ufać. Spojrzałam na godzinę.
00.23. Było późno, bardzo późno. Gdybym mogła to godzinę temu byłabym już w domu. Niestety jestem od niego zbyt daleko by pójść na piechotę. Tego dnia byłam zdana na moich przyjaciół. Nienawidziłam ich za to.
Ciszę przerwał głos.
- Widzę, że nie boisz się, że ktoś tu czeka by zgwałcić jakąś dziewczynę - Teraz jego głos był wyraźny. Niski z lekką chrypką. Rozpoznałam go. Sylwetka wysokiego i dobrze zbudowanego mężczyzny zbliżyła się do mnie.
- Nie podchodź do mnie! - krzyknęłam a on zaśmiał się.
- Teraz się boisz? A gdy tu weszłaś to zawachałaś się chociaż?
- Teraz mnie nie ignorujesz?
Było tak ciemno, że nie widziałam dobrze jego twarzy. Jedynie delikatne jej zarysy. Światło z latarki było bardzo pomocne, ale nie na tyle by dokładnie oświetlało chłopaka, który stał przede mną. On w dłoni zamiast trzymać telefonu, z którego biło światło trzymał po prostu zwykłą latarkę. W lesie nie było widać nikogo, nie było słychać żadnych dźwięków prócz naszych głosów nie było słychać. Byliśmy tylko my we dwoje.
- Mogę robić co chcę, więc kiedy będę chciał to będę cię ignorować.
- Jesteś bardzo nie miły, mówił ci to ktoś?
- Może, ale nawet jeśli to nie obchodzi mnie to.
- Nie życzę sobie żebyś mnie tak traktował - jego usta wykrzywiły się w uśmiechu, i wydostał się z nich cichy śmiech. Był on przerażający. Sprawiał, że na moich plecach pojawiły się dreszcze.
Zmarszczyłam brwi. Co było śmiesznego w tym, że powiedziałam mu, żeby mnie tak nie traktował? Dowiadywałam się o nim coraz więcej. Z każdą informacją więcej sprawiał wrażenie coraz bardziej pokręconego. Może był psychopatą? Seryjnym mordercą, a może gwałcicielem?
- Jesteś przezabawna Holly - skąd znał moje imię?
- Ty za to przeciwnie, jesteś chory - znowu zaśmiał się. A słysząc jego śmiech na moich plecach znów pojawiły się dreszcze.
- Cóż, każdy z nas ma jakieś niedoskonałości. To chyba nie powód do wstydu, co?
- Ty chyba masz ich wyjątkowo bardzo dużo.
- Ty zapewne też, ale po prostu się skrywasz. Mogę się założyć, że jesteś taka sama jak twój ojciec. Z pozorów miła grzeczna, poukładana, zainteresowana innymi. Jednak twoja dusza skrywa sporo sekretów co?
- O czym ty mówisz?
Chłopak był nienormalny.
- O tym, że jesteś ścierwem, najpierw obiecujesz ludziom swoją pomoc, obiecujesz, że wszystko będzie dobrze, a tym czasem okazuje się, że to ty stoisz za wszystkim co złego dzieje się w życiu ludzi. Niszczysz wszystkich do okoła - przerwał na chwilę, gdy wpatrywałam się w jego skryte w mroku oczy. Wydawał się zirytowany, ale dlaczego skoro ja nic złego mu nie zrobiłam? - Nie mam rację Holly? Jesteś tym co niszczy innych, tym co sprawia, że ludzie mają dość.
Podniosłam rękę chcąc uderzyć go w twarz. Krew przez moje żyły płynęła szybciej, a serce czułam jakby zamiast niego walił wielki ciężki młot. Byłam wkurzona, jak nigdy. Jakim prawem ktoś kto pierwszy raz ze mną rozmawia mówi o mnie takie okropne rzeczy? Jeszcze nawiązuje tym do mojego ojca, który jest dobrym człowiekiem. On by muchy nie skrzywdził, a jego obraz jest przedstawiany jako kogoś kto potrafi tylko niszczyć. Nicklas jakby przewidując co się stanie złapał moją dłoń. Czy on zrobił to specjalnie by mnie sprowokować czy to jego refleks jest taki dobry? Poczułam ból w nadgarstku gdy chłopak go ścisnął.
- Może nie pozwalaj sobie?
Pchnął mnie w środek ciemnego lasu schodząc ze ścieżki. Mój telefon wylądował na ziemi. Nagle za plecami poczułam drzewo, do którego teraz byłam przyszpilona przez chłopaka. Górował nade mną. On był silny, dobrze zbudowany i wysoki, za to ja przeciwnie. Czułam się malutka, jakbym w porównaniu do niego była jedynie mrówką. Czułam się słaba. To on miał tutaj władze, on dyktował warunki. Ja miałam słuchać i przytakiwać. Był niczym góra lodowa, gdy ja byłam uwięziona. Nie dało się go przepchnąć ani ominąć. Można było tylko czekać i patrzeć jak pochłania mrok i chłód, który otoczył teraz całe moje ciało.
- A teraz ładnie przeproś - powiedział sycząc prosto w moją twarz.
Pachniał miętą i papierosami. Nienawidziłam zapachu papierosów. Nie rozumiem tego mechanizmu ich palenia. Przecież to tylko wyniszcza płuca, jakie z tego korzyści?
- Myślę, że nie ty tutaj dyktujesz zasady.
- Próbujesz mnie znieważyć - zaśmiał się
- Wiesz, na naszej ulicy ostatnio doszło do kradzieży - zaczęłam a on zmarszczył brwi przysłuchując się mi - śmieszne, bo widziałam pewnego chłopaka, który akurat przechodził ulicą. W ogóle nie pasował do mieszkańców tej ulicy i raczej nikogo nie odwiedzał, no chyba że wpadł do Pani Clee tylko na chwilę po zegarek.
Chłopak nie poluźnił ani trochę uścisku, a przeciwnie. Ścisnął moje nadgarstki tak mocno, że poczułam na nich ból, ale na nim to nie robiło nic. Gdy ja syknęłam, on stał niewzruszony. Tak jakby robił to już nie jeden raz, jakby ból innych nie wywierał na nim żadnego znaczenia. Może naprawdę był mordercą albo gwałcicielem?
- Jesteś złodziejem, przyznaj - szepnęłam - I wiesz, w każdej chwili mogę powiedzieć co widziałam dzisiaj. W ogóle, tak z ciekawości to po co ci ten zegarek?
Tym razem to ja się śmiałam gdy jego ramiona były spięte, a usta zaciśnięte w wąską linię.
- Może i możesz mi narobić trochę problemów, ale pomyśl, to że mnie widziałaś nie znaczy, że ukradłem ten zegarek, nie ma żadnych innych dowód przeciwko mnie. No bo co na mnie masz? Widziałaś jak idę ulicą, nie jak wchodzę do jej jebanego domu. A to że twój popieprzony tatuś ma kontakty z policją, nie znaczy, że teraz mnie zamkną.
Poluźnił uścisk. Bałam się go. Był w tej chwili jak sam diabeł, który przyszedł po moją duszę, a w pobliżu nie było nikogo kto byłby w stanie mnie od niego uwolnić.
- Widzę, że chyba nie wiesz kim jestem. Ale spokojnie, mamy czas, bardzo chętnie pokaże ci z kim właśnie zadarłaś. Uważaj na siebie dziewczynko, przecież nie chcemy aby nasza zabawa skończyła się zbyt wcześnie prawda?
Po tych słowach, nie czekając na moją odpowiedź po prostu zniknął. Jego sylwetka zatapiała się w ciemności gdy ja dalej stałam oparta o to drzewo i dyszałam i trzęsłam się ze strachu. Nie czułam już zapachu mięty i papierosów, ulżyło mi, że już go nie ma tutaj. Bałam się tego co mnie czeka. Ale przecież co on może mi zrobić? Przecież dobrze wie kim jestem. Tak samo jak o tym, że jeśli cokolwiek mi się stanie, mój ojciec mu tego nie daruję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro