Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.

Ciekawość w mojej głowie rosła, ale nie w tempie kiełkujących róży, które parę miesięcy temu zasiał w naszym ogrodzie ogrodnik. Rosła o wiele szybciej, cały czas wzbierająca na sile. Chciałam wiedzieć kim on był i dlaczego tak bardzo mnie nienawidził, chociaż nie zdążył mnie nawet poznać. Nie ciągnęło mnie do kolejnego spotkania z nim, ale nie mógł wyjść z mojej głowy. Kierowała mną tylko i wyłącznie ciekawość.

Dlatego postanowiłam zapytać o to kogoś kto go raczej zna, mojego ojca.

Dziwne, że dzisiaj był tak wcześnie w domu, już nie pamiętam kiedy o tej godzinie nie było go w pracy. Była 12 a on już siedział w swoim gabinecie. Zazwyczaj do domu wracał dopiero po 18 później zamykał się w swoim gabinecie i nawet nie wiem, do której godziny.

Zapukałam do drzwi jego gabinetu, były wykonane z ciemnego drzewa, usłyszałam ciche proszę, więc weszłam do jasnego pomieszczenia. Ściany były w kolorze kawy, podłoga pokryta ciemnymi panelami a meble były ciemne. Przy oknie stało wielkie masywne biurko, za którym siedział ojciec. Podeszłam do niego i usiadłam na przeciwko niego na krześle.

- Coś się stało? - zapytał jednocześnie pisząc coś w papierach.

- Kim jest Niclas Goldberg?

Zapadła cisza. Ojciec natychmiast przestał pisać, a jego oczy powędrowały w górę. Wpatrywał się we mnie uważnie. Nie mówił nic, co mnie niepokoiło. Mijały sekundy, a on dalej na mnie patrzył spod swoich okularów. Odłożył długopis i oparł się wygodniej w fotelu, tak jakby czekała nas długa, ciekawa rozmowa.

- Skąd znasz to imię? - zapytał

- Z plotek - odpowiedziałam krótko, ale on oczekiwał dokładnej odpowiedzi - Mówią, że jest straszny, okrutny, że z nim nie warto zadzierać. Podobno wyrządził wiele złego. Pomyślałam, że jeśli ktoś będzie więcej wiedział to ty.

Milczał, znowu. Obserwował mnie uważnie. Nie dawałam nic po sobie poznać. Po prostu też w niego patrzyłam. Zastanawiał się nad czymś. Po chwili westchnął.

- To zły chłopak Holly. Jest... - przerwał szukając odpowiedniego słowa - Chyba nie ma nikogo gorszego w tym mieście. Uczestniczy w nielegalnych walkach bokserskich w tym mieście. Oczywiście Policja nie ma na to dowodów. Nie mogą nawet namierzyć ich miejscówki. Ostatnio przyłapali ich w jakiejś starej fabryce, ale większość uciekła. Teraz mają nowe miejsce i tam odbywają się walki. Jest naprawdę niebezpieczny. Miałem z nim kiedyś doczynienia. Uwierz kochanie, nawet się do niego nie zbliżaj.

- Co takiego ci zrobił?

To pytanie zrodziło się w mojej głowie i od razu opuściło moje usta. Zaciążyło w powietrzu, tak jakby Niclas zrobił coś naprawdę okrutnego. Szczerze, to nawet bałam się usłyszeć co takiego zrobił.

- Widziałem jak gwałcił kobietę - odpowiedział i na chwilę znowu zapadła cisza. Poprawił okulary i kontynuował - To było rok temu. Nie wiem kim ona była, ale stanąłem w jej obronie. Uwierz mi, nieźle oberwałem, ale udało mi się jakoś obronić tą dziewczynę. Chłopak uciekł od razu. Zaprowadziłem dziewczynę na komisariat. Niestety Niclas udowodnił swoją "niewinność".

I znów zapadła cisza. Niezadane pytania wisiały w powietrzu wraz z historią, którą opowiedział mi ojciec. Przez chwilę miałam ochotę powiedzieć mu o całej sytuacji. O tym, że ostatnio zamiast spędzać czas z przyjaciółmi u nich w domu, spędzamy czas na imprezach, na których wszyscy palą i piją. O tym, że widziałam go w dniu kradzieży u Pani Clee. O tym, że spotkałam go na imprezie, że zagadał do mnie jego kumpel. O tym, że Niclas Goldberg chyba mi groził. Ale słowa grzęzły mi w gardle. Nie potrafiłam wypowiedzieć nawet jednego słowa.

- Jest okrutnym człowiekiem.

- Oni tacy są kochanie - powiedział patrząc na mnie smutnie - zniszczeni, zepsuci. Ale nic na to nie poradzisz. Można z takimi walczyć i walczyć, ale ta walka jest na nic. Są jak karaluchy, które zawsze jakoś wybrną z kłopotów.

Skoro potrafi wybronić się z czegoś takiego, to nie było najmniejszego sensu nawet zgłaszać to, że go widziałam.

- Czy ty kiedyś... - nie dokończył pytania, ale wiedziałam o co chciał zapytać. Chciał wiedzieć czy się z nim spotykam.

- Nie, Boże tato - zaprzeczyłam - nigdy nawet go nie widziałam na oczy i nie chce. Kierowała mną po prostu ciekawość.

Kłamstwa z moich ust nie wychodziły z łatwością. Może i po twarzy tata nic nie zauważył, ale pod biurkiem trzymałam ręce mocno zaciśnięte w pięści. Paznokcie aż wbijały mi się w skórę.

- To dobrze, córcia - uśmiechnął się do mnie - nie chciałbym byś zadawała się z kimś takim. On by cię tylko zniszczył, wykorzystał przeciwko mnie. On nie zna takich słów jak współczucie czy empatia. Unikaj kłopotów, dobrze?

- Przecież mnie znasz, ja i kłopoty to dwa różne pojęcia.

Uśmiechnął się do mnie znowu, a ja ten uśmiech odwzajemniłam.

- Wiem, ale bądź szczególnie ostrożna. Pani Clee została okradziona

- Słyszałam, wiadomo już kto to?

Tata pokręcił głową. Mimo że ja wiedziałam bardzo dobrze kto to, bałam się mu powiedzieć.

- Może to ten chłopak? - zapytałam a on wzruszył ramionami.

- Nie ma żadnych dowód na niego. Żadnych odcisków palców, śladów, włosów. Nic. Tylko stłuczona szyba w drzwiach balkonowych i zniknięcie zegarka. Nikt nikogo nawet nie wiedział w pobliżu.

- To przykre.

Tata powrócił do papierów, a ja do swojego pokoju.

Słysząc o tym, że Niclas Goldberg jest złym człowiekiem nie sądziłam, że aż tak. Wyobrażałam sobie go jako łamacza serc, albo złodzieja, który od czasu do czasu coś ukradnie. Widziałam go jako kogoś kto mimo zła, które wyrządził miał jakieś granice. Tymczasem okazało się zupełnie inaczej. Był zimnym wyrachowanym gwałcicielem. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, tak samo jak z jego przyjacielem Hunterem.

Przysięgłam sobie, że będę go unikać za wszelką cenę. Obiecałam sobie, że to już koniec z wyjściami na imprezy z przyjaciółmi. Bo przecież na nich też mogę go spotkać. Chociaż było to dziwne. Ktoś taki jak oni na imprezie syna burmistrza? Cameron nie obracał się w takim towarzystwie. Mimo że nie był typem "grzecznego chłopca", nie mógł się spotykać z kimś takim jak on.

Niclas Goldberg był psychopatą.

Nadszedł czas na obiad, który nie wiedziałam czy zdołam przełknąć. Zeszłam po schodach do jadalni, w której czekał na mnie ojciec. Siedział przy stole. Mamy dalej nie było. Byliśmy tylko we dwoje i nasza gosposia, która dzisiaj przygotowała dla nas kurczaka w jakimś sosie. Podała nam talerze napełnione mięsem. Lubiłam jej kuchnie. Umiała naprawdę dobrze gotować. Rodzicom nie tylko nigdy nie chciało się tego robić, ale też nie mieli na to czasu. Dlatego postanowili wynająć gosposie, która przychodziła do nas trzy razy dziennie.

Jakimś cudem udało mi się wcisnąć w siebie wszystko co miałam na talerzu. Ojciec nawet na mnie nie spojrzał. Cały czas był zajęty czytaniem gazety. Nie przeszkadzało mi to. Byłam introwertykiem. To dlatego nie lubiłam imprez ani spotkań z większą ilością osób na raz. Ceniłam sobie ciszę i spokój.

Po obiedzie postanowiłam wziąć gorąca kąpiel. Dlatego gdy weszłam do pokoju nie skierowałam się na łóżko, a od razu do łazienki. Odkręciłam kurek z gorąco wodą i wlałam do wanny płyn do robienia piany. Tak jak uwielbiam.

Już po chwili byłam całkiem naga w wannie napełnionej wodą i pianą. Odchyliłam głowę do tyłu mając nadzieję, że w końcu zapomnę o Nicholasie. Zsunęłam się w dół i zanurzyłam w wodzie. Była gorąca, taka kojąca. Sprawiała, że miałam ochotę zostać w niej już na zawsze.

Nawet nie wiem jak długo siedziałam w wannie. Jedną, dwie, a może nawet trzy godziny? Parę razy woda zrobiła się zimna i za każdym razem jej dolewałam. Gdy już zaspokoiłam swoją potrzebę kąpieli wyszłam z wanny i owinełam się ręcznikiem. Przetarłam mokre włosy, z których woda lała się strumieniami.

Kiedy weszłam do swojego pokoju zamarłam.

Na moim łóżku siedział Niclas Goldberg.

Moje serce zabiło szybciej. Nie z radości, nie z miłości, ale ze strachu, który tak mnie sparaliżował, że nie byłam w stanie ruszyć się z miejsca. Jedynie wpatrywałam się w chłopaka, który lustrował mnie wzrokiem.

Jego twarz była teraz dobrze widoczna w świetle dziennym. Brązowe włosy były porozrzucane na jego głowie w nieładzie. Czarne oczy wpatrywały się we mnie. Miał lekki zarost, który jeszcze wczoraj nie był tak widoczny. Miał na sobie czarną koszulkę z jakimś nadrukiem. Rękawy opinały jego mięśnie.

- Jak tam kąpiel mała? - zakpił ze mnie.

- Wynoś się - zasyczałam, ale on nie miał zamiaru nigdzie się ruszać.

Zaśmiał się. Co go tak rozbawiło? Zastanawiało mnie czy śmiał się z mojego tonu głosu. No ale dziwił się, że do niego tak mówię? Kto go w ogóle tutaj wpuścił?

- Jak tutaj wszedłeś?

Odpowiedź, którą dostałam była milczeniem. Nie wiedziałam co zrobić. Zacząć krzyczeć czy płakać? Wyrzucenie go stąd siłą nie wchodziło w grę. Nie chodziło tylko o to, że miałam na sobie tylko ręcznik, który zapewne szybko spadł by gdybym go nie podtrzymywała. Chodziło też o to, że dobrze wiedziałam, że nie miałam na tyle siły by to zrobić. Gdybym krzyknęła, pewnie by mnie skrzywdził.

Ułożył swoje ręce za głową.

- Wygodnie tutaj masz - w końcu się odezwał - też bym chciał mieć takie łóżko. Już sobie wyobrażam co mógłbym na nim z tobą zrobić.

Ogarnęło mnie obrzydzenie jak jeszcze nigdy. Znowu się zaśmiał, ale dla mnie nie było to nic zabawnego, a przeciwnie. Wolałam nie mówić mu, że wiem co zrobił tamtej dziewczynie, gdybym to zrobiła mógłby się wkurzyć. Boję się doświadczyć jego gniewu.

- Widzę, że się boisz. To dobrze, powinnaś - powiedział i przeniósł się do pozycji siedzącej - Wiesz, że jeśli krzykniesz to i tak nic z tym nie zdziałasz?

Nie odpowiedziałam, zamiast tego złapałam jakieś ubrania i wzięłam z komody bieliznę.

- Mogłabyś wybrać coś seksowniejszego - powiedział patrząc na zwykły biały stanik i tego samego koloru majtki - Jasne ubierz się, poczekam.

Wzięłam jeszcze koszulkę i spodenki,po czym weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na zamek. Nie miałam telefonu. Nie mogłam zadzwonić do taty i powiedzieć, że Niclas Goldberg jest w moim pokoju. Ubrałam się i po chwili wyszłam z łazienki. Chłopak dalej siedział na łóżku.

- Co słychać? Jak ci mija dzień? Ten jeden z całego twojego bogatego życia.

- Dobrze - tylko na tyle było mnie stać. Nie byłam w stanie i nie chciałam mówić mu więcej.

- Wreszcie zobaczyłem jak mieszkasz, powiem ci, że ładny masz ten pokoik.

- Jak tu wszedłeś?

- Cóż, przydały mi się do tego moje umiejętności wspinaczki - spojrzał na okno. Musi być naprawdę popierdolony, żeby zakradać się do kogoś przez okno. Zresztą to już wiadome, że lubi przez nie wchodzić. Tak samo wszedł do Pani Clee. Tylko, że jej okno wybił. Moje było cały czas otwarte.

Między nami na chwilę zapadła cisza. Była ciężka. Atmosfera była gęsta a w powietrzu wisiały wszystkie moje emocje. Niclas patrzył na mnie tak jakby czytał z moich oczu. Co mógł w nich widzieć? Strach, przerażenie. To jedyne co wtedy czułam. Jego to najwyraźniej bawiło, tak samo jak krzywdzenie innych. Gdy mówił, że to ja niszczę wszystko, było to kłamstwem. To na jego widok ludzie spuszczali wzrok ze strachu, to na jego widok ludzi ogarniał strach. Z naszej dwójki, to ja byłam dobra. On był zepsuty.

- Widzę, że naprawdę się boisz, nie tak jak podczas naszego ostatniego spotkania - wstał z łóżka i zbliżył się do mnie, ale ja cofnęłam się - czyżbyś dowiedziała się kim jestem?

Jedynie przytaknęłam, a jego uśmiech na ten widok poszerzył się jeszcze bardziej. Mój strach był dla niego przyjemnością. Był czymś czym go karmiłam a on jakby pragnąc jeszcze więcej sprawiał, że bałam się jeszcze bardziej. Tak jakby było to dla niego uzależnieniem. Czyżby wywoływanie strachu było dla niego miłością?

- To dobrze - powiedział po czym zamyślił się patrząc prosto w moje oczy - bardzo dobrze.

Zmniejszył odległość dzieląca nasze ciała. Znowu poczułam zapach mięty i papierosów, których nie znosiłam. Z jego czarnych oczu bił ten błysk, którego za nic nie umiałam zinterpretować. To było coś, czego nigdy nie znałam. Coś czego chciałam uniknąć za wszelką cenę, coś przed czym chciałam uciec i nigdy więcej tego nie widzieć.

Gdy stał już centralnie przede mną musiałabym zadzierać głowę w górę by spojrzeć w jego oczy. Ja jednak patrzyłam prosto przed siebie, w jakiś punkt za jego plecami. Bałam się, że mnie zgwałci. Że mnie skrzywdzi, że mnie uderzy.

- Czemu nic nie mówisz kochanie? - założył kosmyk moich dalej mokrych włosów za ucho.

Na mojej koszulce na piersiach miałam mokre ślady po moich włosach.

- Nie krzywdź mnie - dopiero wtedy spojrzałam w jego czarne oczy, z których biło zimno i ten nieznany mi błysk - proszę.

- Nie zrobię tego, jeśli nie będę miał do tego wystarczających powodów. Wszystko zależy tylko od ciebie Holly.

Czyli jeśli nie zrobię żadnego złego ruchu on nie zrobi nic czego bym nie chciała.

- Może spotkamy się kiedyś poza twoim domem? - jego propozycja mnie przeraziła. Czy on chciał mnie porwać, wywieść, zgwałcić i zabić? - Chciałbym lepiej poznać kogoś kto był na tyle odważny aby wkurzyć mnie tak bardzo.

Nie odpowiedziałam na jego pytanie. Jego oczy wierciły we mnie dziurę. Oczekiwał odpowiedzi, której nie chciałam mu dawać. Mimo że byłam w swoim pokoju, w swoim domu, czułam się jak w klatce. Jakbym była tutaj zamknięta, zdana jedynie na niego. Na kogoś, kogo zupełnie nie obchodził mój los. Chciałam się schować przed nim tak by nigdy mnie nie znalazł, ale nie, chyba nie było takiego miejsca, do którego mogłabym teraz uciec, a on miałby problem z odnalezieniem mnie.

- W takim razie jesteśmy umówieni kochanie. Później dam ci znać kiedy.

Zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko, natychmiast odruchowo odsunęłam się od niego. On znowu się zaśmiał.

- Chciałem dać ci tylko buziaka, ale w porządku. Rozumiem, że to jeszcze za wcześnie. Może jutro.

I po prostu wyszedł przez okno. Ja nie podeszłam do niego by zobaczyć jak z niego schodzi. Patrzyłam tylko przed siebie i zastanawiałam się. W co ja się wpakowałam?

Wraz ze spotkaniem Niclasa Goldberga otworzyła się specjalnie dla mnie brama do piekieł, w których królował chłopak o czarnych oczach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro