Nienawiść
Odchodzą,
Przychodzą...
Uczucie zostaje...
Wybuchy kolorów rozmów,
Szepty dziwaczne,
Oczy na plecach,
A może już w serce wbite...
"Jak ja ich wszystkich,
Nienawidzę..."
Z ludźmi nie rozmawiam,
Pozostają ściany.
Lecz ściany są nudne,
Zbyt gładkie,
Zbyt mdłe,
Takie jakby
Zbyt idealne...
Dobrze, że mam
Lustro...
Wstrętne lustro,
Ohydny odłamek...
Brak całości,
Brak kształtu...
Zbyt wiele ma twarzy...
I często krzyczy:
"Wszystkich Was,
Wszystkich Nas,
Każdego Ja...
Wszystkich nienawidzę..."
Ale nie...
To nie lustro...
To moje zdradzieckie usta...
"Nie patrz na mnie,
Nie mów do mnie!
Odejdź,
Albo mi daj
Odejść..."
*
Jakby ktoś chciał wiedzieć co miałam na myśli... Ciężko mi powiedzieć. Ale bije od tego wiersza nienawiść. I o to chodziło.
Koniecznie napiszcie co sądzicie.
Widzimy się jutro!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro