Koniec
Coś powstaje,
Coś upada...
Nie da się wiecznie
Latać w przestworzach.
I ja muszę się zwalić na dno,
Z tymi paroma pięknymi wierszami,
Ze zdradliwym bukietem róż krwawych.
Złe czasy nastały,
Na życie marzeniami...
Ale srebrne łzy,
Tak pięknie się mienią
W promieniach zachodzącego słońca...
Na ziemi gołej usiądę...
Oglądać będę ptaki metalowe.
I po cichu modlić się będę
Do jakiegoś boga,
O jakimś boskim imieniu...
Gdybym je tylko znała...
Może by wysłuchał,
Żyjącej w śmierci wariatki...
"To nie może być
Koniec.
Lat mam tylko siedemnaście,
Zdarte buty,
Paczkę zapałek.
Tyle pięknych historii poznałam,
Ale swojej jeszcze nie napisałam..."
Nie chcę,
Żeby mnie te sępy straszliwe,
W swoje pazury pochwyciły.
Takie latanie,
Jest jak spadanie...
Ja chcę tylko oddychać
Własnym powietrzem...
Pod wierzbą się położę.
I ona płacze,
I ja chyba płaczę.
Ludzi zwierzętami nazywałam...
Przepraszam Was biedne zwierzęta!
Samą siebie,
Cały świat oszukiwałam!
Jakie zwierzęta?
Ludzie to najprawdziwsze
Potwory.
I jadem plują,
I pazury mają.
Pewnie pod łóżkami niewinnych
Mieszkają,
I te brokatowe łzy strachu,
Z podłogi zlizują...
I słuchać już nie mogę,
Jak się potwory śmieją z wojny.
Ze śmierci czarnej
W czerwone plamy.
Z katastrofy białej
Z pręgami z popiołu...
Może te róże nieszczęśliwe,
Co pod pachą dźwigam,
Wraz z naręczem głupich wierszy,
Pod biedną wierzbą zakopię.
I tabliczkę postawię:
"Tu umarły dawne czasy.
Niech spoczywają w pokoju."
Nie były one świetnością czasów,
Ale mniej w nich było
Krzyków.
Same linijki atramentu,
Rozmazane łzami...
Takie to było głupie!
Takie to było błahe!
Jak dobrze,
Że umarło!
Że odeszło!
Że się w ziemi schowało!
Ale koniec nie może być,
Paroma kartkami...
Nie chcę:
"Żyła krótko,
Żyła nieszczęśliwie."
Lecz to nie jest jeszcze
Koniec.
Niech ten
Koniec,
Koniec płaczący pod
Wierzbą która płacze,
Razem ze mną,
Stanie się nowym początkiem.
Nad początkiem
Nie ma co srebra marnować...
*
To jest chyba najdłuższy wiersz jaki kiedykolwiek napisałam. I muszę przyznać, że jestem zadowolona.
A co Wy myślicie?
To ostatni dzień wyzwania. Oczywiście nie dla mnie, bo minęły dopiero dwa miesiące. Jeszcze dziesięć. Ale koniec "Mrocznego lutego".
Nie wiem co powiedzieć.
Wiem za to, że jestem z Was dumna. Z każdego. Nie ważne czy skończyliście po pierwszym dniu, czy w trakcie, czy razem ze mną dotrwaliście dzielnie do samego końca. Zdaję sobie sprawę, że nie było to jakieś mega łatwe wyzwanie, więc każdemu należą się gratulacje.
Dziękuję również za wszystkie komentarze i gwiazdki pod moimi wierszami. Nie zawsze byłam zadowolona z tego co napisałam, ale fakt, że komuś się to podobało, w jakiś sposób mnie uszczęśliwiał.
Jak pewnie widzieliście, starałam się czytać każdy Wasz wiersz i zostawiać po sobie ślad w formie komentarza czy gwiazdki. Nie wiem czy udało mi się dotrzeć do każdej pracy, ale dotarłam aż do 41. I nadal jestem w szoku, bo niby to nie jest dużo, ale dla mnie jest to niesamowita liczba. Jeszcze raz dziękuję każdemu z osobna.
Jeśli w ogóle pamiętacie moje wiersze, możecie napisać który z wyzwania podobał Wam się najbardziej.
I to tyle.
Co nie zmienia faktu, że widzimy się jutro.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro