Idę
Idę. Ciągle idę przed siebie.
Czasem ktoś się do mnie dołączy.
"Piękna pogoda,
Paskudna pogoda,
Do śmierci idę, a Pani?"
I nagle znika,
Znika za zakrętem.
Idę dalej, zapominam
O tych, którzy słowa marnowali,
Aby o pogodzie mówić
Do ściany.
Myślę o tym co napisałam,
A czego nie napiszę.
O tym co zrobiłam,
A czego zrobić nie mogłam.
Ach, jaka wielka była
Moja niemoc!
Nie poddaje się w kroku,
Brnąć przez wiatr,
Piach,
Wodę morską.
I znowu ktoś się pojawia.
Wyłania z fali zimnej.
Lecz ludzie tak szybko odchodzą...
Nawet pogody nie pochwalił,
A odszedł o zmroku,
Jak przedmiot niewarty
Zapamiętania...
*
Autor nie wie co miał na myśli. Ale spodobał mi się zlepek tych słów. Trochę o życiu, trochę o śmierci.
Możecie ocenić.
Widzimy się jutro!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro