Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8.

Siedzieliśmy w ciszy. Nikomu nie spieszyło się do rozpoczęcia rozmowy. Jedynym dźwiękiem był silnik i lecąca muzyka z radia. Zauważyłam, że mężczyzna lubi klasycznego rocka, np. AC/DC, a dlaczego tak uważam? Innego rodzaju muzyki jeszcze nie puścił, dodatkowo śpiewał pod nosem teksty piosenek i wybijał rytm palcami na kierownicy. Dłonie nadal mi się trzęsły, chociaż nie było mi zimno. To pewnie przez tą adrenalinę, która nadal gdzieś krzątała się po moim ciele. Gdy obrazy za szybą zaczęły mnie nudzi postanowiłam dokładnie przyjrzeć się chłopakowi. Po bokach włosy miał krótko ścięte, a góra była dłuższa i postawiona na żel. Na jego twarzy widniał kilkudniowy zarost, który dodawał mu seksapilu.

- Jak się nazywasz? - aż podskoczyłam na miejscu kiedy chłopak się odezwał.

- Caroline, ale większość mówi mi po prostu Cari. - chłopak gdy usłyszał moje imię zerknął na mnie w przednim lusterku, a jego twarz wyrażała zdziwienie.

- A ty jak się nazywasz?  - ciekawość wzięła górę. No, ale co poradzę? Zawsze byłam ciekawską dziewczyną i chyba tego nie zmienię. Czasami ta moja ciekawość jest trochę niegrzeczna. Przez jakiś czas chłopak siedział w ciszy. Uraziłam go tym pytaniem czy co? Zrezygnowana odwróciłam głowę.

- Jestem Dean. - usłyszałam jego głos i zaalarmowana odwróciłam głowę.

- Co? - spytałam zdziwiona, bo nie spodziewałam się po tej długiej chwili milczenia, odpowiedzi. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się.

- Dean. Nazywam się Dean Winchester. - posłał mi uroczy uśmiech i podał dłoń. Odwzajemniłam gest z uśmiechem, ale już nie tak słodkim jak jego.

- Caroline Vess. - nie rozumiem dlaczego mu się przedstawiłam. Nie rozumiem też czemu podałam mu dłoń, uśmiechnęłam się do niego i z nim rozmawiam. I dlaczego siedzę w jego aucie na dodatek jadę do jego domu? To wina tego jego czarującego uśmiech i pięknych oczu. Jest też miły i czuły w stosunku do mnie. Muszę przyznać jest pociągający, ale zapewne takie ciacho ma już dziewczynę. Jezu o czym ja myślę? Znam go może, czekajcie ja go nie znam. W tym problem, bo chcę poznać. Po około półgodzinnej jeździe zatrzymaliśmy się przed dosyć dużym domem. Nie mogłam określić jak wyglądał, bo dziwnym trafem tu nie było żadnej lampy. Kształt budynku widziałam tylko dzięki lampą samochodu, ale Dean zgasił auto i zrobiło się ciemno. Widziałam jedynie lekkie zarysy krzaków, drzew, domu, auta i Winchestera. Ponura trochę ta okolica, bo dlaczego tu nie ma lamp? Ani jednej. On się kryje przed kimś, czy jest tak samo niebezpieczny jak Jai? Nie, nie może być. Chociaż Jai też czasami był dla mnie miły.

- Dean? Gdzie ja mam iść? Nic nie widzę. - zawołałam i nadal stałam w tym samym miejscu. Boję się ruszyć, bo nie wiem co jest przede mną. Nagle poczułam czyjeś dłonie na tali. Pisnęłam przestraszona i się odsunęłam na bezpieczna odległość. Usłyszałam chichot.

- To tylko ja. Chciałem poprowadzić cię do domu. - powiedział niewinnie i tym razem złapał moją dłoń. Westchnęłam z ulgą i zaczęłam iść lub zaczęłam być prowadzona przez niego. Szliśmy dalej w kierunku domu, ale gapa ja potknęłam się o coś i wpadłam w ramiona Dean'a.

- Widzę, że na mnie lecisz. - jak ja się cieszę, że jednak jest ciemno, bo jestem prawdopodobnie czerwona jak burak. Odepchnęłam się od chłopaka i poprawiłam sukienkę. On jedynie nadal chichotał i z powrotem złapał moją rękę.

- Uważaj są tu dwa stopnie. - ostrzegł i puścił mnie. Ostrożnie postawiłam nogę na pierwszym schodku. Brzęczenie kluczy odbiło się od moich uszu.

- Zapraszam. - Dean wpuścił mnie do mieszkania po czym zamknął drzwi na klucz. Zdjęłam buty i odłożyłam je gdzieś obok mnie. Pomieszczenie rozświetliło się, bo mężczyzna zapalił w końcu światło. Przetarłam oczy by przyzwyczaić się do oświetlenia. Winchester zaczął iść, więc postanowiłam udać się za nim długim korytarzem. Skręciliśmy w prawo i trafiliśmy do salonu. Chłopak wskazał na kanapkę bym usiadła.

- Chcesz coś do picia?

- Sok poproszę. - posłałam mu uśmiech, a on wyszedł z salonu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przytulnie urządzone jest to miejsce. Jedną z ścian prawie całkowicie zajmowały ogromne okna. W rogu znajdowała się kremowa sofa, a naprzeciwko fotel. Pomiędzy nimi stał jeszcze mały wykonany z ciemnego drewna stoliczek. Koło okien stała szafka, a na niej kwiaty i jakieś drobiazgi. Obok kanapy stał jeszcze duży wazon z jakimiś nieznanymi mi kwiatami. Przed oknami na całej długości były małe lampki.  Do tego duży szary dywan. Wszystko razem komponowało się świetnie. Mogę przyznać, że mężczyzna ma gust. W pokoju znów pojawił się Dean i postawił przede mną szklankę pomarańczowego soku.

- Teraz możesz mi wszystko powiedzieć. - zajął miejsce obok mnie i położył nogi na stoliku. Już chciałam mu coś powiedzieć, ale to w końcu jego dom.

Jai

- Niestety nie znaleźliśmy jej. - Beau, James, Skip i Luke weszli do salonu.

- Jak to kurwa? Musicie ją znaleźć. Przecież nie mogła zapaś się pod ziemię! - krzyknąłem rozzłoszczony. Do cholery gdzie ona się podziewa? A jak coś jej się stało? Przeszukałem z chłopakami chyba całe Los Angeles. Nie mogę tak po prostu czekać. Poza tym nie ma za sobą telefon, portfelu, dowodu do cholerny ona nic ze sobą nie ma! Jakbym dał jej ten pieprzony telefon to przynajmniej bym ją namierzył. 

- Jai. - poczułem jak ktoś kładzie dłoń na moim ramieniu. Gwałtownie odwróciłem się do tej osoby oderwany od moich myśli. Okazało się, że to mój starszy brat. Nawet nie zauważyłem kiedy pozostała trójka wyszła z pokoju. - To przecież zwykła dziewczyna jak sam mówiłeś. Co ci tak na niej zależy? I tak miałeś ją już dawno wypuścić. Po co ją nadal tu trzymałeś i teraz gdy uciekła za wszelka cenę chcesz ją odnaleźć? - nie odpowiedziałem. Bo co miałem powiedzieć? Nie wypuściłem jej, bo mnie kręci? Chce ją odnaleźć, bo... No właśnie dlaczego mi tak zależy? Jeszcze nigdy tak nie miałem. 

- Zakochałeś się w niej. - Beau bardziej stwierdził niż zapytał.

- Wcale, że nie. - mruknąłem pod nosem i przewróciłem oczami. Beau i te jego chore teorie, ja zakochany? Czego jeszcze.

- To daj jej odejść!

- Nie. - warknąłem i spojrzałem gdzieś za chłopaka. A co jeżeli on mówi prawdę? Co jeżeli ja się zakochałem? Ale to niedorzeczne! Ja nie potrafię kochać, przekonałem się o tym nie raz. Tylko na chłopakach mi zależy, tylko ich mam, ale nawet im nie potrafię pokazać, że mi na nich zależy. Dla Cari nie jestem odpowiednim chłopakiem, ale nie mogę dopuścić do siebie myśli, że ona może być z kimś innym niż ze mną. To moja własność i nikt kurwa, nikt nie może położyć na niej swoich brudnych łapsk!

- Jai tak długo na to czekałem! - krzyknął uradowany Beau. Co? O czym on do cholery gada? Na co czekał? Posłałem mu pytające spojrzenie z nadzieją, że wytłumaczy mi swój dziwny wybuch radości.

- Czekałem aż mój mały braciszek w końcu się zakocha! - krzyknął z jeszcze większym uśmiechem na ustach i poczochrał moją głowę. Szturchnąłem go w ramię by w końcu się przymknął i uśmiechnąłem się pod nosem.

- Czyli to prawda! - ja pierdziele czy on ma pięć lat? Jest starszy ode mnie, a zachowuje się gorzej niż jakiś przedszkolak. Fajnie, że on potrafi się cieszyć, ale ja teraz nie za bardzo. Muszę ją odnaleźć.

- Przestań się tak drzeć, bo chłopacy cię usłyszą. Nie jestem w niej zakochany, po prostu ta dziewczyna mnie intryguje i nie pozwolę jej teraz łatwo odejść. - burknąłem jedynie w odpowiedzi, a ten zapiszczał i poklepał mnie po ramieniu.

- Jasne, nic nikomu nie powiem, chociaż ja i tak wiem, że się w niej bujasz.

- Obiecaj. - pominąłem ostatnią część jego zdania i uniosłem brew czekając aż jakoś potwierdzi swoje słowa.

- Jestem twoim bratem, nie ufasz mi? - zapytał ironicznie.

- Ufam, ale w tej sprawie wolę być przekonany, że nie powiesz ani jednego słowa. - podejrzliwie zmarszczyłem brwi i czekałem na "przysięgę". Wiem, że on czasami nie potrafi wytrzymać presji gdy się dowie jakiejś tajemnicy i mimowolnie komuś ją wyjawia. Beau westchnął i położył rękę na sercu.

- Ja, Beau Peter Brooks obiecuję tobie iż nie powiem, że zakochałeś się w dziewczynie, którą porwałeś i nie wyjawię tego sekretu dopóki sam oficjalnie tego nie potwierdzisz.

No i jest 8 rozdział.

Bardzo dziękuję @LaughWithPanda!

Wiesz bardzo mnie zmotywowałaś do pisania tego rozdziału.

A teraz zła wiadomość:

Chciałam was uprzedzić iż to chyba ostatni rozdział w tym tygodniu ponieważ wyjeżdżam w czwartek nad morze, a w sobotę jadę do Niemiec i nie będzie mnie przez trzy tygodnie

Jak wrócę postaram się napisać rozdział jak najszybciej! xx.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro