Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26.

Ciche pomruki wyrwały mnie ze snu. Na początku byłam zdezorientowana i chciałam odskoczyć w bok, niestety coś, a raczej ktoś ciasno trzymał mnie w pasie. Kiedy przypomniałam sobie wczorajszą noc uspokoiłam się i szeroko uśmiechnęłam. Przed sobą widziałam taką bezbronną postać śpiącego Jai'a. To chyba najsłodszy widok jaki widziałam. Usta miał lekko rozchylone, grzywka opadała mu na czoło, a klata piersiowa miarowo się poruszała. Wyglądał jak taki malutki miś, zbliżyłam się do niego i cmoknęłam go w czoło, a on w tej chwili otworzył szeroko oczy. Odsunęłam się od niego z cichym piskiem, a ten się zaśmiał.

- Chciałeś mnie tak wystraszyć bym miała zawał? Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - zachichotałam pod nosem, a Brooks szeroko się uśmiechnął ukazując bielutkie zęby.

- Nie mam zamiaru się ciebie pozbywać. - mruknął, przysuwając mnie jeszcze bliżej swojego ciała, a ja zaczerwieniam się na te słowa. Mogłabym spędzić wieczność w tych ramionach, pewnie zabrzmię jak  idiotka, ale serio czuję się w nich bezpieczna i taka wyjątkowa.  Przypomina mi to scenkę z jakiegoś tandetnego romansidła jakiego czytałam, ale dopiero teraz zorientowałam się ile jest w tym prawdy. Patrząc w te czekoladowe tęczówki uświadamiam sobie, że jestem do czegoś zobowiązana. Moim celem jest wydostać go z tego popapranego gówna w jakim się znalazł i to zrobię, jeszcze znajdzie się na dobrej drodze dzięki mnie.
- Misiu mi też jest przyjemnie tutaj tak z tobą leżeć, mógłbym tu spędzić cały dzień, ale niestety musimy już zejść na dół. - jęknęłam niezadowolona i zakryłam się kołdrą po czubek głowy. Usłyszałam chichot Jai'a i po chwili zostałam uniesiona razem z materiałem, który ściskałam szczelnie drobnymi piąstkami. Pisnęłam puszczając go i zaniosłam się śmiechem, przy okazji wierzgając nogami.
- Postaw mnie na ziemi głupku!
- Jak ty mnie nazwałaś? - zostałam zrzucona na łóżko, a już po chwili znalazł się nade mną Brooks, uniemożliwiając mi jakiegokolwiek ruchu. - Zapłacisz za to. - uśmiechnął się łobuzersko, a ja zmarszczyłam brwi. O co mu chodzi? Pieniędzy ma dużo z tego co wiem, a ja przy sobie nic.  Po chwili jego dłonie wylądowały na moim ciele i zaczęły mnie łaskotać. Pisnęłam i wygięłam się, gdy jego palce znalazły się na moim brzuchu, gdzie miałam wyjątkowo wrażliwą skórę.
- P-przestań proszę!
- Bo co? - jego twarz przybliżyła się do mojej, ale niestety jego ręce nadal maltretowały mnie łaskotkami.
- Bo się nie będę do ciebie odzywać. - wydyszałam między falą śmiechu, a on zaprzestał swoich ruchów za co ja dziękowałam Bogu, więcej bym nie zniosła.
- To nie fer. - zrobił minę smutnego psiaka i zszedł ze mnie, a ja pokręciłam głową z uśmiechem również się podnosząc.
- Lecę się odświeżyć, nie pokażę się tak przed nową dziewczyną Beau. - wskazałam na swoją postać i biorąc ciuchy z szafy poszłam do łazienki.

~*~

Zerknęłam na lustro, by ocenić jak się prezentuję, a szeroki uśmiech zagościł a moich ustach. Miałam na sobie wygodną sukienkę, składającą się z czarnego i uwydatniającego moje kształty podkoszulka oraz spódnicy w kolorowe ciapki. To nic, że mamy dopiero koniec kwietnia, w stanie Kalifornia zawsze jest gorąca, a dziś wyjątkowo upalnie. Założyłam jeszcze szybko na nogi białe trampki i schodami zbiegłam na dół. Nie mogę się doczekać, by poznać tą dziewczynę. Skoro skradła serce naszego Beau musi być cudowna, szalona i kochana tak jak on. Liczę na to, że szybko złapiemy kontakt z tego co opowiadał mi o niej Brooks jest do mnie podobna z charakteru. Spojrzałam w dół, by upewnić się czy na pewno dobrze wyglądam, bo pierwsze wrażenie to podstawa, prawda?
- Hej. - uśmiechnęłam się promiennie witając wszystkich i zobaczyłam na kanapie wysoką, opaloną blondynkę, która była obejmowana przez najstarszego z naszej grupy. Brooks wstał podając swojej dziewczynie rękę, a ona wykrzywiła twarz w radosnym grymasie. Już wydaje mi się sympatyczna, na szczęście to nie jakaś pusta, sylikonowa dziewczyna, która będzie mnie irytować.
- Caroline, to jest moja dziewczyna Monica Carter. - wskazał na postać obok niego, a ja zauważyłam w jego oczach migające iskierki szczęścia, to słodkie. - Monica, to moja przyjaciółka Caroline Vess, a dziewczyna mojego brata Jai'a. - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
- Mów mi Mona. - uśmiechnęła się szeroko i podała mi dłoń, którą ścisnęłam. Jest wysoką blondynką o niebieskich oczach, ma figurę i wzrost siatkarki, zazdroszczę jej tego. Ubrana była w czarny top z wycięciami dzięki, którym było widać jej stanik w panterkę i jeansowe spodenki z wysokim stanem.
- Jasne. - zachichotałam i przysunęłam się do niej. - Chodźmy gdzie indziej od nich, pogadamy sobie na osobności żeby nas nie podsłuchiwali. - wyszeptałam jej z zadziornym uśmiechem, a ona pojęła iluzję i również uśmiechnęła się łobuzersko.
- Beau złotko idę cię po obgadywać z nową znajomą, pa. - puściła mu całusa w powietrzu, a ja wybuchłam śmiechem, dziewczyno zapunktowałaś u mnie! Nie dziwię się, że ze sobą są, żarciki trzymają się obojga.

~*~

- Żartujesz? Ja też nienawidzę kosza, a kocham siatkówkę. - kolejna fala śmiechu, ta dziewczyna jest idealna.
- Te, a może jesteśmy jakimiś bliźniaczkami jak Luke i Jai, ale od innych mam? - Mona poruszyła zabawnie brwiami, a ja po raz kolejny nie mogłam się opanować. Przybiłyśmy sobie piątki i opanowałyśmy śmiech.
- Cholera gdzie byłaś w dni kiedy umierałam z nudów? - pokręciłam głową z udawanym smutkiem, a ona przeciągle westchnęła.
- Tresowałam moją złotą rybkę jak aportować, wybacz. - posmutniała na twarzy, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem i uniosłam rękę do góry.
- Proszę przestań, bo nie wyrobię z tym śmiechem. - pokiwałam głową z szerokim uśmiechem co ona odwzajemniła. - Tak jak ci mówiłam, wchodzisz ze mną by wyciągnąć tych idiotów z tego gówna? - wyciągnęłam w jej stronę małego palca, którego chwyciła i potrząsnęła.
- Oczywiście. Idziemy do nich? Pomyślą jeszcze, że planujemy jak ich zabić, gdy będą sobie smacznie spać. - parsknęła śmiechem, a ja razem z nią. Wstałyśmy z zielonej trawy i ruszyłyśmy w kierunku domu. Widzę w niej druga siebie za jakiś czas będziemy najlepszymi przyjaciółkami, już jest dla mnie jak siostra.

~*~

- Długa was nie było. - zauważył Jai, a humor Mony przeniósł się na mnie, bo miałam ochotę odpowiedzieć mu "Spostrzegawczy jesteś, wiesz?", ale w porę się pohamowałam z czego się cieszę. Mogłam mieć później problemy, a nie chciałam go wkurzać, taki Jai jest perfekcyjny, a nie ten wredny i chamski.
- Zagadałyśmy się, Caroline to zajebista dziewczyna, pozazdrościć ci Jai. - blondynka puściła mu oczko, a ja zachichotałam.
- Podrywasz mnie, czy mojego chłopaka? - zmrużyłam oczy, a reszta towarzystwa przyglądająca się tej sytuacji wybuchła śmiechem. Naprawdę z nią będzie tutaj świetnie, już jest!
- Tak poza tym. - odchrząknął Luke'y byśmy zwrócili na niego uwagę. - Z chłopakami ustaliliśmy świetny plan.
- Tak? Czyli jaki? - zapytałam podejrzliwie, bo ich "świetne plany" nie zawsze były świetne, przynajmniej dla mnie.
- Jedziemy na wakacje! - James wykrzyknął radośnie, a reszta chłopaków zawtórowała mu głośnymi krzykami. Zmarszczyłam brwi, aż tyle nas ominęło?
- My? Gdzie? - Monica wyjęła mi moje pytania z ust, tylko my nie wiedziałyśmy totalnie o co chodzi i stałyśmy zdezorientowane, to jakiś żart?
- My, nasza piątka i wy dwie pojedziecie z nami na dwutygodniowe wakacje do San Francisco. - jedyny odgłos jaki było teraz słychać to mój pisk, zawsze marzyłam żeby tam pojechać, a tu proszę!
- Wy tak na serio? - nadal nie dowierzałam to jest zbyt piękne żeby było prawdziwe. Poczułam jak czyjeś dłonie przyciągają mnie do rozgrzanego ciała.
- Serio, serio. Wyobraź to sobie, ja i ty, pusta plaża lub pokój hotelowy, zależy gdzie wolisz to zrobić. - wyszeptał, a ja z chichotem uderzyłam go łokciem.
- Zboczeniec. - wytknęłam mu język, ale po chwili wpiłam się w jego malinowe usta. Zadowolony mruknął i z mlaśnięciem oderwaliśmy się od siebie. Odwróciłam się do niego tyłem, a Jai objął mnie w talii.
- To kiedy jedziemy? Za miesiąc? - spojrzałam na Skipa, a on z uśmiechem pokręcił głową.
- Jutro rano. - oczy prawie wypadły mi z orbit, nie spodziewałam się tego.
- Moglibyśmy zabrać ze sobą Sue? Proszę. - spojrzałam na chłopaków i zobaczyłam jak Luke poruszył się na swoim miejscu gdy usłyszał imię mojej kuzynki.
- Czemu by nie. - Daniel wzruszył ramionami, a ja szczęśliwa odsunęłam się od Jai'a i cmokając go w policzek pobiegłam do pokoju by zadzwonić do Susan.


przepraszam za opóźnienia i , że taki krótki, ale niestety nie mam czasu :(
mam nadzieję, że się spodoba x
pamiętajcie:
#BrutalLifeFF

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro