Rozdział 26.
Ciche pomruki wyrwały mnie ze snu. Na początku byłam zdezorientowana i chciałam odskoczyć w bok, niestety coś, a raczej ktoś ciasno trzymał mnie w pasie. Kiedy przypomniałam sobie wczorajszą noc uspokoiłam się i szeroko uśmiechnęłam. Przed sobą widziałam taką bezbronną postać śpiącego Jai'a. To chyba najsłodszy widok jaki widziałam. Usta miał lekko rozchylone, grzywka opadała mu na czoło, a klata piersiowa miarowo się poruszała. Wyglądał jak taki malutki miś, zbliżyłam się do niego i cmoknęłam go w czoło, a on w tej chwili otworzył szeroko oczy. Odsunęłam się od niego z cichym piskiem, a ten się zaśmiał.
- Chciałeś mnie tak wystraszyć bym miała zawał? Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - zachichotałam pod nosem, a Brooks szeroko się uśmiechnął ukazując bielutkie zęby.
- Nie mam zamiaru się ciebie pozbywać. - mruknął, przysuwając mnie jeszcze bliżej swojego ciała, a ja zaczerwieniam się na te słowa. Mogłabym spędzić wieczność w tych ramionach, pewnie zabrzmię jak idiotka, ale serio czuję się w nich bezpieczna i taka wyjątkowa. Przypomina mi to scenkę z jakiegoś tandetnego romansidła jakiego czytałam, ale dopiero teraz zorientowałam się ile jest w tym prawdy. Patrząc w te czekoladowe tęczówki uświadamiam sobie, że jestem do czegoś zobowiązana. Moim celem jest wydostać go z tego popapranego gówna w jakim się znalazł i to zrobię, jeszcze znajdzie się na dobrej drodze dzięki mnie.
- Misiu mi też jest przyjemnie tutaj tak z tobą leżeć, mógłbym tu spędzić cały dzień, ale niestety musimy już zejść na dół. - jęknęłam niezadowolona i zakryłam się kołdrą po czubek głowy. Usłyszałam chichot Jai'a i po chwili zostałam uniesiona razem z materiałem, który ściskałam szczelnie drobnymi piąstkami. Pisnęłam puszczając go i zaniosłam się śmiechem, przy okazji wierzgając nogami.
- Postaw mnie na ziemi głupku!
- Jak ty mnie nazwałaś? - zostałam zrzucona na łóżko, a już po chwili znalazł się nade mną Brooks, uniemożliwiając mi jakiegokolwiek ruchu. - Zapłacisz za to. - uśmiechnął się łobuzersko, a ja zmarszczyłam brwi. O co mu chodzi? Pieniędzy ma dużo z tego co wiem, a ja przy sobie nic. Po chwili jego dłonie wylądowały na moim ciele i zaczęły mnie łaskotać. Pisnęłam i wygięłam się, gdy jego palce znalazły się na moim brzuchu, gdzie miałam wyjątkowo wrażliwą skórę.
- P-przestań proszę!
- Bo co? - jego twarz przybliżyła się do mojej, ale niestety jego ręce nadal maltretowały mnie łaskotkami.
- Bo się nie będę do ciebie odzywać. - wydyszałam między falą śmiechu, a on zaprzestał swoich ruchów za co ja dziękowałam Bogu, więcej bym nie zniosła.
- To nie fer. - zrobił minę smutnego psiaka i zszedł ze mnie, a ja pokręciłam głową z uśmiechem również się podnosząc.
- Lecę się odświeżyć, nie pokażę się tak przed nową dziewczyną Beau. - wskazałam na swoją postać i biorąc ciuchy z szafy poszłam do łazienki.
~*~
Zerknęłam na lustro, by ocenić jak się prezentuję, a szeroki uśmiech zagościł a moich ustach. Miałam na sobie wygodną sukienkę, składającą się z czarnego i uwydatniającego moje kształty podkoszulka oraz spódnicy w kolorowe ciapki. To nic, że mamy dopiero koniec kwietnia, w stanie Kalifornia zawsze jest gorąca, a dziś wyjątkowo upalnie. Założyłam jeszcze szybko na nogi białe trampki i schodami zbiegłam na dół. Nie mogę się doczekać, by poznać tą dziewczynę. Skoro skradła serce naszego Beau musi być cudowna, szalona i kochana tak jak on. Liczę na to, że szybko złapiemy kontakt z tego co opowiadał mi o niej Brooks jest do mnie podobna z charakteru. Spojrzałam w dół, by upewnić się czy na pewno dobrze wyglądam, bo pierwsze wrażenie to podstawa, prawda?
- Hej. - uśmiechnęłam się promiennie witając wszystkich i zobaczyłam na kanapie wysoką, opaloną blondynkę, która była obejmowana przez najstarszego z naszej grupy. Brooks wstał podając swojej dziewczynie rękę, a ona wykrzywiła twarz w radosnym grymasie. Już wydaje mi się sympatyczna, na szczęście to nie jakaś pusta, sylikonowa dziewczyna, która będzie mnie irytować.
- Caroline, to jest moja dziewczyna Monica Carter. - wskazał na postać obok niego, a ja zauważyłam w jego oczach migające iskierki szczęścia, to słodkie. - Monica, to moja przyjaciółka Caroline Vess, a dziewczyna mojego brata Jai'a. - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
- Mów mi Mona. - uśmiechnęła się szeroko i podała mi dłoń, którą ścisnęłam. Jest wysoką blondynką o niebieskich oczach, ma figurę i wzrost siatkarki, zazdroszczę jej tego. Ubrana była w czarny top z wycięciami dzięki, którym było widać jej stanik w panterkę i jeansowe spodenki z wysokim stanem.
- Jasne. - zachichotałam i przysunęłam się do niej. - Chodźmy gdzie indziej od nich, pogadamy sobie na osobności żeby nas nie podsłuchiwali. - wyszeptałam jej z zadziornym uśmiechem, a ona pojęła iluzję i również uśmiechnęła się łobuzersko.
- Beau złotko idę cię po obgadywać z nową znajomą, pa. - puściła mu całusa w powietrzu, a ja wybuchłam śmiechem, dziewczyno zapunktowałaś u mnie! Nie dziwię się, że ze sobą są, żarciki trzymają się obojga.
~*~
- Żartujesz? Ja też nienawidzę kosza, a kocham siatkówkę. - kolejna fala śmiechu, ta dziewczyna jest idealna.
- Te, a może jesteśmy jakimiś bliźniaczkami jak Luke i Jai, ale od innych mam? - Mona poruszyła zabawnie brwiami, a ja po raz kolejny nie mogłam się opanować. Przybiłyśmy sobie piątki i opanowałyśmy śmiech.
- Cholera gdzie byłaś w dni kiedy umierałam z nudów? - pokręciłam głową z udawanym smutkiem, a ona przeciągle westchnęła.
- Tresowałam moją złotą rybkę jak aportować, wybacz. - posmutniała na twarzy, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem i uniosłam rękę do góry.
- Proszę przestań, bo nie wyrobię z tym śmiechem. - pokiwałam głową z szerokim uśmiechem co ona odwzajemniła. - Tak jak ci mówiłam, wchodzisz ze mną by wyciągnąć tych idiotów z tego gówna? - wyciągnęłam w jej stronę małego palca, którego chwyciła i potrząsnęła.
- Oczywiście. Idziemy do nich? Pomyślą jeszcze, że planujemy jak ich zabić, gdy będą sobie smacznie spać. - parsknęła śmiechem, a ja razem z nią. Wstałyśmy z zielonej trawy i ruszyłyśmy w kierunku domu. Widzę w niej druga siebie za jakiś czas będziemy najlepszymi przyjaciółkami, już jest dla mnie jak siostra.
~*~
- Długa was nie było. - zauważył Jai, a humor Mony przeniósł się na mnie, bo miałam ochotę odpowiedzieć mu "Spostrzegawczy jesteś, wiesz?", ale w porę się pohamowałam z czego się cieszę. Mogłam mieć później problemy, a nie chciałam go wkurzać, taki Jai jest perfekcyjny, a nie ten wredny i chamski.
- Zagadałyśmy się, Caroline to zajebista dziewczyna, pozazdrościć ci Jai. - blondynka puściła mu oczko, a ja zachichotałam.
- Podrywasz mnie, czy mojego chłopaka? - zmrużyłam oczy, a reszta towarzystwa przyglądająca się tej sytuacji wybuchła śmiechem. Naprawdę z nią będzie tutaj świetnie, już jest!
- Tak poza tym. - odchrząknął Luke'y byśmy zwrócili na niego uwagę. - Z chłopakami ustaliliśmy świetny plan.
- Tak? Czyli jaki? - zapytałam podejrzliwie, bo ich "świetne plany" nie zawsze były świetne, przynajmniej dla mnie.
- Jedziemy na wakacje! - James wykrzyknął radośnie, a reszta chłopaków zawtórowała mu głośnymi krzykami. Zmarszczyłam brwi, aż tyle nas ominęło?
- My? Gdzie? - Monica wyjęła mi moje pytania z ust, tylko my nie wiedziałyśmy totalnie o co chodzi i stałyśmy zdezorientowane, to jakiś żart?
- My, nasza piątka i wy dwie pojedziecie z nami na dwutygodniowe wakacje do San Francisco. - jedyny odgłos jaki było teraz słychać to mój pisk, zawsze marzyłam żeby tam pojechać, a tu proszę!
- Wy tak na serio? - nadal nie dowierzałam to jest zbyt piękne żeby było prawdziwe. Poczułam jak czyjeś dłonie przyciągają mnie do rozgrzanego ciała.
- Serio, serio. Wyobraź to sobie, ja i ty, pusta plaża lub pokój hotelowy, zależy gdzie wolisz to zrobić. - wyszeptał, a ja z chichotem uderzyłam go łokciem.
- Zboczeniec. - wytknęłam mu język, ale po chwili wpiłam się w jego malinowe usta. Zadowolony mruknął i z mlaśnięciem oderwaliśmy się od siebie. Odwróciłam się do niego tyłem, a Jai objął mnie w talii.
- To kiedy jedziemy? Za miesiąc? - spojrzałam na Skipa, a on z uśmiechem pokręcił głową.
- Jutro rano. - oczy prawie wypadły mi z orbit, nie spodziewałam się tego.
- Moglibyśmy zabrać ze sobą Sue? Proszę. - spojrzałam na chłopaków i zobaczyłam jak Luke poruszył się na swoim miejscu gdy usłyszał imię mojej kuzynki.
- Czemu by nie. - Daniel wzruszył ramionami, a ja szczęśliwa odsunęłam się od Jai'a i cmokając go w policzek pobiegłam do pokoju by zadzwonić do Susan.
przepraszam za opóźnienia i , że taki krótki, ale niestety nie mam czasu :(
mam nadzieję, że się spodoba x
pamiętajcie:
#BrutalLifeFF
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro