jeden
☁️
PIERWSZE KILKA DNI, które spędziłam w tym domu, były niezwykłe.
było tak aż do następnego tygodnia, kiedy to zaczęłam się bać.
pierwszego dnia zauważyłam kota o imieniu belle.
drugiego dnia zauważyłam pęknięcie na ścianie salonu.
trzeciego dnia zauważyłam, gdzie był mój pokój.
czwartego dnia zapamiętałam, gdzie jest czyj pokój.
piątego dnia zapamiętałam, gdzie schowane są sztućce.
szóstego dnia zauważyłam stary zegar i bardzo długo na niego patrzyłam, tik tok.
a dzisiaj zauważyłam okno zasłonięte świecącym się materiałem, którego nazwy nie znałam w pokoju moim i karoliny.
większość okien zakryta była czerwonymi, aksamitnymi zasłonami, jednak nie nasze.
nasze po prostu przepuszczało promienie słoneczne do pokoju.
— czyż słońce nie jest piękne? powinno być naszym przyjacielem, karolino — powiedziałam, uśmiechając się do mojej dziesięcioletniej siostry.
w naszym pokoju znajdowało się jedno łóżko, jedno lustro, jedno biurko i jedno krzesło, na którym mogły usiąść dwie osoby.
prissy andrews była jasnowłosą dziewczyną, która lubiła dokuczać karolinie.
nie chciałam na to pozwolić, więc wkraczałam do akcji, co zawsze kończyło się spoliczkowaniem.
billy andrews był starszym chłopakiem, który często śmiał się z ze mnie, a nie z karoliny, ponieważ wiedział, że moja siostra i tak tego nie zapamięta.
— przepraszam za nią — powiedział billy.
byłam zaskoczona, że przepraszał za prissy.
— och... dziękuję — odparłam cicho, jednak on spojrzał na mnie i się zaśmiał.
— nie ciebie — odpowiedział, a ja odwróciłam się, by zobaczyć, jak prissy się śmieje. — przepraszam za nią, prissy. nie przejmuj się tą głupią blondyną.
zaśmiał się, następnie szturchając mnie w ramię.
— wszyscy jesteście blondynami! — krzyknęłam.
billy i prissy natychmiast przestali się śmiać i odwrócili do mnie.
— ale ty jesteś platynowa. jesteś inna. — billy mnie popchnął.
— jest tylko służącą! — prissy uśmiechnęła się złowieszczo.
państwo andrews zeszli po schodach, wyglądając tak samo elegancko, jak zawsze.
pani andrews miała na sobie kremową sukienkę z bufkami na ramionach i błyszczącymi kryształami na klatce piersiowej.
pan andrews ubrany był w czarny, jedwabny garnitur z czarną muszką.
zawsze marzyłam o sukience z bufkami.
sama myśl o nich sprawiała, że czułam się jak księżniczka, którą chciałam zostać, gdy byłam małą dziewczynką.
— dziewczyno, przynieś moje rękawiczki! — krzyknęła pani andrews.
— tak, pani — odparłam i szybko podbiegłam do drzwi frontowych, gdzie stali.
przykucnęłam i chwyciłam rękawice, by podać je pani andrews.
— te drugie! robi się późno — powiedziała niecierpliwie.
kiedy podałam jej odpowiednią parę, prissy popchnęła mnie, gdy wychodziła z domu do kościoła.
zostawiła mnie w domu samą z karoliną.
żyłam tylko dla takich momentów.
kiedy tylko zostawałyśmy same, pan andrews pozwalał nam wychodzić na dwór, a jeśli jakiś żołnierz nas zobaczy, to będziemy musiały zostać przetransportowane do domu.
pozwolili nam chodzić do domu pani barry.
pani barry była miłą kobietą, która zawsze opiekowała się nami, kiedy nikt inny nie mógł tego robić.
nie chodziło o to, że andrewsowie się nami przejmowali — po prostu chcieli się upewnić, że gdybyśmy uciekły, to ktoś by to zobaczył.
kiedy tylko razem z karoliną weszłyśmy do lasu, trzymając się za ręce, usłyszałam za sobą szelest liści.
karolina odwróciła się, trzymając dłoń na ustach i nagle zaczęła płakać.
— karolina — jęknęłam i pogładziłam ją po plecach. — jest okej, nic się nie dzieje.
miała dziesięć lat, jednak zachowywała się, jakby miała pięć.
zerknęłam za siebie i zauważyłam chłopaka, który przechodził obok.
uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam mimikę twarzy.
miał na sobie sweter i czarny szalik, a jego ciemne, kręcone włosy schowane były pod czapką.
— młodsza siostra? — spytał, zatrzymując się obok nas z dłońmi w kieszeniach.
— tak. — uśmiechnęłam się.
— urocza. — wypuścił z ust powietrze.
skinął głową i ponownie zaczął iść do przodu.
— miłego dnia, panienko — zawołał.
— tobie również — odpowiedziałam i zaczęłam iść dalej z karoliną.
nigdy wcześniej nie byłam uczestnikiem prawdziwej rozmowy, jednak ta była cudowna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro