#1 Obca strona miłości
Opis: Dwójka losowych dziewczyn w jednej klasie, nowa zasada szkoły i dwa miesiące wspólnego siedzenia razem. Jaki będzie resultat z siedzenia ze swoim prześladowcą, lub też naprzeciwko swojej prześladowczyni?
Elisabeth, też znana jako Ilse, to osiemnastoletnia dziewczyna w liceum. Przeprowadziła się z Norwegii trzy lata temu, spcejalnie by przeżyć tutaj swoje amerykańskie licealne marzenie, lecz już od pierwszego dnia w szkole czuła się nie na miejscu. Wszystko przez pewną dziewczynę, Ruby z którą będzie musiała spędzić pierwsze dwa miesiące szkoły przy wspólnym biurku. Oczywiście nie byłoby problemu, gdyby dziewczyna nie prześladowała ją od dwóch lat! Jak rozwiąże się jej problem? Jakim kamaretam okaże się Ruby? I co może z tego wyniknąć?
__________________________________________
- Przy biurku numer siedem, będzie siedziała Elisabeth Helden - odparł nasz nauczyciel wyrzucając karteczkę ze moim imieniem do śmieci. Numer siedem to moja pechowa liczba, więc mam nadzieję, że tym razem nie będzie taka zła i wylosuje kogoś ze kim zdołam siedzieć ten miesięc, kogoś z kim się wmiarę dogaduję. Mężczyzna wylosował kolejną kartęczkę ze swojego nie uważengo kubka i westchnął cicho do siebie ze żałobną miną, jak miałam to rozczytać? - Ruby Campbell.
- Co? - spytałam zmieszna zerkając za siebie na czerwonowłosą, która posłała mi chłodne spojrzenie swoimi ciemnymi tęczówkami. Musiałam się definitywnie przesłyszeć. Nie mógł wymówić imienia tej dziewczyny, musiał wymówić jakieś inne, jakie kolwiek inne imię. Spojrzałam spowrotem na nauczyciela niepewnie się uśmiechając, przerażał mnie fakt, co mógł mi odpowiedzieć na pytanie które miałam zadać. - Ja i kto, bo nie dosłyszałam?
- I ja, nie udawaj, że jesteś nagle głucha - wymamrotała czerwono włosa podnosząc się ze krzesła styłu. Zrobiła kilka kroków do przodu i usiadła tuż za mną, przy biurku numer siedem, przy biurku mojej pechowej liczby. Dziewczyna była zbyt blisko, bym nie czuła dreszczy przechodzących po moich całych plecach, nie przyjemnych dreszczy. Nie odzywając się dłużej jakim kolwiek słowem... wstałam ze krzesła łapiąc za swój niebieski plecak i usiadłam sztywno obok niej.
- Przy biurku numer osiem będzie siedzieć Simon Thorne - konntynował mężczyzna zostawiając mnie samą ze nią.
Czemu akkurat Ruby? Czemu musiała to być dziewczyna która prześladowała mnie przez ostatnie trzy lata? William przecież wie jak bardzo mnie nie lubi i jak bardzo czuję się źle w jej towarzystwie.
- Masz nowy durny plecak? - zapytała Ruby śmiejąc się na widok mojej torby. - Ty serio się wogóle nie zmieniasz.
- Dzięki? - Zmarszczyłam brwi, poczym odwróciłem wzrok zerkając na Natalie siedzącą po drugiej stronie klasy. Siedzącą definitywnie zza daleko.
- A twój strój, coś ty znowu wymyśliła? Myślałam, że w tym roku wkońcu będziesz normalna, ale nadal jesteś tą samą dziwaczką i przegrywem - odparła. - Czemu nie możesz być bardziej jak Natalie, ona ubiera się normalnie i zachowuje się normalnie nie mając bzika na punktcie durnej fikcji która nawet nie istnieje.
- Hold kjaft - wymamrotała cicho by się zamknęła. Moje serce biło tak głośno i przez to co mówiła nie mogłam się skoncentrować na niczym innym. Spojrzałam na konntynującego losowanie nauczyciela i podniosłam rekę nie czekając ani chwili dłużej, nie chciałam być w tej klasie i tym bardziej nie chciałam musieć siedzieć obok niej. Nie byłam jeszcze gotowa na to mentalnie. Nidgy nie będą na to gotowa.
- Elisabeth? - zauważył mnie wkońcu nauczyciel.
- Boli mnie głowa, mogę iść do pielęgniarki?
- Dobrze. Czy ktoś zaprowadzi Elisabeth do gabinetu pielęgniarki?
- Ja mogę - zaproponował Simon siedzący za mną. - Jeżeli Ilsy nie ma nic przeciwko temu.
***
- Ilsy, nie przejmuj się tak Ruby. Ona pewnie robi to tylko dlatego, bo chce czuć się lepsza i myśli, że to jak traktuje ciebie sprawia, że wygląda cool - odparł chłopak spacerując obok mnie po pustych korytarzach. Nie rozumiem czemu się zgłosił na zaprowadzenie mnie do pielęgniarki, bo nie rozmawialiśmy nigdy poza zajęciami, ale w sumie nie przeszkadza mi to. To nie tak, że kiedykolwiek zrobił mi coś złego.
- Simon, ja wiem. Wiem, ale czasami mam dość tych wymówek. Może i chce być cool i czuć się lepiej. A może boji się, że ktoś będzie ją prześladował jak ona mnie. A może źle o sobie myśli, bo ma małą pewność siebie i ma naprzykład problemy w domu, które sprawiają, że nęka mnie by czuć się lepsza - zaczełam wymieniać.- Ale to nie sprawia, że musi mnie tak traktować. Pewnie nawet na chwilę do jej głowy nie przyszła myśl, by mnie przeprosić. Mam jej po prostu dość, psuje mi życie w szkole.
- Rozumiem. Jak byś chciała kiedyś pogadać o tym jak się czujesz możesz zawsze porozmawiać ze mną. Wiem, że pewnie od prywatnych emocjonalnie rozmów masz Natalie, ale my też jesteśmy przyjaciółmi i też chcę cię wspierać.- Uśmiechnął się lekko w moim kierunku, poczym poprawił okulary odwracając swoje szare oczy ode mnie.- W każdym razie jesteśmy już przed drzwiami pielęgniarki. Wejdź do środka, odpocznij i wróć później do klasy. Do zobaczenia.
- Dzięki... do zobaczenia.
Jesteśmy przyjaciółmi? No cóż, chodzimy do tej samej klasy już przez kilka lat, więc chyba tak samo ja i jak każdy inny w klasie możemy nazywać się przyjaciółmi już po tylu latach. Tak mi się wydaje.
Wróciłam do klasy na następną lekcję i zaskoczona spojrzałam na siedzącego Simona wspólnie ze Ruby.
- Ilsy - podszedła do mnie od razu Nat. - Simon zapytał się czy może zamienić z tobą miejsca, więc będziesz siedziała jednak przy biurku numer osiem. Nie będziesz musiała siedzieć z Ruby... choć nadal będziesz blisko niej.
- Och, spoko - odpowiedziałam z wielką ulgą na sercu, przynajmniej tyle dobrego. Nie będę musiała się aż tak bardzo stresować.
- Czujesz się już lepiej? - zapytała mnie nagle Natalie.
- Tak, musiałam jedynie przygotować się psychicznie na siedzenie z nią.
- Daniel jest miły i Simon pewnie będzie trzymał ją przy smyczy, więc napewno jakoś to będzie.
- Tak...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro