#1 Wakacyjny Jowisz
Opis: Hannah Banasiewicz zostaje wysłana ze South Dakoty do Toronto, gdzie spędzi całe wakacje u przyjaciół jej rodziców. Nastolatka myślała, że po tym co się wydarzyło w Sioux Falls, nigdy nie będzie mogła być taka jak wcześniej. Była pewna, że nigdy już nie zamknie oczów nocą, że nigdy już nikomu nie zaufa i nie spotka miłości swojego życia, wtedy spotkała Amalię Tremblay. Dzięki wyjeździe Hanny dziewczyny poznają się by przeżyć wakacje jak wielką przygodę, która zmieni życie ich obu na zawsze.
Ktoś powie, że się nie spotkały w dobrym czasie, ale dla nich spotkały się w najlepszym czasie. Bo tego potrzebowała Hannah. Potrzebowała Amalię i tej czerwonej kropki w jej sercu zamiast samych deszczu diamentów. Dzięki tych wakacji obie się czegoś nauczyły o życiu
_______________________________
Lato to jedyny czas dla uczniów kiedy wiedzą, że mogą się naprawdę bawić. Lato to miesiące bez stresu, a za to z relaksem i zabawami. W Ameryce spędzają nastolatkowie lato na piknikach w parku, na koszykówce, siatkówce, tenissie i na pływaniu. W Ameryce spędza się poprostu ten czas ze swoimi przyjaciółmi i to właśnie lubiła robić Hannah. Lubiła wakacje, bo mogła wtedy wyjść nie martwiąc się o zadania domowe i mogła posiedzieć po prostu z przyjaciółmi w parku. Jednak te wakacje nie spędzi z przyjaciółmi w Sioux Falls, spędzie je sama w Canadzie bez Michaela, Ashley i... zamiast tego ze dorosłymi przyjaciółmi swoich rodziców i ich córką, która napewno jej nie polubi. Tak myślała sobie Hannah, że nie zaprzyjaźni się z nią choć by chciała. Dziewczyna czytała też, że w Canadzie spędza się lato na górskie spinaczki, jeżdżeniu rowerem, pływaniu kajakami albo na szalonym raftingu. W Canadzie poprostu spędza się czas na wycieczkach. Nie wie co o tym myśli, ale gdyby mógła chętnie by popłynęła nocą kajakiem na sam środek jeziora i z niego obserwowała gwiazdy na niebie... ale nie wyjdzie na zewnątrz sama, nie po tym co się wydarzyło w Sioux Falls.
Brunetka złapała do ręki swój bagaż ze taśmy, czerwoną walizkę Zygzaka. Wymarzyła sobie ją jako ośmio latka i choć już minęło dziewięć lat, nadal jej używa, bo nie chce się jej szukać na siłę innej walizki którą będzie używała raz do roku. Dziwi ją równierz, że zdołała spakować w takiej małej walizce wrzystkie swoje ulubione ubrania, czyli kilka koszul w kratę, parę koszulek których nie lubi wcale nosić, dwa swetry, jeansy i nawet kąpielówki których pewnie wcale nie założy. Resztę mniejszych rzeczy, jak zeszyt, książkę o kosmosie i aparat który została na 17 urodziny, spakowała do swojego granatowego plecaka.
Widząc słońce świecące przez wilkie okno założyła na nos swoje czarne okulary słoneczne i wyszedła z budynku rozglądając się za znajomymi jej rodziców. Mieli podobno na nią czekać przy srebrnym aucie, ale tu prawie każde auto jest srebrne. Dziewczyna po chwili poczuła bzyczenie w tylnej kieszeni swoich jeansów. Wyjęła telefon i zobaczyła od razu wielki napis "Pani Tramblay". Bez reakcji patrzyła się na imię kobiety. Pani Tramblay, to imię powtarzało się jej w głowie i uderzało ją niczym diamenty Neptuna. Choć miała jowiszowy chaos w głowie, stała tam i pusto patrzyła się w telefon.
- Hannah! - Usłyszła swoje imię i od razu rozejrzała się po parkingu szukając osoby. Po chwili zobaczyła machającą kobietę w pomorańczowej koszulce. Pomarańczowej niczym największa planeta w naszym układzie słonecznym, pomrańczowy Jowisz.
Dziewczyna spojrzała na telefon i szybko się rozłączyła idąc w kierunku kobiety. Wszystko było dobrze, powtórzyła sobie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro