Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3


Z prawnikiem „ojca” umówiłam się następnego dnia. Mieliśmy się spotkać w jego kancelarii. Bardzo się denerwowałam i po tym telefonie już sama nie wiedziałam, czy dobrze robię. Spojrzałam w stronę drzwi i głośno westchnęłam. Było mi cholernie smutno. Było mi źle i czułam się oszukana.  Zamyśliłam się i zaczęłam wspominać nasze stare czasy. Czy to był ich pierwszy raz, kiedy mnie zdradzili, czy robili to regularnie?
To pytanie kłębiło się w mojej głowie i nie dawało mi spokoju. Kiedy się tak na tym dłużej zastanawiałam, to doszłam do wniosku, że ja po prostu za bardzo im ufałam. Nie raz zostawali sam na sam, kiedy byłam w pracy, nie raz jechali gdzieś beze mnie i nie raz zastałam ich w objęciach, kiedy Ulka niby zerwała z chłopakiem. Uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło i głośno przeklęłam.
— Robili cię w wała przez cały czas, a ty ślepa im we wszystko wierzyłaś!
Byłam zła, byłam wściekła i miałam ochotę rozszarpać ich obojga.
Wstałam z łóżka i pewnym krokiem wyszłam z pokoju, prosto do łazienki, by zabrać z niej moje kosmetyki. Nie wiedziałam jak przebiegnie rozmowa z prawnikiem i czy w końcu przyjmę spadek po ojcu, ale jednego byłam pewna, że nie zostanę w tym mieszkaniu ani minuty dłużej.
Przechodząc obok salonu, dostrzegłam Pawła siedzącego na kanapie z Ulką. Paweł miał schowaną w dłoniach twarz, a Ulka jak zwykle płakała. Gdy mnie dostrzegli, Paweł do mnie podbiegł. Nie miałam ochoty go oglądać, ani tym bardziej słuchać jego tłumaczeń.
— Kira! — krzyknął, gdy zatrzasnęłam mu przed nosem drzwi od łazienki. Ukucnęłam przed szafką i zaczęłam wyjmować z niej swoje rzeczy. Ręce mi się trzęsły i chciałam jak najszybciej opuścić to mieszkanie, bo czułam, że wybuchnę, poddam się i co najgorsze, zacznę płakać. 
— Kira, posłuchaj mnie! — Paweł był zdenerwowany, co było do niego zupełnie niepodobne.
— Odejdź i daj mi spokój — powiedziałam bez żadnych emocji, wyjmując z szafki kolejne kosmetyki. Cholera! Nie wzięłam żadnej torby. Musiałam wrócić do pokoju. Podeszłam do drzwi i szybko je otworzyłam, wpadając na Pawła. Złapał mnie za ramiona i próbował przytulić. Wyszarpałam się z jego uścisku i wyminęłam, idąc w kierunku swojego pokoju.
— Kira, do cholery! — warknął i pociągnął mnie za rękę w swoją stronę. Wpadłam na niego, a on mnie objął. Trzymał mnie mocno w ramionach, a fakt, że byłam drobnej budowy ciała, nie miałam z nim żadnych szans. — Błagam cię, wysłuchaj mnie… — wyszeptał błagalnym głosem, trącając mnie nosem po policzku. Zamknęłam oczy i przez chwilę chciałam dać mu szansę, lecz kiedy przypomniałam sobie, co mi zrobił, i że kilkanaście godzin wcześniej całował i pieścił inne ciało, zrobiło mi się niedobrze. Odchyliłam głowę i spojrzałam na niego z pogardą. W jego oczach dostrzegłam smutek, ale co mnie to obchodziło. Sama byłam zraniona i oszukana przez najbliższą mi osobę, której ufałam bezgranicznie.
— Nie chciałem tego Kira, nie chciałem… — wydał z siebie cichy odgłos. — Ona nic dla mnie nie znaczy, bo kocham ciebie.
— Puść mnie Paweł — poprosiłam i próbowałam go od siebie odepchnąć.
— Dlaczego mnie odrzucasz przez jeden incydent? — zapytał, odchodząc ode mnie o krok. Przeczesał nerwowo dłonią włosy i spojrzał na mnie z bólem w oczach. Z salonu wyszła Ulka i z miną zbitego psa podeszła do Pawła. Patrzyłam na nich z pogardą i ogromnym żalem. Uważałam ich za przyjaciół, za najbliższe, najważniejsze osoby w moim życiu, a oni bez skrupułów wbili mi nóż w plecy.
— Nie możesz puścić tego w niepamięć? — zapytała Ulka, na co parsknęłam śmiechem.
Pokręciłam głową i chciałam wejść do pokoju, ale to, co wykrzyczała mi Ulka, wbiło mnie w podłogę.
— Tak uciekaj tchórzu! Tylko to potrafisz! Jesteś sztywna i nudna od zawsze! Nie dziw się, że twój chłopak wolał spędzać czas ze mną…
Zatrzymałam się w miejscu, a moje ciało zesztywniało.
— Ulka! — fuknął na nią Paweł.
— Nie dotykaj mnie i nie próbuj uciszać! Niech w końcu pozna prawdę!
— Zamknij się idiotko! — krzyknął, po czym złapał ją za ramiona, lecz Ula w przypływie złości, wyszarpała się mu i podeszła do mnie. Na jej usta wdarł się wredny uśmiech.
— Spójrz na siebie… — wyszeptała, mierząc mnie wzrokiem z góry na dół. — Szara myszka, poukładana i zawsze grzeczna. Jesteś nudna jak flaki z olejem. Nie dziw się, że twój facet wolał pieprzyć mnie! Zatraciłaś się maleńka, zatraciłaś i zapomniałaś o nas. Zapomniałaś, że masz przyjaciół. Byłaś tak zajęta nauką, że nawet nie zauważyłaś, że twój chłopak i najlepsza przyjaciółka od roku mają ze sobą romans.
— Kira, ona kłamie! — krzyknął Paweł, po czym pociągnął Ulkę za rękę. Dziewczyna spojrzała na niego, to na mnie, a po chwili z tylnej kieszeni spódniczki, wyjęła telefon.
— Kłamię? — zaśmiała się, a następnie wystawiła telefon w moją stronę. — Patrz, jak kłamię! — Kciukiem zaczęła przewijać kolejno zdjęcia w galerii telefonu, na których była w objęciach Pawła.
Poczułam się okropnie, a serce biło mi jak oszalałe. Byłam głupia, byłam naiwna i zbyt łatwowierna. Ludzie, których uważałam za przyjaciół, okazali się fałszywymi, zakłamanymi robalami, którzy niszczyli mnie od środka.
W oczach pojawiły mi się łzy i choć bardzo starałam się nie wybuchnąć płaczem, nie potrafiłam pohamować emocji.
— Ty jebana kretynko! — wrzasnął Paweł, odciągając ode mnie Ulkę.
— Kira, ja … — Nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo w tym samym momencie, kiedy otworzył swe zakłamane usta, dostał ode mnie z całej siły w twarz.
Nigdy nie byłam wyrywna i pyskata, nie lubiłam kłótni i niejasności. Zawsze starałam się ze wszystkimi żyć w zgodzie. W tym momencie miałam ochotę na niego nakrzyczeć, nawrzeszczeć i nawrzucać mu przeróżnych epitetów.  Fałszywej przyjaciółce miałam ochotę wyrwać wszystkie  kłaki, a jej piękną buźkę spłukać w kiblu. Miałam na to ogromną ochotę, ale nie potrafiłam tego zrobić. Nie umiałam, a może nie chciałam… Przypomniało mi się powiedzenie mamy… „Nie rusz gówna, bo zacznie śmierdzieć” i tak chyba było w ich przypadku. Mogłam wbić im szpilki w serce tak samo, jak zrobili to oni. Mogłam wykrzyczeć im, co myślę i kim dla mnie są, ale po co? Chyba najbardziej zabolała ich moja obojętność.
Obróciłam się na pięcie i weszłam do pokoju po torbę, a następnie wróciłam do łazienki, by spakować swoje rzeczy. Oboje stali w przedpokoju i patrzyli na mnie jak na kosmitkę. Ulka krzyczała i próbowała mnie wyprowadzić z równowagi, a Paweł… No cóż, Paweł stał jak ten kołek i ze łzami w oczach obserwował wszystko z boku. Pakowanie walizek nie zajęło mi dużo czasu. Nie miałam za wiele ubrań. Spakowałam do tuby swoje prace, oprócz rysunków Uli. Je zostawiłam na biurku i wyszłam. W przedpokoju włożyłam na stopy buty i marynarkę. Przewiesiłam torebkę przez ramię, a na drugie ramię założyłam plastikową tubę ze swoimi rysunkami. Złapałam za dwie niewielkie walizki i podeszłam do drzwi. Spojrzałam na byłego chłopaka i jego nową dziewczynę, a następnie powiedziałam.
— Jesteś jebaną ciotą Paweł, a ty Ulka największą suką i dupodajką w Warszawie! Pierdolcie się oboje! — Po tych słowach wyszłam na klatkę schodową. Emocje jakie we mnie tkwiły, rozsadzały mi żyły, raniły serce i duszę. Nie mogłam płakać, nie mogłam! Nie wytrzymałam i wybuchłam głośnym szlochem, opierając głowę o ścianę. Czułam się jak wrak, jak śmieć, jak jakiś mały robal, którego należy zabić, bo jest zwykłym szkodnikiem.
Po chwili otarłam łzy i  zeszłam po schodach, wychodząc z budynku. Na dworze zrobiło się już szaro i chłodno. W cienkiej marynarce, obładowana walizkami, szłam przed siebie, sama nie wiedząc dokąd. Mogłam zadzwonić do mamy, Darek z pewnością by po mnie przyjechał, ale nie miałam siły na tłumaczenia. Mama zapewne chciałaby wszystko wiedzieć, a ja nie byłam gotowa, by o tym mówić. Szłam wolnym krokiem wzdłuż chodnika, aż doszłam do postoju taksówek.
— Jest pan wolny? — zapytałam starszego mężczyznę czytającego gazetę. Ten spojrzał na mnie spod grubych okularów i delikatnie się do mnie uśmiechnął. Odłożył gazetę na siedzenie obok i wyszedł z auta. Złapał za moje bagaże i zapytał z życzliwością.
— Dokąd panienka się wybiera?
— Do najbliższego hotelu, proszę…

***

Udało mi się wynająć pokój na kilka dni w niedrogim dwugwiazdkowym hotelu na Saskiej Kępie. Miałam odłożone pieniądze na wyjazd do Paryża, jednak w tej sytuacji, nie było mowy o jakiejkolwiek wycieczce. Byłam skonana po całym dniu pełnym wrażeń i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Z walizki wyjęłam kosmetyki i jakąś prowizoryczną piżamę, a następnie poszłam pod prysznic. Byłam potwornie głodna, lecz nie chciało mi się wychodzić na miasto, więc kolację sobie odpuściłam. W pokoju stała mała lodówka, a ja miałam cichą nadzieję, że znajdę w niej jakiś alkohol. Miałam podły nastrój, a negatywne emocje nie chciały opuścić mojego ciała. Zajrzałam do lodówki, a kiedy znalazłam w niej kilka rodzajów wódki w małych buteleczkach, na moich ustach pojawił się minimalny uśmiech. Wiedziałam, że alkohol mi w niczym nie pomoże, a jedynie pozwoli uśpić moje myśli na moment, to jednak potrzebowałam go tego wieczoru. Na nocnej szafeczce obok łóżka ułożyłam cztery buteleczki z alkoholem, a sama usadowiłam się na miękkim materacu, opierając plecy i ścianę.  Włączyłam telewizor i nakryłam się kołdrą. Odkręciłam pierwszą buteleczkę i upiłam łyk palącego trunku.
— O kuźwa, ale mocny! — zasyczałam, czując pieczenie języka. Nie lubiłam alkoholu i w swoim życiu mało piłam. Jeśli już, to wino, czerwone, słodkie wino. Lubiłam sobie popijać winko, kiedy malowałam. Zakładałam na uszy słuchawki i włączałam ulubioną muzykę. Muzykę, która mnie relaksowała i dawała natchnienie. Do tej pory moim natchnieniem była Ula… Kiedy sobie o niej przypomniałam, poczułam w sercu ukłucie. O ile Pawła kochałam i był moim chłopakiem, to Ulka była mi bliższa. Jej słowa, a raczej krzyk i jad, jaki wylewał się z jej ust, zranił mnie do szpiku kości.
Patrzyłam tępym wzrokiem w telewizor, myśląc o niej, o nim, o nich. Zastanawiałam się, co teraz robią i czy … Czy może teraz się kochają, albo śmieją w głos, że pozbyli się z mieszkania intruza. Słowa „przyjaciółki”, jej śmiech i zachowanie, kiedy mówiła mi te wszystkie okropne słowa, doszczętnie mnie zniszczyły. Zawsze powtarzała mi, że jestem piękna, wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju, a dziś wykrzyczała mi zupełnie coś innego. Czy ona okłamywała mnie od początku i udawała przede mną przyjaźń? Czy Paweł naprawdę mnie kochał, czy od początku się mną bawił? Czy ja faktycznie byłam taka ślepa i zajęta sobą, że nie dostrzegłam, że dzieje się coś niedobrego?
Te pytania męczyły mi głowę, do tego stopnia, że miałam dosyć. Najgorsze było to, że pomimo słów, jaki dziś od nich usłyszałam, nie umiałam się gniewać. Nie czułam do nich nienawiści, a przecież powinnam.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk komórki. Złapałam za telefon leżący na szafce obok łóżka i odblokowałam ekran.

Kira… nie wiem, co mam Ci napisać… Nie wiem, jak mam Cię przeprosić. Czuję się jak skończony chuj…

Westchnęłam głośno i już miałam ochotę mu coś napisać, ale to nie miało najmniejszego sensu. Zamyśliłam się na moment, po czym odpisałam mu dwa zdania.

Masz rację, jesteś skończonym chujem… Ps. Nie pisz do mnie więcej i zapomnij o mnie raz na zawsze, nie pozdrawiam…

Wcisnęłam „wyślij” i zablokowałam ekran. Nie minęła minuta, kiedy przyszła odpowiedź zwrotna, lecz jej już nie odczytałam. Wypiłam do końca alkohol i sięgnęłam po kolejną buteleczkę. Ją opróżniłam szybciej, niż poprzednią, więc złapałam za następną. Przy końcówce drugiej, zaszumiało mi w głowie, ale było mi mało. Wypiłam wszystkie cztery i nawet nie pamiętam, jak usnęłam.
Obudził mnie dźwięk telefonu i potworny ból głowy.
— Matko kochana, pali się? — wyszeptałam, chwytając się za skronie. Komórka nie przestawała dzwonić i doprowadzać mojej czaszki do eksplozji. Kiedy spojrzałam na zegarek, momentalnie się obudziłam.
Zaspałam na spotkanie!
— Tak słucham? — odebrałam połączenie, czując w ustach starego trampka. Nigdy więcej nie tknę wódki.  
— Dzień dobry pani Kiro — usłyszałam głos prawnika z którym rozmawiałam wczoraj. — Mieliśmy się spotkać godzinę temu, ale nie zjawiła się pani, więc postanowiłem zadzwonić. Czy stało się coś, że nie mogła pani przyjechać? Czy ja panią może obudziłem? — zapytał niepewnie.
Matko kochana, ale wtopa!
— Yyy, nie, tak… to znaczy nie! Przepraszam pana, ale …
— Czy nasze spotkanie jest nadal aktualne? — wszedł mi w zdanie.
— Oczywiście, jeśli da mi pan jakąś godzinę — wymamrotałam. Bez mocy, totalnie wypluta, zwlekłam się z łóżka i poczłapałam w stronę łazienki.
— Może mógłbym podjechać do pani, jeśli to nie problem? — zapytał. Stwierdziłam, że jeśli mu tak na tym zależy, to czemu nie i podałam mu nazwę hotelu, w którym się zatrzymałam. Po rozmowie z prawnikiem, wskoczyłam pod prysznic, by choć w minimalnym stopniu poczuć się lepiej.  

***

Siedziałem w gabinecie nad stertą papierów, kiedy do środka weszła moja sekretarka. Wolnym, uwodzicielskim krokiem podeszła do biurka i usiadła na jego brzegu, zakładając nogę na nogę.  Justyna była zgrabną, wysoką brunetką, za którą oglądało się połowę firmy. Była ładna, cholernie seksowna i kusząca, a do tego znakomita w łóżku. Od zawsze szczera i prostolinijna, wprost mówiła, czego chce. Lubiłem ją, nawet bardzo, szczególnie, kiedy umilała mi czas w pracy, jednak teraz miałem pełne ręce roboty. Po śmierci Tomasza, firma została na mojej głowie. Byłem jego prawą ręką i znałem tę firmę od podszewki. Tomasz mi ufał i cenił za ciężką pracę, a ja usilnie starałem się mu dorównać.
— Jesteś ostatnio taki zapracowany, że w ogóle nie zwracasz na mnie uwagi — wyszeptała Justyna, a następnie wyrwała mi z dłoni długopis. Spojrzałem na nią i wystawiłem w jej kierunku rękę, chcąc odzyskać długopis, lecz rzuciła go na podłogę, a sama usiadła mi na kolanach. Pochyliła się w moją stronę, a językiem przejechała po moich ustach. Na karku poczułem przyjemne dreszcze, a kutas w spodniach momentalnie obudził się do życia.
Ostatnio nie miałem czasu na przyjemności i dużo pracowałem. Do domu z firmy wracałem późnymi wieczorami, albo bywało też tak, że nocowałem w gabinecie.
Justyna złapała za mój krawat i mocno mnie do siebie przyciągnęła. Przepięknie pachniała, a ja czując jej perfumy, za każdym razem wariowałem. Tym razem także. Złapałem ją za pośladki i mocno ścisnąłem je w dłoniach, gdzie z mojego gardła wydobył się cichy jęk. Na jej ustach pojawił się uśmiech, a biodra zaczęły zmysłowy taniec. Ocierała się o mnie i pobudzała mojego kutasa, a ja coraz bardziej miałem ochotę na ostry seks.
— Dawno mnie nie dotykałeś, czyżbym się tobie znudziła? Czy ona daje ci więcej, niż ja? — zapytała, po czym delikatnie przygryzła moją dolną wargę.
— Justyna… — zacząłem.
— Zerżnij mnie, tu na twoim biurku, teraz! — naparła na mnie całym ciałem, a następnie zaczęła się jeszcze bardziej o mnie ocierać. Była dzika, ale taką ją lubiłem najbardziej. Zaczęła rozpinać mi koszulę, a zębami kąsała skórę na szyi. Było mi cholernie przyjemnie i naprawdę miałem na nią ochotę, ale ostatnio byłem poddenerwowany i zestresowany. Na głowie miałem zbyt dużo i momentami to wszystko mnie przerastało.
— Justyna, mam mnóstwo pracy i czekam na telefon od prawnika… — próbowałem ją od siebie odepchnąć, lecz kiedy złapała mnie za członka i zaczęła go uciskać, przepadłem. Poddałem się chwili i opadłem plecami o oparcie krzesła, zamykając oczy. Justyna zeszła z moich kolan i uklęknęła przede mną, a następnie rozpięła mi spodnie. Wyjęła na wierzch twardego już kutasa i przejechała językiem po całej jego długości.
— O kurwa! — warknąłem, po czym złapałem ją za głowę i docisnąłem do siebie.
Justyna była napalona, a jej pieszczoty mocne, głębokie i stanowcze. Ssała mi fiuta, a dłonią poruszała nim w górę i w dół. Czułem przyjemność, która rozchodziła się po całym moim ciele. Brakowało mi tego, brakowało mi relaksu i chwili zapomnienia. Moje życie od jakiegoś czasu było nijakie i monotonne, dlatego przy Justynie czułem się bardzo dobrze. Ona pozwalała mi się zapomnieć, dawała mi rozkosz i za każdym razem wiedziała, czego potrzebuję.
Wypchnąłem biodra ku górze, dając jej lepszy dostęp do siebie. Justyna oderwała się od mojego członka i spojrzała na mnie rozpalonym spojrzeniem. Czując nieprzyjemny chłód po jej ustach, spojrzałem na nią wrogo.
— Dalej, dlaczego przestałaś?!
Justyna wstała z kolan i uniosła czarną spódniczkę, którą na sobie miała. Delikatną, zadbaną dłonią przejechała po przeźroczystych, czarnych, koronkowych majtkach, a następnie włożyła ją za linie gumki, masując swoją cipkę. Była bezwstydna, ale na Boga, uwielbiałem ją taką.
— Zrób mi laskę, nie mamy czasu na seks! — warknąłem zniecierpliwiony jej zaczepkami, lecz ona miała inne plany. Oblizała usta i pokręciła przecząco głową. Z szuflady biurka wyjęła małą paczuszkę prezerwatyw, po czym otworzyła ją i naciągnęła na mojego fiuta. Usiadła na mnie okrakiem i odchyliła na bok skrawek bielizny. Złapała mnie za członka i nakierowała na swoje wejście, a potem usiadła na mnie całym ciężarem, wydając z siebie głośny jęk. Justyna była niezła w tych sprawach, lecz niemiłosiernie głośna. Zakryłem dłonią jej usta i wypchnąłem biodra mocniej ku górze. Wszedłem w nią do samego końca, na co  wbiła mi w ramiona swoje paznokcie.
— Skacz po mnie! — warknąłem, zaciskając mocniej dłoń na jej ustach. Po chwili poczułem od wewnętrznej strony dłoni ugryzienie, na co syknąłem z bólu. Justyna się o mnie ocierała i nadziewała na mnie jednocześnie. Bawiła się ze mną i nęciła, lecz ja nie miałem na to czasu. Potrzebowałem ostrego, mocnego i szybkiego seksu, który rozładowałby moje napięcie. Złapałem ją za biodra i zerwałem się z fotela, sadzając jej pupę na blacie biurka. Przesunąłem dłonią papiery i laptopa, po czym posadziłem ją dalej. Rozchyliłem jej uda, a następnie wbiłem się w nią szybko i gwałtownie. Znowu krzyknęła, a ja ponownie zakryłem jej dłonią usta, wchodząc w nią naprawdę szybko i mocno. Lubiłem ją pieprzyć, lubiłem patrzeć na jej zepsutą, wyuzdaną twarz, oczy pełne pożądania. Uwielbiałem słuchać jej jęków, oraz tego jaką jej sprawiałem przyjemność.
— Zatkaj się, bo usłyszy cię całe piętro! — warknąłem w jej twarz, przyspieszając ruchów biodrami.
Byłem bliski spełnienia, więc nie przestawałem się w niej poruszać. Po chwili poczułem skurcz i mocne pulsowanie fiuta. Z mojego gardła wydobył się przeciągły jęk i na moment znieruchomiałem. Zastygłem w niej, czując przyjemność i dreszcze rozchodzące się po całym ciele.
— Uwielbiam cię maleńka… — wyszeptałem w jej twarz, po czym zdjąłem z jej ust dłoń. Wyszedłem z jej cipki i zdjąłem zużytą prezerwatywę, rzucając ją do kosza na śmieci. Justyna dyszała głośno i była nadal rozpalona, ale także usatysfakcjonowana. Na jej ustach pojawił się niegrzeczny uśmiech. Zeszła z biurka i poprawiła spódniczkę, a następnie zapytała.
— Powtórzymy to wieczorem, u mnie? — Nim zdążyłem odpowiedzieć, zadzwonił mój telefon. Kiedy spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem, kto dzwoni, mój dobry humor szlag jasny trafił
— Kto dzwoni? — zapytała, lecz ja już nie reagowałem na jej słowa. Odepchnąłem ją i nerwowo poprawiłem pod szyją krawat.
— Eryk?  — powtórzyła, próbując uwiesić mi się na ramieniu.
— Wyjdź i zostaw mnie na chwilę samego! — ryknąłem do niej zdenerwowany. Justyna bez słowa zniknęła za drzwiami gabinetu, a ja niechętnie odebrałem połączenie.
— Mówiłem, że jak coś się zmieni, to ty jako pierwszy się o tym dowiesz! — Rzuciłem zły do słuchawki. Po drugiej stronie usłyszałem mlaśnięcie, cmoknięcie i odgłos niezadowolenia. Wiedziałem, że oberwie mi się za mój ton. Nie myliłem się.
— Posłuchaj mnie! To ja tu rozdaję karty, nie ty, więc zważaj na słowa, bo mogę zmienić stosunek do ciebie Eryczku, a moja cierpliwość się skończy.  Zbyt długo czekam, aż coś zrobisz, ale ty ewidentnie masz mnie w dupie!
— To nie tak! Przecież wiesz, że…
— Wiem, ale to zbyt długo trwa! Załatw to, chcę wiedzieć na czym stoję. Mogę poczekać jeszcze trochę, ale muszę wiedzieć, że ty coś w tej sprawie działasz… Nie pojawiasz się w Pruszkowie, zaniedbujesz dom i …
— Daj mi kilka dni! — przerwałem mu gwałtownie, czując jak spod nóg spierdala mi grunt.
— Oczywiście, że dam ci czas, ale chcę konkrety! — po tych słowach w słuchawce nastała cisza, a ja wkurwiony głośno zakląłem, uderzając dłonią o blat biurka.
— Eryk… —  Do gabinetu weszła przestraszona Justyna, doprowadzając mnie do szału.
— Czy ty nie rozumiesz do kurwy …
— Uspokój się, bo za drzwiami jest pan Przemek z … — Zaświeciły mi się oczy i z wrażenia otworzyłem usta. Czyżby mu się udało? Czyżby przekonał ją do przyjęcia spadku?
Podszedłem do Justyny w dwóch krokach i szarpnąłem ją za rękę, a następnie zapytałem ściszonym głosem.
— Znalazł ją? — Brunetka skinęła głową, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.
— To jakaś młoda siksa i wygląda jak przestraszone pisklę. Nowa szefowa, to jakaś pomyłka… — spojrzała na mnie, cmoknęła ustami i na koniec dolała oliwy do ognia. — Jeśli ta mała przyjmie spadek, to pożegnasz się z przywileju objęcia firmy…
— Zejdź mi z oczu i nie drażnij mnie dziś. Wprowadź gości i zrób nam kawy! — szarpnąłem ją za ramię i wyrzuciłem z gabinetu, a sam usiadłem na fotelu za biurkiem. Skrzyżowałem ze sobą palce i głośno odetchnąłem, lecz kiedy do gabinetu weszła nowa właścicielka firmy w obecności prawnika, ponownie wstrzymałem oddech.
Drobna, wystraszona istotka weszła do mojego biura, a kiedy na mnie spojrzała, po plecach przeszedł mnie dreszcz. Była młodziutka, szalenie piękna i delikatna. Jej uroda była nietuzinkowa, inna, nietypowa. Rude, długie ogniste włosy sięgające jej do połowy pleców i te oczy. Czysta zieleń, która podwyższała moje tętno i wywoływała na ciele ciarki.
Miała na sobie białą koszulę i zieloną marynarkę, która podkreślała jej kolor oczu. Mała czarna spódniczka i wysokie szpilki na stopach. Szczupła, drobna, lecz niesamowicie seksowna i zgrabna. Widząc ją, momentalnie wstałem z fotela i ruszyłem jej naprzeciw, wyciągając w jej kierunku dłoń. Kiedy podszedłem do niej na tyle blisko, by się jej dokładnie przyjrzeć, dostrzegłem na jej nosie kilka słodkich piegów. Ciemna oprawa oczu, gęste długie rzęsy, prosty nos i pełne malinowe usta pokryte bezbarwnym błyszczykiem. Miałem ochotę skosztować jej ust. Była boska, a jej skóra gładka i świeża.
— Panie Eryku… To być może nowa właścicielka firmy „AbramTurst” pani Kira Sadowska…
Ująłem jej delikatną dłoń w swoją, a następnie pocałowałem delikatnie jej wierzch. Uniosłem na nią swoje spojrzenie i zauważyłem, że była onieśmielona i potwornie wystraszona. Była cholernie seksowna i kusząca.
— Miło mi panią poznać, panno Kiro. Jestem Eryk Szulc i muszę przyznać z uśmiechem na ustach, że będzie mi bardzo przyjemnie z panią pracować…

Kochani, tylko trzy rozdziały z tego względu, że książka będzie wydana. ...buziaki ogromne

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro