Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8. Handel z goblinem

— Ja nadal nie wiem, czy to dobry pomysł — powiedziała Monica, kiedy stanęli przed wejściem do Lokalu pod Ślepym Wieprzem. — Ten pomysł wydaje się być dobry tylko ze względu na zwierzęta, ale jest ryzykowny, bo przecież ten cały Gnarlak może nas wydać.

Newt miał podobne odczucia co do planu Tiny, jednak za wszelką cenę chciał odzyskać zwierzęta i był w stanie podjąć wszelkie ryzyko.

Porpetyna i Queenie spojrzały na siebie, po czym uniosły różdżki. Ich stroje od razu zmieniły się w sukienki wieczorowe. Monica słyszała coś niecoś o tymże lokalu, toteż wiedziała, że panowały tam konkretne zasady dotyczące ubioru. Dotknęła różdżką czubka swojej głowy. W mgnieniu oka jej czarny płaszcz i bordowy sweter zmienił się w lekko rozkloszowaną sukienkę w kolorze szmaragdowym z lekko głębokim dekoltem i rękawami do łokci. W talii sukienkę ozdabiał błyszczący pasek w tym samym kolorze. Ciemnorude włosy zostały lekko zaplecione z boku i przerzucone na lewe ramię. Z nosa zniknęły okulary w szarych oprawkach, a pojawił się delikatny makijaż na twarzy.

Widząc jej strój, Newt był pewien, że gdyby zobaczył ją taką w banku, to za nic w świecie by jej nie rozpoznał.

— O wiele bardziej pasują ci okulary — wyrwało mu się, a kiedy napotkał jej spojrzenie od razu zaczął się poprawiać, nie chcąc być przez nią źle zrozumiany, przy okazji nieco się rumieniąc: — To znaczy, bez nich też wyglądasz dobrze, ale...

— W porządku, rozumiem — odparła z uśmiechem Monica. — Po prostu okulary nie zawsze pasują do stroju wieczorowego.

Magizoolog uśmiechnął się, po czym wyczarował sobie muchę, czemu z zainteresowaniem i zazdrością przypatrywał się Jacob.

Tina zapukała cztery razy w drzwi, a wzrok damy na plakacie uważnie obserwował jej poczynania. Dama przewróciła oczami, po czym zauważyli podejrzliwe spojrzenie strażnika, który wpuścił ich do środka.

Jacob od razu ruszył do baru, nie do końca ogarniając sposób zamawiania drinków w czarodziejskim lokalu.

— Pierwszy raz widzisz domowego skrzata? — zapytał go skrzat obsługujący bar.

— Oczywiście, że nie. Uwielbiam domowe skrzaty — odpowiedział pewny siebie mugol. — Mój wujek jest domowym skrzatem.

Słysząc ostatnie zdanie, Monica parsknęła śmiechem, wiedząc, jaką gafę popełnił Kowalski. Skrzat jednak nie dał się na to nabrać, tylko zajął się zamówieniami.

— Osobiście aresztowałam połowę klientów tej knajpy — pochwaliła się Porpetyna, na co Monica prychnęła.

— Rzeczywiście, masz powody do dumy — odparła cicho. — Nie zapominaj o bezbronnych zwierzakach, które o mało nie zginęły...

Widząc minę Newta, przestała mówić, ale po chwili dodała:

— Ale rzecz jasna, wydanie kogoś, kto jedynie chciał naprawić swój błąd, może się zdarzyć każdemu, to przecież normalna sprawa...

Puchon uśmiechnął się, słuchając tego, co powiedziała Monica. Musiał przyznać, że po części miała rację, bo w końcu zamierzał znaleźć swoje zwierzęta i przywrócić porządek w Stanach Zjednoczonych, jednak nie lubił słuchać, w jaki sposób obydwie kobiety ze sobą rozmawiają.

Odchrząknął i spojrzał na Monicę badawczo.

— Wybacz, że znów się wtrącę, ale... Ten mężczyzna, który był w twoich wspomnieniach, to...

— Mój narzeczony — dokończyła. — Darius. Był aurorem. Został zabity przez przestępcę.

— Tezeusz wspominał, że jakiś przestępca zabił aurora — zauważył Newt. — Nie podejrzewałem, że Darius Cartier był twoim narzeczonym.

Monica uśmiechnęła się niechętnie.

— No widzisz, a gdyby ten przestępca został złapany wcześniej, to przedstawiłabym ci się jako Cartier, a nie Levison — zaśmiała się.

Nie minęła dłuższa chwila, kiedy w głębi pomieszczenia wyszedł Gnarlak, wyglądający na szefa mafii. W tle wciąż słychać było głos śpiewaczki jazzowej, śpiewała jakąś piosenkę o miłości.

Goblin bez słowa usiadł przy ich stoliku, po czym zmierzył ich badawczym spojrzeniem.

— To pan jest tym Brytyjczykiem z walizką pełną potworów? — zapytał od razu Newta.

— Widocznie szybko się rozniosło. Miałem nadzieję dowiedzieć się, czy ktoś widział jakieś ślady...

Gnarlak zerknął na Monicę.

—A pani to...?

— Zostańmy przy tym, że nie wie pan, kim jestem — odpowiedziała, chociaż wiedziała, że ten i tak musiał ją kojarzyć, ponieważ ona również była poszukiwana przez MACUSĘ, podobnie jak Newt i Tina.

Goblin z powrotem zwrócił się do magizoologa:

— MACUSA oferuje całkiem sporą sumę za pańską głowę. Wystarczy pana wydać, panie Scamander.

Z każdą minutą Monica była coraz bardziej przekonana, że z tej sytuacji mogą wyniknąć niezłe kłopoty. I rzeczywiście, zaraz po tym, jak otrzymali potrzebne informacje (kosztem utraty nieśmiałka przez Newta), okazało się, że Gnarlak ich wydał.

Wiedziałam, że tak będzie, pomyślała, prędko zrywając z miejsca.

Klienci baru jak najszybciej zaczęli się deportować, by w porę uciec przed aurorami. Jacob powoli zbliżył się do goblina.

—Proszę wybaczyć — powiedział niewinnie, po czym uderzył Gnarlaka w twarz. Queenie wydawała się być zachwycona czynem Kowalskiego. Monica uśmiechnęła się, zadowolona widokiem zdradzieckiego goblina, leżącego na podłodze.

—Przypominał mi mojego szefa! — wyjaśnił Jacob, na co Monica zareagowała śmiechem.

— W takim razie nie dziwię się temu, co zrobiłeś — odpowiedziała, po czym rozejrzała się w poszukiwaniu Newta i Porpetyny. Brunetka akurat zmierzała w jej kierunku, a Newt poszukiwał swojego nieśmiałka. Kiedy już znalazł go na nodze stołu, wrócił z nim do czwórki znajomych.

Zanim się deportowali, Jacob szybko wypił jeszcze kieliszek chichacza, w wyniku czego zarechotał, natomiast Newt chwycił go za ramię i cała piątka deportowała się przed dosyć spory dom towarowy. Witryny były przepełnione manekinami, odstrojonych eleganckimi ubraniami.

Monica szybko dotknęła różdżką czubka swojej głowy i jej elegancki strój zaczął się zmieniać. Wrócił jej ulubiony, czarny płaszcz, do tego bordowa koszula i granatowe spodnie, a na nosie znów miała swoje okulary w szarych oprawkach. Rude włosy wróciły do swojego zwyczajnego ułożenia na jej ramionach. Co prawda nie miała nic przeciwko eleganckiemu ubiorowi, ale nie chciała zniszczyć ulubionej sukienki.

Zaraz potem Newt zaczął szeptem wyjaśniać im to i owo o demimozach.

— Z natury są spokojne, ale mogą ugryźć, gdy się czegoś boją. I to bardzo boleśnie.

W oddali pojawił się Dougal, czyli demimoz Newta. Zaczął się wspinać po dekoracji, by sięgnąć do pudełka słodyczy.

Magizoolog wskazał Queenie i Jacobowi kierunek, w którym ci mieli się udać, by łatwiej im było złapać demimoza. Usłyszawszy, że mają nie być przewidywalni, Jacob i Queenie wymienili zdumione spojrzenia, ale nie komentując, odeszli we wskazanym kierunku.

— Demimozy przewidują to, co najbardziej prawdopodobne, ich wzrok reaguje na prawdopodobieństwo — wyjaśniał Newt, obserwując Dougala, opróżniającego torbę pełną słodyczy.

Puchon zaczął skradać się za stworzeniem, które wyciągnęło cukierek tak, jakby go komuś podawało.

— Co on robi? - zdziwiła się Porpetyna.

— Pewnie kimś się opiekuje — podsunęła Monica, na co Newt pokiwał głową.

— Tak, pilnuje dziecka — widząc rozczarowaną minę Tiny, dodał: — Musiałem je źle policzyć.

Przyklęknął przy demimozie i ostrożnie położył walizkę obok siebie.

— Jakim dzieckiem się opiekuje? — dopytywała Tina, a Monica szturchnęła ją łokciem w ramię.

— Tym dzieckiem — odpowiedziała, wskazując na żmijoptaka, ukrywającego się na krokwiach sufitu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro