Rozdział 5. Taniec buchorożca
Pojawiwszy się przed ośnieżonym ogrodem zoologicznym, Monica, Newt i Jacob natrafili na biegnącego strusia, co trochę ich zdziwiło.
— Czekaj chwilę, Newt — poprosiła rudowłosa i wyjęła ze swojej torby niuchacza, który zachłannie poszukiwał w środku jakichkolwiek świecidełek. Spojrzała na zwierzaka z uśmiechem. — Jak to możliwe, że z takim maluchem jest tyle kłopotów?
— Też zadaję sobie to pytanie — zaśmiał się i połaskotał niuchacza po jego torbie skórnej, z której wypadł srebrny pierścionek. Podał go Monice. — To chyba twoje.
Reporterka wzięła go i obejrzała. Rzeczywiście, pierścionek należał do niej. Gdyby nie to, że jej narzeczony został zabity przez przestępcę, byłaby już mężatką i nosiłaby nazwisko Cartier. Pochodzący z Francji Darius był aurorem. Niestety, przestępca, którego zdołał schwytać, parał się czarną magią i chcąc uniknąć złapania, zabił Dariusa. Prędzej czy później i tak został zesłany do więzienia. Mimo że minęły już trzy lata od tych wydarzeń, to za każdym razem Monicę bolało to tak samo.
Kiedy założyła pierścionek na palec serdeczny, od razu przypomniały jej się zaręczyny z Dariusem i pozostałe chwile, które z nim spędziła. Na chwilę zdjęła okulary, by wytrzeć łzy, które gromadziły się w jej kącikach oczu.
Newt zauważył szybką zmianę nastroju Moniki. Wiedział, że nieświadomie musiał poruszyć wrażliwy dla niej temat.
— Wszystko w porządku? — spytał uprzejmie, na co ona pokręciła głową.
— Nie... Nie chcę na razie o tym rozmawiać, wybacz — odparła, po czym zdjęła z palca pierścionek i podała go niuchaczowi. Nie chciała, by ta mała ozdoba przypominała jej o zmarłym narzeczonym. — To dla ciebie, mały — niuchacz momentalnie wciągnął pierścionek do swojej torby skórnej.
Po krótkiej chwili Newt z powrotem umieścił zwierzaka w walizce.
— Proponuję już wejść, bo jeśli mamy znaleźć resztę zwierząt, to musimy się pospieszyć.
Monica pociągnęła nosem i kiwnęła głową, a następnie ruszyła z Newtem i Jacobem w kierunku Central Parku. Magizoolog wyjął z kieszeni kask i podał go zdezorientowanemu mugolowi.
— Proszę to włożyć.
— W jakim celu? - zdziwił się Jacob.
— Pańska czaszka słabo znosi mocne uderzenia — wyjaśnił Newt i szybko ruszył dalej.
Jacob wyglądał na nieco przerażonego, ale włożył kask na głowę i pobiegł za nim i Monicą, która ruchem dłoni dała mu znać, że powinni pójść za szatynem.
Tam, gdzie poprzednio znajdował się mur ogrodu zoologicznego, w kilku jego miejscach znajdowały się ruiny, a obok wejścia spoczywało mnóstwo gruzu.
Słysząc głośny ryk, Newt wyciągnął z walizki ochraniacz na tułów.
— Teraz proszę włożyć to — poprosił, podając mugolowi przedmiot. Ten nie odpowiedział, tylko posłusznie założył ochraniacz. — Naprawdę nie musi się pan niczego obawiać.
— Ktoś ci kiedykolwiek uwierzył, kiedy powiedziałeś coś takiego? — chciał wiedzieć Jacob, na co Newt wzruszył ramionami.
— Podobno po moich zapewnieniach ludzie boją się jeszcze bardziej.
Monica roześmiała się pod nosem. Rzeczywiście, biorąc pod uwagę niezbyt szczęśliwe przygody Jacoba z magicznymi stworzeniami, specjalne uzbrojenie na pewno było konieczne.
Newt podniósł walizkę i ruszył w kierunku wejścia do zoo. Monica starała się patrzeć pod nogi i uważać na gruzy, czego nie można było powiedzieć o Kowalskim, który raz po raz potykał się o gruzowisko.
Zza muru ogrodu zoologicznego słychać było głośne parskanie. Monica popatrzyła pytająco na magizoologa.
— Buchorożec ma teraz ruję — wyjaśnił, wyjmując niewielką fiolkę z nieznanym Gryfonce płynem. — Szaleje za piżmem buchrożca.
— Warto wiedzieć — odpowiedziała niepewnie Monica, usiłując zignorować ostry zapach piżma.
Zaraz potem Newt podał jej otwartą fiolkę i ruszył do zoo. Zapach piżma buchorożca drażnił ją w nos, więc oddała fiolkę Jacobowi, by po chwili nie zacząć kichać i rozpraszać Newta.
Była bardzo zdziwiona, a zarazem pełna podziwu dla jego kreatywności, kiedy zauważyła, w jaki sposób jej znajomy ze szkoły zamierza złapać samicę buchorożca do walizki. Mianowicie, zaczął odstawiać taniec godowy.
— A myślałam, że nic mnie bardziej nie zdziwi od siedzenia w walizce... — powiedziała z lekkim rozbawieniem.
Musiała przyznać, że taktyka Newta dawała radę - chociaż dla zwykłego przechodnia pochrząkiwanie i tarzanie się po ziemi naprzeciw dużego zwierzęcia wyglądałoby jak przejaw szaleństwa, to jednak było skuteczne, bo buchorożec był coraz bliżej walizki.
— Grzeczna dziewczynka, no dalej, do walizki... — zachęcał mężczyzna szeptem, patrząc, jak samica tarza się w kierunku walizki.
Wszystko poszłoby jak z płatka, gdyby nie to, że Jacob niechcący rozlał piżmo, choć winę ponosiła też niesforna foka, która rzuciła w niego rybą.
Samica wyczuła mocniejszy zapach, tym razem od Jacoba. W pewnym momencie niemag uświadomił sobie, że buchorożec stoi i wpatruje się w niego.
— Nie żeby coś, ale czuję, że będą z tego niezłe kłopoty — powiedziała Monica do Jacoba. Mugol nie zdążył odpowiedzieć, bo musiał uciekać przed zwierzęciem, które akurat zaczęło go gonić.
Newt chwycił swoją walizkę i już chciał rzucić zaklęcie naprawiające, ale jego różdżka została przejęta przez pawiana, który wyrwawszy mu przedmiot, zaczął uciekać.
— Na brodę Merlina! — zawołał i pognał za zwierzęciem. Monica również za nim poszła, ze strachem patrząc, jak buchorożec goni za Jacobem.
Pawian z zainteresowaniem oglądał różdżkę Newta. Nie mając lepszego pomysłu na odzyskanie różdżki, szatyn odłamał kawałek patyka i podał go małpie.
— Spójrz, dokładnie taka sama. Identyczna... — zapewniał, ale zwierzak nie był zainteresowany wymianą. Monica zaśmiała się pod nosem, widząc usilne próby Newta na odzyskanie różdżki, ale zamilkła, słysząc przeraźliwy krzyk Jacoba.
— Newt! — wołał mugol, zawisając na drzewie nogami w górze.
—Newt, pośpiesz się — powiedziała i zobaczyła, jak małpa potrząsa różdżką magizoologa.
— Staram się, ale nigdy nie próbowałem wymiany z małpą. Nie rób tego... — ostrzegł pawiana, a Monica postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
— Expelliarmus!
Różdżka Newta wyleciała z łap pawiana, a wtedy szatyn mógł już ją bez trudu złapać.
— Dzię... — zaczął, ale Monica mu przerwała.
— Później mi będziesz dziękować, teraz nie ma na to czasu! — odpowiedziała, po czym chwyciła go za nadgarstek.
W wyniku eksplozji drzewa Jacob z niego spadł i stoczył się po ośnieżonym wzgórzu na zamarznięte jezioro. Samica buchorożca weszła za nim na lód i wpadła w poślizg, co wykorzystał Newt. Sprawnie przejechał na lodzie w kierunku kreatury, która była już prawie przy Jacobie i Monice, która usiłowała pomóc mugolowi uciec jak najdalej od buchorożca. Buchorożec szybko zniknął w walizce, a trójka dorosłych oddychała ciężko, wciąż stojąc na śliskim lodzie.
— Brawo, panie Kowalski — powiedział Newt z lekkim uśmiechem.
— Jestem Jacob — odparł, wymieniając uścisk dłoni kolejno z magizoologiem i Monicą.
— Monica — przedstawiła się rudowłosa, kiwając głową.
Po chwili ruszyli wzdłuż zamarzniętego jeziora. W pośpiechu znaleźli się z powrotem w walizce Newta, leżącej pod mostem, nie zauważając, że z góry patrzy na nich Porpetyna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro