Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4. Model

Magizoolog chętnie oprowadził Monicę i Jacoba po wnętrzu swojej walizki, przy okazji racząc ich historiami zwierząt, które udało mu się uratować. Rudowłosa słuchała tego z zainteresowaniem, nie odrywając wzroku od kreatur. Coraz bardziej powracało do niej zainteresowanie magicznymi stworzeniami.

Gdy doszli do drzewa, na którym mieszkały nieśmiałki, Monica przypomniała sobie powód, dla którego tak zależało jej na odnalezieniu Newta. Wyjęła z kieszeni nieśmiałka, który zawieruszył się w jej artykułach.

— Ten tutaj dżentelmen chyba należy do ciebie — powiedziała, podając mu zwierzaka. Newt odebrał od niej Picketta, patrząc na nią ze zdumieniem.

— A ja już myślałem, że on też mi uciekł — westchnął ze śmiechem. — Gdzie go znalazłaś?

— Wśród moich artykułów. Wiesz, wtedy, kiedy je upuściłam, a ty mi je podałeś. Zaraz po tym, jak odszedłeś, zauważyłam, że oprócz pergaminu mam też nieśmiałka. Chciałam tylko oddać ci twojego pupila, a wplątałam się w niezłe kłopoty — zaśmiała się Monica.

— Tak właściwie, co robisz w Nowym Jorku? — zainteresował się Newt, podnosząc na nią wzrok znad Picketta.

— Hm, pracuję — odparła Gryfonka. — Zbieram informacje do Proroka Codziennego o społeczności czarodziejów w Ameryce. I przy okazji odwiedzam rodzinne strony.

— Nie musiałaś mówić, że miałaś coś wspólnego z tym, że moje zwierzęta wydostały się na wolność — zauważył magizoolog. — Gdybyś się wyparła, mogłabyś dalej w spokoju zająć się pracą.

— Taa, i dalej wiodłabym nudne życie w Nowym Jorku — parsknęła z sarkazmem rudowłosa. — Przynajmniej coś się dzieje!

— Chyba pierwszy raz widzę kogoś, kto cieszyłby się z kłopotów — zaśmiał się Jacob.

Monica również się roześmiała, po czym spoważniała.

— Poza tym, nie chciałam zostawiać cię samego z tym problemem. Chciałam ci jakoś pomóc...

— Taka natura Gryfonów, co? — dopytywał Newt, a ona kiwnęła głową.

— Coś w tym rodzaju. No, ale wy, Puchoni, też macie swoje typowe zachowania — wzruszyła ramionami i magizoolog od razu wiedział, że chodzi jej o tę sytuację, kiedy wziął na siebie winę Lety. — A ty co tutaj robisz? Bo niestety nie kupisz tu puszka tarantowatego...

Szatyn uśmiechnął się tajemniczo.

— Odtransportowuję gromoptaka do Arizony.

Gryfonka zamrugała szybko czarnymi oczami, zastanawiając się, czy się nie przesłyszała.

— Gromoptaka?

W odpowiedzi Newt ruszył przed siebie i przywołał dosyć sporego ptaka o brązowych piórach i złotych oczach. Zwierzę zrobiło się nieco niespokojne, widząc Monicę i Jacoba, ale na szczęście tuż obok był też jego właściciel, dzięki któremu gromoptak nieco się uspokoił.

— Oto mój prawdziwy powód przybycia do Ameryki — powiedział Newt, witając się z gromoptakiem Frankiem. — Znalazłem go w Egipcie, gdzie jacyś ludzie nielegalnie nim handlowali. Chcę odtransportować go z powrotem do Arizony.

Monica patrzyła, jak magizoolog opiera się o dziób ptaka, jednocześnie z rozmarzeniem opowiadając o miejscu, w którym żyją gromoptaki. Widać było, że magizoologia to jego pasja.

Rudowłosa ostrożnie podeszła bliżej i wyciągnęła dłoń w kierunku gromoptaka. Ku jej zdziwieniu, ptak ani się nie cofnął, ani nie zrobił jej krzywdy. Bez słowa pogłaskała go po dziobie, czemu przyglądał się ze zdziwieniem Newt.

— To dziwne, że tak szybko ci zaufał — powiedział, na co dziewczyna wzruszyła ramionami.

— Mnie też to zastanawia. W końcu rzadko mam styczność z magicznymi zwierzętami — odparła i uśmiechnęła się lekko.

Newt również się uśmiechnął. Gdy Frank odleciał już w swoją stronę, magizoolog chwycił wiadro z jedzeniem i ruszył w kierunku garborogów. Przy okazji opowiedział Monice i Jacobowi o celu swoich podróży, a także pokazał kilka innych zwierząt. Reporterka z zainteresowaniem obserwowała zwierzęta, które udało się uratować Scamanderowi, ale i tak najbardziej zachwycił ją gromoptak Frank.

— Gdzie w Nowym Jorku można znaleźć otwartą przestrzeń, dużo zieleni i jakieś stawy? — zapytał w pewnym momencie Newt, przygotowując się do poszukiwania zwierząt, które uciekły.

— Na pewno w Central Parku — odpowiedziała od razu Monica, która dosyć dobrze znała Nowy Jork, bo spędziła tam dzieciństwo.

— Chcecie tam iść? — zdziwił się Jacob. — To nie byłoby grzeczne w stosunku do Queenie i Porpetyny...

— A zwłaszcza, Queenie, co? — zaśmiała się Monica, ale już po chwili przywróciła się do porządku. — Myślę, że nie ma się czym przejmować, jak tylko minie panu gorączka, to i tak wyczyszczą panu pamięć. Nawet nie zauważysz, w którym momencie.

Mugol spojrzał na nią ze zdziwieniem.

— Wyczyszczą mi pamięć? Jak?

— Magia, panie Kowalski, magia — odpowiedziała tajemniczo.

— Obudzisz się rano i żadnych zwierząt nie było — dodał Newt, podłapując "zabawę".

— Żadnych gromoptaków, garborogów, lunaballi, nieśmiałków, obskurusów... — Monica wyliczała na palcach. — Nic. Po prostu pustka.

Przerażony Jacob zgodził się im pomóc. Niedługo potem byli poza walizką Newta. Monica cicho zabrała swoją torbę z salonu i już po chwili ona, Newt i Jacob znaleźli się na jednej z nowojorskich ulic. Bardzo szybko zauważyli, że niedaleko jest rozrzuconych sporo świecidełek, co znaczyło, że niedaleko musiał być niuchacz.

I rzeczywiście, odnaleźli go na wystawie sklepu jubilerskiego, gdzie zwierzak stał w otoczeniu przeróżnych kosztowności, jakby w roli modela.

Zanim Monica zdążyła go powstrzymać, Newt rozbił szybę, używając zaklęcia Finestra i wbiegł do środka w celu złapania łobuza.

Przecież to z daleka wygląda na włamanie, pomyślała i właśnie w tym momencie z sufitu spadł żyrandol, na którym zawisł magizoolog i niuchacz. W końcu gablota, na której wylądowali Newt i jego zwierzak, przechyliła się i oparła o szybę. Kiedy szyba pękła, Monica w ostatniej chwili rzuciła na nich zaklęcie poduszkujące, by zamortyzować upadek. Puchon nie zdążył jej podziękować, bo ona razu pobiegła za uciekającym niuchaczem.

Immobulus! — zawołała, co spowolniło niuchacza, dzięki czemu z łatwością mogła go dogonić i wziąć na ręce. Zaraz potem zdjęła z niego zaklęcie. — Taki mały, a tyle z tobą problemu — powiedziała do zwierzaka, idąc z nim w kierunku Newta i po drodze pozbawiając go biżuterii, ukrytej w jego torbie skórnej. Z niuchacza zaczęły wypadać kolejne kosztowności, co jeszcze bardziej wyglądało na włamanie.

Wtedy jednak pojawił się kolejny problem - przyjechali mugolscy policjanci i wymierzyli broń w ich stronę. Jacob od razu uniósł ręce w górę.

— Tam uciekli, panie władzo — powiedział od razu, wskazując kierunek, w którym mogliby odejść wyimaginowani włamywacze.

Policjanci dalej mierzyli w nich bronią. Monica od razu pomyślała, że teraz wszystko świadczy przeciwko nim, a zwłaszcza to, że znaleźli się w pobliżu w trakcie "napadu". Pomimo że wszystkiemu było winne niezwykle urocze stworzonko, jakim był niuchacz. Zwierzak wciąż był w posiadaniu Moniki, ukryty w jej torbie.

Policjanci usiłowali oczywiście zabrać "przestępców" na przesłuchanie, ale przeszkodził im w tym lew, który znikąd pojawił się tuż obok, dając Newtowi, Monice i Jacobowi szansę na ucieczkę.

— Nowy Jork jest bardziej interesujący, niż się spodziewałem — zauważył szatyn. Monica szybko chwyciła jego i Jacoba za nadgarstki.

— Nie wiem jak wy, ale ja myślę, że na nas już czas — odrzekła, po czym deportowała się razem z nimi przed opustoszały ogród zoologiczny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro