Rozdział 3. U sióstr Goldstein na salonach
— Jeśli nie wyczyścimy pamięci temu niemagowi, stracę pracę — panikowała Porpetyna, idąc z Newtem i Monicą gwarnymi ulicami Nowego Jorku. Musieli odnaleźć walizkę magizoologa, zanim zwierzęta zdążyłyby z niej uciec.
— Uspokój się, Tina, na pewno uda nam się znaleźć tego mugola — uspokoiła ją Monica. — No i zwierzęta też.
W pewnym momencie natrafili na tłum ludzi, stojących przy zniszczonym budynku. Jakiś mężczyzna opowiadał, że widział wielkiego hipopotama, niszczącego budynek, ale w pewnym momencie zmienił zdanie i uznał, że to jednak był wybuch gazu. Monica miała dziwne przeczucie, że Newt może mieć z tym coś wspólnego.
Kiedy Porpetyna zajęła się obserwowaniem żądlibąka, magizoolog szybko pobiegł w kierunku budynku. Monica chwyciła byłą aurorkę za nadgarstek i razem z nią ruszyła za nim.
Na miejsce dobiegły akurat w chwili, kiedy mężczyzna naprawił ścianę i zaglądał do swojej walizki.
— Była otwarta? — zapytała przestraszona Goldstein.
— Tylko lekko uchylona — odrzekł Newt i uśmiechnął się delikatnie. Monica podeszła do leżącego mugola.
— Hej, panie Kowalski... — zaczęła, ale gdy Porpetyna przykucnęła obok, zaatakowało ją pozbawiome futra stworzenie, podobne do szczura. Newt szybko przejął zwierzaka i wrzucił do walizki.
— Co to jest?! — spytała przestraszona Porpetyna.
— To tylko... Szczuroszczet — odpowiedział szatyn i zatrzasnął walizkę.
— Trzymasz coś takiego w walizce? — zdziwiła się brunetka.
Newt nie zdążył odpowiedzieć, bo Jacob omiótł wzrokiem zebranych i cicho się z nimi przywitał.
— Dawno się nie widzieliśmy, panie Kowalski — zauważyła Monica, uśmiechając się.
Scamander wyjął różdżkę i wycelował ją w mugola z zamiarem wyczyszczenia mu pamięci.
— Chyba nie zamierzasz mu teraz czyścić pamięci? — oburzyła się Porpetyna.
Monica potrząsnęła głową, nie rozumiejąc jej toku rozumowania.
— Zaraz, zaraz, jakieś dziesięć minut temu karciłaś go za to, że tego nie zrobił!
— Przecież jest ranny — upierała się Porpetyna. — W dodatku jest jedynym świadkiem!
Monica spojrzała na nią z przekąsem, po czym wyjrzała przez okno.
— No jasne, tylko po to jest ci on potrzebny. Jeśli dostarczysz świadka, odzyskasz pracę.
Porpetyna puściła jej uwagę mimo uszu.
— W każdym razie, nie możesz mu teraz czyścić pamięci. Jest ranny! — upierała się.
— Ukąszenia szczuroszczetów nie są groźne — argumentował Newt, jednak kobieta obrzuciła go spojrzeniem pełnym politowania, wskazując cierpiącego mugola.
Monica przewróciła oczami. Pomimo że nie była ekspertem w dziedzinie magizoologii, to nawet ona wiedziała, że pierwszym objawem ukąszenia szczuroszczeta jest płomień z odbytnicy, pojawiający się po upływie dwóch dni.
— Czego oni was uczą w tym Ilvermorny... — pokręciła głową z rozbawieniem.
Porpetyna spojrzała na nią spod uniesionych brwi, kładąc ręce na biodrach.
— Co masz na myśli?
Monica już miała wyjaśnić jej wszystko bez pomijania szczegółów, ale zrezygnowała z tego pomysłu. Chciała utrzymać w miarę pokojowe relacje z Porpetyną, a kłótnie w tym nie pomogą. Nie odpowiedziała, tylko utkwiła wzrok w widoku za oknem.
W międzyczasie Porpetyna zdążyła uświadomić Newta o obowiązujących w Ameryce prawach Rappaport, a Monicą lekko wzburzył sposób, w jaki powiedziała o Jacobie.
Brunetka westchnęła, po czym pomogła wstać mugolowi i wzięła go "pod pachę".
— Nie możemy go tu tak zostawić — wyjaśniła, po czym bez słowa chwyciła pozostałą dwójkę za rękawy i razem z nimi deportowała się w inne miejsce.
Pojawili się przed budynkiem na jednej z nowojorskich ulic. Monica doskonale wiedziała, że właśnie tutaj mieszka Porpetyna wraz z siostrą, ale nie do końca rozumiała, po co ich tutaj przywlokła, tym bardziej, że nie mogła przyprowadzać mężczyzn, jak sama powiedziała. Wolała jednak się nie wtrącać.
W mieszkaniu przywitała ich młoda czarownica o krótkich włosach w kolorze truskawkowego blondu. Akurat była w trakcie cerowania sukienki. Oczywiście, za pomocą magii.
— Och, Teenie, przyprowadziłaś gości — zauważyła, uśmiechając się promiennie.
— To moja siostra — przedstawiła blondynkę była aurorka, odwieszając płaszcz. — Narzuć coś na siebie, Queenie.
— Jasne...
Młodsza Goldstein od razu machnęła różdżką, a jej granatowa sukienka wsunęła się na nią, czemu przypatrywał się oszołomiony Jacob.
— Przedstawisz ich, Teenie? — zapytała zainteresowana Queenie, na co jej siostra przerwała sprzątanie.
— To jest pan Kowalski, jest niemagiem, a to jest pan Scamander. Zgubił w Nowym Jorku coś, co wywołało sporo problemów...
— Czyli przestępca? — dopytywała zafascynowana blondynka.
— Tak, przestępca. A Monicę już znasz — przytaknęła jej siostra.
Queenie uśmiechnęła się do rudowłosej.
— Oczywiście, że znam — odpowiedziała. — Mam nadzieję, że wywiad się przydał.
Monica kiwnęła głową.
— Jasne, na pewno go użyję — odrzekła z uśmiechem. Kilka dni temu młodsza Goldstein udzieliła Monice wywiadu, w którym wypowiadała się na temat społeczności czarodziejów w Stanach Zjednoczonych.
Queenie wskazała jej miejsce, gdzie mogła usiąść, a sama zaczęła rozmowę z Jacobem - tak naprawdę tylko ona mówiła, używając legilimencji do odczytania jego myśli, a on patrzył na nią jak oczarowany.
Zaraz po tym, jak Queenie i Porpetyna przystąpiły do przygotowania posiłku, Monica zauważyła, że Newt ma w planach ucieczkę z mieszkania sióstr. Ona sama nie zamierzała nigdzie iść, bo potrzebowała jeszcze trochę podrasować wywiad z Queenie.
Po kolacji Scamander i Kowalski uznali, że pójdą już spać, natomiast Monica postanowiła jeszcze trochę posiedzieć nad pracą. Queenie i Porpetyna nie miały nic przeciwko temu, toteż Levison razem z kubkiem kakao dopracowywała artykuły.
Po kilku minutach pisania dobiegły ją podejrzane odgłosy dobiegające z pokoju obok. Zaniepokojona reporterka wstała z miejsca i ostrożnie otworzyła drzwi do środka. Weszła tam akurat w chwili, gdy Jacob znikał w walizce Newta. Zaciekawiona również weszła do środka.
Widząc ją, Newt obdarzył Monicę delikatnym uśmiechem.
— Miło, że do nas wpadłaś — zauważył, po czym podszedł do Jacoba i zaaplikował mu lekarstwo. — Drgawki powinny już ustąpić.
Rudowłosa z zainteresowaniem rozejrzała się po wnętrzu walizki. Dookoła leżały, rośliny, karmy dla zwierząt i apteczka z pigułkami, strzykawkami i fiolkami. Na ścianach wisiały przeróżne mapy, zdjęcia i rysunki magicznych stworzeń. Z daleka słychać było odgłosy wydawane przez zwierzęta.
— Nie podejrzewałam, że kiedykolwiek będę siedziała w walizce — powiedziała ze śmiechem Monica, a Newt tylko uśmiechnął się do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro