Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13. Bernard

Newt spędził z Monicą dosyć miły wieczór przy herbacie, opowiadając jej o magicznych zwierzętach, a także słuchając jej historii z pracy.

— Czytałem twoje artykuły w Proroku Codziennym — powiedział. — Uważam, że doskonale wywiązałaś się ze swojego zadania.

Monica uśmiechnęła się i odgarnęła włosy z twarzy.

— Miło, że tak uważasz. A tak przy okazji, jak tam twoje zwierzęta?

Na pytanie o zwierzętach Puchon odwzajemnił uśmiech.

— Mają się dobrze. Może chcesz je zobaczyć?

Rudowłosa spojrzała na niego ze zdumieniem.

— Zobaczyć? Ale... A, faktycznie, masz ze sobą walizkę — kiwnęła głową, wskazując na przedmiot. — Cóż, bardzo chętnie je znów zobaczę.

Newt uśmiechnął się, po czym położył walizkę na podłodze i otworzył ją. Puścił Monicę przodem, a sam wszedł do walizki zaraz po niej.

Gryfonka uśmiechnęła się na widok znajomych zagród w walizce przyjaciela. Pewnym krokiem ruszyła w kierunku miejsca, gdzie "urzędował" niuchacz.

— Cześć, mały łobuzie — powiedziała, biorąc stworzenie na ręce. Zwierzak wciąż miał pierścionek, który Monica dała mu na przechowanie jeszcze w Nowym Jorku.

Newt podszedł do nich z Pickettem na ramieniu.

— Widzę, że Bernard doczekał się spotkania z tobą, Monica — zaśmiał się, a rudowłosa spojrzała na niego ze zdziwieniem.

— Nazwałeś go Bernard?

— Cóż, doszedłem do wniosku, że nie mogę w kółko wołać na niego "niuchacz" — odrzekł, na co Monica pokiwała głową ze śmiechem.

— No tak, to ma sporo sensu.

Odłożyła Bernarda z powrotem do jego legowiska, ale ten szybko się stamtąd wydostał i najszybciej jak tylko potrafił podszedł do kobiety, uczepiając się pazurkami jej butów.

— Och, urocze z ciebie stworzenie — powiedziała, po czym podniosła go ponownie i ruszyła za Newtem w kierunku zagrody garborogów.

Magizoolog uśmiechnął się, widząc, jak zwierzęta przyjaźnie reagują na Monicę.

Spędziliby w swoim towarzystwie o wiele więcej czasu, jednak zbliżała się północ i Newt uznał, że na niego już czas. Chociaż Monica zapewniała go, że rano nie musi wcześnie wstać, by zdążyć do pracy, to on nie dał się na to przekonać i pożegnali się jeszcze przed nastaniem północy.

Jako że następnego dnia Monica miała dzień wolny, to postanowiła odwiedzić swoich rodziców.

Państwo Levisonowie pracowali jako weterynarze - codziennie zajmowali się chorymi zwierzętami, a od niedawna mieli nawet własną klinikę. Kiedy Monica wracała z Hogwartu na wakacje, opowiadała rodzicom o wszystkich magicznych stworzeniach, o których się uczyła. Po tym, jak ona i Leta przestały ze sobą rozmawiać, rudowłosa miała już mniej chęci na opowiadanie rodzicom o zwierzętach. Oni najwyraźniej to zrozumieli, bo nie drążyli tematu.

Tego dnia rodzice Moniki postanowili spędzić popołudnie z córką, więc klinikę pozostawili pod opieką swoich pracowników. W każdej chwili mogli jednak sprawdzić, czy wszystko w porządku, bo klinika znajdowała się po drugiej stronie domu.

— Naprawdę, mamo, nie musisz się o nic martwić — Monica raz po raz uspokajała swoją mamę, która wciąż martwiła się o swoją córkę, mimo że ta zdążyła pogodzić się ze śmiercią swojego narzeczonego.

Pani Levison westchnęła i upiła łyk swojej herbaty malinowej.

— Rzeczywiście, moje gadanie może doprowadzać cię do szału...

— To nie tak, mamo — reporterka pokręciła głową, kładąc swoją dłoń na dłoni matki. — Może faktycznie trochę mnie to irytuje, ale rozumiem, że się o mnie martwisz. Wyjazd do Nowego Jorku chyba naprawdę mi się przydał...

— Wyjazd na wakacje każdemu służy — skwitował pan Levison, siadając obok żony.

Monica pokręciła głową.

— Nie sądzę, żebym mogła nazwać to wakacjami...

— Dla mnie wakacje to nawet jeden dzień wolnego — zaśmiał się mężczyzna. — Przy zwierzętach jest bardzo dużo pracy, ale nigdy nie porzuciłbym swojego zawodu.

— Newt pewnie też tak uważa — odpowiedziała Monica ze śmiechem.

Pan Levison wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał.

— Opowiadałaś nam kiedyś o jakimś Newcie... To ten sam, który bardzo lubi zwierzęta?

— Dokładnie ten sam — odrzekła rudowłosa. — Nawet spotkałam go w Nowym Jorku.

— Opowiadaj, Monnie — poprosiła pani Levison, biorąc swojego męża pod ramię.

Gryfonce nie pozostało nic innego, niż tylko opowiedzieć rodzicom, jak spotkała Newta podczas przemówienia Mary Lou Barebone, jak biegała za nim w banku w celu oddania mu nieśmiałka oraz jak zastała go opróżniającego torbę skórną niuchacza, wspomniała również o Jacobie, Queenie i Porpetynie. Nie chciała wspominać o tym, że prawie padła martwa w siedzibie MACUSY, jednak kiedy niechcący wspomniała o tym, że ona i Newt dostali zakaz wyjazdu za granicę, musiała dodać coś o tym, że zostali oskarżeni o próbę zdrady świata czarodziejów oraz wywołania wojny, co brzmiało dosyć poważnie i groźnie.

— Jeden wyjazd, a tyle kłopotów — westchnęła pani Levison.

— Och, Marie, wiesz przecież, jaka jest nasza Monica. Nie zostawiłaby swojego na pastwę losu — odrzekł jej mąż, a kobieta uśmiechnęła się.

— Czasami zastanawiam się, czy to dobra cecha, Paul.

— Newt napisał książkę o magicznych zwierzętach — powiedziała Monica i wyjęła z torby egzemplarz Fantastycznych zwierząt, by odwrócić uwagę rodziców od rozkładania na czynniki pierwsze wszystkiego, co działo się w Nowym Jorku.

Paul z zainteresowaniem otworzył książkę i razem z żoną zaczął ją przeglądać.

— Gromoptak — kiwnął głową, przeczytawszy nagłówek. — Naprawdę potrafi wywoływać burze?

— Naprawdę — przytaknęła Monica. — Uwierz mi, tato. Newt miał ze sobą jednego i zamierzał odtransportować go do Arizony, po tym, jak był handlowany w Afryce...

— Naprawdę muszę poznać tego Newta, bo z tego co mówisz, równy z niego gość.

Monice ciężko było powstrzymać szeroki uśmiech, natomiast pani Levison wyglądała tak, jakby już wyobrażała sobie swoją córkę na ślubnym kobiercu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro