Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12. Dedykacja

Kiedy Monica przypłynęła do Londynu, nie spodziewała się, że przy porcie będzie ktoś na nią czekał. Był to oczywiście Newt, tak samo jak poprzednio ubrany w swój granatowy płaszcz i nie rozstający się z walizką, w której przechowywał zwierzęta.

— Witam ponownie w Londynie — powiedział na powitanie, a Monica zaśmiała się i objęła go.

— Mówisz to tak, jakbym wróciła po rocznej nieobecności.

Puchon roześmiał się nerwowo.

— Cóż, dosyć długo cię nie było...

Dla Newta jego słowa miały sporo sensu, bo musiał przyznać, że brakowało mu Moniki. Ona również miała podobne odczucia, bo zdążyła go na nowo polubić.

Tak samo jak Newt dostała od Ministerstwa Magii zakaz podróżowania za granicę, spowodowany tym, jaki mieli wkład w cały ten chaos w Nowym Jorku. Monice wydawało się to bardzo niesprawiedliwe, ale wolała już się nie wykłócać.

Tak czy inaczej, mieszkała sobie w swoim mieszkaniu w Londynie, tak jak dotychczas pracowała w Proroku Codziennym i była zadowolona, że odbyła podróż, która pozwoliła jej odnowić kontakt ze Scamanderem. Niewielki kwiatek maku, który ten podarował jej przy pożegnaniu, został przerobiony na wisiorek i rudowłosa nosiła go na szyi, cały mając go przy sobie.

Główny redaktor Proroka Codziennego był bardzo zadowolny z artykułów, które udało się jej napisać podczas wyjazdu do Ameryki. Monica z radością przyjęła informację, że jej praca nie poszła na marne i tak wiele osób czyta o społeczności czarodziejów w Stanach Zjednoczonych.

Któregoś dosyć chłodnego (jak przystało na zimę) wieczoru Gryfonka wróciła do swojego domu z poczuciem ulgi, jako że następnego dnia miała wolne od pracy. Ledwo zdążyła odwiesić swój zimowy płaszcz na wieszak i wstawić wodę na herbatę, a rozległo się pukanie do drzwi.

— Kogo o tej porze niesie? — wymamrotała do siebie. Miała nadzieję, że to nie żaden z sąsiadów, którzy dosyć często pytali ją, czy hoduje w domu sowy. Rudowłosa mieszkała w otoczeniu mugoli, którzy nie mieli bladego pojęcia o świecie magii. Po całym dniu pracy nie miała szczególnej ochoty na wyjaśnianie, że musiało im się coś przewidzieć, lub w ostateczności - na czyszczenie pamięci sąsiadom. Tej drugiej opcji wolała uniknąć.

Twarz kobiety rozjaśnił uśmiech, kiedy po otwarciu drzwi zastała tam Newta, który uśmiechnął się na jej widok.

— Cześć, Monica.

— Hej, Newt — przywitała go, po czym odsunęła się, by wpuścić go do środka. — Wejdź, na zewnątrz strasznie sypie.

Magizoolog wszedł do środka i rozejrzał się. Mimo że od czasu przyjazdu Moniki już kilka razy ją odwiedził, to wystrój wnętrza jej domu wciąż mu się podobał. Urządzony w ciemnych kolorach, ozdabiały go liczne drobiazgi w różnych odcieniach czerwieni - zupełnie tak, jakby tym sposobem rudowłosa zaznaczała, że jest Gryfonką. Ponadto gdzie niegdzie dało się zauważyć pogniecione pergaminy, na których Monica pisała artykuły, lecz które najwyraźniej nie były takie, jakie by sobie życzyła. Salon miał już nie czerwone, a ciemnobeżowe ściany, a na stojącej tam komodzie znajdowało się sporo zdjęć. Były to nie tylko zdjęcia z rodzicami i kilkoma kuzynkami, ale także z Dariusem, których Gryfonka najwyraźniej nie zamierzała się pozbywać. Skupiały zbyt dużo dobrych wspomnień, których ta nie chciała tracić, nawet jeśli teraz już nie miała z kim ich dzielić. Newt z lekkim zdziwieniem stwierdził, że była tam również jeszcze jedna fotografia, której widoku się tam nie spodziewał - pochodziła sprzed kilkunastu lat, kiedy chodzili jeszcze do Hogwartu. Była na nim Monica razem z Letą podczas trzeciego roku. Pomimo że ich relacje już nie układały się najlepiej, Monica nie miała serca pozbywać się tej fotografii.

— Miło, że przyszedłeś — powiedziała do przyjaciela. — Herbaty?

Newt kiwnął głową.

— Poproszę — zanim Monica zdążyła wyjść do kuchni, wyjął z kieszeni niewielką paczkę, którą następnie powiększył zaklęciem i podał rudowłosej.

Kobieta przyjęła podarunek i spojrzała na Newta ze zdziwieniem.

— Nie mam dziś urodzin — zauważyła, patrząc na niego znad okularów.

Magizoolog uśmiechnął się.

— Tak, ale pamiętasz, jak przed opuszczeniem Nowego Jorku obiecałem ci, że dostaniesz pierwszy egzemplarz mojej książki?

Monica otworzyła szeroko oczy, po czym rozerwała papier. W środku rzeczywiście znalazła książkę w brązowej okładce z ciemniejszymi literami układającymi się na środku w słowa: Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, a poniżej również w imię i nazwisko autora.

— Łał — skomentowała Monica, uśmiechając się. — Na pewno twoja książka przyjmie się wspaniale, Newt.

— Mam nadzieję — kiwnął głową Puchon, a reporterka zajrzała na kolejne strony. Na pierwszych stronach nie znalazła tego, co chciała znaleźć: odręcznego podpisu Newta.

— Hej, hej, a gdzie autograf? - zapytała z udawanym oburzeniem. — Jako twój największy fan i pierwszy czytelnik domagam się podpisu.

Newt nie zdążył powiedzieć nic, bo Monica machnęła różdżką i z komody przyleciał do nich kałamarz i pióro. Szatyn pokręcił głową z rozbawieniem i spełnił prośbę (a właściwie żądanie) swojej pierwszej czytelniczki - podpisał się na stronie tytułowej.

— No, i teraz wszystko gra — powiedziała Monica z zadowoleniem. Przewróciła stronę na tę z dedykacją i zamarła, bo nie spodziewała się, że Newt dedykuje tę książkę właśnie jej. — Dedykowałeś swoją książkę... Mnie?

Magizoolog uśmiechnął się nieśmiało.

— Wiesz, nie bez powodu los wysłał nas obydwoje do Nowego Jorku.

Gryfonka zaśmiała się.

— Zawsze to powtarzam — powiedziała, po czym dodała: — Ale naprawdę cieszę się, że na siebie trafiliśmy.

I z tym Newt nie mógł się nie zgodzić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro