Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11. Czas rozstań

Podczas gdy rano deszcz wywołany przez jad pikującego licha wciąż padał, czwórka czarodziejów wyszła razem z Jacobem z metra, by go pożegnać, zanim utraciłby wszystkie wspomnienia związane z magią.

-—Tak będzie lepiej — powiedział do Queenie, po czym wzruszył ramionami, widząc smutne miny pozostałych. — Nawet nie powinno mnie tu być. Dlaczego właściwie zabrałeś mnie ze sobą, Newt?

Magizoolog uniósł wzrok na Kowalskiego.

— Bo cię lubię. Jesteś moim przyjacielem i nie zapomnę, że mi pomogłeś, Jacob.

Takiej odpowiedzi Jacob się nie spodziewał - nieco wzruszyła go odpowiedź Newta.

Queenie podeszła do niego, by spróbować go pocieszyć.

— Pójdę z tobą, Jacob. Możemy wyjechać razem, nigdzie nie znajdę drugiego takiego jak ty...

— Pełno tu takich jak ja — odpowiedział mugol, ale blondynka pokręciła głową.

— Nie... Ty jesteś jedyny w swoim rodzaju.

Jacob czuł się jeszcze bardziej wzruszony tym, co słyszał.

— Cóż... Na mnie już czas... Może jeszcze kiedyś się spotkamy...

Monica pociągnęła nosem i podeszła do Jacoba, po czym go uścisnęła. W tak krótkim czasie zdążyła polubić mugola, który kiedyś nie miał bladego pojęcia o istnieniu czarodziejskiego świata. I pomyśleć, że kiedyś ona sama nie miała o nim pojęcia...

— Wyślij kiedyś jakąś pocztówkę, Jacob — poprosiła. — I życzę powodzenia w otwieraniu piekarni.

Jacob smętnie pokiwał głową.

— Jasne, wyślę... — spróbował się uśmiechnąć, ale marnie mu to wyszło. — W porządku... Po prostu się obudzę, prawda?

Czwórka czarodziejów uśmiechnęła się do mugola z zamiarem dodania mu nieco otuchy, jednak nic nie mogli na to poradzić. Przecież tak bardzo polubił świat magii, a teraz miał pożegnać się z nim raz na zawsze...

Jacob westchnął ciężko i wyszedł na deszcz. Zalały go krople deszczu, które miały wyczyścić mu pamięć z tego, co ostatnio wydarzyło się w jego życiu.

Queenie bez słowa utworzyła parasol z różdżki i podeszła do niego. Głaszcząc go po twarzy, zamknęła oczy i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.

Kiedy Jacob otworzył oczy, blondynki już nie było. Nie było również i Newta, Moniki i Porpetyny, więc mugol ruszył ulicą w swoją stronę, nie mając pojęcia, w jakim celu stał na deszczu.

Natomiast Monica i Newt w oddaleniu od przyjaciela obserwowali, jak teraz już nieświadomy magicznego świata Jacob wraca do punktu wyjścia.

— Miałeś wspaniały pomysł z tymi skorupami jaj żmijoptaka — pochwaliła Puchona Monica, kiedy tydzień później odprowadzała go na statek. Ona sama miała wrócić do Londynu dopiero za tydzień.

Newt uśmiechnął się lekko. Wokół jego szyi spoczywał czarno-żółty szalik, a walizka była obwiązana sznurkiem, by udaremnić zwierzętom wydostanie się na zewnątrz.

— Przynajmniej spełni swoje marzenie o założeniu własnej piekarni — kiwnął głową i zerknął na statek. — Wracasz za tydzień, prawda?

— Tak, Newt, pytasz mnie o to już szósty raz — rudowłosa wywróciła oczami. — Chyba rozważę zostanie tutaj na stałe. — Widząc zaskoczoną minę magizoologa, zaśmiała się i dodała: — Żartuję przecież, nie dałabyn rady codziennie mieć do czynienia z Porpetyną, zwariowałabym z nią kiedyś...

Newt uśmiechnął się. Choć wtedy, kiedy Monica ruszyła mu na pomoc, była zmuszona do towarzystwa Porpetyny, to nie przyczyniło się to do polubienia jej - obydwie wciąż się nie lubiły, a niechęć ta wychodziła od obydwu kobiet.

— Co zamierzasz robić tutaj przez najbliższy tydzień? — zapytał magizoolog, na co okularnica wzruszyła ramionami.

— Prawdopodobnie to samo, co robiłam tutaj zanim umiliłam sobie życie kłopotami — będę pisać artykuły.

Po tych słowach Newt nieco się speszył - dalej uważał, że przyczynił się do jej problemów. Monica jednak nie miała mu tego za złe.

— Jeju, Newt, nie będę ci tego wypominać — pocieszyła go, po czym uśmiechnęła się chytrze. — Jedyne, o czym mogę ci przypominać, to ten taniec godowy, którym próbowałeś zwabić...

Monica — szatyn pokręcił głową z zaczerwienionymi ze wstydu policzkami, na co rudowłosa poklepała go po ramieniu.

— Spokojnie, Newt, nie miałam przy sobie aparatu — zaśmiała się. — Jeśli wyczyścisz mi pamięć, nie będę o niczym pamiętać.

Newt uśmiechnął się i uniósł różdżkę.

— Mówisz?

Monica uniosła ręce w obronnym geście.

— Zabrzmiałeś jak szaleniec, Newt.

Magizoolog zbliżył się nieco do rudowłosej, trzymając różdżkę na wysokości jej głowy.

— O to chodziło, Monica — zaśmiał się, a Monica od razu pomyślała, że powinna bardziej uważać na to, co mówi.

Mężczyzna wykonał prawie niewidoczny ruch różdżką, a Gryfonka zauważyła, że z jej pamięci nie ubyło nic, bo dalej pamiętała sposób, w jaki Newt łapał buchorożca. Spojrzała na niego z oburzeniem.

— A wiesz ty co? Prawie zawału dostałam, bo myślałam, że naprawdę chcesz mi się dorwać do pamięci, a ty sobie tylko chciałeś zażartować!

Puchon uśmiechnął się, opuszczając różdżkę.

— Cóż, jeśli naprawdę chcesz, to mogę ci jednak wyczyścić te niepotrzebne wspomnienie, które chcesz mi wypominać...

— Nie ma takiej opcji — zaśmiała się. — Wtedy zrealizowałbyś swój plan z naszego pierwszego spotkania tutaj, kiedy wziąłeś mnie za mugolkę i chciałeś wyczyścić mi pamięć.

Newt również się roześmiał. Nie mógł zapomnieć chwili, w której o mało nie usunął pamięci nie tej osobie, co trzeba. Choć z perspektywy czasu cieszył się, że nie wyczyścił jej również Kowalskiemu.

Spojrzał na Monicę. Za jej uchem zatknięty był czerwony kwiatek maku, prawie wtapiający się w jej rude włosy. Fanatyk magicznych kreatur zbliżył się do niej, po czym wyjął kwiat zza jej ucha, niechcący dotykając dłonią policzka dziewczyny.

Choć jego palce na krótko zetknęły się z jej skórą, Monica poczuła delikatne ciepło, ogarniające jej policzek. Tym razem nie było ono dla niej powodem do zakłopotania.

Po chwili milczenia Newt odchrząknął i podał jej kwiatek.

— Zatrzymaj go sobie, jeśli chcesz — powiedział, a Monica z uśmiechem przyjęła mak.

— Jasne, oprawię go sobie w ramkę — kiwnęła głową, na co magizoolog roześmiał się z zakłopotaniem.

Przez chwilę nie wiedział, jak powinien ubrać w słowa pożegnanie, ale Monica nie zastanawiała się długo, tylko uścisnęła go serdecznie.

— Napisz, jak już będziesz w Londynie — poprosiła. — I jestem pewna, że twoja książka dobrze się przyjmie.

— Wymyśliłaś taki tytuł, że nie może być inaczej — zaśmiał się.

Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Od razu zapowiadam, że zaklepuję sobie pierwszy egzemplarz z twoim podpisem.

— Masz to jak w banku — odpowiedział Newt.

Monica uścisknęła go jeszcze raz i dodała:

— Radziłabym ci się już zbierać, jeśli zamierzasz jeszcze dzisiaj popłynąć tym statkiem.

Newt spojrzał na środek transportu, którym miał wrócić do Londynu, po czym znów spojrzał na Monicę.

— No to widzimy się za tydzień.

— Zdecydowanie — odpowiedziała z uśmiechem.

Kobieta jeszcze przez jakiś czas stała tam i machała na pożegnanie odpływającemu przyjacielowi, a oddaliła się stamtąd, kiedy statek całkowicie zniknął jej z oczu.

Jeszcze przez wyjazdem Moniki z powrotem do Anglii ona i Queenie przypadkiem natrafiły na pewną piekarnię. Wypieki tam sprzedawane miały bardzo ciekawe kształty - przypominały demimozy, buchorożce, niuchacze i wiele innych zwierząt, których nie znali mugole, a jednak te jakimś sposobem pojawiły się w mugolskiej piekarni.

Po wejściu do środka okazało się, że znają właściciela tej piekarni, bo był nim nie kto inny, jak Jacob. I wyglądał, jakby powoli zaczął sobie coś przypominać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro