Rozdział 10. Grindelwald w przebraniu
— To jest ten wasz obskuror? — zapytał zaciekawiony Jacob, patrząc na obskurusa niszczącego jedną z ulic Nowego Jorku.
— Obskurodziciel. Tak, to on — przytaknęła Monica. Przed przyjazdem do Ameryki nie miała styczności z obskurusami, więc także i dla niej była to nowa sytuacja, jednak dzięki przebywaniu z Newtem wiedziała już coś niecoś o poszczególnych stworzeniach.
— Jest o wiele potężniejszy niż obskurodziciele, o których słyszałem — zauważył Newt. — Nie pozwolę go zabić.
Monica spojrzała na niego pytająco, a on w odpowiedzi wyjął z kieszeni swój dziennik i podał jej go razem z walizką.
— Jeśli nie wrócę, zaopiekuj się zwierzętami, proszę. W tym dzienniku jest... — nie dokończył, bo przerwała mu Monica:
— Jak to: jeśli nie wrócę? Oczywiście, że wrócisz — odpowiedziała stanowczo, na co Newt chwycił ją za nadgarstek.
— Proszę — poprosił, patrząc jej w oczy. Zależało mu zarówno na tym, aby nic nie zagrażało ani zwierzętom, ani Monice.
Przez krótką chwilę patrzyli sobie w oczy, a Monica chcąc, nie chcąc przyjęła walizkę i dziennik. Newt zeskoczył z dachu i deportował się w locie.
Rudowłosa przez chwilę patrzyła w miejsce, gdzie zniknął Scamander, po czym podeszła do Queenie i podała jej walizkę.
— Przypilnuj tego, Queenie.
— Co ty wyprawiasz, Monnie? — zapytała ją blondynka, przytrzymując jej ramię.
— Chyba nie wyobrażasz sobie, że ot tak zostawię Newta na pastwę losu? — odrzekła Gryfonka z uniesionymi brwiami. — Nie po to prawie mnie utopili w MACUSIE, żebym teraz pozwoliła mu iść beze mnie.
Nie mówiąc nic więcej, deportowała się, zostawiając Queenie, Porpetynę i Jacoba na dachu.
Pojawiła się na placu, ukryta za płonącym pojazdem obok Newta.
— Monica, mówiłem ci, że...
— Po raz kolejny ci powtarzam, że cię tu nie zostawię — uprzedziła go. — Wiesz już, kto jest tym obskurodzicielem?
Puchon nie zdążył odpowiedzieć, bo obok nich pojawiła się Porpetyna.
— Ten od Drugich Salemian. To on jest obskurodzicielem — odpowiedział. — Jego moc jest tak wielka, że jakoś udało mu się przetrwać.
Tina popatrzyła na niego ze strachem, wiedząc, o kim mowa.
— Ratuj go!
Powiedziawszy to, rzuciła się w kierunku Gravesa. Newt spojrzał po raz ostatni na Monicę i deportował się.
Porpetyna usiłowała odwrócić uwagę Gravesa od obskurusa. Auror jednak bez trudu unikał jej zaklęć, dodatkowo posyłając na nią samochód, który zmusił ją do ucieczki.
— Zawsze pojawiasz się w nieodpowiednim momencie, Goldstein — rzucił na odchodne i teleportował się.
Monica podbiegła do Tiny i pomogła jej podnieść się z ziemi, gdzie upadła przy ucieczce.
— Nie mamy czasu do stracenia, Tina — powiedziała, po czym chwyciła ją za ramię i razem deportowały się przed stację metra, gdzie aurorzy budowali niewidzialne pole energetyczne.
Zanim pole energetyczne zostało ukończone, Monica i Porpetyna zdążyły niepostrzeżenie prześlizgnąć się pod nim i wbiec do metra. Trochę im zajęło odnalezienie miejsca, w którym znajdował się Newt, ale pomógł im w tym odgłos wydany przez obskurusa, po tym, jak Graves ciskał zaklęciami w magizoologa. Jak tylko znalazły się w odpowiednim miejscu zauważyły obydwóch mężczyzn, leżących na torach i ukrywających się przed niszczycielską siłą.
— Credence, nie! - zawołała Porpetyna. Obskurus zatrzymał się kilka centymetrów od twarzy Gravesa. Powoli uniósł spojrzenie na nią. — Nie rób tego, proszę.
Monica patrzyła na to z ogromnym zdziwieniem, choć musiała przyznać, że obskurus jej słucha.
— Mów do niego, Tina. On cię słucha — powiedziała do niej, a brunetka utkwiła spojrzenie w obskurusie.
— Wiem, co zrobiła ci ta kobieta, wiem, że cierpiałeś... Musisz to zakończyć, Credence... Ochronimy cię. Ten człowiek — tu wskazała na Gravesa — wykorzystuje cię.
— Nie słuchaj jej, Credence - protestował auror. — Przecież ja chcę, żebyś był wolny.
Porpetyna spokojnie kontynuowała mówienie do Credence'a, dzięki czemu obskurus zaczął się kurczyć i już po chwili bardziej przypominał człowieka.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że do metra wbiegli aurorzy, trzymając różdżki w pogotowiu.
— Wystraszycie go, przestańcie! - zawołała, ale na nic się to zdało — bez względu na to, co mówiła ona i Graves, aurorzy zaatakowali obskurusa, przez co po chwili w powietrzu unosiły się tylko strzępki czarnej materii, czyli pozostałości po nim.
Rozżalony Newt zerwał się z miejsca, Monica ścisnęła go za ramię w pokrzepiającym geście, a Porpetyna nie próbowała się podnieść, wciąż opłakując zmarłego.
— Zdajecie sobie sprawę z tego, co uczyniliście? — zapytał zezłoszczony Graves aurorów.
— Obskurodziciela zabito na mój rozkaz — powiedziała prezydent Picquery, wyłoniwszy się zza aurorów. — Przez niego zginął niemag, naraził naszą społeczność na zdemaskowanie. Złamał jedną z najświętszych zasad, panie Graves.
Auror roześmiał się z rozgoryczeniem.
— Zasad, które zmuszają nas do tłumienia magii! Kogo one chronią? Nas — po tym słowie uniósł rękę, wskazując sufit, gdzie wyżej znajdowali się niemagowie — czy ich?
— Zabierzcie panu Gravesowi różdżkę i odtransportujcie go do...
Picquery nie zdążyła dokończyć, bo przed Gravesem pojawiła się jasna bariera, uniemożliwiająca mu ucieczkę. Ten zaczął atakować aurorów zaklęciami i odpierać ich ataki, wobec czego był coraz bliżej wygranej. Nie pozwolił mu na to Newt, który wyjął z kieszeni niewielki kokon, który po rzuceniu w mgnieniu oka powiększył się i okrążył Gravesa, ochraniając magizoologa i aurorów orzed wrogimi zaklęciami.
Z różdżki szatyna wyłoniło się światło, które otoczyło aurora, nie pozwalając mu się przed nim obronić.
— Accio różdżka — powiedziała Monica, by pozbawić Gravesa różdżki. Ten tylko otoczył pozostałych nienawistnym spojrzeniem.
— Revelio — rzekł cicho Newt i po rzuceniu na mężczyznę tego zaklęcia zaczął się on przemieniać. Już po chwili w miejscu, gdzie poprzednio był Graves, teraz znajdował się blondyn o niebieskich oczach, zupełnie nie przypominający swojej poprzedniej postaci. Stał przed nimi Gellert Grindelwald we własnej osobie, którego czarodzieje znali z listów gończych.
— Uważasz, że mnie zatrzymasz? — wysyczał z pogardą do prezydent Picquery.
— Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, panie Grindelwald — odpowiedziała Serafina. Dwóch aurorów zaciągnęło Grindelwalda do wyjścia, natomiast ten zatrzymał się przy Newtcie, i uśmiechając się przy tym pogsrdliwie.
— Ukrywanie się to śmierć — powiedział. Nie zdążył dodać nic więcej, bo aurorzy zmusili go do wyjścia z metra.
Monica spojrzała na Newta pocieszająco.
— Nie powinieneś brać tego do siebie, w końcu to Grindelwald tyle czasu ukrywał się pod postacią Gravesa, a ma czelność mówić coś takiego do ciebie... Ty walczyłeś o swoje.
Puchon uśmiechnął się, ale nie zdążył odpowiedzieć, bo przeszkodzili mu w tym Queenie i Jacob.
— Monnie! Teenie! — zawołała Queenie do Monica, przytulając do siebie i Monicę, i swoją siostrę.
Jacob podał Newtowi jego walizkę.
— Pomyślałem, że ktoś powinien mieć oko na to coś.
— Dziękuję — podziękował szatyn z wdzięcznością.
— Jesteśmy panu winni przeprosiny, panie Scamander. I pani również, panno Levison. Niestety, społeczność czarodziejów się ujawniła, nie możemy przecież wyczyścić pamięci całemu miastu... — powiedziała pani prezydent.
Newt spojrzał w tym samym kierunku, co ona. Akurat wpadł na pomysł, w jaki sposób może uratować czarodziejów przed ujawnieniem.
— Właściwie... Myślę, że to nie problem.
Wszyscy popatrzyli na niego ze zdumieniem.
— Co ty kombinujesz, Newt? — szepnęła Monica.
— Frank — odpowiedział jej równie cicho. Nie żeby ta odpowiedź cokolwiek jej rozjaśniła, choć teraz Gryfonka wiedziała, że magizoolog chce użyć do tego celu gromoptaka, co było mądrym pomysłem.
Zaraz po tym, jak Newt położył walizkę na ziemi, wyfrunął z niej Frank. Aurorzy z trwogą cofnęli się do tyłu.
Magizoolog popatrzył na Franka z dumą i czułością.
— Zamierzałem wypuścić cię dopiero w Arizonie, Frank, ale jak widać jesteś naszą jedyną nadzieją.
Wyciągnął rękę w kierunku stworzenia, a ono wyciągnęło dziób w jego stronę, dając się objąć. Monica patrzyła na tę scenę pożegnania z nieskrywanym rozczuleniem.
— Ja też będę tęsknił — powiedział Newt, po czym odwrócił się do Moniki. Zauważywszy ją, gromoptak zaskrzeczał. — Widać z tobą też chce się pożegnać.
Rudowłosa uśmiechnęła się, po czym powoli podeszła do Franka i pogłaskała go po dziobie.
— No to miłego lotu, Frank — rzekła z uśmiechem. — Miło było cię poznać.
Newt wyjął fiolkę z jadem pikującego licha.
— Wiesz, co masz robić — po tych słowach podrzucił fiolkę do góry, a gromoptak zaskrzeczał, złapał ją w locie i wzniósł się w górę.
Będąc już wśród chmur, Frank zgniótł fiolkę, a jad zadziałał na deszcz, nadając mu działanie usuwające złe wspomnienia. Padający deszcz już po chwili wymazam niemagom złe wspomnienia, związane z magią.
— Czasami jestem pod wrażeniem twoich pomysłów, Newt — powiedziała Monica, na co Puchon uśmiechnął się.
— Jad pikującego licha czyści pamięć z negatywnych wspomnień. Mugole nie będą nic z tego pamiętać — wyjaśnił, a prezydent Picquery kiwnęła głową z aprobatą.
— Mamy u pana dług, panie Scamander. Ale proszę wywieźć tę walizkę z Nowego Jorku.
— Oczywiście, pani prezydent.
Serafina już odchodziła wraz z aurorami, jednak w pewnym momencie zatrzymała się i odwróciła. Wyczytawszy potrzebne informacje z myśli kobiety, Queenie osłoniła Jacoba.
— Ten niemag nadal tu jest? — Nie potrzebowała odpowiedzi, bo szybko odnalazła Jacoba wzrokiem. — Wyczyścić mu pamięć. Nie ma wyjątków.
Widząc ich niezadowolone miny, dodała:
— Znacie zasady. I... Możecie się pożegnać.
To mówiąc, odeszła. Pozostała piątka nie była zadowolona z decyzji pani prezydent, chociaż wiedzieli, że prędzej czy później właśnie tak by się stało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro