Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18. Poszukiwania według Newta

— Dawno się nie widziałyśmy, Monica... — westchnęła pani Cartier, grzejąc dłonie ciepłem kubka z herbatą. — Opowiadaj, co u ciebie, drogie dziecko, opowiadaj.

Obydwie jakiś czas temu wróciły ze spaceru po francuskim placu, na którym Monica nie była od czasu swojej ostatniej wizyty we Francji. Czyli, jak by nie patrzeć, od blisko czterech lat.

— Myślę, że dobrze — odpowiedziała Monica i poprawiła okulary, które zjechały jej na czubek nosa. — Ostatnio byłam w Ameryce i spotkałam tam mojego przyjaciela ze szkoły, i... No, przez Grindelwalda to był wyjazd pełen wrażeń.

Pani Cartier słuchała jej uważnie, a na słowo przyjaciel jej twarz rozjaśnił uśmiech. Monice od razu skojarzyło się to z mamą. Nie było wątpliwości, że jej niedoszła teściowa chciała dla niej jak najlepiej.

— Cieszę się, że tak dobrze sobie radzisz, moja droga — powiedziała, stukając palcami w kubek. — Obyś zaznała w życiu jak najwięcej szczęścia.

Rudowłosa uśmiechnęła się. Claudine Cartier była niewątpliwie jedną z najserdeczniejszych osób, jakie Monica w życiu spotkała.

— A... Masz już kogoś, Monica? — spytała Claudine. Patrzyła badawczo na Monicę, jakby poszukiwała u niej oznak tego, że pomyślała o ukochanym. Jedyne, co udało jej się zauważyć, to powolne pokręcenie głową.

— Nie — odpowiedziała ostrożnie, jakby bała się powiedzieć za dużo. — Ale... Tęsknię za kimś, kogo zostawiłam w Anglii.

Pani Cartier przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się. Była dla Moniki jak dobra, starsza przyjaciółka, niekiedy nawet jak matka i chciała doradzić jej jak najlepiej. Choć podejrzewała, że Monica sama wie, co ma zrobić.

— Jednak to, że spotkaliśmy się prawie na końcu świata, coś znaczyło — dodała, na co Claudine uśmiechnęła się szerzej.

— Więc chodzi o tego przyjaciela ze szkoły? To dosyć romantyczne, bo stara miłość nie rdzewieje...

— Wtedy był dla mnie tylko przyjacielem — zaprotestowała Monica. — Nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś się spotkamy...

— Tak samo, jak nie spodziewałaś się, że teraz tak bardzo będzie ci go brakować — zauważyła Francuzka i położyła swoją dłoń na dłoni Gryfonki. — Widzisz, Monnie, życie jest nieprzewidywalne. I pełne kłód rzucanych pod nogi. A ty jesteś silną kobietą, która poradzi sobie z tymi kłodami. Udowodniłaś to już wiele razy. Dałaś sobie radę ze wszystkimi trudnościami, z którymi zmagałaś się w Nowym Jorku, więc czym jest teraz dzieląca was odległość?

— Prawie utopili nas w tej MACUSIE, takie to moje zmagania z trudnościami — zaśmiała się Monica. — Ale Newt nas stamtąd wydostał. Nie rozumiem, dlaczego Ministerstwo uznało, że to on jest odpowiedzialny za ten cały chaos z Grindelwaldem, kiedy to właśnie Newt to wszystko posprzątał.

Claudine popatrzyła na nią ze zdumieniem.

— Utopili? Jak to... — chciała zapytać, ale jakaś sowa zastukała w okno, przerywając jej wypowiedź. Pani domu podeszła do okna, by odebrać list.

— Długa i zakręcona historia — Monica machnęła ręką, upijając łyk herbaty.

Jej rozmówczyni pokiwała głową, podchodząc do niej i przekazując list.

— Możesz ją opowiedzieć.

Monica przyjęła kopertę z listem i zaczęła ją otwierać.

— Uznajmy, że niektórzy ludzie jak Porpetyna Goldstein oprócz niewinnych zwierząt postanawiają skazać na śmierć też człowieka, który chciał tylko tym zwierzętom pomóc... — wyjaśniła i wyjęła kartkę z koperty. Rozłożyła ręce, opowiadając dalej. — A że akurat się tam napatoczyłam, to uznałam, że nie zostawię Newta samego i mnie też chcieli utopić...

Claudine pokiwała głową ze zrozumieniem. Dobrze znała gryfońskie zapędy Moniki.

Rudowłosa już zaczytywała się w treści listu. Choć krótki, zdołał wprawić ją w zdumienie.

Monica,

Jestem w Paryżu. Nie martw się, jakoś cię odnajdę.

Newt.

— A tego to się nie spodziewałam — skomentowała Monica.

— Czego się nie spodziewałaś?

— Tyle razy żartowałam, że Newt może nielegalnie wybrać się do Paryża, aż w końcu on faktycznie przyleciał tu nielegalnie.

Pani Cartier uśmiechnęła się.

— Jakie to urocze... Wybrał się tu w ślad za tobą...

— Przestań — Monica potrząsnęła głową, nie wypuszczając listu z dłoni. Po raz kolejny prześledziła napisane przez Newta słowa, nie dowierzając, że ten naprawdę jest w Paryżu. — Po prostu... Dumbledore prosił go o pomoc. Dlatego teraz tu jest.

— Co nie zmienia faktu, że musisz chwytać okazję i się z nim spotkać — odparła Claudine z entuzjazmem. Przez angielskie słowa przebijał się jej mocny, francuski akcent. — Nécessairement.

Monica roześmiała się.

— Wiem. Zaraz napiszę mu, gdzie...

Pas question! — zaprotestowała Francuzka, a jej lekko siwiejące włosy wymknęły się z koka, kiedy energicznie pokręciła głową. — Napisał, że cię odnajdzie, daj chłopakowi się o ciebie postarać! Jak kocha, to nawet na księżycu cię odnajdzie!

Monica z powrotem usiadła, wiedząc, że Claudine nie znosi sprzeciwów - choć nie była osobą pierwszej młodości, to była pełna energii i entuzjazmu, o czym rudowłosa już dawno się przekonała.

— No dobra — powiedziała ostrożnie Gryfonka, podnosząc się z miejsca. — Niech mnie szuka, ale może przynajmniej zobaczę, co słychać w Paryżu. W końcu przyjechałam tu też za pracą...

— Ależ oczywiście, Monnie — zachichotała Claudine. — Przyjechałaś do Paryża za pracą, a wrócisz z miłością...

— Nie zapędzaj się tak, Claudine — zaśmiała się Monica, zakładając płaszcz i poprawiając swoją szarą sukienkę.

— Oj, Monnie, wiesz przecież, że taka stara kobieta jak ja musi cieszyć się każdą miłosną nowinką, jaką usłyszy...

— Ale nawet nie wiem, czy on to odwzajemnia... — zauważyła Monica, na co pani Cartier podeszła do niej i chwyciła ją za ręce.

— Nie będzie wiedział, co traci, cher — odpowiedziała, po czym objęła ją bardzo matczynym gestem.

Monica odwzajemniła uścisk, dziękując Merlinowi za taką przyjaciółkę, jak Claudine.

Po przeniesieniu się z Anglii do Francji Newt musiał rzucić zaklęcie Confundus na mugolskiego policjanta, by ten nie zauważył ich zachowania, które mogło nieco odstawać od reszty przechodniów. Teraz to policjant zachowywał się niepokojąco, bo nieczęsto widzi się pijanych policjantów na francuskim placu.

Magizoolog odstawił walizkę na chodnik, po czym wyjąwszy różdżkę, przyłożył ją sobie do ust i dmuchnął, jakby grał na flecie, jednocześnie obracając się wokół własnej osi. Z różdżki wydobyły się kłęby złotego pyłu, które otoczyły go i opadły na ziemię. Pył zaczął ujawniać ślady niedawnej aktywności magicznej na placu, a co za tym idzie - również Moniki.

Newt machnął różdżką, przywołując zaklęciem niuchacza, który wyskoczył z walizki.

— Szukaj Moniki, Bernard — polecił mu, a zwierzak natychmiast przystąpił do działania, w czasie gdy jego właściciel stał na walizce i obserwował pokazujące się w powietrzu wizerunki - znalazł tam nawet japońskiego demona wodnego. Jacob patrzył na poczynania przyjaciela tak, jakby nie wiedział, co o tym powiedzieć i zapewne właśnie tak było.

W pewnym momencie niuchacz znalazł ślady stóp, które uświadomiły Newtowi, że Monica tędy przechodziła - jej sylwetka pokazała mu się w powietrzu.

Puchon momentalnie zeskoczył z walizki i podszedł do Bernarda, siedzącego na chodniku przy świecących śladach stóp.

— Znalazłeś ją? — zapytał i, zanim Jacob zdążył go przed tym powstrzymać, pochylił się, by polizać chodnik.

— A teraz będzie lizać chodnik — westchnął zrezygnowany Jacob, mając nadzieję, że nikt tego nie widział.

Newtowi najwyraźniej było obojętne, czy ktoś zobaczy jego poczynania, czy nie - postawił sobie za cel odnalezienie Moniki i stwierdził, że odnajdzie ją, choćby miała to być ostatnia rzecz, jakiej w życiu dokona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro