Rozdział 6
Nie przespała nocy, wierciła się myśląc o tym co się stało. Z jednej strony nie było to absolutnie nic, ale z drugiej strony to wystarczyło by wywrócić jej życie do góry nogami. Wciąż odtwarzała w swojej głowie, to jak byli blisko, jego ciepły dotyk, delikatny zapach. Traciła zmysły, przez coś co właściwie nie doszło nawet do skutku. Czuła frustracje, nie wiedząc czy jest tak bo doszło do tak dwuznacznej sytuacji, czy dlatego że nic z tym faktem nie zrobili. Dlaczego mnie nie pocałował? Mógł to zrobić, miał okazje. Zadręczała się tym. Bała się, że w szkole będzie niezręcznie. Jednak szybko przekonała się, że nie musi się tym w cale przejmować. Gdy przyszła do szkoły, ławka obok niej była pusta. Kiedy minęło piętnaście minut lekcji, a Munson nadal nie wbiegł zadyszany do sali, wiedziała że się nie pojawi. Czuła gniew. Chciała zobaczyć jak sprawy między nimi się potoczą, inną kwestią był fakt, że miała mu ona pomóc zdać ten rok. On jednak miał chyba inne plany wagarując. Nie mogła go zrozumieć, jak do tej pory myślała że jest człowiekiem słownym, chociaż czuła że mogą być to naiwne mrzonki. Widzieli się przecież zaledwie cztery razy, więc czemu miałby brać ją na poważnie. Zrozumiała, że wysuwa zbyt pochopne wnioski. Robiła jeden podstawowy błąd, tworząc w swojej głowie oczekiwania względem niego, mimo że nawet go o tym nie poinformowała. Taka była, spotykała ludzi i tworzyła sobie ich obraz, a gdy zachowywali się niezgodnie z jej wizją złościła się. I złościła się tak, aż do przerwy na lunch. Pewnym krokiem poszła na stołówkę. Nie interesowało jej zdanie grupki dzieci. Podeszła do stolika, przy którym siedział tylko Dustin i Gareth. Uśmiechnęła się do nich sztucznie i zapytała.
-Wiecie może gdzie jest Eddie ?
-Jeśli nie ma go w szkole to może być absolutnie wszędzie.- Powiedział starszy chłopak.- Pewnie siedzi w domu i jara zielsko.
- Na pewno ma na głowie coś ważnego.- Dustin starał się podnieść dziewczynę na duchu. Był najmilszą i najbardziej serdeczną osobą z grupy, a jego niepełnosprawność dodawała mu uroku. Dziewczyna chciała w to wierzyć. Nagle cała zadrżała słysząc za sobą nieznajomy głos.
- Nie ważne co robi, ważne żeby pojawił się dzisiaj na koncercie.- Burknął czarnoskóry chłopak, którego nie miała okazji jeszcze poznać. Usiadł przy stoliku, kładąc na nim tackę z jedzeniem. przetarł spocone dłonie o materiał dżinsów i podał jej dłoń z obojętną miną. -Jeff.
- Rose.- Przedstawiła się i nagle ją olśniło.- Właśnie koncert! O której on jest i gdzie ?- Zapytała, a on wyciągnął z plecaka karteczkę i długopis. Napisał coś na niej i podał dziewczynie. Widziała ten adres pierwszy raz na oczy.
- To praktycznie centrum Hawkins.- Dorzucił Gareth, na co tylko pokiwała twierdząco głową. Nie zapuszczała się jeszcze tak daleko w tym miasteczku. Znała zaledwie pobliskie lasy, szkołę, dwa małe osiedlowe sklepiki i wiedziała jak dojść na jezioro. Poczuła pewien ścisk w gardle na myśl o tym, że będzie musiała wyjść do ludzi.
- Dzięki.- Rzuciła odchodząc od stolika, prawie wpadając na Mike'a z Lucasem. Uśmiechnęła się do nich przelotnie i wyminęła zostawiając ich skonfundowanych. Czuła ekscytację pomieszaną ze strachem. Nie wiedziała, czy powinna wybierać się na ten koncert. Nie czuła się tam do końca mile widziana, mimo to przyjaciele Eddie'ego nie mieli problemu z tym, by podać jej ten adres.
~~~
Była 19;45, a jej nie chciało się wierzyć, że się na to zdecydowała. Stała przed wejściem do baru, do którego wchodzili ludzie i wychodzili pod wpływem. Miała tylko siedemnaście lat i nie była pewna, czy może tam w ogóle wejść. Ubrała się w czarną, obcisła sukienkę to połowy uda i stare glany. Zarzuciła na siebie ramoneskę, zrobiła też mocniejszy makijaż z nadzieją, że doda on jej kilka lat. Stała, próbując zebrać się w sobie, bała się tam wejść aż nagle usłyszała kobiecy głos.
-Hej ty jesteś ta nowa ? Rose ?-Dziewczyna wyglądała znajomo. Dopiero po chwili doszło do niej, że chodzą razem do klasy. Miała ona niebieskie oczy i niedługie blond włosy i zaraźliwy uśmiech.
- Tak. A ty Robin prawda ?- Zapytała na co dziewczyna zaśmiała się delikatnie i pokiwała twierdząco głową.- Wchodzisz do środka?
-Taki mam zamiar, tylko na kogoś czekam. A ty ?-Zapytała, musiała podnieść ton głosu, ponieważ w barze był nieprzyjemny hałas, a nawet nie puścili jeszcze muzyki.
- Taki mam zamiar, ale nie wiem czy mnie wpuszczą.
-O to się nie martw.- Odpowiedziała, odrywając od niej wzrok. Zaczęła do kogoś machać. Rose odwróciła się w tym kierunku i zobaczyła przystojnego chłopaka idącego w ich stronę. Najciekawsze w tym wszystkim było, że jej odmachał i cały czas nie zmienił kierunku. Uśmiechał się łobuzersko. Miał gęste i ułożone włosy, czyste i markowe ubrania. Podszedł bliżej, a Rose miała wrażenie jakby powietrze stało się gęstsze.- Rose poznaj Steve'a.- Rzuciła, kiedy chłopak był już obok nich. Wyciągnęła dłoń w jego kierunku by się przywitać, a on ujął ją i uniósł do góry by złożyć na niej pocałunek. Nawet na moment nie oderwał od niej wzroku. Miał miękkie i ciepłe usta, które sprawiła, że poczuła motylki w brzuchu.
- Miło mi cię poznać Rose.- Powiedział, jego głos był przyjemny dla uszu. Nie mogła wyjść z podziwu, że to właśnie się stało. Uśmiechnęła się delikatnie i skwitowała całą sytuację mówiąc.
- No proszę dżentelmen.- Powiedziała kokieteryjnie. Chłopak był starszy od nich, więc zrozumiała dlaczego Robin powiedziała, że nie ma o co się martwić. Przez chwilę utrzymywali kontakt wzrokowy, kiedy zniecierpliwiona przyjaciółka Steve'a szturchnęła go.
- Wchodzimy czy nie ?- Chłopak, wziął ją pod ramię i pokiwał tylko głową. Weszli do środka. Rose pierwszy raz była w takim miejscu jak to. wszystko, praktycznie było z drewna. Przy barze stało mnóstwo, raczej starszych osób, zapewne stałych bywalców. Podłogę pokrywały panele, które znajdowały się również na podeście, który najprawdopodobniej miał służyć za scenę. Muzyków jeszcze nie było, ale kręciło się tam kilka osób wnoszących sprzęt muzyczny czy grzebiących przy kablach. Steve szturchnął ją delikatnie w ramię i wskazał palcem na wolny stolik pod oknem. Był on niedaleko od szafy grającej i kilka kroków od baru, więc chłopak zadbał o łatwy i szybki dostęp do alkoholu. Dziewczyny usiadły niepewnie, stolik wydawał się być nieczyszczonym przez ostatnie dziesięciolecie. Steve oparł sio niego dłońmi i spojrzał na swoje towarzyszki.
- Po piwie ?- Zapytał, na co Robin od razu przytaknęła. Rose miała wątpliwości. Zobaczył jej duże, przestraszone oczy i lekko rozchylone usta. Piła alkohol, ale zawsze robiła to w ustronnym miejscu. Zajęło jej chwilę by zebrać się w sobie.
- Okej.- Uśmiechnęła się niepewnie, a chłopak podszedł do baru i na ładny uśmiech zamówił trzy piwa. Była w szoku, że to takie proste. Przyglądała mu się kiwając z niedowierzaniem głową.
- Wpadł ci w oko ?- Zapytała Robin, na o dziewczyna mocno się zmieszała.- Spokojnie nie jesteśmy razem, możesz mi powiedzieć szczerze.
- Fajny jest, taki przyjemny dla oka.- Powiedziała, po czym obie zachichotały. Steve położył na stole trzy kufle z zimnym napojem. Woda skraplała się na nich od chłodu i spływała po szkole aż na stolik. Szatyn usiadł obok Robin, przepychając ją pod okno, na co tylko się skrzywiła.
-Co was tak bawi?- Zapytał zaczesując włosy, a dziewczyna z grymasem, próbując się wygodnie usadowić burknęła.
- Ty nas bawisz Harrington.- Rzuciła na co obie zaczęły znowu się śmiać. Rose nie zauważyła nawet kiedy Eddie pojawił się na scenie. Widok jej ze Steve'em Harringtonem, wyprowadził go z równowagi. To był jak kubeł lodowatej wody na jego głowę. Na jego twarz wdarł się widoczny grymas niezadowolenia. Czuł złość i zazdrość, której nie potrafił wytłumaczyć. Widok śmiejącej się do utraty tchu właśnie przy nim, sprawiała że miał ochotę rozbić mu gitarę na głowie. Nie miał zamiaru się tym jednak przejmować. Chciał zagrać dobry koncert. W sali wybrzmiały pierwsze dźwięki gitary. Uzyskał uwagę Rose, oderwała się od rozmowy i spojrzała na Munsona. Na krótki moment nawiązali kontakt wzrokowy, jednak szybko urwał go skupiając się na grze. Dziewczyna poczuła pewne rozczarowanie. Robin zauważyła, jak jej znajoma zerka w stronę muzyków.- Wy się chyba trzymacie razem co nie?- Zapytała spoglądając w stronę zespołu, na co zielonooka nie zdążyła nawet odpowiedzieć.
-Chyba sobie żartujesz, ze trzymasz z Munsonem?- Zaczął Steve z zaskoczeniem.- Przecież to świr.- Mówił z oburzeniem, a Rose tylko zmarszczyła czoło. Wzięła głęboki wdech i pełna rozczarowania zapytała.
- Czemu tak uważasz? Znasz go ?
-Nie ale..
- Ale słyszałeś plotki? Nie masz własnego rozumu i łykasz wszystko jak padnie prawda ?- Mówiła czując coraz więcej gniewu, na co chłopak zmieszał się. Czuł się bardzo zakłopotany, starał się wybrnąć.
-To nie tak, po prostu zdziwiłem się, że taka atrakcyjna i spokojna dziewczyna się z nim buja.
- Dużo o mnie nie wiesz. - Powiedziała biorąc łyka piwka. Robin siedziała cichutko w kącie, wydymając usta. Czuła się niezręcznie. Podobnie czuł się też Steve. Jedynie Eddie żył w przekonaniu, że Rose świetnie się bawi, co napędzało jego żal. Grał kolejne covery, czując że kiedy skończy nie wytrzyma i mu przywali. Mimo to, za każdym razem gdy dziewczyna zerkała w jego stronę, próbowała posłać mu uśmiech, udawał obojętnego. Sprawiało to, że miała coraz większe poczucie winy broniąc go. Nie chciała zniechęcać do siebie ludzi przez to, że mają inne zdanie na temat jej znajomego.- Wiecie co, zmieńmy temat. Chciałabym was poznać. Jesteście przyjaciółmi ?
-Przyjaciółmi? Czy ja wiem. Steve jest jak pasożyt ale wmawiam sobie, że to symbioza a nie nosicielstwo.- Robin mówiła to z pełnym przekonaniem, chłopak posłał jej groźne spojrzenie, na co wybuchła śmiechem.- Żartuje przecież.- Rzuciła rozczochrując mu włosy. - Steve jest świetny i samotny...- Postawiła akcent na ostatnie słowo, zerkając porozumiewawczo w stronę Rose, na co zakłopotał się.
-Robin proszę cię.- Burknął na co obie znów wybuchły śmiechem. Obu dziewczynom brakowało kogoś takiego, z kim mogły się śmiać do utraty tchu. Brakowało im przede wszystkim relacji z osobą tej samej płci, kogoś do niewinnych plotek by odłożyć poważne tematy na bok.
~~~
Minęła godzina. Zespół Eddie'ego zagrał kilka coverów Metallicy, Iron Maiden oraz Black Sabath. Rose pożegnała się z nowo poznanymi znajomymi i postanowiła poczekać na Eddie'ego w barze. Po kilku minutach znów go zobaczyła. Widziała gniew w jego spojrzeniu, którego nie była w stanie zrozumieć. Spojrzał na nią pogardliwie i wyminął ją bez słowa, pozostawiając ją w głębokim niedowierzaniu.
- A tobie o co chodzi ?- Burknęła, na co zatrzymał się. Znajomi zostawili go, wyszli zmieszani z baru wymieniając pomiędzy sobą niepewne spojrzenia. Wiedzieli, że nie będzie przyjemnie i że to nie ich sprawa, więc po prostu wyszli.
-Dobrze się bawiłaś z Harringtonem?- Burknął odwracając się do niej, na co ona tylko parsknęła śmiechem i uniosła wysoko brwi. Nie mogła uwierzyć w absurdalność tej sytuacji.
- Ale ty tak teraz serio ? Serio odpierdalasz mi tu sceny zazdrości ?
- Nie jestem zazdrosny, ale Steve to buc.- Mówił czując coraz większy gniew. Dziewczyna przetarła zmęczoną twarz i posłała mu pełne gniewu spojrzenie.
- Nie wiem skąd wzięła się wasza wzajemna niechęć. Mam to w dupie. Będę zadawać się kim mam ochotę, a ty nie jesteś o tego by zatwierdzać moje znajomości.- Mówiła czując, że zaraz eksploduje a on tylko kiwał głową na boki. Był pełen arogancji, której nie mogła znieść. Doprowadzał ją od szału.-Pogadajmy może lepiej o tobie i o zlewaniu sobie naszej umowy poprzez niechodzenie do szkoły.
- Nie no pewnie zmiana tematu i przerzucanie winy.
- Nie mam na to siły. Nie mam na ciebie siły.- Rzuciła wymijając go. Uderzyła w niego barkiem i wyszła z baru, czując jak rozpiera ją wściekłość. Chłopak zacisnął zęby i wziął głęboki wdech. Nie mógł zrozumieć tego co właśnie zaszło, ani dlaczego pozwolił by do tego doszło. Nie wiedział z czego to do końca wynikało, wiedział jednak, że nie chce tego tak zostawić.
~~~
No i przychodzę do was z kolejnym rozdziałem. Osobiście nie jestem z niego zadowolona, ale mam nadzieję że wam się spodoba. Jutro będzie lepiej, obiecuję :) Rozdział jednak pojawi się prawdopodobnie pod wieczór.
Jak zawsze zachęcam do komentowania, dzielenia się przemyśleniami i może jakimiś teoriami spiskowymi na temat ich przyszłości.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro