Rozdział 13 część 2/2
Przez większość drogi do miasta panowała cisza. Każdy bał się być tym pierwszym, który przełamie lody. Obecność Robin sprawiała, że Eddie czuł się obserwowany i krytykowany, przez co trudno mu było zacząć jakikolwiek temat rozmowy. Czasem spoglądał, na zielonooką, a ona wyłapywała to i rumieniła się delikatnie. Czerwień na jej twarzy wzrosła do maksimum, gdy mężczyzna położył niepewnie dłoń na jej kolanie. Spojrzała na niego, a on w skupieniu prowadził auto. Otworzył okno i odpalił papierosa. Nie była pewna tego co jest pomiędzy nimi. Od jakiegoś czasu grali w kotka i myszkę, nie nazywali tego. Pozwalali na to by niektóre rzeczy po prostu się działy. Potrzebowali swojego towarzystwa, potrafili miło spędzać czas, pomóc sobie, raz czy dwa razy ich poniosło w szale uniesień, ale to było absolutnie wszystko.
- Steve też przyjdzie, dzwoniłam do niego jak się malowałaś.- Robin przerwała ciszę panującą w pojeździe. Eddie zabrał dłoń z kolana Rose i położył ją na kierownicy mocno zaciskając, aż pobledły mu knykcie. Uśmiechnął się ironicznie i przecedził praktycznie przez zęby.
- To super.-Niezadowolenie wylewało mu się uszami i nie był w stanie tego ukryć, nie ważne jak bardzo by próbował. Szatynka też poczuła pewien ścisk w żołądku i składało się na to wiele czynników. Nie wiedziała jak Steve zapamiętał wydarzenia poprzedniej nocy i czuła wstyd. Nie była by zdziwiona gdyby był zniesmaczony czy okazywał jakąś pogardę względem niej. Kompletnie inną sprawą było to, że zaczynała mieć poczucie, że oni wszyscy żyją w jakimś bardzo skomplikowanym czworokącie bez zobowiązań. Jej przyjaźń z Robin szła w zestawie ze Steve'em, którego zabierała prawie wszędzie i gdyby mogła zaprosiłaby go na ich babskie nocowanie, gdzie robiliby sobie warkoczyki i grali w planszówki. Pomiędzy tym wszystkim był jeszcze Edward i niezrozumiałe napięcie pomiędzy nim, a tymi papużkami nierozłączkami. Rose czuła, że zaczyna się w tym wszystkim gubić, ale doskonale wiedziała, że nie jest w stanie uszczęśliwić ich wszystkich. Dojechali do pubu, w którym byli ostatnio. Zajęli wolne miejsce, a Munson kupił im po piwie i ruszył się przygotowywać, zostawiając dziewczyny same.
-Nie wygląda na zadowolonego z powodu Steve'a.- Powiedziała niebieskooka, biorąc sporego łyka. Pianka została na jej górnej wardze, ale szybko to wyczuła i zgarnęła ją palcem. Było coś złośliwego w jej tonie głosu i spojrzeniu.
- Nie przepadają za sobą.-Powiedziała Rose.- Celowo go zaprosiłaś ?
-Czuję się przy nim pewniej. Zrobiłam to dla własnego komfortu, a nie po to by zrobić ci na złość. Wiesz, że staram się go polubić.- Tłumaczyła się, ale jej towarzyszka nie bardzo w to wierzyła. Nie chciała jednak roztrząsać tematu, pozwoliła na to by wszystko potoczyło się samo. Gdy spojrzała w stronę drzwi wejściowych, przechodził przez nie Steve. Miał na sobie dżinsy i zwykłą białą koszulkę, wyglądał trochę jak seksowny hydraulik. Ściągał właśnie z nosa okulary przeciw słoneczne, rozglądając się po sali. Za nim weszła drobna, niska dziewczyna z włosami koloru ciemnego blondu. Jej niska waga rzucała się w oczy. Miała duże oczy jak lalka, a jej usta były wąskie. Była bardzo atrakcyjna i kobieca, więc przez jej głowę przeszło, że może być dziewczyną Harringtona. Podeszli niepewnie do stolika, chłopak przywitał się całusem w policzek z Buckley, a następnie z Rose, jakby wydarzenia z ostatniej nocy nie miały miejsca.
- Rose, poznaj moją przyjaciółkę Nancy Wheeler.- Rzucił, a dziewczyna z szczerym uśmiechem podała jej dłoń tak chudziutką i drobną, że Rose ściskając ją bała się, że ją połamie. Usiadły obok siebie, a Harrington zajął miejsce obok Robin. W tym momencie usłyszeli, że zespół zaczął grać. Steve starał się rozproszyć by nie myśleć o swojej niechęci do gitarzysty, przekierował swoją uwagę na szatynkę. - Jak się czujesz ?- Zagaił widząc, jej bladą skórę i pokaźne wory pod oczami.
- Powiedzmy, że dochodzę do siebie. -Zaśmiała się, ale po chwili zrobiło jej się wstyd, biorąc łyk piwa spojrzała na niego i rzuciła.- Powinnam cię przeprosić za swoje wczorajsze zachowanie.
- Daj spokój.-Machnął ręką.- Każdemu się czasem zdarza.- Powiedział zerkając na Nancy, która oderwała wzrok od swoich paznokci, którymi nerwowo się bawiła. Na jej twarz wdarło się widoczne zdenerwowanie. Mierzyła go wzrokiem, a on tylko uśmiechał się głupawo.
- Bardzo śmieszne.- Burknęła. Widząc niezrozumienie dziewczyn, nabrała w płuca tyle powietrza ile mogła i postanowiła, że wyjaśni o co mu chodzi. Nie była z tego faktu zadowolona, ale uznała, że lepiej będzie, jeśli dowiedzą się tego od niej.- Też kiedyś mocno się upiłam.- Spojrzała pokrzepiająco na Rose.- Byłam wtedy w związku z tym debilem i wylałam przez niego na siebie czerwony poncz, na mój ulubiony sweter.- Patrzyła na niego z udawaną złością, a on przejął pałeczkę nie potrafiąc odpuścić. Wydarzenia z tamtej nocy budziły w nim wiele smutnych wspomnień.
- A ty powiedziałaś, że jestem do dupy, że nasz związek jest do dupy i że generalnie wszystko jest do dupy, a potem Jonathan Bayers odwoził cię nieprzytomną do domu. - To nie było już przekomarzanie, w jego głosie było słychać wyraźne pretensje. Przez chwilę panowała cisza i pojawiło się napięcie. Robin postanowiła je rozładować.
- Matko jedyna toczycie ten spór ze sobą już trzeci rok. Może w końcu prześpijcie się ze sobą i zakopcie ten topór wojenny. To napięcie między wami jest nie do wytrzymania.- Mówiła, a Steve i Nancy widocznie się zawstydzili. Nie potrafili spojrzeć w sobie oczy. Przez następne dwadzieścia minut, rozmowy były praktycznie o niczym. Sprowadzały się głównie do babskich nieprowokujących tematów, które skutecznie usypiały Harringtona, który próbował się nieskutecznie upić, niskoprocentowym piwem. W końcu zespół Eddego skończył grać, a on sam niepewnie podszedł do stolika i wcisnął się pomiędzy Wheeler, a Rose, obejmując ją ramieniem.
-A tu co tak drętwo?- Zapytał niepewnie czując, że jego obecność nie jest mile widziana. Jednak Steve miał już dość babskiej paplaniny i spojrzał na Munsona wzrokiem pełnym nadziei na wybawienie.
-Wyjaśnijmy coś sobie, nie przepadam za tobą ale w tym momencie cię potrzebuje. Potrzebuję mężczyzny i twardych męskich tematów.- Mówił wręcz błagalnie, na co wszystkie dziewczyny przy stole wybuchły śmiechem, a sam Eddie uniósł brwi tak wysoko na ile pozwoliła mu na to wysokość czoła. Wydał delikatnie usta i podrapał się po głowie, zastanawiając się nad tym co mu odpowiedzieć.
-Widziałeś może nowego Chevroleta Caprice ?
-Tak !- Odpowiedział mu z takim entuzjazmem, że dziewczyny znów głośno się zaśmiały. Rose cieszyła, że Steve chociaż próbuje nawiązać jakikolwiek kontakt z Munsonem, miała nadzieje że Robin niedługo też spróbuje przełamać lody.
- Idę zapalić.- Powiedziała wstając od stołu. Poszła przez bar zostawiając wesołą gromadkę samą. Potrzebowała trochę samotności i wyciszenia. Obserwowała ich przez okno, widziała że dobrze się bawią. Odpaliła papierosa i pozwoliła na to by dym rozszedł się po jej podniebieniu i płucach. Przymknęła delikatnie oczy, chcąc odpocząć od hałasu i ciągłych bodźców zewnętrznych. Spaliła tak jednego papierosa i wciąż nie czuła się na siłach, żeby do nich wrócić. Wyciągnęła z paczki kolejnego, a wtedy drzwi otworzyły się i Eddie podszedł do niej, samemu wkładając papierosa do ust.
- Zemdli cię jak będziesz palić jednego po drugim.- Zwrócił jej uwagę na co tylko wzruszyła ramionami.- Wszystko w porządku ? Wszyscy się zastanawiają co tak długo.- Powiedział, a ona zaciągając się spojrzała w jego ciemne oczy. Było jej ciężko, miała mętlik w głowie.
- Jest okej.- Powiedziała, ale nie do końca w to wierzyła.- Zastanawiam się co tak właściwie jest między nami?
- A co byś chciała, żeby było?- Zapytał zbliżając się do niej. Stali bardzo blisko siebie, przez co musiała unieść głowę by móc patrzeć mu w oczy. Chłopak uśmiechał się delikatnie, a jego dłoń zgarnęła z jej twarzy kosmyk zagubionych włosów. Zadał jej pytanie, na które doskonale znała odpowiedź, ale powiedzenie tego na głos graniczyło z cudem. Postanowiła dalej ciągnąć jego grę.
- Chciałabym, żebyś wziął sprawy w własne ręce i się określił.- Powiedziała, a jego usta były coraz bliżej jej drżących warg. Czuła, że traci przy nim kontrolę, a on prawie wyszeptał w jej usta.
-Skoro tak stawiasz sprawę.- Uśmiechnął się, opierając dłonie na jej biodrach.- To jesteś moją dziewczyną.-Powiedział przyciągając ją jeszcze bliżej, a jej serce zaczęło bić szybciej. W jego ustach brzmiało to tak, że czuła z tego dumę. Przez krótki moment patrzyła w jego oczy, aż w końcu ich usta złączyły się namiętnym pocałunku. Czuła jak miękną jej kolana, a on podtrzymywał ja swoimi silnymi dłońmi.
-Fajnie to brzmi w twoich ustach.- Wyszeptała, przygryzając delikatnie jego dolną wargę. Poczuł jak delikatnie się uśmiecha i znów pogłębił pocałunek. Czuł jak dziewczyna wplątuje palce w jego włosy i chciał by ta chwila trwała wiecznie. W końcu czuł się pewnie w stosunku co do tego co ich łączy. Była jego i rozpierało go szczęście. Była spełnieniem jego snów. Jednak każdy sen kiedyś się kończy, a ten skończył się gdy usłyszeli jak ktoś odchrząknął za ich plecami. Oderwali się od siebie, czując jak ich usta pulsują. Zobaczyli Robin, która wskazywała na niewidzialny zegarek na jej nadgarstku.
- Jest już po dziesiątej.- Zauważyła, a za nią wyłonił się Steve i Nancy. Harrington wyciągnął w stronę Munsona dłoń.
- Spoko było pogadać.- Powiedział, gdy Eddie uścisnął jego dłoń i uśmiechnął się na to delikatnie. Steve nachylił się też do zielonookiej i ucałował ją w rozgrzany policzek. Nancy również się pożegnała i każdy rozszedł się w swoją stronę. Wsiedli do samochodu i przez chwilę panowała niezręczna cisza, związana z ich pocałunkiem. Rose jednak miała wieści, które musiała obwieścić światu, niezależnie czy było na to dobry moment czy wręcz przeciwnie.
-Musimy powtórzyć to spotkanie, napić się i pograć w gry. Rodzice wyjeżdżają na dwa tygodnie, to może w piątek u mnie? - Zaproponowała, zerkając na Munsona, dając mu cichą sugestie na to, że będzie w tym czasie bardzo samotna. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem i kładąc dłoń na jej kolanie odpowiedział.
- Zobaczymy jeszcze.
- Mi tam pasuje ten pomysł.- Powiedziała Robin, uśmiechając się na myśl o wolnej chacie i festiwalu niezdrowej żywności. To wszystko brzmiało jak marzenie. Niestety miała też świadomość tego, że ktoś jest gościem priorytetowym na liście jej przyjaciółki, która właśnie patrzyła na ten priorytet pożądliwie. On gładził jej kolano, czasami mocniej zaciskając na nim dłonie i przypadkiem sunął trochę wyżej. Było w tym wszystkim coś na tyle erotycznego, że przyglądała się temu z wielkim trudem. Kiedy samochód się zatrzymał poczuła ulgę i szybko wysiadła rzucając do Munsona.- Dzięki, do zobaczenia.- Zatrzasnęła za sobą drzwi, pozostawiając tą dwójkę samych.
- Gdyby na mnie nie czekała, nie wyszłabym z tego samochodu przez najbliższą godzinę.
-Gdyby na ciebie nie czekała, nie wypuściłbym cię stąd przez najbliższe trzy.- Zaśmiał się, a w jego oczach zabłysnęła nutka pożądania, na którą dziewczyna zarumieniła się. Pocałowała go delikatnie w usta i pozwoliła na to by pogładził dłonią jej policzek. Czuła chłód jego pierścieni co otrzeźwiło ją i wyrwało z tego błogiego stanu.
-Dziękuję.- Powiedziała odsuwając się od niego i chwytając za klamkę. On jednak przytrzymał ją za dłoń i znów do siebie przyciągnął. Chwycił jej twarz w dłonie i złożył na jej ustach o wiele bardziej lubieżny pocałunek, przez który poczuła motyle w brzuchu i zakręciło jej się w głowie.
- Teraz możesz iść.- Powiedział odrywając się od jej ust, czując że wystarczy mu to na jakiś czas. Widział zaskoczenie w jej oczach, ekscytację. To było coś nowego, coś co jej się spodobało o wiele bardziej niż się spodziewała. Uśmiechnęła się ostatni raz i wyszła z samochodu. Widział jak podchodzi do Robin, a ta na coś jej narzeka widocznie niezadowolona. Wiedział, że był tego powodem i czuł z tego dumę. Była jego, w końcu była tylko jego.
~~~
Postanowiłam opublikować dzisiaj jeszcze jeden. Klasycznie czekam na komentarze i wasze zdanie. Bardzo motywuję mnie to do dalszego pisania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro