Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

   Ostatnią rzeczą jaka mogła przyjść Eddie'emu do głowy był widok Rose ogrywającej go i jego wujka w pokera na zapałki. To wykraczało poza jego wizje rzeczywistości. Czasem szczypał się po przedramieniu, sprawdzając czy mu się sto nie śni. Cały ten wieczór był w jakiś dziwny sposób oniryczny. Bał się, że w końcu się obudzi a to wszystko zniknie. Obserwował ją jak się śmieje, odkrywa szereg białych zębów i jak na jej policzkach pojawiają się dołeczki. Nie widział jej nigdy,  aż tak promiennej jak w chwili kiedy brała potężne gryzy pizzy i śmiała się gdy ser ciągnął się w nieskończoność. Przeszło mu przez myśl, że właśnie tak by mógł spędzać każdy wieczór swojego życia już do samego końca jego dni. Zatracił się w tym, rozmarzył a ona widziała to i położyła pod stołem dłoń na jego kolanie, posyłając mu ciepły uśmiech.  Dochodziła już dwudziesta druga, więc dziewczyna zebrała swoje rzeczy po zakończonej grze i zbliżając się z Eddie'em do wyjścia, uśmiechnęła się do jego wujka i rzuciła.

- Trzeba to kiedyś powtórzyć.

- Pewnie ! Wpadaj kiedy chcesz.- Rzucił odmachując jej.- Dobrej nocy Rose.-Krzyknął, kiedy drzwi miały się już za nimi zamknąć. Dziewczyna wychyliła się jeszcze na moment i odkrzyknęła.

- Dziękuje i nawzajem Panie Munson.- Eddie zamknął za nią drzwi i wziął głęboki wdech spoglądając z niedowierzaniem na dziewczynę, która uśmiechnęła się niepewnie.- No co ?

-No nic. Zaskakujesz mnie po prostu.- Powiedział, poprawiając kosmyk jej włosów. Patrzyli tak na siebie, przez chwilę po czym dziewczyna zawstydzona urwała kontakt wzrokowy i ruszyła przed siebie. Nie widziała większego sensu w tym by odwoził ją do domu. Deszcz już od dawna nie padał, a do domu miała 15 minut spacerem. Wsiadła jednak do samochodu i zapięła pasy. Wyglądając przez przednią szybę zauważyła idącą po miedzami kamperami przygnębioną rudą dziewczynę. Kojarzyła ją z szkolnego korytarza z młodszych klas. Jej twarz była opuchnięta, jakby przed chwilą skończyła płakać.

- Znasz ją ?-Zapytała Rose z troską w głosie. Chłopak wyjrzał przez okno i po chwili pokiwał twierdząco głową. Nie chcąc się gapić, spojrzał z powrotem na swoją towarzyske i powiedział.

- To Max, sąsiadka. Mieszka tu od niedawna. Słyszałem coś, że jej brat zginął w tym pożarze w centrum handlowym i od tej pory ich poziom życia trochę spadł.- Mówił. Zawiesił się na chwilę po czym włączył radio i odpalił samochód.-Szkoda dzieciaka, strasznie pyskata ale jest w porządku.- Skomentował i ruszył z miejsca. Rose jeszcze przez moment spoglądała na dziewczynę współczując jej, jednak to nie była jej sprawa.

~~~ 

     Przyszedł piątek. Pierwszy tydzień szkoły miał dobiec końca wraz z ostatnim dzwonkiem tego dnia. Każdy niecierpliwie tego wyczekiwał, zwłaszcza Robin Buckley, która dostała  zaproszenie na domówkę do jednej z znanych w szkole dziewczyn. Cieszyła się tym jak małe dziecko, mówiąc o tym przez cały czwartek i od samego rana i tego dnia. Starała się przed nią uciec, chowała głowę za drzwiczkami szafki, tak by nie było widać irytacji malującej się na jej twarzy. 

-Błagam musisz tam ze mną pójść.- Mówiła płaczliwie, Rose miała wrażenie że nie wiele brakuje do tego by uwiesiła jej się na stopie, albo położyła się na podłodze w histerii kilkuletniego dziecka. Nie miała na to ochoty, miała na głowie inne rzeczy. Dużo myślała o Eddie'em. Na zajęciach puszczali sobie niewinne spojrzenia, podawali sobie karteczki po stołem. Próbowała nawet  po raz kolejny usiąść z klubem ognia piekielnego i zawalczyć o akceptację, jednak było to trochę trudniejsze niż się jej wydawało. Myślała też o tym namiętnym pocałunku, od środy nie mieli okazji tego dokończyć. Doprowadzało ją to do szału i zdecydowanie bardziej niż na imprezę miała ochotę właśnie na to. -Ziemia do Rose.- Jej przyjaciółka zniecierpliwiła się i zamknęła szafkę, tak by jej koleżanka nie miała się gdzie już przed nią chować.

- A Steve ? On nie chce z tobą iść ?-Pytała czując, jak zaraz pęknie jej jakaś żyłka na oku. Blondynka pokiwała głową na boki. Była niepocieszona i zaczynała się smucić.

- To nie to samo. On przyjdzie i nas zleje dla pierwszej lepszej lafiryndy.- Skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej i oparła się o szafki.- Nie idzie się z nim dobrze bawić, a tobie by się przydało oderwać się myślami od Munsona.- Mówiła, a zielonooka marszczyła tylko brwi. 

-Nie myślę tylko o...- Mówiła, kiedy nagle się zawiesiła wbijając wzrok w jeden punkt. Robin spojrzała w kierunku, w którym patrzyła Rose i na jej twarz wdał się grymas niezadowolenia, widząc idącego w ich kierunku Munsona.

-Nie no w cale.- Burknęła, odchodząc od dziewczyny obrażona. Ona nawet tego nie zauważyła, jakby nic nie miało teraz większego znaczenia. Chłopak podszedł do niej na tyle blisko, że poczuła na plecach zimno metalowych drzwiczek. Na krótki moment wstrzymała oddech i przełknęła nerwowo ślinę. Czuła jego zapach, przez co przygryzła dolną wargę, a on uniósł dłonią delikatnie jej twarz za brodę, tak by spojrzała mu w ciemne oczy. Uśmiechnął się łobuzersko, a ona sapiąc delikatnie w jego usta, wyszeptała.

-Ludzie na nas patrzą. 

-Niech patrzą.- Powiedział składając delikatny pocałunek na czubku jej zadartego nosa. Przeszedł ją dreszcz. Uśmiechnęła się delikatnie i poczuła zalewające ją zimno kiedy odsunął się od niej dając jej przestrzeń do oddechu. Czuła się rozczarowana, kiedy nie był już tak blisko, ale przynajmniej mogła znów logicznie myśleć.- Chodźmy coś zjeść.- Wziął ją pod pachę i poszli w stronę stołówki. Rose miała pewne obawy co do tego pomysłu, czuła niechęć zwłaszcza ze strony Mike'a Wheelera. Dustin z kolei zachowywał się tak, jakby chciał uszczęśliwić Munsona. Podziwiał go i to było widać, chociażby po tym jaki błysk pojawiał się w jego oczach gdy weszli do stołówki i podeszli do stolika. Usiedli obok siebie. Panowała cisza, wszyscy uciekali wzrokiem i skupiali się na jedzeniu. 

-Ona jest teraz jakimś nowym członkiem klubu czy coś ? -Zapytał Mike. Wszyscy podnieśli niepewnie wzrok, czując że atmosfera robi się tak gęsta, że można by było zawiesić coś w powietrzu. Dustin szturchał go pod stołem, ale on nie zamierzał odpuścić. Oczekiwał odpowiedzi wbijając wzrok w lidera.

- Nie. Czemu pytasz?- Eddie doskonale wiedział, że chłopak próbuje go sprowokować. Dał mu jednak szansę na wycofanie się z swojego ataku. Wydął delikatnie usta i posłał mu poważne spojrzenie. Rose miała ochotę uciec czując, że tam nie pasuje. Całą sobą chciała teraz wstać i znaleźć Robin. Nie chciała ich ze sobą kłócić. 

-Czyli będzie tak sobie tu z dupy siedziała ?

-Masz jakiś problem Wheeler?-Munson burknął, posyłając mu spojrzenie tak zimne, że Mike poczuł ten chłód na swojej skórze i wycofał się.

-Nie. Wszystko cacy.- Burknął wracając do jedzenia. Znów zapadała cisza. Rose nie miała ochoty nic jeść. Czuła na sobie spojrzenia wszystkich przy stole i większość czuła gniew. Obwiniali ją o to, że dochodzi do tego typu sytuacji, że Eddie ma mniej czasu albo o to, że bywa rozkojarzony. Wstała bez słowa i poszła w stronę wyjścia.

-Rose gdzie idziesz?-Słyszała, za sobą głos Eddie'ego. Nie zamierzała się jednak zatrzymać. Chłopakowi opadły ręce, czuł gniew. Spojrzał na Mike'a tak jakby miał go udusić.- Dzięki.-Burknął odchodząc od stolika. Przyśpieszył kroku, jednak nie wyłapał jej wzrokiem na korytarzu. Nie miał pojęcia gdzie mogła pójść. Chciał być przy niej, czuł że musi. Ogarnęła go wściekłość. Nie miał zamiaru wracać do stolika, postanowił wyjść ze szkoły.

     Schowała się w szkolnej toalecie, w jednej z pustych kabin. Było jej przykro. Usiadła na klapie i podkuliła kolana pod brodę. Wiedziała, że rywalizacja z tymi dzieciakami nic nie da. Była przecież już prawie dorosłą kobietą i nie mogła dać się sprowokować. Zastanawiała się co zrobić, żeby każdy wyszedł z tego bez szwanku. Nie chciała rezygnować z Eddiego, ale miała świadomość że przestrzeń przy tym stole jest zbyt mała, by ona też mogła się tam pomieścić. Czuła, że łzy napływają jej do oczy, wzięła kilka głębszych wdechów i wyszła z kabiny. Poprawiła przed lustrem swoje włosy i starła spod oczu skruszony tusz do rzęs. Gdy zadzwonił dzwonek udała się do sali. Eddie'ego jednak w niej nie było. Brakowało tylko jego i profesor. Podenerwowana podeszła do stolika Robin i oparła się o niego dłońmi.

-Wiesz co, pójdę z tobą na tą domówkę.- Rzuciła beznamiętnie, na co dziewczyna wyszczerzyła się i zaklaskała w dłonie. 

-To super, podaj mi adres to wlecę po zajęciach i cię wystroimy.- Powiedziała, na co Rose tylko przytaknęła i ruszyła w stronę swojej ławki. Poczuła gniew. Nie mogła uwierzyć, że Munson po raz kolejny poszedł na wagary i to w samym środku zajęć. 


~~~

   Oby było wato. Była zła. Robin zmusiła ją do założenia sukienki, którą co chwila musiała naciągać, ponieważ podwijała się zbyt wysoko niż mogła to zaakceptować. Sukienka była ładna, czarna i przylegająca. Miała delikatny dekolt, eksponujący jej niewielki biust, który przeważanie chowała pod materiałem luźnych koszulek. 

-Nie wiedziałam, że masz cycki.- Powiedziała, wpatrując się w jej biust, jak napalony mężczyzna w średnim wieku. Nie zawstydziła się nawet kiedy Rose posłała jej zdezorientowane spojrzenie i zakryła się ramoneską.- Dupsko też masz fajne.- Zaśmiała się dając jej klapsa, na co cała podskoczyła i otworzyła szeroko oczy.

-Dzięki?- Rzuciła niepewnie, zamykając szafę. Zdawała sobie sprawę z tego atutu. Pomimo tego, że jej biust nie był imponujący. Miseczka B to było czasem za dużo, mimo to doskonale wiedziała, że swoim tyłkiem jest w stanie zdobyć świat. Mężczyźni często się za nią oglądali co sprawiło, że zaczęła się chować za luźniejszymi ubraniami i koszulkami zasłaniającymi jej pośladki. Nie zdarzyło się jej jednak skupiać na sobie uwagi kobiet co sprawiło, że patrzyła na przyjaciółkę podejrzliwie. Robin rozłożyła się na jej łóżku czując się tak pewnie, jakby znały się już latami. Ciężko było uwierzyć w to, że poznały się zaledwie dwa dnie wcześniej. Rodziła się pomiędzy nimi więź, a wzajemne towarzystwo sprawiało, że ich problemy wydawały się być malutkie. 

-Lubię twój pokój. Zawsze chciałam mieszkać na poddaszu.- Mówiła rozglądając się po pomieszczeniu.  Też miała ładny dom, jej rodzice zarabiali dużo, ale nie aż tyle. Jej uwagę przykuł adapter oraz maszyna do pisania.-Piszesz ?-Zapytała na co dziewczyna, przerwała malowanie rzęs i odpowiedziała jej.

-Czasami, ale od dawna nie mam weny twórczej. - Zatrzymała się i pomyślała o Eddie'em, o pocałunku o tym co mogłoby wydarzy się dalej gdyby im nie przerwano. Tworzyła w głowie nieskończone ilości scenariuszy. Ostudziła ją jednak myśl o tym, że znowu gdzieś jej zniknął, że znowu ją zawiódł.- Znaczy teraz niby mam wenę, ale nie mam czasu przelać tego na papier. 

-Też bym nie miała, jakby jakiś facet okupował moje życie i umysł.

-Jak ma to robić skoro przez większość czasu nawet nie wiem gdzie jest i co robi.- Oburzyła się. Czuła gniew, nie mogła wybaczyć mu tego, że nie wywiązywał się z ich umowy.- Ja mu pomagam, a on...- Czuła ścisk w gardle.- A z resztą chuj w niego.

- Musiał cię zdenerwować.- Skomentowała Robin. Chciała ją jakoś pokrzepić. Stanęła za nią i zaczęła bawić się jej włosami. Rose wyciszała się po woli, czuła jak dłonie przestają jej drżeć, a ścisk w gardle ustępuje.- Wiesz ludziom trochę zajmuje adaptacja do nowych warunków. Nigdy nie widziałam go, żeby z kimś był, więc  trudno mu będzie się przestawić.- Mówiła, nie bardzo rozumiejąc dlaczego właściwie go broni. Widziała, że szatynka się o niego martwi, że oczy jej się szklą i to wszystko było jego winą. Do tego wszystkiego, nie bardzo za nim przepadała, widziała jak zawładnął jej umysłem, ale to rozumiała. Wiedziała jak to jest być zakochanym, jak ciężko jest łapać oddech przy tej osobie, jak ciężko wyrzucić ją głowy, nawet w najmniej odpowiednich sytuacjach w ciągu dnia.

- Masz rację.- Powiedziała Rose, chwytając ją za dłoń. Uścisnęła ją i spojrzała na nią w odbiciu lustra. Obie posłały sobie serdeczny uśmiech. Buckley była miodem na jej serce, potrzebowała jej bardziej niż jej się wydawało. 


~~~

Przychodzę do was z kolejnym rozdziałem. Myślałam już, że nie uda mi się go dzisiaj wstawić bo wczoraj trochę pobalowałam xd.

Mam nadzieję, że wam się spodobał. Czekam na opinie i może jakieś teorie spiskowe, bo je lubię najbardziej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro