Rozdział 34
Po trzech butelkach wina ja i Bucky byliśmy już dość mocno pijani. Mimo to, nadal pilnowałam się by nie powiedzieć nic głupiego. Nie chciałam zniszczyć tego wieczoru, który był cudowny. Nie rozmawialiśmy o HYDRZE, o wojnach ani o jego zniknięciu. Rozmawialiśmy jak dwójka przyjaciół, która miała normalne życie i podobało mi się to. Brakowało mi rozmów, które nie kręcą się wokół okropności tego świata. Tylko z Sam'em prowadziłam takie rozmowy, gdy Bucky zniknął, ale przez tę misję, te rozmowy się skończyły.
Czułam ulgę, która zapewne w większości była też spowodowana alkoholem płynącym w mojej krwi. Po rozluźnionym ciele od Barnes'a podejrzewałam, że on też tak się czuł. Nie był już poważny i zimny, na jego ustach był mały uśmiech, a jego zaszklone oczy od alkoholu świeciły w delikatnym świetle.
To był wieczór, którego potrzebowałam, a jego towarzystwo pomagało jeszcze bardziej.
W mojej głowie powoli zaczęły pojawiać się wspomnienia sprzed wojny. Każdy szczegół związany z Bucky'm i Steve'm. Cieszyłam się, że te wspomnienia były nadal mocne, mimo upływu lat.
— Boże, dawno nie byłem tak pijany — moje rozmyślenia przerwał Bucky, który oparł się z głosnym westchnieniem o kanapę.
— Niekiedy alkohol się przydaje — patrzyłam na kieliszek z winem w mojej ręce — Pomaga zapomnieć.
— I poczuć.
Spojrzałam na niego, nie rozumiejąc co mam na myśli, ale brunet na mnie nie spojrzał, tylko patrzył przed siebie zamyślony.
— Pamiętam jak ukradłem whisky mojemu ojcu, a potem ty, ja i Steve musieliśmy kosić trawniki przez cały miesiąc by oddać mu pieniądze — zaśmiał się.
— Nie przypominaj mi. Raz kosiłam trawnik u pani Kate, pamiętasz ją?
— Oczywiście, że tak — parsknął śmiechem — Zawsze podglądała nas przez okno, a później mówiła moim rodzicom co robiliśmy.
— Tak, wkurzała mnie. A za skoszenie trawy wiesz co mi dała? Jabłko.
— Nie mówiłaś o tym — spojrzał na mnie rozbawiony.
— Bo byście się nabijali ze mnie przez kolejny miesiąc — przewróciłam oczami rozbawiona.
— Pani Kate była starą jedzą.
— Też tak myślę — zaśmiałam się — Zawsze miała do nas problem, nawet jak nic jej nie zrobiliśmy.
— Była pewnie zazdrosna, że my byliśmy młodzi, a ona stara.
— Teraz też jesteśmy starzy — wzięłam łyk wina i coraz bardziej szumiało mi w uszach.
— Ale wyglądamy o wiele lepiej niż ona.
Kiwnęłam głową rozbawiona. Przed wojną nie pomyślałabym, że dożyję stu czterech lat i będę wyglądać jak trzydziestolatka.
— Pokażę ci coś.
Wstałam z kanapy i podeszłam do szafki. Wyciągnęłam z niej stare zdjęcie i usiadłam z powrotem na kanapie, podając zdjęcie Bucky'emu. Na szarej fotografii była nasza trójka, która siedziała na ławce, ja miałam szesnaście lat, a Steve i Bucky osiemnaście.
— Skąd to masz? — spytał zdumiony.
— Dom, w którym mieszkałam jest tam do dziś — westchnęłam — W moim pokoju zawsze miałam luźną deskę, pod którą chowałam cenne rzeczy. Właściciele domu pozwolili mi to zabrać, ale musiałam im zapłacić za naprawę podłogi.
— Masz coś jeszcze?
— Nie... Reszta rzeczy była zbyt stara i rozpadała mi się w rękach — spojrzałam na nasze zdjęcie — Tylko to przetrwało.
Bucky już się nie odezwał tylko patrzył na zdjęcie. Między nami zapanowała cisza, której nikt z nas nie próbował przerwać. Myślami byliśmy w naszej przeszłości, kiedy byliśmy nastolatkami, mało rozumiejącymi świat. Czas spędzaliśmy na śmianiu się i robieniu głupich żartów, nie wiedząc jaka przyszłość nas czeka.
— Kto by pomyślał, że po tak wielu latach staniesz się jeszcze piękniejsza niż byłaś — szepnął Bucky.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Myślałam, że się przesłyszałam, a alkohol robił sobie ze mnie żarty. On tego nie powiedział na poważnie, prawda?
Barnes uniósł głowę i spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem. Jego błyszczące oczy od alkoholu świeciły jeszcze bardziej gdy patrzył prosto w moje oczy.
— Ale nadal jesteś tak samo uparta jak kiedyś — odłożył zdjęcie na stół.
— Niektóre rzeczy się nie zmieniają – — uśmiecham się delikatnie, zakrywając włosami moje rumieńce.
Wstrzymałam oddech, czując jak Bucky odgarnął włosy z mojej twarzy i intensywnie mi się przyglądał.
— Wtedy się nie rumieniłaś — przejechał dłonią po moim policzku, a moje serce zabiło szybciej na ten delikatny gest — I wyglądasz tak o wiele lepiej.
— Dzięki... — mruknęłam cicho.
Czułam jak rumieńce otulają całą moją twarz. Miał rację, nigdy się tak nie rumieniłam, bo kiedyś uważałam go tylko za przyjaciela. Lata spędzone razem i wiedza, że tylko on potrafi zrozumieć moje uczucia wszystko zmieniły.
— Bucky... — uniosłam wzrok by na niego spojrzeć, jednak nie dokończyłam, bo mężczyzna chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie, mocno całując.
Otworzyłam szeroko oczy, zszokowana jego ruchem. Nie wiedziałam co zrobić, wszystkie emocje wybuchnęły we mnie jednocześnie i siedziałam sparaliżowana.
Bucky Barnes mnie całuje.
Mój przyjaciel mnie całuje.
Czując jego język przejeżdżający po mojej dolnej wardze, odepchnęłam wszystkie sygnały, które mówiły mi, że powinnam się odsunąć i owinęłam ręce wokół jego szyi, odwzajemniając pocałunek.
Smak jego i wina odebrał mi wszystkie myśli i wbiłam się w jego usta jeszcze mocniej. W tamtym momencie nie myślałam o konsekwencjach. Wszystko zagłuszał alkohol i jego cholerne usta.
Ręka Bucky'ego wylądowała na moim udzie i przyciągnęła do siebie tak, że siedziałam na nim okrakiem.
Nasze oddechy były szybkie, ale nie odsunęliśmy się od siebie. Nasze dłonie błądziły po ciałach. W każdym miejscu, w którym dotknął mnie Bucky, czułam przyjemne mrowienie.
Jego zimna, metalowa ręka wślizgnęła się pod moją bluzkę i przejechał nią wzdłuż mojego kręgosłupa, przez co zadrżałam. Uwielbiałam tę dłoń.
Bucky oderwał się od moich ust, jednak nie na długo. Jego usta wylądowały na mojej szyi a ze mnie wydobył się cichy jęk, przez który brunet mocniej przyciągnął mnie do siebie i wbił delikatnie zęby w moją szyję.
Położył dłoń w jego włosach, czując ich miękkość i odchyliłam głowę do tyłu, dając mu lepszy dostęp do szyi, a brunet mruknął zadowolony.
Alkohol w nas powodował, że nie czuliśmy żadnego pohamowania w tym co robiliśmy. W ciągu kilku sekund nasze ubrania wylądowały na ziemi, a my zbliżyliśmy się do siebie tak jak nigdy wcześniej.
***
Otworzyłam oczy, czując pulsujący ból w głowie i suchość w buzi, przez co jęknęłam. Żałowałam, że tyle wypiłam. Mogłam się bardziej pilnować. Jednak ten ból powodował, że czułam się jak normalny człowiek.
Cicho westchnęłam, siadając na łóżku, próbowałam przypomnieć sobie co działo się ostatniej nocy, a gdy przed oczami pojawił się Bucky, zwisający nade mną i całujący mnie w szyję, poczułam jak powietrze odchodzi z moich płuc.
Rozszerzyłam oczy i spojrzałam na swoje nagie ciało. To się naprawdę wydarzyło, przespałam się z Bucky'm.
Na mojej twarzy pojawił się mocny rumieniec, nadal nie wierząc, że to co się między nami wydarzyło, było naprawdę.
I to wszystko zainicjował Bucky, nie ja. To on mnie pocałował i mówił, że jestem piękna.
Odwróciłam głowę i uniosłam brwi widząc, że Bucky'ego nie było w łóżku. Owinęłam się kocem i wstałam, rozglądając się po mieszkaniu, ale nigdzie go nie było. Jego wszystkie rzeczy zniknęły i nawet nie było żadnej karteczki.
Moje serce ścisnęło się z bólu, którego nie czułam od bardzo dawna.
Bucky znów mnie zostawił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro