Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Biegłam, nawet nie wiedziałam gdzie. Karli gdzieś zniknęła i nie miałam pojęcia gdzie pobiegła. Cała nasza trójka rozdzieliła się by ją odnaleźć. Dodatkowo Walker wyskoczył przez okno i rozwalił przy tym jakiś samochód. Nic mu się nie stało, więc byłam pewna, że miał serum. Byłam na siebie wściekła, że go nie przeszukałam, gdy znokautował Zemo, zachowywał się wtedy dziwnie, stojąc przy zniszczonych serum. 
Serum mogło zmienić człowieka i jeśli Walker był aż tak zdesperowany, to coś w jego głowie mogło się poprzestawiać i to jego emocje nad nim panowały. Dodatkowo śmierć Lemara mogła obudzić jego jeszcze większą wściekłość i mógł zabić Karli, a to nie było nam wszystkim potrzebne. Oczywiście powinna być osądzona za swoje zbrodnie, ale tym powinien zająć się sąd, a nie on. Walker w ogóle nie powinien brać tego serum - to też nie powinno w ogóle istnieć. Wiedziałam, że będę musiała przeprowadzić później rozmowę z rządem by dowiedzieć się co mieli w głowie by próbować odtworzyć serum. To już nie powinno istnieć, gdyby substancja wpadła w jeszcze gorsze ręce, cała Ameryka byłaby w niebezpieczeństwie.

— Nigdzie jej nie widzę! — powiedziałam do słuchawki.

— Na rynku jest jakiś tłum — usłyszałam głos Sam'a.

— Lecę tam.

— Widziałaś gdzieś Walker'a?

— Nie, ale musimy znaleźć Karli przed nim.

Wzniosłam się w powietrze, omijając wszystkich ludzi, którzy oczywiście musieli robić mi zdjęcia. Nienawidziłam tego, później wszystkie zdjęcia lądowały w internecie nawet, jak nie wyglądałam zbyt korzystnie. Nie rozumiałam tego, po co ludzie udostępniali takie zdjęcia, chcieli się pochwalić, że nad nimi leciał jakiś super bohater? To było bez sensu i nie rozumiałam ich logiki. Zostawając bohaterem, straciłam całą swoją prywatność i przez cały czas w miejscu publicznym byłam obserwowana. 
Zasłoniłam twarz zirytowana by światło z lamp mnie nie oślepiło i wleciałam w tłum ludzi, lądując bezpiecznie na ziemi i złożyłam skrzydła za plecami.

— Nie zabiłem go!

Po tych słowach usłyszałam głośny trzask. Odwróciłam się w tamtą stronę i wstrzymałam oddech. Walker stał nad martwym członkiem Flash Smasher, który miał ogromną, krwawiącą ranę na brzuchu, ale nie to przeraziło mnie najbardziej. Tarcza była we krwi, zabił go wbijając mu tarczę w brzuch. Ogarnęła mnie wściekłość, własność Steve'a, która nigdy nie była ubrudzona krwią została w lekceważący sposób potraktowana przez Walker'a. Zniszczył wszystko na co pracował Steve przez głupią zemstę. Jeszcze zrobił to na niewłaściwej osobie.
Wszyscy ludzie patrzyli na niego przerażeni i trzymali w rękach telefony, nagrywając wszystko. Nawet nie zwracali uwagi na mnie tylko na to, co robi Kapitan Ameryka. Zabił cywila na oczach innych i nawet w jego oczach nie było poczucia winy. Patrzył na jego ciało, nawet się nie ruszając.
Nie zauważyłam nawet stojących obok mnie Sam'a i Bucky'ego, którzy byli tak samo oszołomieni jak ja.
Nikt z tłumu nie był w stanie się odezwać, rodzice zasłaniali oczy dzieciom i szybko odchodzili. Inni wszystko nagrywali, a reszta stała i nie wiedziała co ze sobą zrobić.

— Walker! — mój krzyk przerwał ciszę panującą na rynku.

Mężczyzna nawet na mnie nie spojrzał, wybiegł z tłumu, potrącając ludzi stojących mu na drodze i zniknął w jakiejś alejce. Bez zastanowienia pobiegłam za nim, uważając by nie wpaść na ludzi i nie zranić ich moimi skrzydłami. Nawet nie miałam siły, żeby polecieć. Wszystkie emocje się we mnie kłębiły i miały zaraz wybuchnąć.
Prawie już nad sobą nie panowałam, mając przed sobą widok zakrwawionej tarczy. Wszystkie wspomnienia ze Steve'em, który walczył z tarczą, teraz i podczas wojny przewijały się przez moją głowę. On zniszczył to, za co mój przyjaciel musiał walczyć.
Poczułam nagłe szarpnięcie i ktoś mnie unieruchomił.

— Puszczaj mnie! — krzyknęłam wściekła i próbowałam mu się wyrwać z uścisku.

— Spójrz na mnie — usłyszałam głos Bucky, który mocno trzymał mnie za ramiona – Liz!

Ze łzami w oczach spojrzałam w jego zimne, niebieskie tęczówki. Chciałam by Walker pożałował, by błagał o wybaczenie.

— Uspokój się — powiedział spokojnie i położył delikatnie dłoń na moim policzku, ocierając kciukiem łzę — Proszę.

— Nie mogę! On wszystko zniszczył!

— Też nienawidzę go całym sercem przez to co zrobił — jego głos był delikatny i dalej trzymał dłoń na moim policzku — Ale nie możemy teraz pozwolić by nasze emocje nami zawładnęły.

— Więc mam patrzeć, jak on dalej trzyma tarczę i bawi się w cholernego bohatera?!

— Nie — oparł czoło o moje i cały czas patrzył mi w oczy, uspokajająco głaszcząc mnie po policzku — Odbierzemy mu tarczę.

Patrzeliśmy sobie w oczy, a ja powoli się uspokajałam. Miał rację, musiałam działać racjonalnie, a nie jak Walker, pod wpływem emocji. Zamknęłam oczy, pozwalając sobie na poczucie dotyku i oddechu Bucky'ego, który działał na mnie uspokajająco.

— Musimy iść — pocałował mnie delikatnie w czoło, a ja poczułam przyjemne mrowienie w ciele — Ja i Sam możemy załatwić to sami, a ty możesz wrócisz do hotelu.

— Nie, dam radę — otworzyłam oczy i spojrzałam na niego — Nie zostawię was samych.

— Okej, ale podczas rozmowy z nim masz się nie odzywać, rozumiesz? — jego wzrok był poważny i pełen troski.

Wzięłam głęboki wdech i kiwnęłam głową na znak zgody, wycierając łzy. Dopiero w momencie uspokojenia poczułam, że ręce Bucky'ego drżały. On sam próbował zapanować nad emocjami, ale nie potrafił tego zrobić nad ciałem. Chwyciłam go delikatnie za dłoń, którą trzymał na moim policzku i delikatnie ścisnęłam, by wiedział, że jesteśmy w tym razem. Patrzył na mnie bez słowa i też delikatnie ścisnął, a jego drżenie się uspokajało. Pochylił się delikatnie w moją stronę, a moje serce zaczęło bić niemiłosiernie szybko, ale nagle się zatrzymał i odsunął, puszczając moją dłoń, a ja poczułam nagłą pustkę.

— Odbierzmy mu tarczę raz na zawsze.

Hey! Przepraszam za nieobecność, ale miałam teraz próbne matury i bardziej skupiłam się na nich. Mój mózg przez nie wyparował, ale dałam radę napisać kolejny rozdział. Nie chciałam całej akcji dodawać w jednym rozdziale, więc jest trochę krótszy od reszty.
Mam nadzieję, że wam się podobał i bardzo dziękuję za każdą gwiazdkę <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro