Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Droga do domu minęła mi na spaniu, obrażaniu się i próbie nie opierania się o fotel by nie umrzeć z bólu. Nie miałam zamiaru rozmawiać z Bucky'm, dawał mi sprzeczne sygnały i wkurzało mnie to coraz bardziej, jednak bardziej byłam zła na siebie. Wiedziałam, że wmawiałam sobie te sygnały od Bucky'ego, który martwił się o mnie jak o przyjaciółkę, nie kogoś więcej, a mimo to gdzieś z tyłu głowy myślałam, że to było coś więcej. Dawałam sobie żmudne nadzieje, a powinnam pozbyć się tych uczuć, bo w tym momencie były niepotrzebne. Musiałam skupić się na ważniejszych rzeczach niż moje własne uczucia, w tym momencie ja byłam na ostatnim miejscu, a sprawa morderstw i Vindica na pierwszym miejscu.
Otuchy dodawał mi fakt, że wieczorem miał przyjechać Sam, więc rozmowa będzie skupiała się na naszej misji, a nie sprawach przybocznych.
Barnes zatrzymał się przed wieżowcem i bez słowa wyszliśmy z samochodu. Między nami panowała napięta cisza, gdy zmierzaliśmy do windy. Nienawidziłam takich sytuacji i po reakcji Bucky'ego, który miał mocno zaciśniętą szczękę, podejrzewałam, że miał to samo. Jednak nie próbowaliśmy przerwać tej ciszy, byliśmy zbyt dumni by pokazać, że nie czujemy się w takiej sytuacji dobrze. Nie lubiliśmy pokazywać swojej słabości, uważano nas za jednych z najbardziej niebezpiecznych ludzi i tak miało zostać, nie mogliśmy zniszczyć naszej reputacji, bo wrogowie przestaliby nas się bać.
Wchodząc do windy, czułam jakby napierały na mnie ściany, ciepły oddech Bucky'ego na włosach nie pomagał. Wzięłam głęboki wdech by uspokoić szybko bijące serce i wtedy do mojego nosa dostał się zapach perfum Bucky'ego, który znałam zbyt dobrze. Na jednej z moich poduszek po pamiętnej nocy, jego zapach trzymał się przez dłuższy okres, a ja wtedy myślałam, że Bucky był cały czas przy mnie. Oczywiście nie była to prawda, bo uciekł jak tchórz.
Drzwi windy ledwo się otworzyły, a ja już byłam na korytarzu, chcąc być jak najdalej od Bucky'ego, który szedł za mną spokojnym krokiem. Chyba zrozumiał, że chcę trzymać dystans i byłam mu za to wdzięczna. Otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania, od razu się rozluźniłam czując się bezpieczniej. Moje mieszkanie było na tyle chronione, że przy włamaniu nikt nie wyszedłby żywy.

— Pójdę się umyć, rozgość się — chwyciłam byle jakie ciuchy z szafy i poszłam w stronę łazienki —Wiesz, gdzie co jest.

— Jeśli coś się będzie działo to mnie zawołaj.

— Nie jestem małą dziewczynką, żeby nie być w stanie się umyć — spojrzałam w jego zimne oczy i zamknęłam się w łazience.

Będąc sama w końcu pozwoliłam by moje ciało zaczęło trząść się z bólu, który przez ten czas ani na moment nie zmalał. Zdjęłam ciuchy i bandaż, próbując powstrzymać jęki, gdy materiał ocierał się o rany i weszłam pod prysznic. Zacisnęłam zęby, czując palący ból, gdy woda obmyła moje ciało, ale musiałam sobie jakoś poradzić.
Stałam pod prysznicem chyba pół godziny aż poczułam się wystarczająco czysta by wyjść. Teraz czekała mnie najgorsza rzecz, musiałam poprosić Bucky'ego by nałożył mi bandaż, bo sama nie byłam w stanie tego zrobić. Moja duma ucierpiała.
Na nogi, które nie były aż tak poranione nałożyłam bieliznę i luźne dresy, na klatkę piersiową musiałam niestety nałożyć tylko ręcznik i wyszłam z łazienki. Od razu zauważyłam Bucky'ego czytającego jakąś maść i trzymającego bandaż.

— Potrzebuję pomocy — powiedziałam od razu, mimo że Bucky bardzo dobrze o tym wiedział.

— Znalazłem maść na poparzenia, może trochę pomoże — podszedł do mnie, wiedząc o co mi chodzi.

Mimo że miałam na klatce piersiowej ręcznik, czułam się przy nim naga.

— Miejmy nadzieję, że jej starczy — usiadłam na kanapie, tyłem do niego.

— Powinien to zobaczyć lekarz.

Kanapa delikatnie opadła za mną, gdy Barnes do mnie dołączył. Po kręgosłupie przeszedł mnie dreszcz, gdy delikatnie chwycił moje włosy i przełożył je przez ramię. Zamknęłam oczy próbując nie myśleć o tym, że tak samo był delikatny wtedy, gdy mnie zostawił. 
Syknęłam cicho, kiedy zimna maść dotknęła moich pleców.

— Nie potrzebuję lekarza, wyleczę się sama —zacisnęłam pięści — I teraz nie ufam nikomu oprócz Sam'a i ciebie. Co jeśli taki lekarz zamiast opatrzyć mi plecy, wyleje na mnie kwas?

— Jesteś przewrażliwiona — westchnął.

— Bo chcę jeszcze pożyć!

Czy on naprawdę uważał, że byłam przewrażliwiona? Kilka godzin temu mogłam zginąć!

— Rozumiem, że jesteś wstrząśnięta całą tą sytuacją, ale musimy myśleć logicznie. Nie każdy jest wrogiem.

— Jak na przykład Yelena? — nie mogłam się powstrzymać.

Wiedziałam, że to pytanie było głupie i wyszłam na zazdrosną, ale wkurzyło mnie to, że tak szybko znalazł pocieszenie u innej, mimo że to on mnie zranił.

— Tak, ona nie jest wrogiem — jego głos stał się mocniejszy — Słyszała, że szukałem informacji o Vinc'u, więc znalazła mnie, żeby dowiedzieć się czemu.

— I nagle u niej zamieszkałeś?

— Poprosiłem ją o to by być bliżej was, jeśli coś by się działo — warknął — O co ci chodzi?

— Przespałeś się z nią, prawda?

Te pytanie samo wyszło z moich ust zanim byłam w stanie się powstrzymać. Wiedziałam, że nie powinnam zadawać takich pytań, to było jego życie, ale myśl o tym, że mógłby zrobić coś takiego łamała mi serce. 
Byłam zakochaną idiotką.
I czułam się jeszcze gorzej, gdy nie zaprzeczył, a jego ręka znieruchomiała. Siedziałam cicho, mając nadzieję, że zaprzeczy, zacznie się śmiać, ale on nie zrobił żadnej z tych rzeczy. 
Co było ze mną nie tak, że uciekł, a z nią został?
Nie próbowałam już zadać tego pytania, nie chciałam wyjść na zdesperowaną i pozwoliłam mu opatrywać moje rany, mimo że jego dotyk palił mnie bardziej niż poparzenia.
Zamknęłam oczy nie pozwalając sobie na łzy, nie byliśmy razem, więc nie mogłam być zła. Zrobiliśmy to po pijaku i nie myśleliśmy o konsekwencjach, to nie była jego wina, że nie czuł tego samego, co ja do niego.
Jednak byłam wściekła, bo dawał mi sprzeczne sygnały, a ja głupia pozwoliłam mu wejść do mojego serca i głowy. 
Najgorsze w tym wszystkim było to, że mimo prób powstrzymania tych wszystkich szalejących emocji, nie potrafiłam tego zrobić i upadałam na dno coraz bardziej.

Hej! Wybaczcie, że rozdział pojawił się później, ale mam coraz mniej czasu. Studia i praca nie pozwalają mi na tak częste pisanie, więc nie obiecuję, że rozdziały będą pojawiać się co tydzień.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i dziękuję za każde gwiazdki i komentarze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro