Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Two

Otworzyłem ociężałe mi powieki i od razu natrafiłem na promienie słońca. Rozejrzałem się do okoła- to nie był mój pokój. Zerwałem się z łóżka co poskutkowało czarnymi plamkami przed oczami. Gdy tylko zanikły skierowałem się znaleźć kogokolwiek w mieszkaniu. Na mojej twarzy wymalowało się nie małe zdziwinie widząc białowłosego mężczyznę robiącego coś w kuchni. Podszedłem do niego i przypiłem go do ściany.

- Kim ty jesteś i gdzie ja kurwa jestem?- Warknąłem spoglądając w szare oczy chłopaka. Usłyszałem zamykanie jakiś drzwi z tyłu mnie, niezbyt się tym przejąłem.

- U nas w mieszkaniu?- Bardziej spytał niż stwierdził. Kroki w naszą stronę nie ucichły a tylko przyśpieszyły.

- Erwin? Albert?- Zapytał znajomy mi głos. Obróciłem się i ujrzałem Vasqueza, poluźniłem uścisk na gardle lecz dalej podtrzymywałem białowłosego.- Mógłbyś go puścić?- Chcąc nie chcąc opuściłem młodszego na ziemie a on od razu złapał się w miejsce, gdzie trzymałem i zaczął je rozmasowywać.

- Wytłumaczy mi ktoś kim on jest i czemu tu jestem?- Pokazałem na szarookiego.

- Zasnąłeś jak świętowaliśmy napad i zaniosłem cie do nas.- Zaczął spokojnie Vas- a on, to Albert Speedo, mój chłopak. Kiedy cie przywiozłem to w zasadzie on się tobą zajmował.- Wmurowało mnie, Sindacco miał dziewczynę i nie wiedzieliśmy o tym nic.

- Nie wiedziałem, że się tak witacie- w jego głosie usłyszałem lekkie rozbawienie.

- Przepraszam, nie widziałem tak naprawdę gdzie jestem ani kim jesteś więc nie powiem, to było pierwsze o czym pomyślałem.- Rzekłem. Skoro to jest chłopak Vasqueza to nie wybaczy mi nawet jeśli Albert przyjmie przeprosiny.

- Nie mam tobie tego za złe, zapewne sam bym tak zareagował.- Podszedł do miejsca w którym stał wcześniej i wziął kubek z Marvela i upił trochę napoju.

- Będę się zbierać, dzięki za zabranie mnie- uśmiechnąłem się teatralnie do Vaskiego. Zerknąłem w oczy Alberta, troska a za razem strach o swoje życie, a następnie w oczy Vasqueza, chłód i pustka. Postanowiłem jak najszybciej się ulotnić. Zgarnąłem mój telefon i skierowałem się do wyjścia.

- Podwieźć cię?- Spytał jak dobrze pamiętam Speedo.

- Nie musisz- odpowiedziałem i założyłem buty, jednak usłszałem szepty i kroki w moją stronę.

- Odwiozę cię- również założył buty i wziął kluczyki.

- Jak chcesz- westchnąłem i zgarnąłem swoją bluzę w której nie było kluczy od domu.- Cholera- szepnąłem zawiązując rękawy w pasie. Wyszedłem z mieszkania unikając pytań i zaczekałem na białowłosego.

- Chodź- zrobił jaki dziwny ruch ręką, w ogóle go nie zrozumiałem. Zszedłem po schodach i zaczekałem na szarookiego. Nie wiedziałem które auto jest jego za to on podszedł do białej R8'semki.

- To nie jest auto Vasqueza?- Spytałem i podszedłem do miejsca pasażera.

- Nie, od zawsze to było moje auto a Vaski tylko je porzyczał na jakies wasze akcje. Nigdy w nie nie ingerowałem tylko pożyczałem fury.

- Czyli tak na prawdę uciekałem z Vasquezem twoim a nie jego autem?- Wsiadłem do środka.

- Tak- odpalił silnik i skierował sie do wyjazdu.- Gdzie podwieźć?

- Na Arcade'a, mam tam samochód- od razu wytłumaczyłem nie chcąc zbędnych pytań, wkleiłem się bardzie w fotel, którym niecale dwadzieścia godzin temu uciekaliśmy z łupem z Pacyfika. Młodszy juz nic nie odpowiedział tylko przyśpieszył i włączył radio za co w duchu dziękowałem.

¿Qué voy a hacer?, je ne sais pas
(Co mam zrobić? Nie wiem)

Nie wiem, masz rację.

¿Qué voy a hacer?, je ne sais plus
(Co mam zrobić? Już nie wiem)

¿Qué voy a hacer?, je suis perdu
(Co mam zrobić? Jestem zagubiony)

¿Qué horas son, mi corazón?
(Która godzina, moje serce?)

Chciałbym go tak nazwać.

Me gusta la moto, me gustas tú
(Lubię rowery, lubię cię)

On nie lubi rowerów, za to ja go tak...

Me gusta correr, me gustas tú
(Lubię biegać, lubię cię)

On lubi biegać, ja lubię go...

Me gusta la lluvia, me gustas tú
(Lubie deszcz, lubię cię)

Monte nie lubi deszczu.

Me gusta volver, me gustas tú
(Lubie wracać, lubię cię)

Lubi wracać...

Me gusta marihuana, me gustas tú
(Lubię marihuanę, lubię cię)

Nienawidzi marihuany.

Me gusta Colombiana, me gustas tú
(Lubię Kolumbię, lubię cię)

Nie wiem czy lubi.

Me gusta la montaña, me gustas tú
(Lubię góry, lubię cię)

Lubi góry, chociaż samo Montanha brzmi dobrze.

Me gusta la noche (me gustas tú)
(Lubię noc, (lubię cię))

Uwielbia noce

Chciałbym móc powiedzieć mu co do niego czuję, ale to nie jest takie proste.

- Erwin?- Wyprowadził mnie z zamyśleń głos Alberta. Obróciłem głowę w jego stronę.- Jesteśmy już- obejrzałem sie do okoła, faktycznie byliśmy obok Arcade'a.

- Dzięki za podwózkę- szepnąłem i wyszedłem z auta. Wszedłem do środka baru i poszedłem do loży w której wczoraj siedzieliśmy. Wpadłem na kanapy i zaczałem szukać kluczy, na szczęście leżał na stole.

- Erwin?- Usłyszałem głos który skądś kojarzyłem. Odwróciłem się w jego stronę i ujrzałem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro