Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Six

- Trzy dni temu, morderstwo nie jakiego Rick'a Sancheza.- Zabrakło mi słów, przecież Rick żył i żyje dobrze na Cayo.

- Co?

- Nie dziw się Erwin, wiem, że to ty. Znaleźliśmy na jego ciele twoje ślady.

- Nie zrobiłem tego!- Krzyknąłem w stronę Sonnego.

- Knuckles dobrze cię znam. Oboje wiemy, że to zrobiłeś.- Złożył ręce na piersiach.

- Żądam adwokata to po pierwsze, a po drugie naprawdę tego nie zrobiłem.

- Rozkuję cię tylko nic nie rób, masz zadzwonić tylko do adwokata.- Podszedł do mnie i rozkuł mi ręce. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Silnego, który ostatnio stał się adwokatem. Na szczęście odebrał po niecałych czterech sygnałach.

- Siwy, gdzie ty jesteś?!- Zaczął od razu bez jakiegokolwiek przywitania.

- Cześć, przyjechałbyś do mnie?

- Mieszkanie?- Jego ton zmienił się diametralnie.

- Nie, budynek Fib.- Mógłbym dać sto tysięcy, że jego mina była przezabawna.

- Adwokat?- Spytał się.- Pięć minut- dodał

- Tak, dzięki- rozłączyłem się i odłożyłem telefon na stół.

- No więc panie Erwinie, czemu Pan to zrobił?- Sonny usiadł na swoim fotelu, również usiadłem na krześle ale na przeciw.

- Nie zabiłem nikogo od pół roku!- Lekko uniosłem ton głosu, który i tak powoli zanikał.

- Panie Erwinie..

- Sonny kurwa! Przestań mówić do mnie Per pan, wkurwia mnie to!

- Dobrze, Erwinie, powiedziałeś, że nie zabiłeś nikogo od pół roku, czyli jednak kogoś zabiłeś.

- Nie mówię nic bez adwokata i wody- rzekłem stanowczo i oparłem się o tył krzesła.

- Dobrze poczekamy- Rightwill wstał i podszedł do dystrybutora stojącego w rogu pomieszczenia. Zgarnął kubek i nalał do połowy płyn. Podszedł do mnie i mi go podał.- Proszę- przyjąłem plastik i upiłem większość, resztę odstawiłem obok telefonu, który idealnie w tym momencie rozbłyskał dwa razy sugerując, że przyszło jakakolwiek powiadomienie. Szybko go odpaliłem i przeczytałem wiadomość od Silnego.

- Mój adwokat czeka na dole- rzekłem do Sonnego.

- Jak się nazywa?- Złapał za radio i był przygotowany do zaczęcia komunikacji z resztą.

- Joseph Gebbels, ma uprawnienia adwokackie od około roku więc na spokojnie możesz go przyjąć- uśmiechnąłem się w jego stronę.

- 103 przyjdź tutaj razem z adwokatem, czeka przed Fib.- Zgłosił do radia.

- Capela?- Szepnąłem do siebie co chyba usłyszał Szef policji.

- Szybko łączysz kropki Erwinie.- Lekko zaklaskał i usiadł ponownie na swoim krześle. Siedzieliśmy chwilę dopóki nie usłyszeliśmy pukanie i otwieranie drzwi.

- Dzień dobry- przywitał się Silny i usiadł koło mnie.

- Witaj Joseph- rzekł z niezbyt dużym przekonaniem do jego osoby.- Witaj Capela- dodał już bardziej miło.

- A więc, o co chodzi?- Spytał się Gebbels opierając się o boki i tył krzesła.

- Trzy dni temu znaleźliśmy ciało niejakiego Ricka Sancheza. Na nim również znaleźliśmy ślady Pana Erwina oraz niedaleko nóż razem z naskórkiem.- Dante stojący obok Rightwilla odchrząknął, teraz zauważyłem, że ma jakąś teczkę w ręce podał ją swojemu szefowi i wrócił do ciemnego zakątka. Szybko przeczytał dwie pierwsze strony i odłożył papier na stół.

- Są jakieś dowody na to?- Spytał pierwszy raz Capela.

- Kamery oraz pracownicy Kasyna- odpowiedziałem za Silnego.

- Okej- podsumował to Sonny.- Zadzwonimy do ciebie Erwinie jak tylko przesłuchamy pracowników. Proszę cię abyś był pod telefonem.

- Zawsze- uśmiechnąłem się, wstałem i zgarnąłem telefon, skierowałem się do wyjścia- Do widzenia Panie Sonny!

Po kilku minutach razem z Silnym przekroczyliśmy próg drzwi wyjściowych Fib.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro