Eight
- Mieszałeś?- Spytałem miło, a on niemo pokiwał głową na tak.- Kurwa labo dzwoń po pogotowie!
Maskarz lekko zmieszany wyciągnął telefon i zadzwonił pod numer EMS'u, a ja w tym czasie próbowałem znaleźć alkohol użyty przez siwego, gdyż sam zapach niezbyt mi pomagał. Wszedłem do kuchni i pierwsze co zobaczyłem to cola i Whiskey stojące na wyspie.
- Carbo chodź tutaj- zawołał Michael z salonu. Podszedłem do niego z butelką alkoholu; zauważyłem w pomieszczeniu dwójkę medyków postawiłem butelkę na stoliku obok kanapy.
- Co dokładnie się stało?- Spytał Lubella odwracający się w moją stronę.
- Przyjechaliśmy razem z Labo do Erwina i zobaczyliśmy go pół żywego a obok niego pustą szklankę i woreczek z metą. Przeszukałem mieszkanie i znalazłem butelkę Whiskey- odpowiedziałem już cichszym głosem niż na początku.
- Okej, zabieramy go do szpitala- rzekł, a ja pusto patrzyłem jak wynoszą go na noszach.
- Carbo? Chodź pojedziemy za nimi i zwołamy ekipę, co?- Zapytał Quinn na co odpowiedziałem szybkim "mhm". Wyszliśmy z mieszkania, zamknąłem je i skierowałem się do windy by szybciej być przy siwym. Krok krok szedł za mną Labo za co dziękowałem mu, że nie odszedł tak po prostu. Wsiadłem pierwszy raz na miejsce pasażera w swoim aucie.
- Nie zabij nas proszę- szepnąłem w stronę starszego podając mu kluczyki. On jedynie kiwnął głową, że rozumie i odpalił silnik. Wyjąłem telefon i wybrałem numer do Silnego. Na szczęście odebrał za maksymalnie drugim sygnałem.
- Tak Nico?- Spytał lekko zmartwiony.
- Przyjedziesz na szpital?- Odpowiedziałem pytaniem widząc, że podjeżdżamy pod podane miejsce.
- Jasne, wziąć resztę?
- Jakbyś mógł, razem z Labo czekamy- rozłączyłem się i wysiadłem z GtR'a, podbiegłem do recepcji widząc tam osoby.- Przepraszam gdzie znajduje się Erwin Knuckles?
- Sala pięć, ma operację- odpowiedziała Maryjka, pokiwałem głową w podziękowaniu i ruszyłem pod salę, napisałem na ZakShot'owej która sala i usiadłem na krzesełku obok drzwi. Nie wiem ile czekaliśmy, co chwile słyszałem kroki w jedną i w drugą stronę. Lecz teraz poczułem dłoń na swoim udzie, uniosłem wzrok i ujrzałem zamaskowaną osobę. Od razu rozpoznałem, że to Silny, wstałem z niewygodnego siedzenia i uwiesiłem się na nim.
- No już Carbi, spokojnie- zaczął jeździć ręką po moich plecach słysząc mój nie równy oddech. Usiadł na krześle na którym byłem przed chwilą i przeniósł mnie na kolana. Zatopiłem twarz w zagłębieniu szyi Silnego, a dłonie zacisnąłem w pięści razem z koszulka starszego.- Co się stało Labo?
- Znaleźliśmy Erwina ledwo przytomnego, z metą i pustą szklanką po Whiskey.- Pociągnąłem nosem i jeszcze bardziej schowałem twarz jeżeli się w ogóle dało.
- Chodź Nico pojedziemy do mieszkania, reszta da znać jak się wybudzi.- Pokiwałem głową sprzecznie.- Nicoś jesteś cały roztrzęsiony, nic się nie stanie. Ekipa będzie z nim- szeptał tak uspokajająco i przekonująco, że w końcu się zgodziłem. Podniósł mnie i ruszył w stronę wyjścia. Nie interesowało mnie zbytnio to co każdy do o koła myślał, w tym momencie liczył się Silny, który wsadził mnie do auta, rozłożył lekko fotel i przykrył swoją bluzą, zamknął drzwi i obszedł auto siadając na swoim miejscu. Szybko wyjechał spod szpitala i gdy tylko wjechaliśmy na główną ściągnął rękę z drążka i przełożył ją na moje udo. Oparłem głowę o szybę i spróbowałem zasnąć skupiając się na muzyce lecącej z radia oraz dłoni, która jeździła góra-dół po moim udzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro