Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

\7\

━━━━━ ◥ ۝ ◤ ━━━━━

Następna wizyta u Michaela wyglądała już nieco swobodniej, choć i tak Red była spięta od samego początku. W prawdzie po pierwszej rozmowie zrobiło jej się lżej i można było śmiało przyznać, że tamtą noc przespała w całości i nic jej nie obudziło. Nadal jednak obawiała się tego wszystkiego i wątpliwości kłębiły się jej w głowie w nieskończonych ilościach. Z drugiej jednak strony obiecała sobie być dobrej myśli. W dobie chorób cywilizacyjnych korzystanie z pomocy psychologa nie było niczym złym i nie oznaczało niczego złego. Red jednak przeczuwała, że prędzej czy później sąsiedzi przykleją jej łatkę kogoś z jakimś paskudnym stanem psychicznym i będzie musiała znosić uciążliwe spojrzenia, czy szepty, ale nie zaprzątała sobie tym głowy. Nigdy nie była jakoś szczególnie rozrywkowym człowiekiem. Na ogół zaszywała się w domu z książką, czy filmem, bo do seriali nie mogła się jakoś przekonać. Chris z tym walczył, przez co zdarzało im się wychodzić do kina, opery czy teatru, ale na dłuższą metę męczyło ich to obydwoje i takie wyjścia pojawiały się coraz rzadziej. Red było z tym dobrze. Była nieśmiałym człowiekiem, który nienawidził być w centrum uwagi i zawsze robił wszystko, aby tego uniknąć. Zawsze też brała wszystko do siebie i była wrażliwa jak nikt inny. Dlatego też to wszystko tak bardzo ją dotknęło. 

Tamto popołudnie zapowiadało się na słoneczne. O dziwo. Luty powoli dobiegał końca, przez co można było powoli liczyć na pierwsze oznaki wiosny, choć ta uparcie się ukrywała. Słońce przebijało się przez nieliczne chmury płynące po niebie i wpadało przez szyby do gabinetu Michaela. Red zapatrzyła się przez moment na wiatr, który poruszył koronami drzew w parku nieopodal i założyła kosmyk włosów za ucho. Pomiędzy nią, a psychologiem zapanowała cisza. Nie wiedzieli, czy to dobrze czy nie, ale Michael nie naciskał. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli to zrobi, nic dobrego z tego nie wyjdzie. Każdego pacjenta traktował indywidualnie i nie miał zamiaru tego zmieniać. Dlatego też ciężko było się do niego dostać. Jedna terapia mogła trwać parę lat, jedna zaledwie kilka miesięcy, czy jeszcze mniej. Nigdy tego nie wiedział i nigdy nie zakładał. Nie było sensu. 

– Jak ci idzie w pracy? – spytał w końcu mimochodem. Wspominała, że pracowała w księgarni, a z jej torebki wystawała jakaś lektura z karteczkami indeksującymi. Przypuszczał, że była w trakcie czytania. Zresztą przy takim zajęciu ciężko było nie czytać. 

– Całkiem dobrze – odpowiedziała niepewnie, obracając w dłoniach filiżankę z herbatą, którą dostała od sekretarki blondyna. – Sezon na walentynki się kończy, więc historie miłosne przestaną odgrywać pierwsze skrzypce – dodała nieco gorzko, po czym spróbowała się uśmiechnąć, ale nie wyszło. Michael przyjrzał się jej uważniej, po czym zaczął obracać pióro w swojej dłoni. Zawsze to robił, gdy zaczynał rozpracowywać swojego pacjenta. Wydawało mu się, że powoli docierał do Red, choć musiał przyznać, że okazała się dla niego wyzwaniem. Jednak wcale go to nie speszyło. Wręcz przeciwnie, z radością podjął to wyzwanie, mając na celu chęć pomocy i dobro, jakie powinni nieść ze sobą specjaliści wszelakiej maści. Nie tylko ci od zdrowia psychicznego, ale i od fizycznego. 

– Nigdy nie lubiłem walentynek. Nigdy nie wiedziałem, co kupić żonie - westchnął, chcąc jakoś podtrzymać. Akurat przyznał to, co było prawdą, a nie to, co Red chciała usłyszeć. - Obecnie jesteśmy w separacji, więc nie muszę zawracać sobie tym głowy – przyznał, zerkając na swoją dłoń, na której nie było już obrączki. Wrzucił ją kiedyś do pustej filiżanki, która stała jako ozdoba na jednej z szafek w sypialni i już jej stamtąd nie wyjmował. Nie wierzył ani trochę w to, że to małżeństwo przeżyje. Nie było nawet takiej mowy. 

– Ostatnio się zastanawiałam, czy w ogóle jest sens kogoś kochać, skoro prędzej czy później i tak cię zostawi – przyznała, upijając łyk herbaty, po czym wyprostowała się i spojrzała na Michaela. 

Następnie usłyszeli podniesione głosy dwóch kobiet z korytarza. Michael zmarszczył brwi, po czym spojrzał na drzwi, które otworzyły się zamaszyście i aż zaniemówił. Jego oczom ukazała się Ashley, która próbowała spławić sekretarkę. Biedna dziewczyna starała się jakoś przeszkodzić przerywaniu sesji swojego szefa, ale dla Ashley nie było rzeczy niemożliwych. Blondyn zaczął się zastanawiać, po co przyszła.

– Cześć! – zaszczebiotała radośnie, podchodząc do niego bliżej, ale po chwili zatrzymała się w pół kroku, gdy zauważyła, że Michael nie był sam. Zmierzyła wzrokiem Red, która przez to skuliła się w sobie i pośpiesznie odwróciła wzrok z powrotem na park. 

– Cześć... – odpowiedział chłodno, po czym odłożył pióro i podkładkę na szklany stolik. Wstał, zapiął marynarkę na guzik i poprawił swój kitel. - Co tu robisz? Przecież mówiłem, że masz mnie nie zostawić w spokoju i dać mi pracować. Miałaś mnie tutaj nie nachodzić - dodał, nie przejmując się tym, że Red tego słuchała. 

– Musimy porozmawiać, dobrze o tym wiesz – przyznała, przybierając nieco bardziej zalotny ton, na co Michael przewrócił oczami. Doskonale wiedział, o co chodziło.

– Dobrze wiesz, że nie mam zamiaru rozmawiać z tobą bez obecności mojego prawnika. Tylko się pogrążasz, Ashley, pogódź się z tym. 

– Muszę jakoś do ciebie dotrzeć – wzruszyła ramionami, po czym wyciągnęła do niego rękę, aby porozmawiali w cztery oczy. Michael spojrzał na jej dłoń, po czym na samą kobietę i westchnął ciężko.

– Przepraszam, Red. Zaraz do ciebie wrócę – zwrócił się do brunetki, która nieco wystraszona całą tą sytuacją, unikała spoglądania na ich sylwetki. Kiedy złapali kontakt wzrokowy, ona skinęła tylko niepewnie głową. Michael posłał jej uśmiech, po czym położył dłoń pomiędzy łopatkami żony i wyprowadził ją z gabinetu, zamykając za sobą drzwi. 

Na początku rozmawiali przyciszonym głosem, także że prawie w ogóle nie było ich słychać. Red tak naprawdę nie była ciekawa, o co chodzi, bo nie miała zamiaru pytać, czy też w jakikolwiek inny sposób wnikać w życie prywatne swojego psychologa. Z czasem jednak nie sposób było nie słyszeć, czego dotyczy rozmowa, bo głosy stawały się coraz głośniejsze. Wkrótce nie wydzierała się już tylko Ashley, ale i Michael. Tematy przechodziły z jednego na drugi, a pretensji było co nie miara. I tak w kółko. Red nawet zaczęła się zastanawiać, czy nie nadszedł moment, aby po prostu sobie wyjść. 

━━━━━ ◥ ۝ ◤ ━━━━━

łapcie i mówcie co sądzicie, ja spierdalam uczyć się fizyki x


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro