Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

\2\

━━━━━ ◥ ۝ ◤ ━━━━━  

Michael wyszedł z domu, zatrzaskując przy okazji za sobą drzwi. Spojrzał na córkę, która w podskokach udawała się do samochodu i uśmiechnął się mimowolnie. Melanie ostatnio była jedynym powodem do jego uśmiechu, bo przez te ciągłe kłótnie z Ashley nie miał za bardzo humoru ani tym bardziej ochoty, aby wysilać się na wesoły tryb życia. Jego małżeństwo może nie było zbyt udane, ale przynajmniej miał Melanie, a ona była oczkiem w jego głowie. 

– Zapnij pasy, skarbie – poprosił ją, zanim zamknął jeszcze tylne drzwi od samochodu. Dziewczynka usadowiła się na swoim foteliku, a później posłusznie wykonała prośbę rodzica. Michael obszedł samochód od drugiej strony i usiadł za kierownicą, odkładając przy okazji swoją aktówkę na siedzenie pasażera. Spojrzał na córkę przez lusterko, a później dał jej dobry przykład i zapiął pasy. Potem wsunął kluczyk do stacyjki, budząc silnik do życia i odjechali spod domu. Michael prowadził spokojnie, myśląc już powoli o swoich pacjentach. Jako ceniony psycholog, miał u siebie spory ruch, ale satysfakcja z pomocy była dla niego ważniejsza niż jakiekolwiek pieniądze. Poza tym pomagał z pasji, a nie z chęci zarobku. 

Można było śmiało stwierdzić, że dobrze mu się wiedzie. Ale tylko na gruncie zawodowym. W życiu prywatnym nie było już tak różowo.Michael i Ashley pobrali się już dobre parę lat temu. Ale z biegiem czasu wszystko zaczęło się psuć i nawet pojawienie się Melanie na świecie niczego nie zmieniło. Miłość, która wydawała się ich połączyć po prostu zniknęła. Nie z dnia na dzień, ale stopniowo zanikała, aż w końcu byli ze sobą przez przyzwyczajenie, a nie uczucie. Poza tym Ashley była niesamowicie zazdrosna o Michaela. Nie było pacjentki, z którą nie zarzucałaby mu romansu, a to z kolei sprawiało, że Clifford nie mógł spokojnie pracować. A to przełożyło się na pozew rozwodowy, który złożył i separację w jakiej się znaleźli. 

– Dzisiaj mama cię odbiera, Melanie – powiedział, patrząc się na dziewczynkę, gdy znajdowali się już w pobliżu szkoły. Posłał jej uśmiech i zobaczył, jak wygląda przez okno samochodu. Odwróciła główkę w jego stronę i odwzajemniła uśmiech. 

– Dobrze – westchnęła, a później sięgnęła po swój plecaczek. – A kiedy ty po mnie przyjedziesz?

– Wiesz, że weekendy musisz spędzać u mamy – stwierdził, zaciskając mocniej dłonie na kierownicy. Nie podobał mu się taki układ, ale przynajmniej miał Melanie przez cały tydzień przy sobie. A mała była odporna na nastawianie jej przeciwko Cliffordowi, bo sama miała dość dziwactw, jakie tworzyła matka. – Ale w poniedziałek przyjdzie po ciebie opiekunka, a ja postaram się wrócić wcześniej do domu i obejrzymy jakąś bajkę razem, może być? – dodał, gdy zaparkował na poboczu przed szkołą. Melanie odpięła pas i założyła plecak na plecy. 

– Tak! – pisnęła uradowana i przysunęła się do Michaela. Oplotła jego szyję drobnymi ramionami, co wywołało uśmiech na twarzy blondyna. 

– W takim razie do zobaczenia w poniedziałek, Melly – powiedział, gdy wyszła już na zewnątrz. Odsunął jeszcze szybę zanim pobiegła od szkoły i pomachał jej. – Kocham cię! 

– Ja ciebie też! – odpowiedziała i odmachała, po czym zniknęła już w szkole. 

Michael odprowadził ją wzrokiem, a później już odjechał do miasta. Po drodze wstąpił jeszcze po kawę do jakiejś kawiarenki, jaką miał po drodze. W prawdzie mógł sobie zrobić ją już na miejscu albo nawet o nią poprosić, ale nie chciał wykorzystywać swojej sekretarki i degradować jej do stopnia "kawa, telefon, papiery". Droga minęła mu dosyć spokojne i zanim się obejrzał był już na miejscu. Zostawił samochód na parkingu, zamykając go wcześniej i wszedł do budynku. Wjechał windą na drugie piętro, gdzie miał swoją przychodnię, mijając po drodze jakiś salon kosmetyczny na parterze i weterynarza na piętrze pierwszym. 

Przywitał się z Susan, która siedziała już na swoim miejscu i odwiesił płaszcz na wieszak. Luty był niesamowicie zimnym miesiącem tamtego roku i wszyscy chodzili ciepło poubierani. Michael upewnił się, że wszystko jest na swoim miejscu, a później zamienił jeszcze parę słów z Susan i zabrał od niej rozpiskę pacjentów na później. Pierwsza osoba miała przyjść dopiero o dziesiątej, więc miał jeszcze trochę czasu dla siebie. Mógł dzięki temu wypić spokojnie kawę i napisać smsa Ashley o tym, aby nie zapomniała, że to ona przejmuje opiekę nad Melanie na weekend, więc ma ją jednocześnie odebrać ze szkoły. 

Blondyn odłożył aktówkę na podłogę i odsunął sobie fotel. Usiadł przy biurku i włączył komputer, aby sprawdzić skrzynkę mailową i upewnić się, że nie przyszło do niego nic nowego. Poprawił przy okazji swój krawat, a także koszulę i marynarkę. Niegdyś bywało tak, że spóźniał się do pracy, bo Ashley nie chciała go wypuścić z domu w takiej odsłonie, a od niedawna obwiniała jego garnitury za to, że pacjentki rzekomo się do niego kleiły. Michael pokręcił głową, odganiając od siebie tę myśl i przewrócił przy okazji ramionami. Nie widział już szansy, aby uratować to małżeństwo, ale Ashley raz na jakiś czas zdawała się przytomnieć i nachodziła go, błagając wręcz, aby spróbowali jeszcze raz. A on jej odmawiał. Miał serdecznie dość, a raczej miał dość jej zazdrości, która zmieniła ją do tego stopnia, że nie mógł zobaczyć tej Ashley, w której się zakochał naprawdę mocno i prawie bez pamięci. 

– Wszystko w porządku? – Susan zajrzała do jego gabinetu, trzymając w dłoni pustą filiżankę po kawie. Pewnie zajrzała do niego w drodze do pokoju socjalnego. 

– Tak, a czemu miałoby nie być? – uśmiechnął się do niej i zmierzył sekretarkę wzrokiem. Susan wzruszyła ramionami, a później skrzyżowała dłonie na piersi. – Wszystko jest w porządku, naprawdę. Po prostu staram się skupić na czymkolwiek.

– Hm, skoro tak to niech będzie – stwierdziła. – Po prostu nie chce, aby mój szef był nie w humorze i odstraszał pacjentów – zaśmiała się po chwili.

– Od razu odstraszał – przewrócił teatralnie oczami, a później również się roześmiał. Porozmawiali jeszcze chwilę, a później Michael został od nowa sam. Zalogował się na swoje konto mailowe i sprawdził skrzynkę, ale była pusta, więc zostało mu tylko poczekać na pierwszą osobę, która miała do niego przyjść tamtego dnia i której będzie mógł pomóc. Bardzo to lubił i nie obchodziło go to, co niby Ashley sobie o tym myślała.

━━━━━ ◥ ۝ ◤ ━━━━━

co sądzicie o michaelu?:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro