\12\
━━━━━ ◥ ◤ ━━━━━
Red weszła do księgarni mając uśmiech na twarzy. Pierwszy raz od jakiegoś czasu przychodziła z pozytywnym nastawieniem do pracy i liczyła na to, że żaden klient nie zepsuje jej humoru. Przeczesała palcami włosy, gdy drzwi się za nią zamknęły i ruszyła na zaplecze. Rachel powinna już być, bo gdy rozmawiały zeszłego wieczora, uznały, że to właśnie druga brunetka otworzy sklep. Dookoła było jeszcze pusto, więc Davenport szła przed siebie spokojnym krokiem, nucąc ulubioną piosenkę pod nosem.
– Cześć – przywitała się, gdy zobaczyła Rachel, która męczyła się z założeniem na siebie firmowej koszulki. Brunetka zachichotała na widok przyjaciółki klnącej pod nosem i pokręciła głową. – Poczekaj, sierotko. Pomogę ci - dodała, rozpinając guzik na kołnierzyku, którego Rachel pewnie nie zauważyła.
– Uf, nareszcie światło – zażartowała Hudson i poprawiła swoje włosy. Założyła jeden kosmyk włosów za ucho i odetchnęła pod nosem. – Zmęczyłam się.
– Następnym razem rozpinaj wszystkie guziki, dobrze? – Red poprosiła i spojrzała na przyjaciółkę, która roześmiała się radośnie. Następnie brunetka skinęła głową i wyszła z pomieszczenia, wcześniej zostawiając szybkiego całusa na policzku Davenport. – Nienormalna – dodała już sama do siebie i odłożyła torebkę na bok, aby nikomu nie przeszkadzała. Sama przebrała się w swoją koszulkę i związała włosy w kucyk. Trzeba było zacząć pracę i czekać, aż będzie mogła wrócić już do domu.
━━━━━ ◥ ◤ ━━━━━
Red uniosła wzrok z nad książki, gdy usłyszała jak Rachel wraca z ich jedzeniem. Zamknęły już księgarnie, jednak obie zostały na trochę w środku, aby móc nadrobić przyjacielskie zaległości. Nie widziały się cały weekend, bo Hudson pojechała do swojej siostry, a Red przez okres nie czuła się zbyt dobrze i w zasadzie w ogóle nie wychodziła. Przez dwa dni teoretycznie nie uzbierało się dużo, ale z drugiej strony nie mogły odpuścić sobie takiej okazji.
– Wróciłam – oznajmiła Rachel i położyła na niewielki stoliku kartony z pizzą. – Veni, vidi, vici czy coś w tym stylu – dodała, śmiejąc się pod nosem.
– Nie baw się w Cezara, proszę – zaczęła Red, po czym otworzyła swoje pudełko i uśmiechnęła się na widok pizzy. Nie trzeba jej było wiele do szczęścia. – Nie wychodzi ci to i marna z ciebie aktorka.
– Spadaj – fuknęła i pokręciła głową, po czym usiadła na fotelu obrotowym, który odsunęła od biurka. Zaczęła jeść, przewracając przy tym oczami za każdym razem, gdy Red chichotała przez to, że się irytowała.
Rozmawiały jeszcze jakiś czas, po czym zajęły się trochę pizzą. Davenport zrobiła się pełna i odsunęła się od stolika, wzdychając ciężko. Spojrzała na przyjaciółkę, która dalej się zajadała i pokręciła głową. Zabrała swój telefon i zaczęła z nudów przeglądać różne media społecznościowe, czekając na to, aż Rachel skończy swój posiłek.
– Jak na terapii? – spytała Hudson i spojrzała na Red. Brunetka zerknęła na nią, gdy zorientowała się, że coś powiedziała.
– Chyba dobrze – odpowiedziała, nie wiedząc tak naprawdę, co mogła powiedzieć. Zrobiło jej się lepiej i faktycznie zaczynała dostrzegać o wiele więcej plusów niż przed rozstaniem, ale czy faktycznie jej coś to dawało, nie miała pojęcia. - No wiesz, terapia jak terapia.
– A jak Michael? – zaciekawiła się i zrobiła dwuznaczną minę. Red przewróciła oczami, po czym zwiesiła głowę, aby Rachel nie mogła wyczytać niczego z wyrazu jej twarzy, ale jednak dla brunetki był to sygnał, że coś się działo. – Red...?
– Odwiózł mnie w piątek do domu – przyznała, patrząc się na Hudson. Tej z kolei szczęka opadła do podłogi i musiało minąć trochę czasu, aby się zorientowała, że wypadałoby ją pozbierać z podłogi.
– Co?
– Przecież słyszałaś, nie udawaj głuchej – Brunetka pokręciła głową i zaczerwieniła się.
– Poczekaj, on nie jest przypadkiem żonaty?
– Z tego, co się orientuje, to są z żoną w separacji - przyznała, wzruszając ramionami. – On chce już mieć od niej spokój, a ona ponoć chce uratować to małżeństwo i nie mogą się dogadać. Do tego dochodzi jeszcze kwestia dziecka. Mają córkę.
– Gdyby nie ta mała, to powiedziałabym, że jesteś w bardzo dobrym położeniu, ale facet z dzieckiem to jednak nie jest nic dobrego.
– Rachel! – oburzyła się Red, po czym spojrzała na przyjaciółkę. Ona tylko wzruszyła ramionami, jakby nie wiedziała, o co chodzi i dojadła swoją pizzę, której zarzekała się już nie tykać.
– No co? Mówię prawdę. Dzieciaki wszystko psują. Wszystko. A o prywatności można zapomnieć – przyznała z odrazą wymalowaną na twarzy.
– Wiem, wiem. Dlatego nie chcesz dzieci – Red przewróciła kolejny raz oczami w ciągu tych kilku minut i założyła kosmyk włosów. Sama tak naprawdę nie zastanawiała się nigdy nad posiadaniem potomstwa. Oczywiście zanim Chris ją zostawił, było to całkiem realne i była gotowa odstawić dla niego tabletki, ale że to wszystko potoczyło się w ten, a nie inny sposób, to nie było o czym rozmawiać. Wizja rodziny odeszła w niepamięć, a brunetka musiała sobie poradzić z samotnością, która czasami bywała nie do zniesienia.
Po rozmowie dotyczącej Michaela i tego, jak powinna Red powinna zachowywać się względem psychologa, postanowiły już wrócić do domu. Poza tym Davenport liczyła, że jeśli nie pojedzie autobusem, który był ostatnim w ciągu dnia, będzie musiała wracać na nogach, a na to nie miała najmniejszej ochoty. Rozstały się na przystanku, bo Rachel zadecydowała, że krótki spacerek jednak jej nie zaszkodzi. Davenport nie zamierzała tak ryzykować i podziękowała w duchu kierowcy, który podjechał szybciej, bo mogła dzięki temu znaleźć się w domu wcześniej.
W środku było pusto, więc mogła się rozsiąść tam, gdzie jej odpowiadało i tak też zrobiła. Wcześniej jednak rozplątała słuchawki i podpięła je do telefonu. Odprężyła się nieco dopiero wtedy, gdy nacisnęła przycisk, który odtwarzał playlistę losowo. Oparła głowę o szybę i wyjrzała za nią, mając nadzieje, że w ten sposób przyśpieszy jeszcze bardziej drogę do domu. Chciała już odpocząć i położyć się do łóżka, ewentualnie coś poczytać. Cały dzień w księgarni ją zmęczył i chociaż nie było tłumu, to trzeba było rozpakować nową dostawę, a to jednak wysysało z człowieka całą energię szybciej niż dementor. Brunetka walczyła ze sobą, aby nie zasnąć i gdyby nie to, że faktycznie dotarli na jej przystanek szybciej, prawdopodobnie by jej się udało i jeździłaby po mieście całą noc.
━━━━━ ◥ ◤ ━━━━━
co sądzicie? (:
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro