Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

\1\

━━━━━ ◥ ۝ ◤ ━━━━━ 

Red weszła do księgarni ze zwieszoną głową. Nie chciała, aby ktokolwiek widział, że znowu płakała i jednak nie radzi sobie po zerwaniu z Chrisem. Westchnęła tylko, aby uspokoić niespokojny oddech i wyjęła słuchawki z uszów. Smutna piosenka, jaka przez nie płynęła wcale nie pomogła i dołowała brunetkę jeszcze bardziej, ale chyba powoli traciła nawet siłę, aby chociaż udawać, że nic się takiego nie stało. Red przemaszerowała pomiędzy regałami, wdychając zapach nowych książek i dostała się na zaplecze. Zostało piętnaście minut do otwarcia, więc liczyła na to, że zdąży się przygotować do pracy i zamaskować oznaki smutku oraz niewyspania. Najbardziej jednak bała się sokolego wzroku Rachel, który potrafił dostrzec nawet najmniejszą zmianę w jej nastroju. 

Hudson pojawiła się niedługo później. Przywitały się, po czym Red wróciła do rozpakowywania kartonu z książkami, które dostarczyło wydawnictwo, aby poukładać je potem na sklepowych półkach. Na początku Rachel zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem, przypuszczając, że nie jest tak dobrze, jak opowiadała jej zeszłego wieczora przez telefon. Davenport posłała jej lekki uśmiech, aby uniknąć petardy składającej się z pytań, ale wystarczyło jedno spojrzenie brunetki, aby była pewna, że się nie wywinie.

– Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć? – spytała tylko, przebierając się na koszulkę, którą posiadał każdy pracownik księgarni. Nieco zbiła tym z tropu Red, ale ta tylko przytaknęła głową i wróciła do swojego zajęcia.

Rachel westchnęła ciężko, mając nadzieje, że po tych paru godzinach, kiedy będą miały czas na lunch Red zrobi się bardziej rozmowna i dowie się czegoś więcej, po czym wyszła z zaplecza. Trzeba było otworzyć księgarnie i przygotować się na przyjście klientów. Miejsce ulokowania sklepu było na tyle dobre, że zawsze znalazł się ktoś, kto zajrzał do środka i często bywało tak, że wychodził zadowolony z czymś do czytania pod pachą. 

Red natomiast starała się normalnie funkcjonować i skupić się na pracy. Szło jej dosyć opornie, zważając na to, że zbliżały się walentynki i nawet wystawa w księgarni była skierowana pod zakochanych. Brunetka nie miała najmniejszej ochoty przebywać w jakimkolwiek miejscu kojarzącym się z miłością, bo cierpiała i bolało ją serce, kiedy widziała trzymające się za ręce pary, które w dodatku skradały sobie pocałunki, gdy nikt nie patrzył. Od razu przed jej oczy wracał wyraz twarzy Chrisa, który w dosyć beznamiętny sposób powiedział, że to koniec ich związku, spakował swoje rzeczy i po prostu odszedł, zostawiając Red zupełnie samą. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nikt nikogo nie zdradził. Innego czynnika, który mógłby jakoś wpłynąć na niekorzyść związku także nie było. Evans tak po prostu zdecydował, że potrzebuje pobyć sam ze sobą i aby Red na niego nie czekała. Nic więcej nie wyjaśnił. Nawet z resztą nie chciał. A Davenport świat i całe poukładane życie prywatne zwaliły się na głowę niczym kowadło, powodując ciężar nie tylko na sercu, ale także gdzieś tam z tyłu głowy. 

:::

– Nie mogę już dłużej na ciebie patrzeć – zaczęła Hudson, kiedy wpadła na zaplecze z kanapkami na lunch, jakie kupiła w pobliskim Subwayu. Wbiła swoje spojrzenie w przyjaciółkę i skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej. – Mówiłaś, że ci przejdzie. Ale jutro mija tydzień odkąd Chris wyparował. Martwię się, Red. Mam wrażenie, że jest zupełnie na odwrót i jest z tobą coraz gorzej, a nie lepiej. 

Odpowiedziała jej cisza. Brunetka zwiesiła tylko głowę i skuliła się na krześle, na którym siedziała. Potem do uszu Hudson dobiegł cichy szloch, przez co westchnęła ciężko. Nie o to jej chodziło. Odłożyła kanapki na niewielki stolik i otoczyła przyjaciółkę swoim ramieniem. Rachel zaczynała poważnie się martwić o Red. Odkąd tylko się poznały, wiedziała, że Davenport jest wyjątkowo wrażliwą osobą, w dodatku ciężko rozmawiać jej o tych wyjątkowo intymnych sprawach, zwłaszcza o uczuciach, jakimi darzyła tamtego mężczyznę, który powinien być rozdziałem przeszłym, ale dalej zaprzątał jej myśli. 

– Ja p-po prostu nie wiem, co mam z-zrobić, aby to wszystko się skończyło – wyszeptała, a później otarła mokre policzki wierzchem swoich dłoni. Rachel miała wrażenie, że zaraz zacznie drżeć z tego wszystkiego i niepotrzebnie wykopie pod sobą jeszcze większy dołek. – B-bardzo za nim tęsknie. 

– Wiem, bąbelku – westchnęła, gładząc uspokajająco jej włosy. – Ale nic na to nie poradzimy, że coś mu się odmieniło i postanowił zostawić tak wspaniałą dziewczynę, jaką byłaś dla niego – dodała, a później podgryzła wargę. Od poranka myślała o jednej wizytówce, która spoczywała spokojnie w jej portfelu. Zabrała ją od swojej kuzynki całkiem przypadkiem i w dodatku niedawno. 

– Mam tego wszystkiego dość – westchnęła, czując jak warga jej drży od płaczu. – Chciałabym, aby wszystko było w porządku, ale nie potrafię pozbierać się do kupy. Wszystko mnie przytłacza, nawet te głupie wystawy sklepowe. Dzisiaj rano nawet nie miałam ochoty wstawać z łóżka – dodała, sięgając do swojej torebki po chusteczki. 

– Może potrzebujesz pogadać o tym z kimś, kto nie będzie mną, ani mamą, czy tatą? – zasugerowała delikatnie. Nie sugerowała od razu terapii, choć na pewno dobrze wpłynęłaby na Red. Jej kuzynka chodziła do polecanego psychologa, który podobno bardzo mocno jej pomógł. Miał wyjątkowo dobre podejście i traktował swoich pacjentów indywidualnie.

– C-co masz na myśli?

– Kate raz w tygodniu chodzi do psychologa. Mówi, że po śmierci jej męża to bardzo pomogła. Nawet sama rozmowa, przecież to nic takiego, a może akurat będzie ci lżej i w końcu staniesz na nogi, co? – odgarnęła jej kosmyk włosów za ucho.

– No nie wiem – otarła nos i spojrzała na przyjaciółkę. – Nigdy wcześniej nie chodziłam do psychologa. 

– Ja też nie – wzruszyła ramionami. – Ale to nie jest nic złego. To nic takiego, że nie radzisz sobie z tym wszystkim. Każdy ma do tego prawo. Nie jest powiedziane, że tylko psychicznie chorzy muszą korzystać z usług psychologów, czy tych innych – dodała, sięgając po swój portfel. Wyjęła z niej wizytówkę. – Trzymaj, bąbelku. 

– Dziękuje, Rachel. Naprawdę – ścisnęła w dłoni kartonik i później spojrzała znowu na przyjaciółkę. – Dziękuje za wszystko. Jesteś wspaniała.

– Po prostu martwię się o ciebie i nie chce, aby jakieś głupoty przyszły ci na myśl. Życie się nie kończy, bo z związkiem tak się stało. I zobaczysz, że mam rację. A przy okazji znajdziesz sobie jakiegoś świetnego faceta, który będzie ciebie wart. 

━━━━━ ◥ ۝ ◤ ━━━━━ 

hejka! witajcie w pierwszym rozdziale na tym fanfiction, jak się wam podoba?

co sądzicie o red i rachel?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro