Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Prolog

Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu. Nie wyglądało ono tak, jak je sobie wyobrażałam. Nie wyglądało nawet tak, jak te pokazywane w telewizji. Na środku nie stały ani dwa fotele, ani potężne biurko. Idealnie na środku nie było nic, no prócz żyrandolu podwieszonego pod sufitem. Cytrynowy kolor ścian sprawiał że wszystko wyglądało czysto i przejrzyście. Zupełnie tak jakby pacjent miał czuć się tu wolny i bezpieczny. Idealnie nad jasnym biurkiem, którego kolor był zbliżony do bieli, wiszą trzy obrazy. Pasują do całokształtu pomieszczenia. Ich kolorystyka jest taka sam jak na innych obrazach w gabinecie. Żółto-biało-szare. Nigdy nawet bym nie pomyślała że te trzy kolory mogą ze sobą aż tak współgrać.

Naprzeciw mnie, na białym, obrotowym fotelu siedziała kobieta. Szukała czegoś zawzięcie w swojej czarnej torebce. Przez pochyloną pozycje, jej czarne włosy, sięgające trochę za linię żuchwy, zasłoniły jej twarz. Była szczupła, a wręcz chuda, co podkreślała swoją białą, dopasowaną koszulą i miętowymi rurkami. Obuwie miała pod kolor torebki. Czarne buty na obcasie za kostkę. Gdyby nie to że kobieta jest wyższa ode mnie o pół głowy, co zauważyłam gdy wpuszczała mnie do gabinetu, czułabym się przy niej ogromna.

Na jej prawie białym biurku, był jedynie laptop, stosik karteczek samoprzylepnych i kilka długopisów. Idealnie za miejscem pracy pani Agnieszki, jest duże okno, które aktualnie zasłaniają beżowe rolety. Promienie słoneczne zdają sobie nic nie robić z tego że pomieszczenie, a zewnętrzny świat dzieli materiał. W dalszym ciągu dają one idealnie radę wpaść do pokoju i zapewnić wystarczającą jasność.

Ja za to siedzę na... jakby to opisać? Huśtawce, przymocowanej do sufitu jednym, mocnym łańcuchem. Przypomina ona koszyk, wyłożony od środka poduszkami. Muszę przyznać, że będzie to chyba moje ulubione miejsce tutaj.

– Przepraszam za to opóźnienie – powiedziała kobieta, pozwalając przy tym by jej spokojny głos odbił się o wszystkie ściany w pomieszczeniu i trafił wprost do moich uszu. Miała nadzwyczaj przyjemny głos.

W odpowiedzi tylko skinęłam głową i odepchnęłam się lekko nogą, zmuszając tym samym huśtawkę do delikatnych ruchów w przód i tył. Zagryzłam wargę i wzięłam kilka głębokich oddechów. Idąc tu wiedziałam, że nie będzie to dla mnie łatwe. Nie spodziewałam się jednak, że aż tak bardzo. Mam nadzieję że nie widać tego po mnie, ale w środku cała się trzęsę, zupełnie tak, jakby telepało mną zimno, co jest nie możliwe, bo z drugiej strony mam wrażenie, że pocę się jak szalona.

Kobieta odłożyła swój notesik, obłożony skórą, na blacie, po czym przewertowała kartki, najprawdopodobniej szukając wolnej strony. Teraz, gdy jej włosy nie zasłaniały jej twarzy, a ona była skupiona na szukaniu miejsca w notesie, mogłam jej się przyjrzeć.

Ma prosty grzbiet nosa. To chyba najbardziej wyróżniało jej twarz. Po za tym, jest bardzo delikatnie pomalowana. Na ustach prawdopodobnie ma tylko błyszczyk, a na powiekach cień o dwa odcienie ciemniejszy od jej skóry. Jej brwi za to były cienkie, ale nie wyglądały sztucznie.

– Nazywam się Agnieszka Białkowska i jestem tu, by ci pomóc – powiedziała wyciągając do mnie dłoń.

Odwzajemniłam gest, przyglądając się przy tym jej dłoni. Jest ciepła. Na końcu długich, chudych palców znajdują się paznokcie pomalowane na biało. Muszę przyznać że wygląda naprawdę profesjonalnie. Każdy szczegół w jej wyglądzie jest dopracowany i dopasowany do reszty. Nie zdziwiłabym się, gdyby wszystko w jej życiu było aż tak poukładane.

– Zuzanna Wysocka – przedstawiłam się, mimo że kobieta znała moje imię.

Zapanowała cisza, podczas której zaczęłam bawić się swoimi palcami. Przyszłam tu by pozwolić sobie pomóc. Więc dlaczego teraz milczę? Dlaczego nie mam tyle odwagi by wykrzyczeć wszystko co leży mi na sumieniu? Przecież pani Agnieszka musi wysłuchać i nie ma prawa mnie oceniać. Jest psychologiem, moi rodzice płacą jej za to, żeby mi pomogła, a do tego jest dorosła. Podobno do obcych najłatwiej wylewa się swoje żale. Cóż, czyżbym była odstępstwem od reguły?

– Jeśli chcesz, jako że jest to pierwsza wizyta, mogę pokazywać ci plamki z atramentu i będziesz mówiła z czym ci się kojarzą – zaproponowała, wysuwając jedną z szuflad. – Jesteś tu pierwszy raz, nie oczekuję że powiesz mi wszystko, nie oczekuję od ciebie niczego. Poczekam aż poczujesz się pewnie, by powiedzieć mi co się działo i jak się czujesz teraz.

Nie wiem czemu, ale przez jej słowa poczułam się trochę pewniej. Wiedziałam już wcześniej, że niczego na mnie nie wymusi, ale mimo wszystko poczułam się lepiej.

– Myślę, że nie ma po co tego przeciągać – stwierdziłam cicho wlepiając wzrok w obrazy. W tej chwili były jedyną rzeczą na jaką chcę patrzeć, chociaż w sumie, wszystko byłoby lepsze niż jej niebieskie oczy, które sprawiają wrażenie jakby mogły wyczytać najmniejszy fakt z mojej twarzy.

Nie to że jej oczy są brzydkie, albo mierzy mnie surowym spojrzeniem. Po prostu, mam wrażenie jakby z każdym spojrzeniem wiedziała o mnie coraz to więcej. Wiem to absurdalne. Ale świadomość tego, że zaraz opowiem jej o bardzo osobistych sprawach, sprawia że czuję się niekomfortowo czując jej wzrok.

– W takim razie, zamieniam się w słuch – powiedziała, sięgając po notesik i długopis.

Cóż... teraz nie ma odwrotu. Nie zostaje mi nic innego jak wziąć głęboki oddech i zacząć.

***
Hej, hej

Jestem Patrycja, a to nie jest moje pierwsze opowiadanie. Co prawda tych poprzednich nie znajdziecie już w internecie, bo były tak żenujące, że szkoda gadać.

Ostrzegam, że nie jestem profesjonalistką, jeśli są tu jakieś błędy, proszę, napiszcie w komentarzu, ja to poprawię. Mimo, że to sprawdzałam, jestem tylko człowiekiem, który mógł coś przeoczyć.

Co do rozdziałów, będą dodawane codziennie. Nie jest ich dużo. Tylko 15 rozdziałów i epilog. Co prawda, różnica w długości jest dość duża. Niektóre mają ponad trzy tysiące, a inne półtora tysiąca.

Tak wyszło, nie bijcie!

Mam nadzieję, że będzie wam się dobrze czytać moje wypociny.
Życzę miłego poniedziałku... chociaż nie, to poniedziałek, ten dzień nie może być miły... więc życzę znośnego poniedziałku i do jutra.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro