four
- I wtedy on... - Lottie już kolejną godzinę nadawała jak najęta. Od kiedy wróciły z zakupów, a Jo się zmył, dzieliły się najświeższymi ploteczkami. Przerwał im dzwonek.
- Otworzę! - krzyknęła Mia wiedząc, że Luke nawet nie podniesie tyłka z kanapy. Otworzyła drzwi.
- Mama!!! - rzuciła się kobiecie na szyję - Lu mama wróciła.
- Eh, cześć, mamo- mruknął dając kobiecie buziaka w policzek, po czym chwycił walizki i pomaszerował z nimi na górę do sypialni rodzicielki.
- Mamo, jutro przyjedzie do mnie Justin. Nie masz nic przeciwko?
- Nie, słoneczko, chętnie go poznam - od razu zabrała się za gotowanie. Rozmawiały ponad godzinę, do czasu gdy do kuchni nie wbiegł zdyszany Mike.
- Li-Liz! - wydyszał i rzucił się kobiecie w ramiona. - Robisz pulpety? Proszę zrób pulpety.
- Robię i do tego sos śmietanowy.
- Dlaczego twoja mama nie może mnie adoptować? To takie nie sprawiedliwe. - zwrócił się do brunetki.
Ta tylko zachichotała, a chłopak opuścił aneks kuchenny i udał się do pokoju Luka.
Tymczasem do kuchni zawitała Lottie, siedziała sama w pokoju, a Mia długo nie przychodziła, więc postanowiła to sprawdzić.
- Pani Hemmings! Dzień dobry!
- Mów mi Liz, słonko. Powtarzam ci to od wielu lat, a ty uparcie trzymasz się Pani Hemmings.
- Och, już dobrze, Pa.. Liz. Czy mogę zabrać Mię?
- Jasne, lećcie.
Dziewczyny przebrały się w stroje kąpielowe i korzystając ze słońca przeniosły się na leżaki, które znajdowały się na werandzie. Wesoło plotkowały, ale do Mii zadzwonił telefon. Dziewczyna odebrała, a z jej twarzy nie schodził uśmiech.
- Kto dzwonił?
- Justin, przylatuje w piątek. Och, to za dwa dni. Muszę posprzątać w pokoju, w garderobie w ogóle wszędzie. I uprzedzić Luka i mamę. O matko! Tyle roboty!
Charlotte zachichotała obserwując panikę przyjaciółki.
- W takim razie będę spadać - cmoknęła dziewczynę w policzek.
- Jeśli musisz. Wpadnij w piątek. Poznasz Jusa.
Char pokiwała głową i wyszła.
- Mamo!!! - ruszyła do rodzicielki - Bo wiesz... Justin jednak przyjeżdża pojutrze.
- Och, jak miło! Zawołaj chłopaków. Obiad gotowy.
- Ej, małpy! Jedzenie!!
Po schodach rozniósł się huk czterech par nóg i do kuchni wpadli Luke z przyjaciółmi.
Jedzenie Liz w chwilę zniknęło z talerzy, a chłopcy z uśmiechami rozwalili się na kanapie.
- Ej, posłuchajcie. Justin przyjeżdża w piątek i chciałabym żebyście zachowywali się przyzwoicie i posprzątali.... - zaczęła wykład Mia.
-Ejjj, ale po co? I tak jak on tu będzie to zrobimy bałagan-marudził jeden z nich.
-Raz was o coś proszę, poza tym chcę żeby myślał, że jesteście w miarę normalni- powiedziała Mia
-No okej, ale pod jednym warunkiem - kontynuował Luke - dostaniemy dużo żelków.
- Ygh, no niech wam już będzie.
Chłopcy zaczęli sprzątać salon. Świetnie bawili się gdy rzucali poduszkami, które wcześniej leżały na kanapie. Załamana Mia oparta o szafę patrzyła na nich i nie dowierzała w to, co widzi. Nagle chłopcy wyszli drzwiami balkonowymi na dwór i zaczęli oblewać się wodą z węża ogrodowego.
-Koniec tego! - krzyknęła zła Mia-Przestańcie już! Zacznijcie w końcu sprzątać! - wykrzyczała Mia mająca łzy w oczach. Po czym uciekła do pokoju.
Za chwilę w pokoju zjawił się Calum
-Ej, co się dzieje, Mia?
-Dawno nie widziałam się z Justinem, bardzo tęsknię i nie mogę doczekać się spotkania, a wy mnie nie wspieracie w tym trudnym momencie- chlipała Mia
-Spokojnie, pomogę ci. Ja posprzątam łazienkę. A tych trzech przywołam do porządku i też coś pomogą. Będzie dobrze. Za niecałe dwa dni się razem spotkacie i będzie extra. Uwierz w to!-Calum pocieszał zapłakaną dziewczynę.
-O jejku, dziękuję bardzo. Damy radę - powiedziała Mia z uśmiechem na ustach.
Calum przytulił dziewczynę, a to ją bardzo ucieszyło. Posiedział z nią chwilę w milczeniu, a po krótkiej wymianie spojrzeń poszli do salonu gdzie na kanapie siedziało trzech chłopaków, którzy byli bardzo zafascynowani jakimś meczem w telewizji.
-Podaj mu baranie! No strzelaj, strzelaj. Ochhh. Jak można było to zepsuć? Jakby to strzelił! - krzyczeli na zmianę chłopcy.
Calum wziął pilota i wyłączył telewizor.
-Koniec z tym! Musimy pomóc Mii! Podnoście te zadki i idziemy sprzątać! Natychmiast!-krzyczał przyjaciel Mii.
-No, ale jak to? Przecież jest mecz!
-Obejrzysz powtórkę! Nie ma co się lenić. Mamy 2 dni na posprzątanie domu! Michael - kuchnia. Luke -przedpokój. Ashton - salon. Ja posprzątam łazienkę i sypialnie. A Mia ogarnie pokój i garderobę. Proste? Proste. Do roboty!-zarządził Calum.
I tak każdy wykonał swoje zadanie. Skończyli około 22, ale było warto. Padnięci zjedli kolację, którą zrobił Luke z Ashtonem i Michaelem, czyli tosty z dżemem i poszli szybko spać.
~°~
Nowy rozdział here!
Pomogła mi Lottie115
Mam nadzieję, że Wam sie podoba
Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro