Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

four

- I wtedy on... - Lottie już kolejną godzinę nadawała jak najęta. Od kiedy wróciły z zakupów, a Jo się zmył, dzieliły się najświeższymi ploteczkami. Przerwał im dzwonek.
- Otworzę! - krzyknęła Mia wiedząc, że Luke nawet nie podniesie tyłka z kanapy. Otworzyła drzwi.
- Mama!!! - rzuciła się kobiecie na szyję - Lu mama wróciła.
- Eh, cześć, mamo- mruknął dając kobiecie buziaka w policzek, po czym chwycił walizki i pomaszerował z nimi na górę do sypialni rodzicielki.
- Mamo, jutro przyjedzie do mnie Justin. Nie masz nic przeciwko?
- Nie, słoneczko, chętnie go poznam - od razu zabrała się za gotowanie. Rozmawiały ponad godzinę, do czasu gdy do kuchni nie wbiegł zdyszany Mike.
- Li-Liz! - wydyszał i rzucił się kobiecie w ramiona. - Robisz pulpety? Proszę zrób pulpety.
- Robię i do tego sos śmietanowy.
- Dlaczego twoja mama nie może mnie adoptować? To takie nie sprawiedliwe. - zwrócił się do brunetki.
Ta tylko zachichotała, a chłopak opuścił aneks kuchenny i udał się do pokoju Luka.
Tymczasem do kuchni zawitała Lottie, siedziała sama w pokoju, a Mia długo nie przychodziła, więc postanowiła to sprawdzić.
- Pani Hemmings! Dzień dobry!
- Mów mi Liz, słonko. Powtarzam ci to od wielu lat, a ty uparcie trzymasz się Pani Hemmings.
- Och, już dobrze, Pa.. Liz. Czy mogę zabrać Mię?
- Jasne,  lećcie.
Dziewczyny przebrały się w stroje kąpielowe i korzystając ze słońca przeniosły się na leżaki, które znajdowały się na werandzie. Wesoło plotkowały, ale do Mii zadzwonił telefon. Dziewczyna odebrała, a z jej twarzy nie schodził uśmiech.
- Kto dzwonił?
- Justin, przylatuje w piątek. Och, to za dwa dni. Muszę posprzątać w pokoju, w garderobie w ogóle wszędzie. I uprzedzić Luka i mamę. O matko! Tyle roboty!
Charlotte zachichotała obserwując panikę przyjaciółki.
- W takim razie będę spadać - cmoknęła dziewczynę w policzek.
- Jeśli musisz. Wpadnij w piątek. Poznasz Jusa.
Char pokiwała głową i wyszła.
- Mamo!!! - ruszyła do rodzicielki - Bo wiesz... Justin jednak przyjeżdża pojutrze.
- Och, jak miło!  Zawołaj chłopaków. Obiad gotowy.
- Ej, małpy! Jedzenie!!
Po schodach rozniósł się huk czterech par nóg i do kuchni wpadli Luke z przyjaciółmi.

Jedzenie Liz w chwilę zniknęło z talerzy, a chłopcy z uśmiechami rozwalili się na kanapie.
- Ej, posłuchajcie. Justin przyjeżdża w piątek i chciałabym żebyście zachowywali się przyzwoicie i posprzątali.... - zaczęła wykład Mia.
-Ejjj, ale po co? I tak jak on tu będzie to zrobimy bałagan-marudził jeden z nich.
-Raz was o coś proszę, poza tym chcę żeby myślał, że jesteście w miarę normalni- powiedziała Mia
-No okej, ale pod jednym warunkiem - kontynuował Luke - dostaniemy dużo żelków.
- Ygh, no niech wam już będzie.
Chłopcy zaczęli sprzątać salon. Świetnie bawili się gdy rzucali  poduszkami, które wcześniej leżały na kanapie. Załamana Mia oparta o szafę patrzyła na nich i nie dowierzała w to, co widzi. Nagle chłopcy wyszli drzwiami balkonowymi na dwór i zaczęli oblewać się wodą z węża ogrodowego.
-Koniec tego! - krzyknęła zła Mia-Przestańcie już! Zacznijcie w końcu sprzątać! - wykrzyczała Mia mająca łzy w oczach. Po czym uciekła do pokoju.
Za chwilę w pokoju zjawił się Calum
-Ej, co się dzieje, Mia?
-Dawno nie widziałam się z Justinem, bardzo tęsknię i nie mogę doczekać się spotkania, a wy mnie nie wspieracie w tym trudnym momencie- chlipała Mia
-Spokojnie, pomogę ci. Ja posprzątam łazienkę. A tych trzech przywołam do porządku i też coś pomogą. Będzie dobrze. Za niecałe dwa dni się razem spotkacie i będzie extra. Uwierz w to!-Calum pocieszał zapłakaną dziewczynę.
-O jejku, dziękuję bardzo. Damy radę - powiedziała Mia z uśmiechem na ustach.
Calum przytulił dziewczynę, a to ją bardzo ucieszyło. Posiedział z nią chwilę w milczeniu, a po krótkiej wymianie spojrzeń poszli do salonu gdzie na kanapie siedziało trzech chłopaków, którzy byli bardzo zafascynowani jakimś meczem w telewizji.
-Podaj mu baranie! No strzelaj, strzelaj. Ochhh. Jak można było to zepsuć? Jakby to strzelił! - krzyczeli na zmianę chłopcy.
Calum wziął pilota i wyłączył telewizor.
-Koniec z tym! Musimy pomóc Mii! Podnoście te zadki i idziemy sprzątać! Natychmiast!-krzyczał przyjaciel Mii.
-No, ale jak to? Przecież jest mecz!
-Obejrzysz powtórkę! Nie ma co się lenić. Mamy 2 dni na posprzątanie domu! Michael - kuchnia. Luke -przedpokój. Ashton - salon. Ja posprzątam łazienkę i sypialnie. A Mia ogarnie pokój i garderobę. Proste? Proste. Do roboty!-zarządził Calum.
I tak każdy wykonał swoje zadanie. Skończyli około 22, ale było warto. Padnięci zjedli kolację, którą zrobił Luke z Ashtonem i Michaelem, czyli tosty z dżemem i poszli szybko spać.

~°~
Nowy rozdział here!
Pomogła mi Lottie115
Mam nadzieję, że Wam sie podoba
Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro