***4
Dziś było inaczej czułam to, byłeś spięty i zdenerwowany czymś. Jak ja chciałam wyjść i wsiąść cię w ramiona by powiedzieć przy tym te głupie wszystko będzie dobrze. Wszystko byś poczuł się lepiej.
Tylko cisza, siedziałeś i patrzyłaś się w niebo od godziny nie zmieniając nawet pozycji. Zdawałeś się jakbyś podejmował jakąś ważną decyzję. Nagle sięgnąłeś po plecak i wyciągnąłeś zapisaną wcześniej kartkę. Ściskałeś ją w rękach, chyba nie wyjeżdża? Ta myśl była straszna. Co jeśli to pożegnalny list?
Łza popłynęła po policzku, nadal trwałam skamieniała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro