***2
Mijały wieczory, a nasze nieświadome dla ciebie spotkania trwały w najlepsze. Tak do nich przywykłam, że wyczekiwałam jedynie końca dnia, aby znów iść tam i ujrzeć ciebie. Tam obmarzałeś siebie... Uwalniałeś siebie w muzyce jaką tworzyłeś. Twój inny wizerunek jakże bardziej delikatny i inny od silnego Ciebie tam na dole. Nie mart się nie zdradzę prawdy nikomu to jest nasz pierwszy wspólny sekret <3
Zaczynałam odczuwać zmęczenie... Nie wiedząc kiedy zaczęłam potrzebować ciebie koło siebie. Niestety otrzymuje to, ale nie w taki sposób jakbym chciała. Pragnęłam rozmawiać z Tobą, wywoływać ten cudowny śmiech jaki było mi kiedyś dane usłyszeć, gdy rozmawiałeś przez komórkę z znajomym. Co zrobić? Czuję,że nie należę do twojej kategorii więc warto ryzykować?
To pytanie towarzyszyło mi wszędzie dalej nie mogąc jednoznacznie podjąć decyzji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro