13 // Avidale
— O patrzcie, idzie nasz gwiazda! — Lauren przywitała mnie głośnym okrzykiem, na który automatycznie się skrzywiłam i nie tylko ja. Twarz siedzącego nieopodal niej Luke'a również wykrzywiła się w grymasie.
— Mam nadzieję, że się nie rozebrałam i nie tańczyłam nago? — zapytałam autentycznie przerażona tą perspektywą. Cała grupa wybuchnęła śmiechem, nawet ewidentnie skacowany Hemmings.
— Mogłem dać ci jeszcze więcej alkoholu, gdybym wiedział, że istnieje taka opcja — zażartował Michael, poprawiając grzywkę.
— Błagam nie, mam dosyć tego gówna przez najbliższe pół roku — odparłam, zabierając papierowy kubek Luke'owi i biorąc łyk napoju, co chłopak pewnie skwitował groźnym spojrzeniem, lecz niewidocznym zza ciemnych okularów. — Nigdy więcej imprez w tygodniu.
— A żebyś się przeziębiła — wyburczał blondyn, na co tylko pokazałam mu język.
— Jakby miała się czymś zarazić, to stałoby się to już na wczorajszej imprezie — stwierdził nonszalancko Calum, a reszta zgodnie pokiwała głowami.
Zamarłam z kubkiem w ręku i mogłam wyczuć, że Hemmings również.
— Co masz dokładnie na myśli? — dopytałam, odstawiając naczynie.
— Ah, czyli tego też nie pamiętacie — ustaliła Mary z pewnego rodzaju rozrzewnieniem.
— Tego, czyli czego? — zadał pytanie Luke z wyraźnym naciskiem.
— Waszego pocałunku — odparła dziewczyna, wzruszając ramionami dla podkreślenia banalności odpowiedzi.
— Naszego czego? — zapytaliśmy chórem z blondynem, po czym spojrzeliśmy po sobie, aby ponownie wrócić wzrokiem do naszych przyjaciół.
Kehli przewróciła oczami.
— Całowaliście się. Ile jeszcze razy musimy to powtarzać?
— Boże, nigdy więcej nie pije — ogłosiłam spanikowanym głosem, uderzając czołem w drewniany stół.
— Zostaję abstynentem, nigdy więcej tego cholerstwa! — ogłosił Luke podobnym tonem jak ja.
Przyjaciele posłali między sobą rozbawione spojrzenia.
— Gdybyśmy wiedzieli Luke, że jest to sposób na to, abyś przestał pić, to już dawno byśmy go zastosowali — zażartował Calum.
— Idę na odwyk, poważnie mówię — oświadczył blondyn, wciąż chowając twarz w dłoniach.
— Jak mi wstyd, czemu my się tak schlaliśmy Luke?
— Czemu my w ogóle wpadliśmy na pomysł robienia drinków sobie nawzajem? Przecież to można było się spodziewać, że tak skończymy.
— Myślałam, że przyłapanie przez rodziców to był przypał, ale się okazuje, że to pestka przy tym — powiedziałam, również chowając twarz w dłoniach.
— Rodzice cię przyłapali? — zapytała z niedowierzaniem Lauren.
Pokiwałam głową.
— Gdy weszłam do domu, oczywiście po cichutku i zapaliłam światło, stali w korytarzu. Okazało się, że kiedy w końcu ochłonęli, to stwierdzili, że to rzeczywiście nie była moja wina, ja się tylko broniłam i mieli zamiar odwołać mój szlaban. Przez fakt, że się wymsknęłam oknem i naraziłam mamine róże na straty, do tego nie doszło. No i po przywitaniu się zwymiotowałam na dywan — opowiedziałam zawstydzona.
— Wiesz co, jednak mnie przebiłaś — stwierdził Luke. — Ja się przynajmniej nie wymykałem przez okno.
Oburzona otworzyłam szeroko usta.
— To był twój genialny pomysł, ty zapyziały matole!
— Wiesz w ogóle, co znaczy „ zapyziały"?
— Doskonale wiem i równie doskonale to do ciebie pasuje, Koziołku Matołku.
— Przystałaś na niego — zauważył Luke.
— I świetnie na nim wyszłam, mam szlaban na trzy tygodnie — wyburczałam.
— Przynajmniej będziesz mogła opowiadać swoim wnukom jak to babcia...
— Ryj, staruchu — powiedziałam, udając poważną, zatykając buzię Luke'a swoją ręką, którą blondyn zaraz polizał. — Idź ty debilu do obory, bo tylko tam się nadajesz z tym lizaniem.
— Ze swoim charakterem ty również powinnaś — odparował Hemmings.
Chwyciłam nogi chłopaka i zepchnęłam go z ławki, co wcale nie okazało się takie łatwe, bo jednak blondyn jadł więcej, niż na to wyglądał, ale finalnie uderzył z jękiem o ziemię.
— Jesteś najokrutniejszą osobą, jaką znam — wymamrotał, wstając i się otrzepując.
— Czekam na medal z tej kategorii.
Spodziewałam się, że będę lepiej znosić kaca, ale lekcja historii tylko powiększała mój ból głowy, co znowu powodowało senność. Czyli suma summarum, potrzebowałam albo potężnej dawki kofeiny i tabletki przeciwbólowej, albo porządnej drzemki.
I już przymykały mi się oczy całkowicie, już oddawałam się swojemu wymarzonemu odpoczynkowi, gdy telefon w mojej torbie głośno zawibrował. Rozejrzałam się po klasie, ale nikt oprócz mnie nie usłyszał dźwięku.
Nie odrywając wzroku od nauczycielki, wyciągnęłam urządzenie z torebki, który zaraz schowałam za podręcznikiem.
Ucieknięta krowa z obory: Mocna kawa po tej lekcji?
Ja: To jest moje największe marzenie w tej chwili
Ja: Ale pamiętaj, że jako przykładna czwartoklasistka nie mogę uciekać z lekcji
Ucieknięta krowa z obory: XDDDDDDDDD
Ucieknięta krowa z obory: Ilość znaków dostępnych do napisania w tej wiadomości nie jest wystarczająca, by wyrazić moje rozbawienie
Ucieknięta krowa z obory: A ilość jest spora
Ja: Ale nie, serio
Ja: Jeśli chcę zdobyć stypendium, muszę się postarać
Ja: Czy bieganie jest dobrym lekiem na kaca?
Ucieknięta krowa z obory: Ciebie chyba pojebało po tych drinkach
Ja: Nie, serio mówię
Ja: Odwołali mi dzisiaj trening, a nie mogę wypaść z formy, niedługo mistrzostwa
Ucieknięta krowa z obory: O Jezusie Nazarejski, tobie serio coś wyżarło
Ucieknięta krowa z obory: Mózg na pewno nie, najpierw musiałby on być
Ucieknięta krowa z obory: Wątrobę może?
Ja: Wiesz co, ziom?
Ja: Spierdalaj bambusy sadzić
Mimo naszych docinek Luke czekał na mnie pod szkołą.
— Tylko przerwa na lunch, na lekcji muszę być — uprzedziłam go.
Blondyn uniósł ręce w obronnym geście.
— Dobrze, przykładna czwartoklasistko. Obiecuję punktualnie odstawić cię na język angielski.
Stanęłam w miejscu.
— Następny mam angielski? — zapytałam zaskoczona.
Hemmings zmarszczył brwi, wkładając ręce do kieszeni czarnych spodni.
— No tak. W każdy czwartek po lunchu mamy go razem.
— Proszę, powiedz, że przeczytałeś „Wichrowe wzgórza".
— To było na dzisiaj? — zapytał spanikowanym głosem Luke. Jego brzmienie stało się o kilka oktaw wyższe.
Pokiwałam energicznie głową, wpatrując się w Hemmingsa, który jeszcze trochę, a zacząłby rwać sobie włosy z głowy. Obu nam zależało na stypendium, a do tego potrzebne były nie tylko osiągnięcia sportowe, ale i średnia.
— Streszczenie nie przejdzie, zbyt mało szczegółowe — wymruczałam, szukając rozwiązania idealnego.
— Ashton! — krzyknął triumfalnie chłopak. Zmarszczyłam brwi.
— Ashton co?
— Jego guilty pleasure to romantyczna literatura angielska, a „Wichrowe wzgórza" to on wręcz uwielbia. Czytał je z milion razy i równe milion oglądał film. Tylko nie mów nikomu, bo inaczej nie dożyję studiów. Może nam pomóc, a jeśli dobrze pamiętam, to właśnie ma przerwę między zajęciami.
Chwyciłam twarz Luke'a, dając mu całusa w policzek. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, gdy się od niego odsunęłam.
— Mówię to teraz tylko dlatego, że ratujesz mnie od pizdy z angielskiego, ale jesteś genialny.
— Powinienem był to nagrać, bo prawdopodobnie już nigdy więcej tego nie usłyszę.
— I ustawić sobie na dzwonek, żeby za każdym razem móc wspominać tę wspaniałą chwilę — zaproponowałam, chwytając rękę przyjaciela i ciągnąć go w stronę najbliższej liceum kawiarni.
— Bingo!
— ... i finalnie zakochują się w sobie, choć nie to miał w planie Heathcliff, według niego miało być inaczej — zakończył Ash, uśmiechając się szeroko w naszą stronę.
My za to nie przestawaliśmy wpatrywać się w ekran z otwartymi buziami.
— Dobrze, że nie marnowałam czasu na przeczytanie tego cholerstwa, rzuciłabym to w połowie — wymamrotałam, opierając się na krześle.
— Uważaj na słowa, młoda damo — zagroził Irwin, wskazując na mnie palcem.
— Uwierz mi, uważa — oświadczył Luke, biorąc kubek z kawą do ręki. — Jeszcze raz dzięki Ash, uratowałeś nam dupę, serio.
— Anglistka się na was uwzięła? — podpytał blondyn, również biorąc łyk napoju z kubka, herbaty bym stawiała.
Jęknęłam.
— Uwzięła się to mało powiedziane. Gdyby mogła, to by przeszyła nas wzrokiem. Kto wie, czy nie zrobiła sobie laleczek voodoo, bo coś mnie ostatnio kłuje w różnych miejscach.
— A jak jeszcze zobaczy, że jesteście na kacu, to laleczka voodoo będzie waszym najmniejszym problemem.
Spojrzeliśmy z Luke'iem po sobie ze strachem.
— Jeszcze po nas to widać? — zapytał zlękniony Hemmings.
Ashton w końcu nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
— Nie, ale miło było widzieć wasze miny. Wiecie, że wy dwoje...
Uniosłam rękę, by mu przerwać.
— Wiemy, zostaliśmy o tym powiadomieni praktycznie na wstępie.
— Pamiętacie to w ogóle?
Jednogłośnie pokręciliśmy głowami.
— Nic a nic.
— Całkowita czarna dziura.
Z głośników telefonu rozbrzmiał głośny śmiech Asha, który można było bardziej przypisać do sześcioletniej dziewczynki, niż dwudziestoletniego faceta.
— Muszę wam częściej dawać alkohol — stwierdził, ocierając łzy.
— Zostajemy abstynentami — ogłosił Luke z pełną powagą.
— Jedzie mi tu pociąg? — zapytał, naciągając swoją powiekę. — No właśnie. Muszę lecieć na zajęcia, powodzenia na angielskim.
— Nie dziękujemy. Pa, Ash — pożegnałam się z mężczyzną, zanim się rozłączył.
Luke schował telefon do kieszeni bluzy i utkwił wzrok w oddali.
— Naprawdę nic a nic nie pamiętasz?
Przekrzywiłam głowę w zamyśleniu.
— Mam jakieś przebłyski, natomiast momentu pocałunku kompletnie nie pamiętam. A ty?
— Kompletne nic. Przy czwartym drinku urwał mi się film i następne, co pamiętam, to dźwięk budzika. Nawet nie wiem, jak dotarłem do domu, ale chyba nikogo nie obudziłem, bo mama nie wyglądała na wściekłą.
— W sumie to nawet i dobrze, że tego nie pamiętamy. Przynajmniej nie czujemy się niezręcznie i nic to nie zmienia między nami.
— Całkowicie się z tobą zgadzam.
Pomiędzy nami zapadło milczenie, w którego czasie dopijaliśmy swoje napoje. Przerwa na lunch zbliżała się powoli ku końcowi i powinniśmy byli wracać już do szkoły.
— Myślisz jeszcze czasem o niej? — zapytałam, tym samym przerywając ciszę.
— Czasem, w nocy jak już. Natomiast już coraz mniej, twoje docinki skutecznie zajmują mój czas. Jack nie dawał ostatnio oznak życia?
— Dzięki Bogu nie, ale nigdy nie wiadomo, ile ten spokój potrwa. Kto wie, czy nie dostanę nagle plackiem w twarz, skręcając na szkolnym korytarzu.
Luke parsknął śmiechem.
— Nie chciałbym być wtedy w jego skórze.
Uśmiechnęłam się.
— Ja też nie. Chociaż zostało mi zasugerowane, żebym się już nie wdawała w bójki. Sam fakt, że dyrektor odwołał to zawieszenie w prawach ucznia, świadczy o jego, jak to powiedział, „dobrym i miękkim sercu".
— Pewnie po prostu poszedł po rozum do głowy i uznał, że to rzeczywiście nie była twoja wina, tylko teraz wstyd mu to przyznać.
Prychnęłam.
— Oczywiście, że tak jest, tylko jest równie miękką fujarą, co ma serce, dlatego też nie przyzna się do aktu tchórzostwa.
— Brzuch też ma równie miękki.
Zaśmiałam się cicho, lecz mimo to uderzyłam mojego towarzysza w ramię.
— Cicho, bo wchodzimy na teren szkoły.
Nie przeszliśmy nawet stu metrów, gdy usłyszeliśmy dźwięki ewidentnie wskazujące na małą schadzkę.
— Cholera, ktoś naprawdę nie mógł się powstrzymać — zażartował cicho Luke.
— Zamknij się na moment — burknęłam szeptem, wychylając się jak najmocniej, lecz jednocześnie ostrożnie, żeby migdaląca się para mnie nie zauważyła. Kiedy w końcu udało mi się to zrobić, nie wierzyłam własnym oczom, choć słyszałam plotki.
Jack i Lucy.
Mój były chłopak i Luke'a była dziewczyna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro