Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13 // Avidale

— O patrzcie, idzie nasz gwiazda! — Lauren przywitała mnie głośnym okrzykiem, na który automatycznie się skrzywiłam i nie tylko ja. Twarz siedzącego nieopodal niej Luke'a również wykrzywiła się w grymasie.

— Mam nadzieję, że się nie rozebrałam i nie tańczyłam nago? — zapytałam autentycznie przerażona tą perspektywą. Cała grupa wybuchnęła śmiechem, nawet ewidentnie skacowany Hemmings.

— Mogłem dać ci jeszcze więcej alkoholu, gdybym wiedział, że istnieje taka opcja — zażartował Michael, poprawiając grzywkę.

— Błagam nie, mam dosyć tego gówna przez najbliższe pół roku — odparłam, zabierając papierowy kubek Luke'owi i biorąc łyk napoju, co chłopak pewnie skwitował groźnym spojrzeniem, lecz niewidocznym zza ciemnych okularów. — Nigdy więcej imprez w tygodniu.

— A żebyś się przeziębiła — wyburczał blondyn, na co tylko pokazałam mu język.

— Jakby miała się czymś zarazić, to stałoby się to już na wczorajszej imprezie — stwierdził nonszalancko Calum, a reszta zgodnie pokiwała głowami.

Zamarłam z kubkiem w ręku i mogłam wyczuć, że Hemmings również.

— Co masz dokładnie na myśli? — dopytałam, odstawiając naczynie.

— Ah, czyli tego też nie pamiętacie — ustaliła Mary z pewnego rodzaju rozrzewnieniem.

— Tego, czyli czego? — zadał pytanie Luke z wyraźnym naciskiem.

— Waszego pocałunku — odparła dziewczyna, wzruszając ramionami dla podkreślenia banalności odpowiedzi.

— Naszego czego? — zapytaliśmy chórem z blondynem, po czym spojrzeliśmy po sobie, aby ponownie wrócić wzrokiem do naszych przyjaciół.

Kehli przewróciła oczami.

— Całowaliście się. Ile jeszcze razy musimy to powtarzać?

— Boże, nigdy więcej nie pije — ogłosiłam spanikowanym głosem, uderzając czołem w drewniany stół.

— Zostaję abstynentem, nigdy więcej tego cholerstwa! — ogłosił Luke podobnym tonem jak ja.

Przyjaciele posłali między sobą rozbawione spojrzenia.

— Gdybyśmy wiedzieli Luke, że jest to sposób na to, abyś przestał pić, to już dawno byśmy go zastosowali — zażartował Calum.

— Idę na odwyk, poważnie mówię — oświadczył blondyn, wciąż chowając twarz w dłoniach.

— Jak mi wstyd, czemu my się tak schlaliśmy Luke?

— Czemu my w ogóle wpadliśmy na pomysł robienia drinków sobie nawzajem? Przecież to można było się spodziewać, że tak skończymy.

— Myślałam, że przyłapanie przez rodziców to był przypał, ale się okazuje, że to pestka przy tym — powiedziałam, również chowając twarz w dłoniach.

— Rodzice cię przyłapali? — zapytała z niedowierzaniem Lauren.

Pokiwałam głową.

— Gdy weszłam do domu, oczywiście po cichutku i zapaliłam światło, stali w korytarzu. Okazało się, że kiedy w końcu ochłonęli, to stwierdzili, że to rzeczywiście nie była moja wina, ja się tylko broniłam i mieli zamiar odwołać mój szlaban. Przez fakt, że się wymsknęłam oknem i naraziłam mamine róże na straty, do tego nie doszło. No i po przywitaniu się zwymiotowałam na dywan — opowiedziałam zawstydzona.

— Wiesz co, jednak mnie przebiłaś — stwierdził Luke. — Ja się przynajmniej nie wymykałem przez okno.

Oburzona otworzyłam szeroko usta.

— To był twój genialny pomysł, ty zapyziały matole!

— Wiesz w ogóle, co znaczy „ zapyziały"?

— Doskonale wiem i równie doskonale to do ciebie pasuje, Koziołku Matołku.

— Przystałaś na niego — zauważył Luke.

— I świetnie na nim wyszłam, mam szlaban na trzy tygodnie — wyburczałam.

— Przynajmniej będziesz mogła opowiadać swoim wnukom jak to babcia...

— Ryj, staruchu — powiedziałam, udając poważną, zatykając buzię Luke'a swoją ręką, którą blondyn zaraz polizał. — Idź ty debilu do obory, bo tylko tam się nadajesz z tym lizaniem.

— Ze swoim charakterem ty również powinnaś — odparował Hemmings.

Chwyciłam nogi chłopaka i zepchnęłam go z ławki, co wcale nie okazało się takie łatwe, bo jednak blondyn jadł więcej, niż na to wyglądał, ale finalnie uderzył z jękiem o ziemię.

— Jesteś najokrutniejszą osobą, jaką znam — wymamrotał, wstając i się otrzepując.

— Czekam na medal z tej kategorii.



Spodziewałam się, że będę lepiej znosić kaca, ale lekcja historii tylko powiększała mój ból głowy, co znowu powodowało senność. Czyli suma summarum, potrzebowałam albo potężnej dawki kofeiny i tabletki przeciwbólowej, albo porządnej drzemki.

I już przymykały mi się oczy całkowicie, już oddawałam się swojemu wymarzonemu odpoczynkowi, gdy telefon w mojej torbie głośno zawibrował. Rozejrzałam się po klasie, ale nikt oprócz mnie nie usłyszał dźwięku.

Nie odrywając wzroku od nauczycielki, wyciągnęłam urządzenie z torebki, który zaraz schowałam za podręcznikiem.

Ucieknięta krowa z obory: Mocna kawa po tej lekcji?

Ja: To jest moje największe marzenie w tej chwili

Ja: Ale pamiętaj, że jako przykładna czwartoklasistka nie mogę uciekać z lekcji

Ucieknięta krowa z obory: XDDDDDDDDD

Ucieknięta krowa z obory: Ilość znaków dostępnych do napisania w tej wiadomości nie jest wystarczająca, by wyrazić moje rozbawienie

Ucieknięta krowa z obory: A ilość jest spora

Ja: Ale nie, serio

Ja: Jeśli chcę zdobyć stypendium, muszę się postarać

Ja: Czy bieganie jest dobrym lekiem na kaca?

Ucieknięta krowa z obory: Ciebie chyba pojebało po tych drinkach

Ja: Nie, serio mówię

Ja: Odwołali mi dzisiaj trening, a nie mogę wypaść z formy, niedługo mistrzostwa

Ucieknięta krowa z obory: O Jezusie Nazarejski, tobie serio coś wyżarło

Ucieknięta krowa z obory: Mózg na pewno nie, najpierw musiałby on być

Ucieknięta krowa z obory: Wątrobę może?

Ja: Wiesz co, ziom?

Ja: Spierdalaj bambusy sadzić


Mimo naszych docinek Luke czekał na mnie pod szkołą.

— Tylko przerwa na lunch, na lekcji muszę być — uprzedziłam go.

Blondyn uniósł ręce w obronnym geście.

— Dobrze, przykładna czwartoklasistko. Obiecuję punktualnie odstawić cię na język angielski.

Stanęłam w miejscu.

— Następny mam angielski? — zapytałam zaskoczona.

Hemmings zmarszczył brwi, wkładając ręce do kieszeni czarnych spodni.

— No tak. W każdy czwartek po lunchu mamy go razem.

— Proszę, powiedz, że przeczytałeś „Wichrowe wzgórza".

— To było na dzisiaj? — zapytał spanikowanym głosem Luke. Jego brzmienie stało się o kilka oktaw wyższe.

Pokiwałam energicznie głową, wpatrując się w Hemmingsa, który jeszcze trochę, a zacząłby rwać sobie włosy z głowy. Obu nam zależało na stypendium, a do tego potrzebne były nie tylko osiągnięcia sportowe, ale i średnia.

— Streszczenie nie przejdzie, zbyt mało szczegółowe — wymruczałam, szukając rozwiązania idealnego.

— Ashton! — krzyknął triumfalnie chłopak. Zmarszczyłam brwi.

— Ashton co?

— Jego guilty pleasure to romantyczna literatura angielska, a „Wichrowe wzgórza" to on wręcz uwielbia. Czytał je z milion razy i równe milion oglądał film. Tylko nie mów nikomu, bo inaczej nie dożyję studiów. Może nam pomóc, a jeśli dobrze pamiętam, to właśnie ma przerwę między zajęciami.

Chwyciłam twarz Luke'a, dając mu całusa w policzek. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, gdy się od niego odsunęłam.

— Mówię to teraz tylko dlatego, że ratujesz mnie od pizdy z angielskiego, ale jesteś genialny.

— Powinienem był to nagrać, bo prawdopodobnie już nigdy więcej tego nie usłyszę.

— I ustawić sobie na dzwonek, żeby za każdym razem móc wspominać tę wspaniałą chwilę — zaproponowałam, chwytając rękę przyjaciela i ciągnąć go w stronę najbliższej liceum kawiarni.

— Bingo!


— ... i finalnie zakochują się w sobie, choć nie to miał w planie Heathcliff, według niego miało być inaczej — zakończył Ash, uśmiechając się szeroko w naszą stronę.

My za to nie przestawaliśmy wpatrywać się w ekran z otwartymi buziami.

— Dobrze, że nie marnowałam czasu na przeczytanie tego cholerstwa, rzuciłabym to w połowie — wymamrotałam, opierając się na krześle.

— Uważaj na słowa, młoda damo — zagroził Irwin, wskazując na mnie palcem.

— Uwierz mi, uważa — oświadczył Luke, biorąc kubek z kawą do ręki. — Jeszcze raz dzięki Ash, uratowałeś nam dupę, serio.

— Anglistka się na was uwzięła? — podpytał blondyn, również biorąc łyk napoju z kubka, herbaty bym stawiała.

Jęknęłam.

— Uwzięła się to mało powiedziane. Gdyby mogła, to by przeszyła nas wzrokiem. Kto wie, czy nie zrobiła sobie laleczek voodoo, bo coś mnie ostatnio kłuje w różnych miejscach.

— A jak jeszcze zobaczy, że jesteście na kacu, to laleczka voodoo będzie waszym najmniejszym problemem.

Spojrzeliśmy z Luke'iem po sobie ze strachem.

— Jeszcze po nas to widać? — zapytał zlękniony Hemmings.

Ashton w końcu nie wytrzymał i parsknął śmiechem.

— Nie, ale miło było widzieć wasze miny. Wiecie, że wy dwoje...

Uniosłam rękę, by mu przerwać.

— Wiemy, zostaliśmy o tym powiadomieni praktycznie na wstępie.

— Pamiętacie to w ogóle?

Jednogłośnie pokręciliśmy głowami.

— Nic a nic.

— Całkowita czarna dziura.

Z głośników telefonu rozbrzmiał głośny śmiech Asha, który można było bardziej przypisać do sześcioletniej dziewczynki, niż dwudziestoletniego faceta.

— Muszę wam częściej dawać alkohol — stwierdził, ocierając łzy.

— Zostajemy abstynentami — ogłosił Luke z pełną powagą.

— Jedzie mi tu pociąg? — zapytał, naciągając swoją powiekę. — No właśnie. Muszę lecieć na zajęcia, powodzenia na angielskim.

— Nie dziękujemy. Pa, Ash — pożegnałam się z mężczyzną, zanim się rozłączył.

Luke schował telefon do kieszeni bluzy i utkwił wzrok w oddali.

— Naprawdę nic a nic nie pamiętasz?

Przekrzywiłam głowę w zamyśleniu.

— Mam jakieś przebłyski, natomiast momentu pocałunku kompletnie nie pamiętam. A ty?

— Kompletne nic. Przy czwartym drinku urwał mi się film i następne, co pamiętam, to dźwięk budzika. Nawet nie wiem, jak dotarłem do domu, ale chyba nikogo nie obudziłem, bo mama nie wyglądała na wściekłą.

— W sumie to nawet i dobrze, że tego nie pamiętamy. Przynajmniej nie czujemy się niezręcznie i nic to nie zmienia między nami.

— Całkowicie się z tobą zgadzam.

Pomiędzy nami zapadło milczenie, w którego czasie dopijaliśmy swoje napoje. Przerwa na lunch zbliżała się powoli ku końcowi i powinniśmy byli wracać już do szkoły.

— Myślisz jeszcze czasem o niej? — zapytałam, tym samym przerywając ciszę.

— Czasem, w nocy jak już. Natomiast już coraz mniej, twoje docinki skutecznie zajmują mój czas. Jack nie dawał ostatnio oznak życia?

— Dzięki Bogu nie, ale nigdy nie wiadomo, ile ten spokój potrwa. Kto wie, czy nie dostanę nagle plackiem w twarz, skręcając na szkolnym korytarzu.

Luke parsknął śmiechem.

— Nie chciałbym być wtedy w jego skórze.

Uśmiechnęłam się.

— Ja też nie. Chociaż zostało mi zasugerowane, żebym się już nie wdawała w bójki. Sam fakt, że dyrektor odwołał to zawieszenie w prawach ucznia, świadczy o jego, jak to powiedział, „dobrym i miękkim sercu".

— Pewnie po prostu poszedł po rozum do głowy i uznał, że to rzeczywiście nie była twoja wina, tylko teraz wstyd mu to przyznać.

Prychnęłam.

— Oczywiście, że tak jest, tylko jest równie miękką fujarą, co ma serce, dlatego też nie przyzna się do aktu tchórzostwa.

— Brzuch też ma równie miękki.

Zaśmiałam się cicho, lecz mimo to uderzyłam mojego towarzysza w ramię.

— Cicho, bo wchodzimy na teren szkoły.

Nie przeszliśmy nawet stu metrów, gdy usłyszeliśmy dźwięki ewidentnie wskazujące na małą schadzkę.

— Cholera, ktoś naprawdę nie mógł się powstrzymać — zażartował cicho Luke.

— Zamknij się na moment — burknęłam szeptem, wychylając się jak najmocniej, lecz jednocześnie ostrożnie, żeby migdaląca się para mnie nie zauważyła. Kiedy w końcu udało mi się to zrobić, nie wierzyłam własnym oczom, choć słyszałam plotki.

Jack i Lucy.

Mój były chłopak i Luke'a była dziewczyna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro