Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Tego roku zima była wyjątkowo łagodna, nie obdarzyła mieszkańców Anglii nawet gramem śniegu, a jedynie deszczem i błotem dookoła. Był dwudziesty trzeci grudnia, dorosły mężczyzna o ciemnych włosach szedł opustoszałym chodnikiem zmierzając w stronę cmentarza i trzymając za rękę czteroletniego chłopca, który bardzo go przypominał. W drugiej ręce trzymał kwiaty. Kiedy byli już blisko bramy, chłopiec wyrwał mu się, zmierzając na cmentarz. Za nimi szła dwunastoletnia dziewczynka, która roześmiała się patrząc na swojego brata.

- Regulusie Jamesie Potterze, wracaj tu w tej chwili. - Powiedział Harry widząc, jak jego syn zaczyna biegać między grobami. Wziął go na ręce i dał pstryczka w czoło. - Tak się nie robi. - Upomniał go. 

Całą trójką zaczęli iść pomiędzy grobami, aż w końcu dotarli na sam tył cmentarza. Zatrzymali się przed ciemnym nagrobkiem. Harry przyklęknął i złożył kwiaty na płycie nagrobnej. Pomimo tylu minionych lat, za każdym razem, kiedy widział imię i nazwisko wypisane na grobie, sprawiało mu to ten sam ból. W tym przypadku czas nie uleczył tej okropnej rany.
Starał się przychodzić codziennie, chociaż rzadziej zabierał ze sobą dzieci, zazwyczaj tylko w rocznice. Stali przez chwilę w ciszy aż w końcu odezwała się jego córka.

- Tato? - Spytała. Harry spojrzał na nią. - Co roku zabierasz nas tutaj, ale nigdy nie powiedziałeś nam kim był Regulus Black.

Harry nie odpowiedział od razu, jakby stosownym było zachować chwilę ciszy.

- On był... Był człowiekiem, który mnie wychował. Był dla mnie jak ojciec. - Powiedział w końcu.

- A ty byłeś dla mnie jak syn. - Powiedział Regulus stojąc przy nim i czując dumę, że wyrósł na takiego człowieka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro