8.
Regulus siedział na fotelu w salonie czytając książkę, a Harry z utęsknieniem patrzył przez okno. Kolejny dzień pod rząd pogoda była okropna, bezustannie padał deszcz, było chłodno, a słońce ani razu nie wyjrzało zza chmur, więc chłopiec musiał siedzieć w domu, co było dla niego udręką. Usiadł przy Regulusie i zaczął się w niego wpatrywać. Oboje wiedzieli o co mu chodzi. Mężczyzna westchnął i odłożył książkę na kolana.
- Harry, dobrze wiesz, że nie puszczę cię na dwór. Sam widzisz jaka jest pogoda. Tylko się przeziębisz.
- No ale...
- Nie - przerwał mu. - Przykro mi. Możemy porobić coś innego.
- Na przykład?
Regulus wzruszył ramionami.
- Chociażby pograć w karty. Albo w szachy.
- W karty. Nie umiem grać w szachy.
- Mogę cię nauczyć, to proste.
Chłopiec pokiwał głową. Regulus odłożył książkę na półkę.
- Szachy, szachy - zajrzał do kilku szuflad. - Mam je pewnie gdzieś w pokoju. Chodź.
Poszli do pokoju Regulusa. Harry usiadł na dużym łóżku z zieloną pościelą, przyglądając się swojemu opiekunowi. Mężczyzna przeszukał biurko, szafę, komodę, aż w końcu znalazł starą, dawno nieużywaną, zakurzoną szachownice razem z figurkami szachowymi. Rozłożył grę i zaczął cierpliwie tłumaczyć Harry'emu zasady. Pierwsze rozgrywki były trudne i powolne, ale kiedy Harry lepiej załapał o co chodziło szło o wiele sprawniej.
- Przestań specjalnie przegrywać! - Zdenerwował się Harry, kiedy wygrał drugi raz pod rząd.
Regulus przeczesał włosy palcami i spojrzał na niego układając figury na kolejną partię.
- Zagrajmy na poważnie - powiedział stanowczo Harry. - Chcę wygrać uczciwie.
- Dobrze, Harry, dobrze.
Zagrali jeszcze kilka partyjek, kiedy nagle usłyszeli ciche stukanie w okno i dostrzegli małą sówkę siedzącą na parapecie. Regulus otworzył okno i odwiązał list od nóżki zwierzęcia. Był do niego od Lucjusza. Usiadł na łóżku i rozerwał kopertę.
- Od kogo to? - Spytał Harry przysuwając się bliżej.
- Od taty Dracona. - Wymamrotał mężczyzna przebiegając wzrokiem po tekście. Zmarszczył brwi i po chwili się uśmiechnął. - Harry, chciałbyś może odwiedzić Draco?
Chłopiec uśmiechnął się szeroko.
- Tak! A mogę?
- Inaczej bym nie pytał. Tylko się przebierz w coś innego. A ja zbiorę szachy, okej?
Chłopiec skinął głową i szybko poszedł do swojego pokoju. Regulus sprzątnął szachy i położył je na komodzie. Pewnie będą jeszcze grać, więc lepiej było zostawić je w widocznym miejscu. Przebrał się i podszedł do drzwi pokoju Harry'ego. Zapukał dwukrotnie ale nie wszedł do środka.
- Będę czekał w salonie - powiedział.
- Dobrze, zaraz zejdę. - Usłyszał odpowiedź i poszedł na dół.
Usiadł na fotelu i westchnął ciężko. Po chwili usłyszał kroki na schodach, a zaraz później Harry wbiegł do salonu. Regulus wstał i podszedł do niego. Spróbował wygładzić chłopcu włosy, które były bardzo roztrzepane, ale to nic nie dało.
- Te włosy żyją własnym życiem. - Powiedział Harry patrząc na niego.
- Tak, coś w tym jest.
Weszli do kominka i Harry złapał Regulusa za nadgarstek. Za pomocą sieci Fiuu teleportowali się do dworu Malfoyów.
- Och, już jesteście! - Powiedziała Narcyza, kiedy tylko ich zobaczyła.
Uścisnęła ich obu. Lucjusz stal z tyłu, jak zawsze z poważną miną. Po chwili do pokoju wbiegł Draco z uśmiechem na twarzy i wypiekach na policzkach ale kiedy tylko jego spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem ojca zwolnił, wyprostował się, a jego mina spoważniała. Podszedł bliżej, przywitał się najpierw z Regulusem, potem z Harrym i obaj chłopcy zniknęli za drzwiami.
Regulus nie wrócił do domu jak to na początku miał w planach. Usiadł na kanapie obok Narcyzy i naprzeciwko Lucjusza, który siedział na fotelu.
- Jak ci idzie opieka nad Harrym? - Spytała Narcyza.
Black nie odpowiedział od razu. Spojrzał na biały sufit i przeczesał włosy palcami. Spuścił wzrok i popatrzył na swoich rozmówców.
- Lepiej niż się spodziewałem. Harry nie sprawia zbyt wielu problemów.
- Wygląda na to, że się do niego przywiązałeś. - Stwierdził Lucjusz.
Regulus uśmiechnął się.
- Tak, możliwe.
Narcyza wstała.
- Pójdę do nich zajrzeć.
Powolnym krokiem odeszła i zniknęła za drzwiami.
- Wysyłasz Draco do Hogwartu? - Zapytał Regulus przerywając ciszę.
Mężczyzna skinął głową.
- Myślałem o Durmstrangu, ale Narcyza nie chce, żeby był tak daleko od domu.
Regulus pokiwał głową.
- Ja sam myślałem, czy zamiast do Hogwartu nie wysłać Harry'ego do Durmstrangu.
- To zdecydowanie lepsza szkoła.
- Możliwe, ale chyba jednak zostanę przy Hogwarcie. Sam tam się uczyłem, jego rodzice też, myślę, że to będzie odpowiedniejsze.
I rzeczywiście tak uważał. Mimo, że Durmstrang był zdecydowanie dobrą szkołą ( a dodatkowym plusem było to, że nie było w niej Dumbledore'a, za którym Regulus mimo wszystko nie przepadał) to uważał, że dobrze by było, gdyby Harry uczył się tam gdzie kiedyś jego rodzice. Tak naprawdę nie wiedział, czy miało to jakieś większe znaczenie, ale czuł, że tak powinno być. Zwłaszcza, że znał już Draco, który też miał iść do Hogwartu, więc nie czułby się zupełnie sam.
- A co zrobisz - odezwał się Lucjusz - jeśli czarny pan wróci? Wtedy będziesz musiał...
- Czarny pan nie wróci - przerwał mu stanowczo Regulus.
- Wtedy będziesz musiał obrać którąś ze stron. - Skończył Lucjusz.
- Czarny pan nie wróci. A nawet jeśli, to dam sobie jakoś radę.
- Obyś miał rację.
Posiedzieli jeszcze kilka godzin rozmawiając o różnych rzeczach. Krople deszczu bezustannie bębniły w szyby. Regulus spojrzał na zegarek. Dochodziła osiemnasta.
- Będziemy się zbierać.
Wstał, a zaraz po nim to samo zrobił Lucjusz. Poszli do pokoju Draco, w którym przebywali chłopcy. Regulus zajrzał do środka.
- Chodź, Harry, już idziemy.
- Nie - zaprotestował Draco. - Jeszcze trochę!
- Innym razem. - Powiedział spokojnie Regulus.
Harry pożegnał się z przyjacielem i poszedł za swoim opiekunem.
Regulus resztę wieczoru spędził bardzo spokojnie. Siedział na łóżku pod kocem i czytał. W końcu zdecydował, że zobaczy co robi Harry. Wszedł do jego pokoju, ale był pusty. Zmarszczył brwi i przeszedł wprost korytarza. I wtedy zobaczył uchylone drzwi do pokoju Syriusza. Dawno tam nie wchodził. Tak naprawdę był tam niewiele razy w całym swoim życiu. Ten pokój znacznie odznaczał się od reszty domu, bo Syriusz był w stanie na każdym kroku pokazywać, że odstaje od rodziny. Regulus zobaczył Harry'ego siedzącego na jego łóżku. Oczywiście pościel była czerwona. Chłopiec trzymał w rękach jakąś fotografię. Mężczyzna usiadł obok niego.
- Regulusie, czy to mój tata?
Wskazał na wysokiego mężczyznę w okularach uśmiechającego się na fotografii. Nie dziwił się, że Harry go poznał, byli niemal jak dwie krople wody. Obok Jamesa stali Syriusz i Remus z jednej strony, a po drugiej Peter. Regulus miał ochotę wydrzeć tego zdrajcę ze zdjęcia.
- Tak, a tutaj jest mój brat.- Wskazał na Syriusza. - Twój chrzestny.
Jednak Harry nadal wpatrywał się w twarz swojego ojca.
- Wybacz, pewnie nie powinienem tutaj w ogóle wchodzić...
- Spokojnie, Harry, nic się nie stało. Myślę, że znajdę tu jakieś zdjęcia twojej matki. Chciałbyś ją zobaczyć?
Oczy chłopca zalśniły i uśmiechnął się lekko, trochę smutno.
- Tak, bardzo.
Regulus znalazł w końcu zdjęcie ślubne rodziców Harry'ego. Lily ubrana w białą, piękna suknię patrzy na Jamesa. Byli tacy szczęśliwi, eleganccy. Dał zdjęcie Harry'emu, który przyglądał się mu przez kilka długich chwil. Nagle wielka jak ziarnko grochu łza spłynęła po jego policzku. Regulus przytulił go do siebie.
- Harry, tak mi przykro. - Powiedział, a jemu samemu zrobiło się smutno. Przyłożył jego dłoń do miejsca, w którym pod skórą znajdowało się serce. - Ale pamiętaj, że twoi rodzice zawsze są i będą przy tobie o tutaj. Nie ma ich tylko fizycznie.
Harry wtulił się w niego i zaczął cicho płakać. A Regulus mu na to pozwalał. Wiedział, że czasem płacz jest jedynym sposobem na pozbycie się smutków.
- Jesteś dzielny, Harry. Rodzice na pewno byliby z ciebie dumni.
----
No hej, trochę mnie nie było. To przez wenę, a raczej jej brak. Przez jakiś czas zupełnie nie wiedziałam co napisać, miałam blokadę, ale już mi przeszło, więc postaram się wstawiać rozdziały częściej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro