Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Po zrobieniu zakupów Regulus wraz z Harrym wrócił do domu. Po rozmowie z Lucjuszem tak naprawdę zaczął się zastanawiać jak to się stało, że chłopiec przeżył potężne, śmiercionośne zaklęcie. Na to nie było przeciwzaklęcia. Nawet sam Dumbledore nie byłby w stanie tego przeżyć. A jednak Harry'emu się udało, na dodatek, o ile wierzyć plotkom, udało mu się wyeliminować  Voldemorta. Dziecku, małemu dziecku udało się coś, czego żaden czarodziej nigdy, ale to nigdy w dziejach nie zdołał dokonać. 
Rozpakował nowe rzeczy Harry'ego w jego pokoju, po czym zszedł z chłopcem do salonu i usadził go obok siebie na kanapie. Harry mocno ściskał pluszaka, gryząc jedno jego ucho. Regulus pochylił się i odsunął zabawkę od ust chłopca, oczywiście mu jej nie zabierając.

- Nie, Harry - powiedział. -  Tego nie wolno, to jest fu. 

Harry uśmiechnął się, i wypuścił z rąk pluszaka, a Regulus zrozumiał, czemu ludzie często mówili, że uśmiech dziecka jest piękny. Czuł, jakby serce mu miękło. Miał nadzieję, że będzie dobrym opiekunem dla tego chłopca. Musiał się jeszcze mnóstwo nauczyć. 

- Jak to się stało, że przeżyłeś - powiedział w zamyśleniu. 

-  Jakby nie patrzeć, ja teraz pomagam tobie, ale najpierw ty pomogłeś mnie. - Kontynuował. - Nieświadomie, to fakt, ale uwolniłeś mnie od tego gada.

I nagle Regulus poczuł ogromną ochotę, aby się napić. Rozejrzał się po pokoju. Na stole stała jego ostatnia butelka ognistej whisky. Podszedł do niej i wziął ją w dłoń, po czym mocno cisnął nią o ziemię. Jeśli miał opiekować się Harrym nie mógł chociażby myśleć o alkoholu. W pomieszczeniu rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, które zamieniło się w większe i mniejsze odłamki, rozsypane po podłodze. Wokół była jasnobrązowa plama. Wszystko zniknęło w ułamek sekundy, po wykonaniu zaklęcia czyszczącego. 
Regulus jednak popełnił błąd bezmyślnie rozbijając szklaną butelkę, bo głośny dźwięk zaniepokoił Harry'ego, który się rozpłakał. 

- Cholera - wymamrotał.

Podszedł do Harry'ego, i wziął go na ręce kołysząc lekko. 

- Ciii, spokojnie, nic się nie dzieje. Już dobrze, nie płacz. - Mówił cichym, uspokajającym tonem. 

Po kilku minutach Harry się uspokoił, i zasnął. Regulus usiadł cały czas trzymając go na rękach. Bał się, że jeśli położy chłopca, i gdzieś pójdzie ten się obudzi. Maluch potrzebował bliskości, czucia obecności drugiej osoby, i tylko Regulus mógł mu ją zapewnić. Harry nie miał nikogo innego. Wtulił się w Blacka, jakby czując bijące od niego bezpieczeństwo, wiedząc, że nic mu nie grozi. 
A Regulus z każdym dniem czuł coraz większe przywiązanie do chłopca, który przeżył.

Rozpadał się deszcz, a kropelki wody cicho uderzał o szybę. Dźwięk ten był uspokajający, jak kołysanka śpiewana dziecku przed snem. 
Nagle rozległo się głośne, może nawet trochę niecierpliwe pukanie do drzwi. Regulus delikatnie i ostrożnie położył Harry'ego. Wyjął różdżkę i wskazał nią zielony koc leżący na drugim końcu pokoju.

- Accio. - Miękki materiał znalazł się w jego dłoniach.

Otulił nim Harry'ego i poszedł otworzyć drzwi. Nie miał bladego pojęcia kto to mógłby być, ale gdzieś z tyłu głowy miał nadzieję, że to może Syriuszowi udało się wyjść z azkabanu. 

W drzwiach stała młoda, piękna blond włosa kobieta. Uśmiechnęła się ciepło i przytuliła do Regulusa, który pomimo lekkiego zawodu również się rozpromienił i ją objął. 

- Cześć, Cyziu - przywitał się z kuzynką.

Jakby nie patrzeć, Regulus zawsze miał dobre relacje z Narcyzą, i cieszył się, że to nie uległo zmianie. Kobieta odsunęła się od niego i zmierzyła wzrokiem.

- Lucjusz mi o wszystkim powiedział, czy to prawda, że...

- Tak. - Zamknął drzwi, i machnął głową, aby poszła za nim.

- I jak sobie radzisz? - Zapytała.

- No, jakoś daję radę.- Chociaż odpowiedź była szczera, to zdecydowanie nie potwierdził jej płacz, który zaczął nagle dobiegać z salonu.

Oboje przyspieszyli kroku. Regulus wziął Harry'ego na ręce i chłopiec dość szybko przestał płakać. Mężczyzna otarł łzy z lekko opuchniętych policzków. Narcyza podeszła bliżej i odgarnęła Harry'emu włosy z czoła, upewniając się, że blizna rzeczywiście tam jest.

- Myślisz, że on już nie wróci? Że chłopiec zdołał go pokonać? - Zapytała niepewnie, tak, jakby te słowa mogły zostać wykorzystane przeciwko niej.

Regulus pokręcił głową.

- Nie wiem, co o tym myśleć, ale chcę żyć w przekonaniu, że tak właśnie jest. 

Kobieta uśmiechnęła się.

- W każdym razie, przyszłam tutaj zobaczyć jak sobie radzisz. Pokażesz mi jego pokój?

Regulus przechylił głowę na bok, i mocniej objął Harry'ego.

- Jasne. - Gestem wskazał, aby poszła a nim.

Weszli do pokoiku, a Narcyza rozejrzała się po nim uważnie. 

- Bardzo przytulnie go urządziłeś. Muszę ci przyznać, że radzisz sobie dużo lepiej, niż przypuszczałam.

Mężczyzna uniósł brwi i spojrzał na nią rozbawiony.

- Wątpiłaś w to? - Powiedział ironicznie.

- Absolutnie.

Oboje się  zaśmiali, a do nich dołączył Harry. 

- Uroczy chłopiec - powiedziała Narcyza, uśmiechając się do Harry'ego.

- Tak - odpowiedział w zamyśleniu Regulus. 

Kobieta postawiła w rogu pokoju papierową torbę, a Black zastanawiał się, czemu wcześniej jej nie zauważył.

- Przyniosłam kilka dziecięcych rzeczy. Zabawki, ubranka, pampersy.

- Myślałem, że mugole używają pampersów.

- Czarodzieje też, tylko, że my mamy swoją, ulepszoną wersję. Jak dziecko narobi, to wszystko znika. Co nie zmienia faktu, że trzeba je zmieniać co kila godzin, nie myśl sobie, że to takie proste.

- Jasne, jasne - Regulus położył Harry'ego w łóżeczku. 

- A co z Syriuszem? - Zapytała bynajmniej nie dlatego, że ją to interesowało, w jej mniemaniu po prostu tak wypadało.

- Jest niewinny. Będę próbował go jakoś wyciągnąć z azkabanu. -  Regulusowi samemu przed sobą ciężko było przyznać, że niemal nie ma na to szans, ale podświadomie to wiedział.

Narcyza nie odpowiedziała. Nagle w pokoju można było poczuć bardzo nieprzyjemny zapach. Regulus spojrzał na kuzynkę.

- Czy...

Kobieta pokręciła głową.

- Tak, to przecież normalne! Nie umiesz przebierać dzieci, prawda?

Regulus wzruszył ramionami. Nie, nie umiał. Nie miał bladego pojęcia jak to się robi, chociaż gdyby koniecznie musiał jakoś by mu się to udało. Blondynka westchnęła.

- Zrobię to, a ty patrz i się ucz. 

Wzięła chłopca na ręce i zaniosła do łazienki. Umyła i przebrała, a Regulus starał się zapamiętać w jak sposób to robi, aby bez problemu dawać sobie radę. 

- Jesteś dobrym opiekunem, Regulusie, ale musisz się jeszcze mnóstwo nauczyć. 

- Wiem, wiem, ale to nie takie proste. Nigdy nie miałem do czynienia z dziećmi. Opieka nad Harrym była tak niespodziewana...

Narcyza położyła mu dłoń na ramieniu.

- Poradzisz sobie, zobaczysz. Kiedy urodził się Draco Lucjusz też był przekonany, że nie da sobie rady z byciem ojcem, a teraz radzi sobie doskonale. Idę o zakład, że z tobą będzie podobnie.

Regulus uśmiechnął się, nawet nie wiedział, jak bardzo potrzebował usłyszeć od kogoś te słowa.

- Dziękuję. 

- Tylko proszę, nie pij już, w ten sposób mu nie pomożesz. I nie zaprzeczaj, ostatnio miałeś problemy z alkoholem.

- Wiem, rozbiłem dziś ostatnią butelkę whisky. 

Nagle coś mu się przypomniało.

- Narcyzo, czy mogłabyś posiedzieć trochę z Harrym? Muszę pilnie iść w pewne miejsce. 

- Idź, zaopiekuję się nim.

----

Hejka, witam was po długiej przerwie. Sama nie spodziewałam się, że tak długo nie będę mogła pisać. Niestety miałam dużo nauki i mało wolnego czasu. Teraz postaram się, wstawiać rozdziały codziennie, albo przynajmniej co drugi dzień. 
Kiedy dziś zabierałam się za pisanie byłam przekonana, że nie będę wiedziała co napisać i generalnie będę się z tym bardzo męczyła. Tymczasem poszło mi szybko i sprawnie, mam nadzieję, że nie jako tako nie wyszłam z wprawy, i że spodobał wam się ten rozdział.
Swoją drogą zdałam sobie też sprawę, jaki to dziwny pomysł, że Regulus opiekuje się Harrym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro