4
Teleportował się na podany przez Severusa adres. Miał nadzieję, że tamten go nie oszukał. Tylko czemu miałby to robić? Podszedł do drzwi, zapukał i cofnął się o dwa kroki. Przez chwilę ogarnęły go wątpliwości. Może nikogo nie będzie w domu? Usłyszał dźwięk klucza przekręcanego w drzwiach, które po chwili zostały otwarte przez drobną kobietę o ciemnych włosach i końskiej twarzy. Jej usta wykrzywiły się w grymasie, którego nawet nie próbowała zamaskować. Regulus odchrząknął.
- Dzień dobry. Chciałbym porozmawiać o miom chrześniaku, Harrym. Podobno niedawno tu trafił.
Kobieta wytrzeszczyła oczy, a przez jej twarz przemknęła szybko garść różnych emocji. Najwyraźniej było to ostatnią rzeczą jakiej się spodziewała. Otworzyła szerzej drzwi.
- Niech pan wjedzie - powiedziała bezbarwnym tonem.
Regulus wszedł do środka i poszedł za kobietą. Weszli do salonu. Nieruchome obrazy zdobiły ściany, a w kominku płonął ogień. Z boku pomieszczenia stały dwa łóżeczka dla niemowląt. Jedno nowe, białe i niezniszczone, drugie natomiast wyglądało na nieco stare, z miejscami obdartą farbą. Regulusowi nie trudno było się domyślić, w którym najprawdopodobniej spał Harry. Ale że tym mugolom nie wstyd było trzymać taki mebel w salonie? I jeszcze kłaść w nim dziecko?
Na środku pokoju rozłożony był kolorowy kocyk, na którym siedział pulchny chłopiec otoczony masą zabawek. Regulus wątpił, aby to był Harry. Był za brzydki jak na niego. Pamiętał jego rodziców na tyle dobrze, żeby móc się tego domyślić. Kobieta usiadła na kanapie.
- Niech pan usiądzie. - Regulus usiadł na drugim końcu kanapy. - A więc jest pan ojcem chrzestnym Harry'ego?
Regulus poczuł wewnętrzną irytację. Przecież już jej to mówił, po co jeszcze pytała? Mimo to skinął głową.
- Jestem Syriusz Black. Niezbyt rozumiem, czemu Harry tu trafił. Wydaje mi się, że powinien jednak trafić pod moją opiekę. Tak byłoby rozsądniej. - Ostatnim zdaniem chciał zasugerować, że lepiej, aby chłopiec nie wychowywał się u mugoli.
Kobieta otworzyła usta, a z jej miny można było wywnioskować, że chce rzucić jakąś kąśliwą uwagę, ale ostatecznie się nie odezwała. Na chwilę zapadła cisza, przerwał ją tłusty chłopiec, który dorwał się do dziecięcych cymbałek i zaczął w nie uderzać, przez co zaczęły wydawać okropny dźwięk.
- Czyli z tego co rozumiem chciałby pan zabrać Harry'ego? - Zapytała ostrożnie.
Regulus skinął głową.
- Nie uważam, że ktoś taki jak on powinien być wychowywany przez mugoli. - Nie mógł powstrzymać się od wypowiedzenia tego komentarza na głos.
Twarz kobiety pokazywała pogardę. Bawiące się dziecko zaczęło coraz mocniej uderzać w cymbałki przez co dźwięk stawał się niemal nie do zniesienia. Jego matka, wyraźnie zdenerwowana, zabrała mu zabawkę. Chłopiec zaczął marudzić, więc podsunęła mu pluszaka dzięki czemu uzyskali trochę ciszy.
- Czy ma pan może jakiś papier potwierdzający to kim pan jest dla Harry'ego? O ile w waszym dziwacznym świecie obowiązują jakiekolwiek umowy. - Ostatnie zdanie wypowiedziała ciszej, brzmiało to jak narzekanie starego człowieka.
Regulus wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza starannie złożony na pół papier.
- Proszę - powiedział, dając kobiecie dokument.
Uważnie czytała każde słowo i przyglądała się pergaminowi, jakby oceniała, czy nie jest przypadkiem podrobiony. W końcu oddała mu dokument.
- Dobrze - westchnęła. - Myślę, że nie będziemy musieli załatwiać nic prawnie, w końcu chłopiec został nam podrzucony ot tak po drzwi, jedynie z krótkim liścikiem.
Podeszła do łóżeczka i wzięła śpiącego Harry'ego na ręce.
- Przynajmniej pozbędziemy się tego dziwacznego chłopaka. - Wymruczała. - Na pewno jest taki sam jak jego rodzice. Jak ta moja przeklęta siostrunia.
- I całe szczęście, że taki jest. - Chciał dodać, że przynajmniej będzie normalniejszy niż ona sama, ale ugryzł się w język.
Zdziwiło go, że tak łatwo poszło i kobieta nie dopytywała o nic więcej, ale dla niego to nawet lepiej. Wziął chłopca na ręce. Malec zamruczał coś, jakby mówił przez sen, i Regulus przez chwilę myślał, że się obudził, ale Harry tylko wtulił się w niego mocniej, jakby w ten sposób czuł się bezpieczniej.
Regulus nie wiedział, czy powinien teleportować się z dzieckiem, ale uznał, że tak będzie najprościej.
Po jednej, krótkiej chwili znaleźli się na miejscu.
- Witaj w swoim nowym domu, Harry - powiedział Regulus.
Wszedł do salonu i usiadł na kanapie. Nagle Harry się obudził i rozpłakał. Mężczyzna zaczął kołysać go lekko, licząc, że to go uspokoi.
- Cii - mówił cicho. - Nie płacz, maleńki, już.
Przez jeszcze chwilę mówił do niego, aż w końcu chłopiec przestał płakać. Twarz miał czerwoną i mokrą od łez, przyglądał się Regulusowi, który nagle odczuł radość, że zgodził się na opiekę nad tym chłopcem. Harry wyciągnął rączkę, która powędrowała do włosów mężczyzny, jednak ten natychmiast się uchylił. Postanowił poczekać, aż chłopiec ponownie zaśnie i przygotować mu pokój. Żałował, że wcześniej o tym nie pomyślał. Dziecko zaczęło z ciekawością rozglądać się po pomieszczeniu. Regulus wstał biorąc chłopca na ręce i wyszedł na korytarz, tak jakby chciał pokazać mu jego nowy dom.
- Czyżbym doczekała się wnuka? - Usłyszał głos swojej matki.
Odwrócił głowę. Kobieta na obrazie patrzyła to na niego, to na Harry'ego. Chłopiec uśmiechnął się i wyciągnął wychylił się delikatnie w jej stronę. Regulus nie miał ochoty na rozmowy.
- Nie. - Odpowiedział krótko, na co kobieta przechyliła głowę. - Wybacz, matko - powiedział, po czym wyciągnął różdżkę i zasunął zasłony na obrazie.
Wszedł do kuchni i usiadł przy stole, sadzając sobie dziecko na kolanach. Nakarmił je zupą zrobioną przez Stworka, której sam nawet nie tknął, nie miał apetytu.
Godzinę po posiłku, ku uldze Regulusa, Harry zasnął. Mężczyzna ułożył go na swoim łóżku.
- Stworku - zawołał skrzata, który natychmiast się zjawił.
- Tak, sir?
- Popilnuj Harry'ego. Jakby się obudził to mnie zawołaj.
Stary skrzat zrobił niezadowoloną minę, ale nie sprzeciwił się.
Regulus wybrał dla Harry'ego pokój na przeciwko swojego. Pomieszczenie od kilku lat stało puste. Wszedł do środka, gdzie stały tylko duża szafa i niski, pusty regał. Na parapecie zebrała się duża warstwa kurzu. Mężczyzna spojrzał na to wszytko z odrazą. Mógł wprawdzie zlecić Stworkowi posprzątanie, ale po co, skoro wystarczyło kilka ruchów różdżką.
Rzucił kilka zaklęć. Po brudzie nie zostało śladu, a ściany były nieskazitelnie białe. Ze strychu zniósł swoje stare, dziecięce łóżko, i postawił w rogu pokoju. Dzięki kolejnym zaklęciom wyglądało jak nowe. Na środku pomieszczenia położył puchowy dywan. Bardzo się starał, aby pokój był jak najbardziej przytulny. Miał zamiar następnego dnia kupić chłopcu jakieś zabawki.
Gdy skończył przygotowywać pokój przebrał Harry'ego w swoje stare ubrania, bo nie mógł patrzeć, jak chłopiec chodzi w powyciąganych, za dużych ciuchach. Miał zamiar kupić mu nowe, ale odłożył to na następny dzień. Położył go na jego nowym łóżeczku i sam usiadł na krześle obok, jakby bał się zostawić go bez opieki chociażby na chwilę.
Wtedy właśnie zaczął sobie uświadamiać w co tak naprawdę się wpakował. Przecież zupełnie nic nie wiedział o opiece nad dziećmi. Jak on sobie poradzi? Jakoś musiał, już nie było odwrotu. Harry wydawał się dość spokojnym dzieckiem, może nie będzie tak ciężko.
Następnego popołudnia Regulus wybrał się wraz z Harrym na ulicę pokątną. Kiedyś widział tam kilka sklepów z rzeczami dla maluchów.
Szli przez tłum, ludzi nie powstrzymała nawet nieprzyjemna, listopadowa pogoda. Kupił Harry'emu drewniane klocki, dwa pluszaki i figurkę czarodzieja, która sama chodziła. Uznał, że na razie wystarczy, a z czasem mu coś jeszcze dokupi.
Szedł właśnie do sklepu z ubraniami, kiedy w tłumie zobaczył Lucjusza Malfoya . Ich spojrzenia się skrzyżowały, i mężczyzna podszedł do niego.
- Regulusie - przywitał się.
- Cześć - odpowiedział.
Harry przechylił główkę i zaczął przyglądać się Lucjuszowi. Mężczyzna zmarszczył brwi.
- Twoje? Od kiedy ty masz dziecko? - Wyglądał na szczerze zaskoczonego.
- Nie, to...
- Zaraz - przerwał mu.
Przyjrzał się dziecku, i nachylił.
- Czy to... Ta blizna. Jak on do ciebie trafił?
Regulus westchnął.
- To bardzo skomplikowane.
- Pokonał czarnego pana. - Powiedział w zamyśleniu. - Chłopiec, który przeżył. Tylko jak? Zastanawiało cię to?
Regulus potrząsnął głową. Nigdy się tak naprawdę nad tym nie zastanawiał. Cieszył się, że tak się stało. Że chłopiec przeżył.
-----
Pisałam ten rozdział 2 godziny i po wszystkim mam wrażenie, że wyszedł taki nijaki. Ale już trudno. Następne będą lepsze <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro