Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28

Regulus wyraźnie pobladł. Knot spojrzał na niego zaniepokojony i poklepał go po ramieniu, ale Black nie spuszczał wzroku z Dumbledore'a, który właśnie szerzej otwierał drzwi, żeby zobaczyć co konkretnie się stało. 

- Regulusie, wszystko dobrze? - Spytał minister zatroskanym tonem.

Regulus najpierw pokiwał, a chwilę później pokręcił głową.

- Cz-czy on uciekł? - Spytał cicho. Każdy myślał, że jego przerażony ton wynikał z tego, że bał się, że Syriusz uciekł. W rzeczywistości bał się, że Syriusz nie uciekł. Dumbledore wyszedł z pomieszczenia i spojrzał po zebranych.

- Przykro mi, ale obawiam się, że Syriusz Black znowu uciekł. - Powiedział tonem, który nie zdradzał żadnych emocji. 

Knot wyglądał na zdenerwowanego, zacisnął wargi aż pobielały, po czym odwrócił się w stronę krążących wokół dementorów.

- Szukać go. - Rozkazał chłodno.

Regulus poczuł ulgę, że Syriuszowi się udało. Rita Skeeter już zdążyła podbiec do Knota i zacząć wypytywać go o to co się wydarzyło. Snape poczerwieniał ze złości. Dumbledore podszedł do Regulusa i uśmiechnął się blado. 

- Chyba nie najlepiej się czujesz, strasznie pobladłeś. - Stwierdził beztroskim tonem. - Chodź, zobaczymy co u Harry'ego. 

Po czym nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ruszył wzdłuż korytarza. Regulus przez chwilę stał jeszcze w bezruchu, po czym, jakby ocucony z jakiegoś transu, ruszył za nim. Chwilę mu zajęło zanim dorównał mu kroku.

- Czy Hary wie, o tym, że go złapano? - Zapytał cicho.

Dumbledore pokręcił głową.

- Nie informowaliśmy go o tym, żeby go nie martwić. - Zatrzymali się przy rozwidleniu korytarza. - Zdaje się, że ma teraz trening quidditcha. - Stwierdził Dumbledore kierując się na prawo, do wyjścia z zamku. 

Regulus zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy nie widział jak Harry grał, oprócz tych kilku momentów, w których ćwiczył w domu. Nie był na żadnym meczu, chociaż Harry kilka razy pisał mu, żeby przyszedł. Nigdy tego nie zrobił.
Po kilku minutach dotarli na boisko, a Regulus od razu przypomniał sobie wszystkie swoje mecze. Ta adrenalina, wiatr we włosach, unikanie tłuczka, przyspieszanie i wyciąganie ręki, żeby dopaść znicz. Dopiero uświadomił sobie, jak bardzo mu tego wszystkiego brakowało, widząc boisko głęboko skrywana tęsknota do tej gry zdawała się nagle uwolnić.
Usiedli na trybunach i zaczęli obserwować trening. Harry radził sobie naprawdę dobrze, w niektórych momentach Regulus widział w nim Jamesa. W końcu tyle razy za czasów szkolnych grali przeciwko sobie. Harry nawet styl gry miał bardzo podobny do ojca.

- Kiedy mają najbliższy mecz? - Regulus zwrócił się do Dumbledore'a, który nie odrywał wzroku od boiska. Mężczyzna nie odpowiedział od razu, przez kilka chwil sprawiał wrażanie, jakby w ogóle nie usłyszał pytania, a kiedy już Regulus otwierał usta, żeby powtórzyć zwrócił twarz w jego stronę. 

- Zdaje mi się, że za dwa tygodnie.

Na boisku usłyszeli czyjś niewyraźny okrzyk, a chwilę później cała drużyna wylądowała na ziemi i zebrała się w ciasnym półkole. Przez kilka chwil słuchali tego, co miał do powiedzenia kapitan drużyny i zaraz po tym zebrali swoje rzeczy i poszli prosto w stronę szatni. Zdawali się ich w ogóle nie zauważać. 

- Harry - powiedział Regulus, kiedy chłopak przechodził obok trybun. Uśmiechnął się na jego widok i już po chwili siedział na miejscu obok i ku zaskoczeniu ich obu, przytulił go. Regulus patrzył na niego w zdziwieniu, dopóki się nie odsunął.

- Widziałeś jak gram? - Spytał.

Regulus pokiwał głową.

- Niefortunnie przyszedłem pod sam koniec treningu. - Wywrócił oczami. - Co u ciebie? Wszystko dobrze?

Harry spojrzał na niego jak na idiotę.

- Przecież piszę ci w listach dosłownie o wszystkim. 

- Wiem, pytam dla pewności. - Zmierzwił mu włosy. - Jak idą przygotowania do meczu? O tym jakoś mało wspominasz.

Chłopak oblał się rumieńcem.

- Dobrze, idą bardzo dobrze. Mamy mecz z puchonami za dwa tygodnie i myślę, że go wygramy. - Uśmiechnął się nikle i podrapał nerwowo po karku. - Wiesz, nie liczę, że się zgodzisz, bo w zasadzie nigdy tego nie robisz, ale może jednak chciałbyś wpaść na najbliższy mecz? - Wypalił niemal na jednym wydechu.

Regulus powstrzymał się, żeby się nie zaśmiać i pokiwał głową.

- Wezmę na ten dzień wolne.

Harry popatrzył na niego szeroko otwartymi oczami i zamrugał. Widać było, że spodziewał się innej odpowiedzi.

- Poważnie?

- Tak, poważnie. - Odparł wywracając oczami. 

Harry przyjrzał się mu przenikliwie.

- Ale wątpię, żebyś był tu tylko po to, żeby zobaczyć jak trenuję. - Zauważył. Regulus od razu wiedział, że nie umknie to jego uwadze. Na początku nie chciał mu mówić o co chodzi, ale później uświadomił sobie, że Harry i tak dowie się wszystkiego z rana, kiedy tylko dostanie w ręce najnowsze wydanie Proroka Codziennego. Wolał, żeby dowiedział się od niego. Nachylił się lekko i szeptem opowiedział mu co się stało.

- Ale jest już bezpieczny? - Spytał Harry wyraźnie zdenerwowany. Regulus skinął głową.

- Mam taką nadzieję. - Uśmiechnął się do niego pocieszająco. - No już, głowa do góry. O ile wyjdzie cało ze spotkania ze mną to dam ci znać. - Mrugnął do niego, a Harry się roześmiał. - Dobra, czas na mnie - powiedział zerkając na zegarek. 

Kiedy wrócił do domu od razu poszedł do salonu. Miał zamiar za pomocą kominka dostać się do domu Syriusza, żeby mu trochę wygarnąć. Jednak szybko okazało się, że nie musiał się wysilać. Czarny pies siedział na kanapie wbijając w niego wielkie ślepia.

- Zmieniaj się. - Powiedział Regulus nie kryjąc złości i krzyżując dłonie na piersi, po chwili pojawił się przed nim jego brat.  - Jak mogłeś?! - Wykrzyczał.

- Regulusie, posłuchaj mnie... - Wtrącił Syriusz, ale Regulus nie dał mu skończyć.

- JAK MOGŁEŚ?! - Powtórzył. - Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji?!

- Uspokój się, przecież musiałem dorwać tego zdrajcę!

- Mogłeś zostawić to mnie! Bezmyślny idioto! Czy ty wiesz co ci groziło?! Już nie raz byłem świadkiem, jak dementor pozbawiał kogoś duszy! Sam widok jest przerażający! - Poczuł jak zaczyna drżeć od nadmiaru emocji. - Czy ty chociaż przez chwilę pomyślałeś o Harrym?! O Remusie?! - Łzy zebrały się w jego oczach, jego głos słabł. - O mnie? - Dodał ciszej. Wszystkie uczucia, cały strach, który odczuwał tego dnia, to wszystko nagle z niego wypłynęło. Syriusz podszedł do niego i go przytulił. - Nawet nie wiesz jak się bałem, że to już koniec. - Nie kłamał. Długo nie chciał dopuszczać do siebie tej myśli, ale bał się, że go straci. 

Przez chwilę stali tak w ciszy, dopóki Syriusz nie zdecydował się jej przerwać.

- Masz rację, niewiele myślałem o konsekwencjach. Zaślepiła mnie chęć zemsty. - Mruknął.

Regulusowi udało się trochę uspokoić. Westchnął głęboko i otarł łzy, po czym wyrwał się z jego uścisku i podszedł do kredensu. Wziął pergamin, pióro i atrament, usiadł przy stole i zaczął pisać list. Syriusz stanął za nim i zerknął mu przez ramię.

- Zaraz... po co piszesz do Remusa? - Zapytał nachylając się nad listem. Regulus uśmiechnął się mściwie.

- Och, wiesz, niech tu przyjdzie i dowie się o twoich wyczynach. - Teraz, kiedy przez łzy uwolnił część emocji postanowił, że nie odpuści mu tak łatwo. 

- Co? Nie, Reggy, to nie będzie potrzebne. - Powiedział nerwowo. Regulus odsunął jego głowę i szybko skończył pisać list. Nie był zbyt długi, była to jedynie prośba, żeby Remus jak najszybciej przyszedł. Złożył pergamin i już chciał go zapakować do koperty, ale Syriusz za wszelką próbował mu go wyrwać.

- Zostaw to. - Warknął. - Bo porwiesz!

- I dobrze! 

W końcu Regulus odepchnął Syriusza, szybko zapakował list i pobiegł na górę najszybciej jak mógł, słysząc za sobą ciężkie kroki. Wszedł do swojego pokoju, dosłownie zatrzasnął Syriuszowi drzwi przed nosem i momentalnie wysłał list. Syriusz jeszcze przez jakiś czas krzyczał i wyklinał jego i jego sowę, ale to już nic nie dało.

Remus przyszedł w przeciągu piętnastu minut.

- O co chodzi? - Zapytał patrząc zdezorientowany to na Regulusa, to na Syriusza.

Regulus pomimo protestów swojego brata opowiedział mu o wszystkim. Remus ze zdenerwowaniem opadł na fotel.

- IDIOTO ZACZNIJ W KOŃCU UŻYWAĆ MÓZGU! - Krzyknął na Syriusza. - Nie zawsze przyjdzie ktoś, kto ci pomoże! Tym razem miałeś dużo szczęścia, ale to nie znaczy, że następnym też tak będzie! PLANUJEMY WSPÓLNĄ PRZYSZŁOŚĆ, A TWOJA GŁUPOTA PRAWIE TO ZAPRZEPAŚCIŁA!

Syriusz jeszcze przez kilka minut z wyraźną skruchą słuchał wykładów od Remusa. Regulus w tym czasie, bardzo z siebie zadowolony, przeglądał beztrosko poranną gazetę, której wcześniej nie miał czasu przeczytać.

- To może należy mi się kara, za te wszystkie przewinienia? - Powiedział Syriusz do Remusa, poruszając dwuznacznie brwiami. Regulus uniósł wzrok i posłał bratu zdegustowane spojrzenie. Remus poderwał się z miejsca.

- Tak! To świetny pomysł! - Powiedział chłodno. - Celibat! Co ty na to? - Regulus parsknął śmiechem.

- Nie o to mi... - Zaczął Syriusz.

- Przygotuj sobie budę, bo będziesz spał na dworze! - Dorzucił Remus.

- Sam sobie nagrabiłeś. - Powiedział Regulus stukając palcami o blat stołu.

- No ale skarbie, nie złość się tak na mnie. No ja już wiem, że źle zrobiłem, ale najważniejsze, że wszyscy jesteśmy zdrowi. - Gadał Syriusz próbując jakoś udobruchać swojego ukochanego.

Regulus i Remus jednocześnie parsknęli śmiechem, bo dosłownie miał minę jak zbity pies.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro