Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26

Pierwszy września okazał się bardzo deszczowy, mimo to Harry'emu dobry humor dopisywał już od momentu, w którym otworzył oczy. Ekscytacja niemal unosiła się w powietrzu. Szybko włożył na siebie ubrania i od razu zszedł do kuchni, gdzie Regulus standardowo w jednej ręce trzymał kubek z parującą kawą, a w drugiej gazetę, którą spokojnie czytał. 

- To już dziś. - Powiedział radośnie Harry, siadając do śniadania.

Regulus miał wątpliwości, czy powinien puszczać go do szkoły, zwłaszcza, że okoliczności były jakie były. Odbył na ten temat długą rozmowę z Syriuszem i w końcu zdecydowali, że nie powinni trzymać go w domu. Czasem okazuje się, że istotą życia na skraju wojny jest staranie się utrzymania cząstki normalności. Syriusz już zwariował, Regulus także, teraz pozostało im tylko starać się utrzymać Harry'ego w niezmiennym stanie, żeby i on nie zaczął przejawiać oznak szaleństwa. Póki śmierciożercy ufali Regulusowi mógł mieć sytuację pod kontrolą, a jedynie to go uspokajało. 

- Posłuchaj, Harry, muszę ci jeszcze powiedzieć o jednej istotnej rzeczy. - Powiedział Regulus dopijając ostatni łyk kawy i odsuwając od siebie kubek. Chłopak spojrzał na niego wyczekująco zatrzymując widelec tuż przed na wpół otwartymi ustami. Regulus westchnął ze zmęczeniem. - Kiedy będziesz w szkole prawdopodobnie wiele osób będzie ci mówiło, że Syriusz chce cię ukatrupić. Udawaj, że im wierzysz, udawaj, że boisz się, że Syriusz mógłby cię dopaść.

Harry zamrugał szybko i zmarszczył brwi.

- Ale czemu? - Zapytał mocno zaciskając palce na widelcu. - Przecież on nic nie zrobił. - Zaprotestował.

- Tak, ja to wiem. Ty też. - Regulus pokiwał głową. - My znamy prawdę, ale inni nie. I uwierz mi, że nie będą chcieli nam wierzyć, dopóki nie mamy niezbitych dowodów. Jeśli będziesz temu zaprzeczał mogą coś podejrzewać. - Nachylił się lekko. - I pod żadnym pozorem masz nikomu nie mówić, że go widziałeś. 

- Powinni znać prawdę. - Protestował w dalszym ciągu Harry.

- Wiem, ale teraz to niemożliwe. Zrozum, musisz udawać. Inaczej, jeśli powiesz im za dużo mogą go złapać, a wtedy dementorzy złożą na nim swój pocałunek.

Harry nie wyglądał na przejętego.

- A po co mają go całować?

Regulus westchnął z irytacją i złapał się za głowę.

- Czego oni was uczą w tych szkołach? - Mruknął sam do siebie. - Posłuchaj mnie uważnie, dementorzy to najgorsze stworzenia jakie widział kiedykolwiek nasz świat. Ich pocałunek zgotowałby mojemu bratu los gorszy od śmierci. Wyssałby z niego duszę. Ciało nadal by żyło, dopóki mózg by pracował, a serce biło, ale nic poza tym. Człowiek w takim wypadku... po prostu jest. - Wzdrygnął się na samą myśl. Harry pobladł, a mina gwałtownie mu zrzedła. Regulus nie chciał wytrącać go z dobrego nastroju, ale pewne rzeczy musiał mu powiedzieć.

- Rozumiem. - Powiedział Harry piskliwym jak na niego głosem. - Nikomu nie powiem. - Obiecał i zaczął pospiesznie dokańczać swoje śniadanie.

- Powiem ci jeszcze, że w Hogwarcie jedynie Dumbledore wie o niewinności Syriusza i jest on jednocześnie jedyną osobą, której możesz ufać. 

Harry pokiwał nerwowo głową, Regulus widział, że bardzo się przejął tym, co groziło Syriuszowi. 

Kiedy stali na peronie 9¾ deszcz w dalszym ciągu nieustępliwie spadał na ziemię, nawet jeszcze intensywniej niż z samego rana. Regulus stał spokojnie, oparty plecami o ceglany słupek, tuż obok Harry'ego, który niecierpliwie wyglądał pociągu. Wokół nich łaził Syriusz w swojej animagicznej postaci. Regulus nie uważał, żeby dobrym pomysłem było zabieranie go razem z nimi, ale jego brat się uparł, więc wiedział, że nie ma już nic do gadania. 

- Harry, jeszcze dziesięć minut. - Powiedział patrząc na duży zegar wywieszony na słupie naprzeciwko. Harry wywrócił oczami, ukucnął przy psie i pogłaskał go za uchem. Na peronie jak zwykle był tłum, który zawsze kojarzył się Regulusowi z jego własnymi odjazdami do szkoły. Rozgaworzone dzieciaki biegały w tę i we w tę szturchając się i przepychając, a deszcz ani trochę im nie przeszkadzał. Przestraszeni i jednocześnie podekscytowani pierwszoroczni trzymali się blisko swoich rodziców, a najstarsi uczniowie patrzyli na wszystko znudzonym wzrokiem.

W końcu usłyszeli charakterystyczny, ciężki dźwięk kół toczących się po metalowych szynach, które przy hamowaniu zaczęły zgrzytać. Uczniowie zbliżyli się, żeby jak najszybciej wejść do pociągu, ale Regulus zatrzymał na chwilę Harry'ego.

- Masz. - Powiedział i ukradkiem wsunął mu do kieszeni niewielki, szary kartonik, którego wieko było oklejone taśmą. Harry pomacał dłonią swoją kieszeń i spojrzał na niego pytająco.

- Co to? - Zapytał ściszonym tonem, jakby powierzał mu jakiś sekret.

- W środku jest proszek Fiuu. W razie gdyby w szkole działo się coś naprawdę poważnego - powiedział podkreślając wyraźnie dwa ostatnie słowa - idź do kominka w pokoju wspólnym i za jego pomocą wróć do domu. Ale pamiętaj, tylko w poważnej sytuacji, dobrze? - Harry posłusznie pokiwał głową, może nie do końca wiedział, co się święci, ale wyczuwał bijący od Regulusa i Syriusza niepokój, czuł, że coś nie gra. - I napisz do mnie zaraz po uczcie. Najlepiej pisz codziennie i proszę, nie pomijaj ważnych spraw.

Harry ponownie pokiwał głową, Strażnicy zaczynali już zamykać powoli drzwi wagonów, a z pociągu zaczął unosić się dym oznaczający, że powoli szykuje się do odjazdu. Regulus popchnął Harry'ego w tamtą stronę.

- No, już, zmykaj. - Powiedział nagląco i po chwili chłopak zniknął w pociągu. 

Już, razem z Syriuszem, chciał opuścić peron, kiedy nagle natknęli się na Remusa. Łapa zaszczekał radośnie i podbiegł do niego zaczynając lizać go po rękach. Regulus podszedł do nich wolnym krokiem.

- Dzień dobry, Remusie. - Przywitał się odgarniając z czoła przydługie, gęste, czarne włosy . - Co cię tu sprowadza? - Nie krył zdziwienia, że go tu zobaczył. Remus uśmiechnął się lekko i pogłaskał Syriusza po głowie.

- Chciałem pożegnać się z Harrym, przed jego wyjazdem do Hogwartu. - Powiedział i spojrzał w stronę torów. - Ale trochę się spóźniłem.

Regulus ze zrozumieniem pokiwał głową. Remus ukucnął i zaczął głaskać psa po grzebiecie, a ten wygiął się w łuk.

- Pozwól, że przejmę od ciebie tego psiaka. - Powiedział Remus unosząc wzrok na Regulusa, w którego oku dostrzegł radosny błysk. Młodszy Black uśmiechnął się szeroko.

-Tak! Tak! - Powiedział radośnie. - Weź go ode mnie. - Syriusz spojrzał w jego stronę obrażony, na co obaj się zaśmiali. - Byle szybko, o tak, w końcu święty spokój.

Remus wstał i wywrócił oczami.

- Chętnie przygarnę tego przybłędę.

- Tylko go zaszczep na jakąś wściekliznę, czy coś, bo ostatnio strasznie się denerwuje. - Powiedział, a Syriusz zaczął łypać na niego groźnie i wydał z siebie coś w rodzaju warknięcia.

- Chyba ktoś tu naprawdę potrzebuje szczepienia. - Powiedział Remus patrząc wymownie na psa, który od razu spotulniał.  Regulus roześmiał się i pogłaskał go na pożegnanie, po czym rozeszli się w swoje strony.

Regulus nie miał ochoty wracać do domu. Przechadzał się brukowanymi chodnikami Londynu, tuż obok ruchliwych ulic, po których toczyły się ciężko jadące auta, motory i ciężarówki wydzielając w powietrze szkodliwe spaliny i tworząc okropny hałas. Niemal na każdym kroku mijał mugoli wgapionych w wyświetlacze swoich telefonów, albo pędzących gdzieś ze zdenerwowaniem. 
I zaczął się zastanawiać nad tym, jaki cały ten świat jest chory. A może nie świat, tylko ludzie na nim żyjący? W końcu to oni wszczynali wojny, mordowali się i niszczyli wszystko wokół. To ludzie tworzyli świat. A świat stworzył ich. To było coś w rodzaju bez przerwy toczącego się koła. Być może to świat uczynił ludzi chorych i nieczułych, a w odwecie ludzie zrobili ze świata prawdziwą znieczulicę?
Do tych myśli podchodził z pewnym dystansem. Przerażał go jednak fakt, że on sam zalicza się do tych rozmyślań. W końcu myślał o ludziach, a on sam jest człowiekiem.

Wieczorem siedział w pokoju i czekał z niecierpliwością na list od Harry'ego. Najchętniej położyłby się spać, zamiast tego jednak siedział na krześle trzymając w rękach płaszcz i co chwilę niecierpliwie zerkając na zegarek. Dochodziła już dwudziesta trzecia, szacował, że Harry zdążyłby napisać mu nawet dwa listy. A może jego sowa miała opóźnienie przez pogodę? - Tłumaczył sobie. Postanowił dać czas do północy, jeśli do tej pory nie otrzyma listu bezzwłocznie wybierze się do Hogwartu, żeby dowiedzieć się, czy wszystko gra. Być może był nadopiekuńczy, ale okoliczności nie pozwalały mu na inną postawę. 
W końcu, po jeszcze pół godziny czekania, dostał list. Czytał go w napięciu, a wyraz jego twarzy zelżał, kiedy już skończył. Poczuł ogromną ulgę, że wszystko było w porządku. Odwiesił swój płaszcz do szafy i odpisał Harry'emu. 

Co wieczór Harry pilnie wysyłał mu listy, dość szczegółowo wszystko opisując. Regulus cieszył się, że wziął sobie do serca to, o co go prosił. Czuł się o wiele lepiej wiedząc co się dzieje, wiedział, że w razie niebezpieczeństwa mógłby szybko zareagować.

Pod koniec września, gdy późnym rankiem siedział w salonie beztrosko czytając sobie książkę, kiedy za oknem szalała burza usłyszał stukanie w szybę. Zmarszczył brwi, rzadko dostawał listy o takich porach. Odebrał go i sprawdził od kogo był. Kiedy dostrzegł na kopercie nazwisko dyrektora Hogwartu ze zdenerwowaniem ją otworzył i przeczytał bardzo króciutki liścik.

Drogi Regulusie,

Udało mi się znaleźć i naprawić ten medalion, o którym mi mówiłeś. Jestem doprawdy zdumiony, że przetrwał tyle lat pod obluzowaną deską w Twoim dawnym domitorium. Niezwłocznie musisz mnie odwiedzić i go zobaczyć!Albus Dumbledore.

Ps: Kiedy znalazłem medalion, był cały ubrudzony sokiem dyniowym.


Regulus nie od dziś pracował z Dumbledorem, więc bez trudu poznał się na jego dziwacznych kodach, których używał w wypadku ważnych spraw. Doskonale wiedział, że chodziło o to, że znalazł nie medalion, a sposób na jego zniszczenie i chciał, żeby Regulus jak najprędzej mu go dostarczył. Nie czekał więc dłużej i odkładając książkę na fotel poszedł do swojego pokoju. List szybko spalił, a nieprzyjemny zapach palonego papieru uniósł się w pomieszczeniu. Regulus rozejrzał się z namysłem i przez chwilę poczuł jak krew odpływa mu z twarzy, a potężna, lodowata dłoń wykręca żołądek, bo w pierwszej chwili w jego głowie pojawiła się zupełna pustka, kiedy samemu sobie zadał pytanie gdzie ukrył medalion. Przeszukał każdą szafkę i szufladę, z każdą minutą coraz bardziej się denerwując. Powyrzucał z szafy wszystkie ciuchy, pozmieniał układ rzeczy na półce. W końcu ulżyło mu, kiedy znalazł medalion w małej, drewnianej skrzyneczce pod łóżkiem. Przebrał się w stosowniejsze ubrania, chodząc po domu nie dbał o to tak bardzo, i schował medalion do głębokiej i pojemnej kieszeni brązowego płaszcza. Teleportował się do Hogsmeade i stamtąd szybkim krokiem ruszył do Hogwartu. Kiedy był już w zamku włosy miał przemoczone, na podłogę kapały z nich kropelki wody. Korytarze były zupełnie opustoszałe, najwyraźniej trafił w sam środek lekcji. Odrobinę mu ulżyło. Bardzo chciał zobaczyć jak ma się Harry, ale wiedział, że wtedy musiałby odpowiadać na mnóstwo pytań z jego strony, a tego wolał uniknąć. 

- Sok dyniowy - od niechcenia wypowiedział hasło i wszedł do gabinetu. Dumbledore już go wyczekiwał chodząc niespokojnie tam i z powrotem. Regulus odchrząknął i dyrektor dopiero wtedy zdawał się zauważyć, że już jest na miejscu.

- Dzień dobry, Regulusie. - Powiedział i podszedł do niego.

- Dzień dobry. - Odparł Black, który rozglądając się na boki wyjął z kieszeni medalion i mu podał. Dyrektor przyjrzał mu się uważnie.

- Czy masz jakiś nowy trop? Jakiś pomysł jak pozyskać wiedzę o reszcie horkruksów?

Regulus pokiwał głową.

- Mam pewien plan. - Powiedział ściszonym głosem. - Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli powinien się udać.

Dumbledore pokiwał w zamyśleniu głową. 

- Jak pan chce go zniszczyć? - Zapytał Regulus krzyżując ręce za plecami i spoglądając na medalion, który dyrektor przewracał sobie w dłoniach. 

- Na razie odkryłem, że horkruksy niszczy Szatańska Pożoga. Mam nadzieję niedługo udać się w jakieś odległe miejsce, gdzie nie będzie ludzi i to zniszczyć.

Regulus skinął głową. 

- A Zakon? Kiedy im powiemy? Przecież pan już wie, że Czarny Pan wrócił, ile możemy czekać?

Dumbledore poprawił sobie okulary na nosie i spojrzał na niego spokojnie.

- Uważam, że najlepiej na razie dać Voldemortowi poczucie, że ani ja, ani Zakon nie wiemy o jego powrocie. Wtedy będzie mniej uważny i łatwiej będzie zniszczyć jego horkruksy.

----

Chcę tutaj tylko napisać, że na moim profilu są jeszcze dwa ff o Regulusie, więc zapraszam


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro