Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

Przez kilka następnych chwil Harry w dalszym ciągu po prostu stał bez słowa jakby czekał aż który z braci powie mu co ma zrobić. Syriusz cały czas przyglądał mu się przenikliwie jakby czegoś w nim szukał. Zbliżył się powoli i Harry myślał, że chce do niego podejść, ale on tylko usiadł na fotelu i uśmiechnął się w jego stronę. Ten uśmiech był słaby, ale widocznie szczery, jakby starał się znowu go nauczyć. Z pewnością Azkaban w pewnym stopniu zabrał mu zdolność do okazywania radości. Albo gorzej - do jej odczuwania.

- Siadaj - powiedział obejmując gestem drugi fotel, a Harry uwiadomił sobie, że stał zupełnie tak, jakby tylko czekał na pozwolenie spoczynku.

Usiadł siląc się na to, żeby wyglądać pewniej niż się czuł.

- Pewnie masz mnóstwo pytań.

Harry skinął głową i spojrzał na niego. Jego twarz byłą wyniszczona i niemal trupia, ale mimo to widać było w jej wyrazie wyniosłość, o której mężczyzna pewnie nawet nie miał pojęcia. Tę samą wyniosłość można było dostrzec również w wyrazie twarzy jego brata. Najwyraźniej to było u nich rodzinne.
W Syriuszu było co takiego, co w Harrym budziło respekt. Nie do końca wiedział co to dokładnie było. Może to przenikliwe spojrzenie szarych oczu? A może po prostu fakt, że Harry wiedział, czego dokonał? W końcu uciekł z chyba najlepiej chronionego więzienia na całym świecie. Zdawało się jednak, że chodziło bardziej o sam fakt jego osoby. Jej całokształt. To było dziwne, niezrozumiałe.

Harry nie wiedział co powiedzieć. Fakt, miał mnóstwo do powiedzenia. Ileż to razy układał sobie w głowie tę rozmowę. A jednak teraz o wszystkim zapomniał, zabrakło mu słów. O co mógł zapytać? Od czego powinien zacząć?
Szybko zorientował się jednak, że mężczyzna wyczekuje aż coś powie. Nie było to jednak niecierpliwe wyczekiwanie. W jego oczach widniało zrozumienie.

I Harry po raz kolejny tego dnia poczuł się zmieszany. Jak powinien się do niego zwracać? Po imieniu? Per panie? To wydawało się dziwnie, nigdy nie zastanawiał się nad takimi rzeczami. Zawsze wiedział to instynktownie, ale nie tym razem.
Kiedy usłyszał, że lepiej być nazbyt grzecznym niż nieświadomie okazać brak szacunku. Uznał, że na wszelki wypadek pokieruje się tą zasadą.

- Skoro pan jest niewinny, to dlaczego pan im tego nie powiedział? Dlaczego nie zaczęli szukać prawdziwego zdrajcy? - Zapytał starając się ukryć emocje, które kryły się za tymi słowami, przez co jego głos brzmiał nienaturalnie, odrobinę słabo. W środku odczuwał złość na myśl o tym, że ten, który zdradził jego rodziców jest na wolności i poczucie krzywdy, niesprawiedliwości, że niewinny człowiek tyle czasu przebywał w tamtym okropnym miejscu, a jego dobre imię zostało splamione.

Wydawało mu się, że kiedyś już rozmawiał o czymś podobnym z  Regulusem, ale chciał to usłyszeć od niego. Może pozna więcej szczegółów? Dowie się czegoś, co wcześniej mu umknęło?

Mężczyzna zaśmiał się. I nie było w tym ani krzty drwiny, czy rozbawienia. Nie było w tym nic. Jedynie nic niewyrażający, krótki i ochrypły śmiech, jakby dla rozładowania atmosfery.

- Regulusie, co ty zrobiłeś z synem Jamesa i dlaczego zachowuje się tak sztywno jak ty, kiedy byłeś w jego wieku? - Zadał to pytanie widocznie żartobliwie oskarżycielskim tonem cały czas przyglądając się zmieszanemu wyrazowi twarzy Harry'ego, aby po chwili przenieść wzrok na  brata.

Młodszy mężczyzna skrzyżował ręce na piersi.

- Ciesz się, że chłopak jest kulturalny i ma szacunek do innych. - Wybrnął uśmiechając się w typowy dla siebie sposób.

- Dobra, dobra, daruj sobie - machnął ręką. Skinął porozumiewawczo głową w jego stronę i Regulus wyszedł. Znowu skierował swój wzrok na Harry'ego, który zaczął miąć w dłoni miękki materiał swojej bluzy. - Nie jestem żadnym panem, Harry. Mów mi po prostu Syriusz. - Nachylił się lekko łącząc przy tym dłonie. - A wracając do twojego pytania, to próbowałem im powiedzieć przy każdej możliwej okazji. Ale zostałem wsadzony do Azkabanu bez chociażby jakiegoś przesłuchania, bez jakiegokolwiek sądu. Nie dali mi możliwości się wytłumaczyć. A Peter... on uknuł to tak, żeby wszystkie dowody i zeznania pokazywały moją winę. Niewielu znało prawdę i było ich za mało, żeby co zdziałać. - Na jego twarzy widać było ból. Harry widział jak ciężko mu się o tym mówiło, dlatego też nie śmiał nawet spytać o szczegóły tamtej nocy, tej, podczas której go aresztowano. Chociaż chciał wiedzieć jak to było. Dowiedzieć się jak najwięcej. - Wiem o czym myślisz. Chcesz więcej, chcesz znać szczegóły. Znam ten wyraz twarzy. Widziałem go niezliczoną ilość razy. Taki sam dostrzegałem u twojego ojca i taki sam widzę teraz u ciebie. Opowiem ci o tym kiedyś. Obiecuję. Ale nie dziś. - Harry pokiwał głową. Mężczyzna znowu się uśmiechnął. - Jesteś do niego bardzo podobny. W momencie, w którym zobaczyłem cię na progu drzwi na początku myślałem, że jesteś Jamesem. Ale te oczy... one wyprowadziły mnie z tej pomyłki. Zdradziły cię. Oczy masz po matce.

Harry uśmiechnął się uprzejmie i pokiwał głową.

- Już raz od kogoś to słyszałem...

- Od kogo? - Dopytał odgarniając włosy z ramienia.

- Od Remusa.... - odparł. - Remusa Lupina - dodał szybko orientując się, że samo imię może nie wystarczyć.

Zobaczył błysk w oku Syriusza, który przez chwilę wyglądał jak pies, który wierzy w powrót swojego właściciela mimo, że ten go porzucił. Na jego twarzy odbijała się nuta jednocześnie żalu i nadziei.

- Masz z nim kontakt?

Harry pokiwał głową.

- Odwiedzam go co jaki czas. I piszemy listy... Opowiadał mi trochę o tobie. Przyjaźniliście się kiedyś...

Mężczyzna pokiwał powoli głową, którą ewidentnie miał w tamtym momencie w chmurach. Po kilku chwilach wrócił na ziemię.

- Tak ci powiedział? - Spojrzał na Harry'ego. Chłopak nie do końca zrozumiał. - Powiedział ci, że się przyjaźniliśmy?

Harry skinął ostrożnie głową.

- A czy tak nie było?

- No.... przez jaki czas tak... później już nie do końca - powiedział usilnie próbując dobrać słowa do swojej wypowiedzi.

- Już nie? Pokłóciliście się o coś? - Dopytywał Harry i zaczerwienił się. Miał wrażenie, że jednak to nie było coś o co powinien pytać

Syriusz uśmiechnął się jednak widząc jego zdenerwowanie. 

- Nie, nie, źle mnie zrozumiałeś. Po prostu... to było co więcej niż tylko przyjaźń.

Harry otworzył nieświadomie usta w wyrazie zrozumienia i skinął głową.

- Och, no tak, jasne. Mogłem się domyślić.

W końcu Remus zawsze opowiadał o Syriuszu z pewnym rodzajem czułości. Harry to dostrzegał. Ale wydawało mu się, że po prostu chodziło o bliską przyjaźń. Niezwykle bardzo bliską przyjaźń. 

- Zostaniesz tutaj, czy będziesz musiał nadal się ukrywać? - Zapytał Harry zmieniając temat i przerywając ciszę. 

Syriusz nie odpowiedział od razu. Spojrzał w stronę kominka, w którym tlił się ogień i wyprostował się. 

- Nie jestem pewny... Na pewno zostanę tutaj przez jakiś czas. Chciałbym porozmawiać jeszcze z Remusem. Poznać cię trochę lepiej. Zobaczyć jak Regulus sobie radzi. - Spojrzał w jego stronę. - Po jakimś czasie być może będę musiał znaleźć inne miejsce. Nie chcę was narażać. Za przetrzymywanie zbiega możecie mieć naprawdę mnóstwo nieprzyjemności. - Uśmiechnął się smutno. -  Nie myślmy o tym na razie. Wszystko jakoś samo się ułoży. 

Harry pokiwał głową. Otworzył usta, żeby zadać kolejne pytanie, ale wtedy obaj usłyszeli głośne kroki dochodzące ze schodów. Spojrzeli w stronę korytarza, na którym pojawił się Regulus ubrany w czarny płaszcz i z torbą przewieszoną przez ramię. Wyglądał jakby się gdzieś spieszył.

- Wychodzę - rzucił tylko nie patrząc na nich i jedyne co usłyszeli następnie to cichy trzask drzwi.

Syriusz wychylił się lekko spoglądając w stronę wyjścia, chcąc się upewnić, że jego brat na pewno wyszedł.

- Mogę tym razem to ja zadać pytanie? - Zwrócił się do Harry'ego znowu wracając do niego spojrzeniem.

Harry rozłożył ręce w geście aprobaty.

- Oczywiście.

Nie wiedząc czemu nie przyszło mu nawet do głowy, że jego chrzestny mógłby chcieć o coś spytać. Jakoś założył, że chociaż spędził tyle czasu w więzieniu, a potem chodząc nie wiadomo gdzie, to i tak ważniejsze informacje jakimś sposobem do niego docierały. Nawet nie miał pojęcia jak bardzo się mylił.

- Regulus... jak on sobie radził? 

Czy on mówił to z jakimś rodzajem zmartwienia? Harry miał nadzieję, że zdziwienie jakie odczuł nie odbiło się na jego twarzy. Niewiele tak naprawdę wiedział o ich relacji. Ograniczało się to do świadomości, że w czasach szkolnych wręcz się nienawidzili, a kiedy Regulus miał około siedemnastu lat udało im się dojść do porozumienia. Wtedy zaczęli walczyć po tej samej stronie. 
Ale nie chodziło tylko o to. Harry nigdy nie spojrzał na Regulusa jak na osobę, o którą trzeba by się martwić. 

- Myślę, że dobrze. - Odpowiedział z wahaniem w głosie. 

Syriusz zmarszczył brwi.

- Na pewno?

- Tak. Przepraszam, po prostu... nie do końca rozumiem skąd to pytanie. Nie wydawało mi się, żeby mógł sobie w czymkolwiek nie radzić.

Mężczyzna przejechał dłonią po policzku.

- Nie dziwię się, że nic ci nie powiedział. W takim razie ja też za dużo ci nie jestem w stanie powiedzieć. Chodzi o to, że jakoś rok przed tym jak trafiłem do Azkabanu, on się trochę... stoczył. Lub raczej przestał sobie radzić. To wszystko go przerastało. Powiedziałbym nawet, że był za słaby. Po prostu obawiałem się, że nadal tak jest. 

Harry zmieszał się. Nigdy by o tym nie pomyślał. Regulusa coś przerastało?  

- Nie... nie wydaje mi się, żeby nadal tak było.

Albo tego nie okazuje - dodał w myślach. 

Harry nie do końca chciał ciągnąć ten temat, zanotował sobie jednak w głowie, żeby podpytać o to Regulusa. 

Odczekał kilka dłuższych chwil, jakby stosownym było właśnie to zrobić. 

- Możesz opowiedzieć mi coś w moich rodzicach? - Spytał w końcu.

Postanowił odsunąć sprawę rozmowy zapisanej na kartach książki od zaklęć przez Syriusza i Jego ojca, oraz to, że przypuszczał, że mógł mieć rodzeństwo. Na razie nie chciał poruszać tego tematu, który mógł przecież okazać się dość trudny, albo mógł okazać się tematem tabu.

Mężczyzna pokiwał głową.

- Poznałem się z nimi w pociągu, kiedy jechałem pierwszy raz do Hogwartu. Z resztą z Remusem też. Wtedy zaprzyjaźniłem się z nim i z twoim ojcem. No i z.... - Nie chciał wymawiać imienia zdrajcy. Nie chciał mówić, że go znał. Nie chciał wspominać, że miał go za przyjaciela. - Wiesz kim. Z twoją matką już nie tak bardzo, przynajmniej nie na początku, ale James był w niej zakochany do szaleństwa. Uwierz, naprawdę długo za nią biegał. Ale zaczęli się spotykać dopiero na siódmym roku. Lily była... naprawdę cudowną i kochaną kobietą. - Mówił o nich z wyrazem smutku i tęsknoty. Widać było, że tak samo jak Harry chciał ich zobaczyć. - Rok po zakończeniu szkoły wzięli ślub. Uwierz mi, byli najszczęśliwszymi ludźmi na całym świecie. - Podrapał się po karku. - Nie wiem do końca co jeszcze mógłbym ci o nich powiedzieć. 

Harry zaczął zadawać różne pytania na ich temat i dowiedział się naprawdę wielu rzeczy. Przez chwilę nawet czuł się tak jakby znał ich naprawdę długo. Jednocześnie zwiększał się jego żal, że tak nie było. 
Syriusz to zauważył. Podniósł się i skinął głową w stronę wyjścia.

- Chodź, może coś zjemy? - Zaproponował.

Harry skinął głową i poszli do kuchni.

W trakcie jedzenia przez nich posiłku do kuchni wpadł Regulus. Usiadł obok nich. Wyglądał na odrobinę poddenerwowanego. Jego włosy, które zawsze były ułożone tym razem pozostały roztrzepane. 

- Jak tam? - Zapytał spoglądając na nich. 

- Dobrze - Odparł Harry i wzruszył ramionami.

Syriusz zmierzył brata wzrokiem.

- Wszystko okej?

Regulus pokiwał głową i uśmiechnął się do niego.

- Musiałem pójść do pracy. Straszne zamieszanie w ministerstwie. -  Stwierdził i machnął ręką szybko zmieniając temat. - Rozmawiałem z Remusem. O tym, że tu jesteś. Uznałem, że bezpieczniej będzie nie wysyłać listów, żeby przypadkowo nie trafiły to kogoś niepożądanego. W każdym razie obiecał jutro wpaść i się z tobą zobaczyć.

Syriusz uśmiechnął się szeroko, a jego wyraz twarzy pokazywał więcej niż radość. Harry nie pomyślałby, że osoba tak bardzo wyniszczona przez życie mogłaby być zdolna do okazywania tak dużego szczęścia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro