Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

Tydzień później Harry zdał sobie sprawę, że wakacje nieubłagalnie dobiegają końca. I tak samo jak rok wcześniej czuł jak bardzo zmarnował ten czas. Już w czerwcu snuł plany czego to on nie zrobi w lato.  Nawet z nudów napisał listę rzeczy do zrobienia. Na początku lata schował ją w szufladzie i od tej pory ani razu do niej nie zajrzał. 
Jednym z zadań na jego liście było nauczyć się robić eliksiry. To był jedyny punkt, którego Harry przynajmniej spróbował się podjąć. Poszedł wtedy do Regulusa, który zgodził się mu pomóc. Zaczęli od jednego z niezbyt trudnych ale też nie banalnie prostych eliksirów dla drugiego roku. Mężczyzna wyjaśnił mu wszystko powoli, cierpliwie i najlepiej jak potrafił. I kiedy Harry był już pewny, że umie chciał spróbować zrobić to sam od początku do końca. Skończyło się na tym, że rozpuścił kociołek. 

Tak więc Kiedy wakacje powoli zbliżały się ku końcowi, Harry zaczął szukać jakiegoś ciekawego zajęcia. Chciał wykorzystać resztkę wolnego czasu, ale więcej poświęcał na szukanie czegoś do roboty, niż na robienie czegoś konkretnego. 
W końcu postanowił wrócić na strych. Nie mógł powiedzieć, że było to najprzyjemniejsze miejsce do spędzania wolnego czasu. Było tam duszno, w powietrzu unosił się zapach staroci, który nie był znowu taki najgorszy, Harry łatwo się do niego przyzwyczaił, na powierzchni podłogi i wielu rzeczy, które tam stały zebrała się gruba warstwa kurzu, którego pyłki unosiły się pod sufitem, a w rogu zamieszkał duży, włochaty pająk. Na swoje szczęście chłopak nie bał się tak bardzo pająków, więc starał się po prostu udawać, że nie zauważył jego obecności.
Harry liczył, że może zdoła dowiedzieć się czegoś jeszcze o swoich rodzicach. Lub o swoim chrzestnym. 
Wziął kilka jego starych podręczników. Starannie strzepał kurz ze starego, bujanego fotela i usiadł na jego brzegu. Położył książki na ziemi i wziął pierwszą z brzegu. Książka od historii magii dla czwartego roku. Harry'emu chciało się spać na sam jej widok. Zaczął ją powoli kartkować. Na marginesie niemal każdej strony były jakieś bazgroły lub karykatury ludzi, których nie znał. Przynajmniej tak myślał, dopóki nie zwrócił uwagi na jedną z nich. Twarz wydawała mu się znajoma. Po chwili przypatrywania się w nabazgrany rysunek poznał twarz swojego nauczyciela od eliksirów. No tak, odwieczna woja gryfonów i ślizgonów. Harry parsknął śmiechem.

- Niezwykły talent - mruknął pod nosem.

 Nie przepadał za Snapem. Nie dlatego, że nie umiał jego przedmiotu. Nauczyciel zupełnie bez powodu miał do niego jakiś problem. Harry nie potrafił zrozumieć o co mu chodziło. Mówił o tym Regulusowi. Wiedział, że się znali, więc może znał przyczynę? Mężczyzna jedynie zadeklarował, że z nim pogada, co oczywiście zrobił, a oprócz tego kazał Harry'emu po prostu ignorować jego uwagi i starać się nie podpaść. Chłopak oczywiście się do tego stosował, ale nadal dręczyło go to, dlaczego akurat jego tak bardzo nie lubi i czepia się do niego o wszystko.

Oprócz tego w podręcznikach nie znalazł nic wartego uwagi. Podszedł do skrzyni i odłożył na nią książki. Zaczął przeglądać te ze stosiku obok. Były w lepszym stanie, chociaż widocznie miały swoje lata. Okazały się szkolnymi podręcznikami Regulusa. Jedynym widocznym śladem użytkowania był podpis i zagięte rogi w niektórych miejscach. Zaczął powoli kartkować książkę, której strony były prawie nietknięte. Kiedy trzymał ją w dłoni sprawiała wrażenie niemal zupełnie nowej, nie to co książki Syriusza, przy których miał wrażenie, jakby rozpadały się w dłoni. Przynajmniej niektóre, bo były też takie w niezłym stanie.
Nagle zatrzymał kartkowanie stron dostrzegając pomiędzy nimi kopertę. Ostrożnie ją wyjął. Odłożył podręcznik i przyjrzał jej się uważnie. Była naderwana w niektórych miejscach. Otworzył ją ale zawahał się przed wyciągnięciem zawartości. Może trafi na coś bardzo osobistego? W końcu chyba nie bez powodu list był schowany w środku książki. Z drugiej strony, może to była jakaś zwyczajna błahostka? Gdyby list był tak ważny może Regulus wolałby mieć go przy sobie? 
W końcu Harry odrzucił te myśli. Nie zrobi nikomu krzywdy, jeśli to przeczyta. Po prostu nikt się nie dowie. Tak, jakby coś takiego nigdy nie miało miejsca. List nie był długi. Był wręcz zadziwiająco krótki.

Regulusie,
Przestań do mnie pisać. Nie proś mnie, żebym wrócił, bo tego nie zrobię. Przestań się nagle martwić, skoro nigdy wcześniej tego nie robiłeś. Jesteśmy po dwóch przeciwnych stronach. Ty bądź zawsze czysty. Ja zawsze będę tym, który się sprzeciwił.
Syriusz.

Harry od razu rozpoznał nawiązanie do motta zapisanego na herbie rodu Blacków. Toujours Pur - Zawsze czysty. Domyślił się, że list był pisany niedługo po ucieczce Syriusza z domu. Regulus mówił mu o tym. Ale nigdy nie wspominał, żeby tęsknił za bratem. Nie mówił, czy utrzymywali kontakt. Tak właściwie Harry miał wrażenie, że unikał rozmowy o swojej relacji z Syriuszem.

Harry wziął następny podręcznik po cichu mając nadzieję, że natrafi na kolejny list. To wszystko było dla intrygujące i chciał dowiedzieć się więcej. Ale nie chciał pytać o wszystko Regulusa wprost, chociaż wiedział, że uzyskałby odpowiedzi na większość pytań. 
I kiedy tracąc nadzieję przeglądał już piąty z kolei podręcznik natrafił na kolejną kopertę. Bez namysłu wyjął z jej środka kremowy pergamin i zaczął czytać.

Regulusie, 
cieszę się, że w końcu zmądrzałeś. Zrobię wszystko, żeby ci jakoś pomóc. Dobrze by było, gdybyś na razie nie mówił rodzicom. Lepiej, żeby nie wydziedziczyli cię tak jak mnie. Zostały dwa tygodnie do końca roku. Spokojnie zdaj egzaminy, a potem się spotkamy i zobaczymy co dalej. I pamiętaj, co by się nie działo - jakoś damy radę.
Syriusz.

Od poprzedniego listu biła irytacja, która wręcz przechodziła na odbiorcę. Teraz jednak to była troska i zrozumienie. Ich relacje były lepsze. Harry domyślał się o co chodziło w liście, ale skoro już poznał skrawek tej historii chciał również poznać szczegóły. Głupio było mu pytać o nie Regulusa. Musiałby się przyznać, że czytał jego listy. Ale nie wyglądały na tak bardzo osobiste. A może Harry zwyczajnie tego nie dostrzegał? 

Jego wzrok podążył na podłogę. Dostrzegł równiutkie stosiki przeciętnej grubości książek w twardej oprawie. Odłożył list notując sobie w głowie, żeby wziąć go ze sobą, kiedy będzie schodził, a następnie ukucnął i przyjrzał się książkom. Starł kurz. Były to biografie założycieli Hogwartu, a okładki były w barwach ich domów. Oprócz tego była również historia Hogwartu. Harry wypożyczył ją z biblioteki kiedy był na pierwszym roku. Ostatecznie zniechęciła go grubość, więc oddał ją nieprzeczytaną. 
Sięgnął po zieloną książkę i zaczął ją oglądać. Nagle usłyszał głos dobiegający z dołu i w zaskoczeniu upuścił przedmiot, który z głośnym stukotem obił się o drewnianą podłogę.

- Harry, gdzie jesteś? - Usłyszał donośny głos z dołu. 

Harry odłożył książkę na miejsce i ruszył do wyjścia. Po drodze potknął się o zwinięty, leżący z boku dywan, którego nie zauważył. Zanim runął na ziemię zdążył złapać równowagę. Nie chciał nawet myśleć o tym w jakim stanie byłby, gdyby upadł na brudną podłogę. Przypomniało mu się o liście, który zostawił na skrzyni. Szybko po niego wrócił, złożył na pól i schował do głębokiej kieszeni bluzy. W pośpiechu zaczął schodzić na dół, przez co pominął jeden szczebel drabiny i runął na ziemię. Krzyknął krótko i niekontrolowanie moment przed tym jak uderzył o twardą podłogę. Przez chwilę po prostu tkwił w pozycji, w której upadł i patrzył przed siebie.  Po chwili usłyszał jak drzwi się otwierają i podszedł do niego Regulus.

- Harry, co się stało? - Zapytał ze zdenerwowaniem w głosie i ukucnął przy nim.

Chłopak spojrzał na niego i poczuł jak bardzo boli go nadgarstek. Drugą ręką wcisnął list głębiej do kieszeni. To nie była pora, żeby o niego pytać. 

- Byłem na strychu, usłyszałem jak mnie wołasz, więc zacząłem schodzić na dół. No i spadłem. Cała historia. - Zacisnął wargi.

- Coś cię boli? - Zapytał przyglądając się mu uważnie. Na twarzy Harry'ego było widać cień bólu co nie uszło jego uwadze.

- Nadgarstek - powiedział patrząc na swoją dłoń. - Bardzo boli. 

Spróbował nim poruszyć, ale sprawiało mu to ogromny ból. 
W końcu Regulus postanowił zabrać go do munga. Na miejscu zbadał go uzdrowiciel. Harry przedstawił mu co się stało. Nadgarstek okazał się skręcony. Po rzuceniu kilku zaklęć i podaniu eliksiru uzdrowiciel zabandażował jego nadgarstek i kazał przyjść za dwa tygodnie na kontrolę. 

- Nie chcę nosić tego bandaża. On mnie uwiera! - Narzekał Harry kiedy wrócili do domu.

- Jeszcze godzinę temu narzekałeś jak bardzo cię boli. Dasz radę, Harry.  - Odwrócił się w jego stronę. - Tak właściwie to co robiłeś na strychu?

- Nudziło mi się, więc tam poszedłem. Lubię tam siedzieć i przeglądać stare książki. 

Regulus skrzywił się.

- Tam jest pełno kurzu... i jakiegoś robactwa. A ty mi mówisz, że lubisz tam siedzieć? - Uniósł brew. - Wiesz, kto jak woli, ale jeśli chcesz to mogę rzucić kilka zaklęć czyszczących. - Wzruszył ramionami.

Harry pokiwał głową.

- To to zrób. I pozbądź się tego pająka, który mieszka sobie spokojnie w rogu. Wiesz, nie boję się jakoś bardzo pająków, ale jednak wolę być tam bez jakichś... zwierzaków. 

- Tak, w ogóle nie boisz się pająków - powiedział ironicznie. - Nigdy nie zapomnę jak w tamtym roku w środku nocy wybiegłeś z krzykiem z pokoju i razem z pościelą przeniosłeś się do salonu, bo bałeś się małego, niegroźnego pajączka. 

- Och, ale to było dawno i wcale nie prawda! Wyrosłem już z tego. Ale to, że się ich nie boję nie znaczy, że nagle je lubię. 

- Dobrze, dobrze, tak sobie tłumacz. Jeśli jesteś głodny to w kuchni jest obiad. Idę doprowadzić ten strych do porządku. - Wywrócił oczami i poszedł w stronę schodów.

Harry poszedł do salonu. Wziął książkę, którą zaczął kilka dni  wcześniej i kontynuował czytanie. Dziesięć minut później przyszedł Regulus. Ustał w progu i spojrzał na niego. 

- Już jest tam czysto. Mogłeś powiedzieć wcześniej, wystarczyło jedno zaklęcie czyszczące. -  Harry otworzył usta, żeby coś powiedzieć. - Tak, pozbyłem się tego pająka. Wypuściłem go na dwór. - Odpowiedział na jeszcze niezadane pytanie. Harry pokiwał głową. - Tylko, proszę cię, uważaj kiedy schodzisz i nie spiesz się tak, bo sobie krzywdę zrobisz.

- Dobrze, dobrze, będę ostrożny - rzucił od niechcenia, a po chwili dodał. - Reg? - Zaczął grzebać w kieszeni bluzy. 

- Hm? O co chodzi? - Spojrzał na Harry'ego, który dłonią poklepał miejsce obok siebie i odłożył książkę na stolik. 

Regulus usiadł obok niego opierając się o kanapę. Harry podał mu złożoną na pół kopertę z listem w środku. Mężczyzna wyjął list i przeleciał po nim wzrokiem a jego wyraz twarzy stał się nieodgadniony. 

- Gdzie go znalazłeś? - Zapytał patrząc na pergamin.

Harry'emu przeszło przez myśl, że jednak nie powinien czytać tego listu, a tym bardziej się do tego przyznawać, ale kości zostały rzucone. Skoro już to zrobił postanowił zapytać o to, o co chciał. 

- Na strychu. Przeglądałem twoje stare książki. - Spojrzał na niego. - Jesteś zły, że go przeczytałem? - Zapytał spokojnie. 

Mężczyzna pokręcił głową i złożył list na pół. 

- Nie. A nawet jeśli bym był to nic by to nie dało, skoro i tak już go przeczytałeś. - Wzruszył ramionami. -  Ale znam cię i nie wierzę, że chciałeś mi go tak po prostu pokazać. No już, mów o co chodzi.

Harry uśmiechnął się słabo i skinął głową. 

- Wiesz, bo tak się zastanawiam... Wiem, że ty i Syriusz na początku byliście skłóceni, a potem się pogodziliście, ale opowiesz mi o tym coś więcej? - Spojrzał na niego. - Proooszę, dobrze wiesz, że lubię słuchać o takich rzeczach. 

- Lubisz słuchać o rodzinnych kłótniach? - Parsknął.

- Nie, lubię słuchać historii z przeszłości.

- Gdybyś był tak chętny do historii magii...

- Dobra, dobra, ty też jej nie lubiłeś, obaj dobrze o tym wiemy. To opowiesz mi, czy nie?

- Nie poznałem jeszcze osoby, która by to lubiła - wywrócił oczami. - Skoro chcesz... Więc moi rodzice zawsze dbali o czystość krwi.  To chyba wiesz. A ja się z nimi zgadzałem. Syriusz nie i otwarcie o tym mówił. To był główny powód przez który mieliśmy takie a nie inne relacje. Kiedy miałem piętnaście lat Syriusz uciekł z domu. Wtedy dopiero zaczęło mi go brakować. Nadal nie rozumiałem czemu tak bardzo opierał się rodzicom, ale to mój brat. Próbowałem przekonać go, żeby wrócił, ale nie chciał mnie słuchać. Rok później przyjąłem mroczny znak. I wtedy zrozumiałem jak bardzo szkodliwe były moje poglądy. Ale chyba sam przed sobą nie chciałem się do tego przyznać. Zwyczajnie się bałem. Po kilku dobrych miesiącach napisałem do Syriusza. - Uniósł list. - To była jego odpowiedź. 

Przez chwilę panowała idealna cisza.

- A dalej? - Zapytał Harry.

- Dalej... dowiesz się w swoim czasie. 

- No proszę, powiedz.

- Innym razem. - Ziewnął. - Obiecuję.

Wyszedł zabierając list ze sobą. 

----

Kto zamiast odrabiać lekcje pisał na wattpada? Tak, to ja. Ale niczego nie żałuję!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro