15
Następnego dnia los się do Harry'ego uśmiechnął. Pogoda od samego rana była piękna. Na tyle, że aż sama ciągnęła do wyjścia na zewnątrz. Harry otworzył okno w swoim pokoju i od razu usłyszał śmiechy i krzyki dzieci bawiących się w sąsiedztwie. Bardzo go kusiło, aby wyjść przed dom i od zaraz zacząć latać na nowej miotle ale powstrzymał się jeszcze, bo chciał zrobić kilka rzeczy. Przebrał się z piżam w normalne ubrania, zaścielił łóżko i usiadł przy biurku. Chciał napisać listy do kilku osób. Otworzył szufladę. Wyjął z niej pióro i atrament. Położył przedmioty przed sobą i zaczął przegrzebywać szufladę w poszukiwaniu pergaminów.
- Może w tej na dole... - mruknął sam do siebie i otworzył drugą szufladę. Ale w niej nadal nie było tego czego szukał.
Westchnął cicho. Gdzie on mógł to wsadzić? Wstał i podszedł do szafki nocnej. Otworzył ją i ukucnął przeszukując półki w poszukiwaniu jakiś czystych zwojów pergaminu. Trzymał tam mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, nawet kartki urodzinowe sprzed kilku lat, więc liczył, że coś znajdzie. Szukał uważnie mrużąc przy tym oczy, ale nic nie znalazł. Zmarszczył brwi. Był przekonany, że ma jeszcze chociaż jeden zwój...
- Regulus na pewno się nie obrazi, jeśli pożyczę od niego - powiedział i wstał.
Ruszył do jego pokoju nie przejmując się zbytnio zachowywaniem się cicho. Był przekonany, że Regulus z samego rana poszedł do pracy. Harry otworzył drzwi do jego pokoju i wszedł do środka, ale zatrzymał się wpół kroku. Mężczyzna był w domu, na dodatek jeszcze spał. Harry ustał w bezruchu obserwując go uważnie i starając się określić, czy go nie obudził. Regulus był jeszcze w ubraniach z poprzedniego dnia, spał na pościelonym łóżku, a na jego piersi leżała otwarta książka.
Chłopak po cichu, wręcz na palcach, podszedł do jego biurka bojąc się, że chociażby jeden głośniejszy oddech mógłby go obudzić. Próbował otworzyć szufladę, która niefortunnie się zacięła. Majstrował przy niej chwilę, żeby ją otworzyć. W końcu zdecydowanym ruchem pociągnął ją mocno do siebie. Rzeczy w niej obiły się o ścianki i może dźwięk, który wydały nie był jakoś specjalnie głośny, ale w tamtym momencie dla Harry'ego każdy dźwięk głośniejszy od cichego oddechu wydawał się być hałasem. Chłopak odczekał chwilę w ciszy zanim zaczął przeszukiwać szufladę w poszukiwaniu pergaminów. Ale tam również ich nie było. Bardzo powoli i ostrożnie ją zamknął i próbował otworzyć drugą, ale ta okazała się zamknięta na klucz, więc bez podejmowania większych prób otworzył trzecią. Ta z kolei okazała się pusta. Była w niej jedynie cienka warstwa kurzu. Harry szybko ją zamknął. Otworzył szafkę w biurku i zaczął w niej grzebać, ale znalazł tylko pełno zapisanych dokumentów. Po cichu ją zamknął i poszedł do wyjścia. Czy w tym domu naprawdę nie było żadnego pergaminu? Wyszedł zamykając za sobą drzwi i zszedł do salonu po koperty. Jeśli położy je sobie na biurku przynajmniej będzie pamiętał, że miał napisać listy. Podszedł do kredensu i wyjął kilka kopert z płytkiej, długiej i szerokiej szuflady. Obok stosiku kopert zobaczył ułożone obok siebie zwoje pergaminu. I miał ochotę uderzyć głową w ścianę z własnej głupoty, jego policzki lekko poróżowiały z zawstydzenia, chociaż nikt go nie widział. Zaledwie wieczór wcześniej Regulus mu wyraźnie powiedział, że kupił pergaminy, i powiadomił go gdzie są. Harry nawet zszedł na dół, żeby zobaczyć ile ich jest i przeniósł tam swoje. A teraz jak głupi ich szukał.
- Inteligencją to ja nie grzeszę - wymamrotał sam do siebie. Wziął pergaminy i ruszył do pokoju. Usiadł przy biurku i zaczął pisać. W trakcie pisania ostatniego listu, akurat kiedy go kończył, przewrócił łokciem atrament, który rozlał się po biurku brudząc list. Chłopak westchnął zdenerwowany. Koszulka też mu się ubrudziła. Wziął brudny pergamin, złożył i wyrzucił do kosza. Sięgnął po zapakowane już w koperty listy i je wysłał. Zaczął czyścić biurko, ale bezskutecznie, bo niebieskie plamy nie chciały się zmyć. Sięgnął po nową buteleczkę atramentu, którą całe szczęście miał w zanadrzu. Postawił ją na szafce nocnej i zaczął rozglądać się za piórem, które gdzieś wsadził. W końcu się poddał i wziął nowe. Usiadł na łóżku i zaczął pisać list od nowa. Kiedy jego sowa wróciła dał jej trochę odpocząć, a następnie wysłał kolejny list.
Zszedł na dół zapominając o poplamionym biurku. Wszedł do kuchni, aby zjeść śniadanie. Zaczynało burczeć mu w brzuchu.
- Hej, Reg - powiedział widząc mężczyznę piszącego coś zawzięcie na kawałku pergaminu. - Co robisz?
Regulus uniósł głowę i spojrzał na niego. W kącikach jego ust zawieruszył się delikatny uśmiech.
- Co robisz? - Zapytał ponownie Harry zabierając mu sprzed nosa kanapkę.
- Odpisuję na list - odparł spokojnie ignorując to, że chłopak właśnie zgarnął jego śniadanie. Upił łyk herbaty i wrócił do pisania.
- Komu? - Zapytał kończąc jedzenie.
- Nie twoja sprawa - wywrócił oczami, a po chwili dodał - Remusowi.
- Pozdrów go ode mnie - powiedział i usiadł naprzeciwko niego. Podparł głowę na dłoniach.
Regulus pokiwał głową i dopisał postscriptum na dole pergaminu.
- Swoją drogą co robiłeś rano w moim pokoju? - Zapytał wsuwając list do koperty.
- Obudziłem cię wtedy? - Odpowiedział wymijająco uśmiechając się głupawo. Regulus znowu na niego spojrzał.
- Tak właściwie to byłem w półśnie. Więc? Co tam robiłeś? Potrzebowałeś czegoś?
Harry zaczerwienił się z zażenowania. Wiedział, że teraz ciężko będzie mu uniknąć odpowiedzi.
- No wiesz... szukałem pergaminu, bo myślałem, że mój się skończył. A potem przypomniało mi się, że jest w salonie.
Regulus pokręcił głową z rozbawieniem i zaśmiał się.
- Och, no już nie dręcz mnie! Każdemu zdarza się zapomnieć! - Wybraniał się Harry.
- Dobrze, dobrze, tak się tłumacz. - Wstał i wysłał list.
- Idę polatać na miotle. - Powiedział Harry i wziął swoją nową miotłę. - A i tak przy okazji wylałem atrament na biurko, więc przydałoby się, żebyś rzucił jakieś zaklęcie, żeby to wyczyścić - rzucił szybko i wyszedł na podwórko.
Regulus ruszył za nim.
- Nie lepiej ci będzie latać w stroju sportowym? - Zapytał kiedy chłopak wsiadał na miotłę.
Harry wzniósł się w powietrze.
- Dobra, nie zrzędź, dam radę!
Regulus machnął ręką i wrócił do domu. Usiadł w salonie. Po piętnastu minutach usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Uśmiechnął się z satysfakcją.
- Co? Już ci się znudziło? - Zapytał, kiedy Harry przechodził obok salonu.
- Och, daruj sobie, idę się przebrać. - Powiedział i gwałtownie odwrócił się w jego stronę. - Nawet nie próbuj mówić a nie mówiłem!
- Coś ty, nie śmiałbym - odparł i przewrócił oczami.
Po kilku minutach Harry zbiegał po schodach w stroju do quidditcha.
- Nie przewróć się tylko - skomentował Regulus, kiedy Harry omal nie potknął się o własne nogi. Chłopak mruknął coś pod nosem i wybiegł z domu.
---
W końcu po tak długim czasie udało mi się coś napisać. Chociaż nie przeczę, że rozdziały teraz będą dużo rzadziej, bo czas na pisanie mam tylko w soboty :(
Jeszcze jedno: lepsze dwa razy dłuższe rozdziały ale rzadziej, czy częściej ale krótsze ( czyli takie jak teraz)? Nie miałam pojęcia, czy ten rozdział zostawiać tak jak jest, czy robić dwa razy dłuższym ( bo teoretycznie mogłam) więc zostawiłam tak.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro