Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13

Dnia trzydziestego pierwszego lipca poranek był bardzo chłodny, a nad ziemią wisiała bardzo gęsta mgła, która ograniczała pole widzenia. 
Harry, dość szybko jak na niego, wysunął się spod kołdry i stanął na równe nogi. Na jego rękach i nogach niemal od razu pojawiła się gęsia skórka. Skrzyżował ręce na piersi i podszedł do szafy. Ubrał się i podszedł do okna. Otworzył je i wystawił przez nie dłoń. Odczekał chwilę. Wciąż za zimno - stwierdził i narzucił na siebie bluzę. Wygrzebał z dna dużego, drewnianego kufra, w którym trzymał różne, rzadko używane przez siebie rzeczy, pelerynę niewidkę, którą dostał dwa lata temu na święta. Zarzucił ją na siebie i po cichu wyszedł z pokoju. Bezszelestnie  szedł wzdłuż korytarza. Dotarł do schodów i zaczął ostrożnie schodzić starając się nie narobić hałasu. Ale jak o często bywa, kiedy staramy się nie narobić hałasu zazwyczaj to właśnie robimy. I kiedy Harry już prawie zszedł, nie zauważył jednego, ostatniego stopnia i jedna jego noga zsunęła się z niego jak po zjeżdżalni. Westchnął głośno przestraszony niespodziewaną sytuacją. Zatrzymał się na chwilę przy schodach i odczekał kilka minut nasłuchując. Usłyszał kroki w salonie. Stał w bezruchu. Kiedy nie słyszał już nic więcej, oprócz cichego szumu wiatru dobiegającego zza otwartego okna, ruszył dalej prosto do drzwi. I wtedy właśnie Regulus wszedł z pomieszczenia zagradzając mu drogę. Harry'emu przeszło przez myśl, że albo to czysty przypadek, albo wcześniej go usłyszał i w końcu wyszedł sprawdzić co się stało. Harry na chwilę zamarł w bezruchu wstrzymując oddech. Bojąc się, że nawet to mogłoby go zdradzić. Cofnął się powoli zapominając o dywanie, który leżał tuż przy jego stopie. Przypadkowo zagiął jego róg. Zdawało się jednak, że jego opiekun tego nie zauważył. Harry szybko cofnął się jeszcze o kilka kroków. Regulus podszedł bliżej i zaczął uważnie wpatrywać się w jego stronę i Harry już wiedział, że chociaż nie mógł go dostrzec to doskonale wiedział o jego obecności. Powoli wyciągnął przed siebie rękę próbując znaleźć pelerynę niewidkę. Zacisnął dłoń w pięść w tym samym czasie, w którym Harry się cofnął. Ale chłopak zrobił to o sekundę za późno, bo peleryna została w niego zsunięta i bezwładnie opadła na podłogę. Regulus skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na Harry'ego.

- Gdzie się wybierasz? - Zapytał surowym głosem.

- Tu i tam. - Odparł Harry kiwając się lekko na boki.

- A gdzie jest to twoje tu i tam? 

- No... tam i tu - uśmiechnął się głupawo.

Regulus westchnął.

- Harry... jak chcesz gdzieś wyjść to wystarczy, że mi o tym powiesz. Nie będę musiał cię wtedy szukać po całym domu zastanawiając się poszedłeś.

- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?

Regulus uśmiechnął się pobłażliwie.

- Harry, jeśli chcesz się wymykać to rób to cicho. Myślałeś, że cię nie słyszałem? Poza tym na moich oczach zawadziłeś o dywan. Wiesz, one zazwyczaj same się nie zaginają. - Przewrócił oczami. - Więc gdzie idziesz?

- Umówiłem się.

- Na randkę? 

- Nie! - Krzyknął i się zaczerwienił. - Nie. - powiedział już normalnym tonem. - Nie ma takiej opcji.

Regulus złapał się za głowę.

- Jejku, tylko pytam.  Dobra, idź, bo się spóźnisz.

- Serio? Tak po prostu mnie puszczasz?

- Czemu nie? Jak miałeś iść to idź. Po pierwsze nie ma powodów, żebyś nie mógł. Po drugie znając ciebie i tak byś się wymknął.

Harry uśmiechnął się lekko i przeszedł obok niego, ale Regulus go zatrzymał.

- No co? - Zapytał chłopak i odwrócił się w jego stronę. 

- Zmień bluzę.

- A co ci w tej nie pasuje?

- Jest brudna.

- Gdzie?

Regulus wskazał palcem jego lewe ramię.

- Tu. 

Harry westchnął i na niego spojrzał. 

- Nie mam innej.

- Masz.

- Mówię ci, że nie mam!

Regulus oparł się o ścianę.

- Dobrze wiem, że masz. 

- No dobra, może i mam, ale mi się nie podobają. - Zaczął miąć rękaw bluzy. - Tylko ta mi się podoba.

Regulus uniósł lekko jedną brew.

- Ach tak? Jakoś nie narzekałeś na nie, kiedy je sobie wybierałeś. 

Harry przechylił lekko głowę na bok.

- Znudziły mi się, okej?

- Narzekasz.

- Głupi jesteś. - Prychnął Harry.

- Ty też. 

Harry odwrócił się na pięcie i poszedł w stronę swojego pokoju. 

- Możesz wziąć moją - krzyknął za nim Regulus. 

- Co?

- No bluzę, idioto. Tylko ma wrócić w jednym kawałku. 

Harry przewrócił oczami i poszedł do jego pokoju. Rzucił na ziemię swoją bluzę i założył czystą, zieloną. I nagle coś sobie uświadomił. Podniósł swoją bluzę i poszedł do Regulusa.

- Przecież wystarczy jedno zaklęcie i ta bluza byłaby czysta. I mógłbym już spokojnie wyjść.

Regulus zaśmiał się.

- A możesz to zaklęcie rzucić?

- Dobrze wiesz, że nie! Ale ty byś mógł i byłoby po sprawie!

- Dobra, nie marudź. - Wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie czyszczące.

Harry zdjął jego bluzę, rzucił w niego i założył swoją. 

- A tak serio, to wszystkiego najlepszego. - Harry spojrzał na niego zdziwiony. - No co? Myślałeś, że zapomniałem? - Zaśmiał się.  

- W sumie... to tak, tak myślałem.

- Prezent czeka w salonie. - Spojrzał na zegarek. - Ale zakładam, że jesteś zbyt spóźniony, żeby go otworzyć...

- Która godzina?

- Ósma dwadzieścia.

 - Dwadzieścia minut! Tyle jestem spóźniony! - Powiedział wybiegając z domu.

W biegu zarzucił na głowę kaptur. Zaczął iść na umówione miejsce.  W końcu dotarł na mostek nad jeziorem. Zobaczył na nim smukłą sylwetkę, która patrzyła w taflę jeziora pocierając ramiona dłońmi, aby się trochę rozgrzać. Harry podbiegł i ustał obok. Draco spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko.

- Cześć. - przywitał się Harry.

Draco oparł się o barierkę.

 - Wszystkiego najlepszego.  - Wręczył mu niewielką paczuszkę. 

Harry westchnął.

- Czego nie rozumiesz w zdaniu: nie chcę żadnych prezentów?

Draco kilka razy stuknął palcem w skroń.

- Nie ma takiego zdania w moim słowniku. - Stwierdził. - Ale jest tam za to zdanie: spóźniłeś się pół godziny.

- Wiem, przepraszam. Miałem małe... zamieszanie.

Blondyn westchnął.

- Kto normalny umawia się w wakacje tak wcześnie? Wiesz jakie to poświęcenie wstać przed ósmą? W dzień wolny?

- Najwyraźniej wstawanie tak rano jest warte spotkania ze mną. - Harry wyszczerzył zęby. Blondyn prychnął.

- Chciałbyś.

- No wiesz, jednak to zrobiłeś. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro