12
* Wakacje przed trzecim rokiem Harry'ego w Hogwarcie*
Harry siedział na parapecie patrząc przez okno na bezchmurne niebo. Było około szóstej i żadna siła nie była w stanie sprawić, żeby ponownie zasnął. To było uciążliwe. Westchnął cicho. Podszedł do biurka i wyjął z szuflady dwa listy, na które jeszcze nie odpisał. Jeden od Draco, drugi od Pansy. Zaczął je czytać. Nic ciekawego się nie dowiedział. Wyjął atrament, pióro, pergamin i zaczął odpisywać. Zapakował listy do kopert i je wysłał. Zostawił okno otwarte, znowu usiadł na parapecie, odchylił głowę do tyłu i przymknął oczy wdychając świeże powietrze.
Po jakimś czasie zszedł na dół. Zjadł śniadanie i poszedł do salonu. Wziął z półki swój stary egzemplarz Baśni Barda Beedla i zaczął się w niego wpatrywać. Rogi okładki były trochę obdarte, strony pożółkłe, a grzbiet się trochę odklejał. I mimo, że Harry znał już te wszystkie historie na pamięć, to i tak usiadł w fotelu i zaczął je czytać. Usłyszał kroki na korytarzu. Wzruszył ramionami ignorując to i zabrał się za dalsze czytanie.
- Znowu męczysz te baśnie? - Usłyszał.
Wzdrygnął się przez to nagłe przerwanie ciszy. Uniósł wzrok. Regulus stał oparty o framugę drzwi z rękami skrzyżowanymi na piersi. Harry skinął głową i zamknął książkę wkładając palce pomiędzy strony, na których skończył. Mężczyzna spokojnym krokiem podszedł bliżej.
- Kupię ci nową. - Stwierdził patrząc na książkę. - Ta jest już poniszczona.
Harry pokręcił głową.
- Nie chcę.
Przyciągnął książkę do klatki piersiowej, tak jakby ją przytulał.
- Na pewno?
- Tak. - Spojrzał na niego z wyrzutem. - Nie pozbędę się jej.
Regulus uśmiechnął się lekko.
- Ach, te sentymenty, co, Harry?
- Myhym.
Regulus zniknął za drzwiami, a Harry wrócił do czytania. W końcu zdecydował, że odpuści sobie opowieść o trzech braciach. Wstał i poszedł do kuchni.
Zastał tam Regulusa siedzącego przy stole. W obu dłoniach trzymał gazetę wpatrując się w nią wzrokiem pełnym niedowierzania. Ale na ustach miał uśmiech.
- Regulusie?
Brak odpowiedzi. Mężczyzna odwrócił wzrok i spojrzał na niego.
- Coś się stało?
Harry zmarszczył brwi i podszedł bliżej. Wyrwał mu gazetę. Spojrzał na pierwszą stronę, na której był wielki nagłówek: POSZUKIWANY SYRIUSZ BLACK. Pod spodem było zdjęcie. Harry rzucił gazetę na stół.
- To jest...
- Udało mu się... Myślałem, że to niemożliwe. Ale on uciekł. - Powiedział Regulus.
- Widziałeś się z nim? Przyjdzie tu? - Zapytał Harry.
- Nie i pewnie przez długi czas się jeszcze nie zobaczymy. Nie możemy wiedzieć gdzie jest. Dla jego bezpieczeństwa lepiej, żebyśmy nie wiedzieli. Jesteśmy pierwszymi osobami, które ktoś może osądzić o to, że wiemy gdzie on jest. Mogą użyć na nas ligilimencji, niespodziewanie podać veritaserum.
Harry pokiwał głową. Regulus miał rację.
- Musimy poczekać aż sprawa trochę ucichnie.
Nagle usłyszeli pukanie do drzwi. Regulus wstał.
- Otworzę.
Podszedł do drzwi. Na progu stało trzech aurorów. Regulus westchnął z irytacją i im otworzył.
- O co chodzi? - Przybrał obojętny wyraz twarzy.
- Mamy obowiązek sprawdzić, czy nie ukrywa się tutaj zbiegły tej nocy z Azkabanu Syriusz Black.- Powiedział jeden z nich.
- Dobra, wchodźcie - Regulus przepuścił ich w drzwiach.
Weszli i zaczęli się rozglądać. Harry wyjrzał z kuchni i zmarszczył brwi. Regulus podszedł do niego.
- O co chodzi? - Zapytał chłopak.
- Chcą sprawdzić, czy Syriusz się tu nie ukrywa.
Harry skinął głową. Po kilkunastu minutach aurorzy podeszli do nich.
- Mamy jeszcze kilka pytań.
Harry zacisnął wargi.
- W porządku, proszę za mną. - Powiedział Regulus z przesadną uprzejmością, zmuszając się do uśmiechu.
Usiedli w salonie. Przez pół godziny odpowiadali na różne pytania. Kiedy w końcu sobie poszli Harry położył się na kanapie kładąc stopy na kolanach Regulusa.
- Ej, gdzie?
- Oj, już przestań. Po co oni mnie tak wypytywali? Na połowę pytań i tak nie znałem odpowiedzi.
Regulus odchylił głowę do tyłu.
- Myślę, że dla zasady. Żeby nie było, że nie próbowali się niczego dowiedzieć, czy coś w tym stylu.
- Mam pytanie... jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale skoro uważają, że to Syriusz zdradził moich rodziców, a tak naprawdę to nie był on, to kto to zrobił?
Regulus westchnął.
- Peter Pettigrew. Syriusz przyjechał po ciebie, ale spotkał tam Hagrida. To on cię zabrał z domu tamtego dnia. Więc Syriusz pobiegł za tym zdrajcą. Tylko, że mu udało się go wrobić. A potem zniknął bez śladu.
Harry nagle poczuł pustkę i ogarnęła go tęsknota z ludźmi, których nigdy nie miał okazji poznać. Czasem miał takie chwile. Poderwał się do siadu. Spuścił lekko głowę.
- To ten blondyn ze zdjęć, mam rację? - Zapytał cicho.
- Tak.
- Myślałem, że byli przyjaciółmi... Gdyby nie on mógłbym ich poznać. Mieć ojca i matkę.
Regulus przysunął się do niego. Nic nie mówił. Nie wiedział co. Bo tak naprawdę co mogłyby dać jego słowa? Nie zmienią przeszłości. Po policzkach Harry'ego spłynęły łzy. Regulus objął go. Próbował chociażby znaleźć jakieś słowa pocieszenia, ale wszystkie wydawały się nie mieć sensu.
- Nie rozumiem... dlaczego on to zrobił?
- Bo jest śmierciożercą. Bo jest zły. - Tylko takie wytłumaczenie mu się nasuwało.
Harry pokręcił głową i odwinął jego lewy rękaw ukazując mroczny znak.
- Też byłeś śmierciożercą. Ale rzuciłeś to. Jesteś dobry.
Regulus westchnął i zasunął rękaw.
- Dokonałeś po prostu złego wyboru. Ale jesteś dobry. - Powiedział Harry.
- Więc zrobił to, bo jest zły.
Harry otarł łzy.
- Pomszczę ich.
Spojrzał Regulusowi w oczy.
- Pomszczę moich rodziców.
----
Dziś trochę krótszy rozdział, ale chyba lepsze to niż dopisywanie na siłę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro