Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

Regulus siedział przy kuchennym stole w bardzo deszczowy, październikowy poranek czytając poranne wydanie Proroka Codziennego. Minęło dziewięć lat. Dziewięć długich lat odkąd Harry po raz pierwszy zawitał w jego domu. I Regulus był wdzięczny losowi za to, że tak się stało, bo nie mógł sobie wyobrazić życia bez tego chłopca, który tyle wniósł do jego życia. 
Po roku prób wyciągnięcia Syriusza z azkabanu w końcu się poddał. I to nie tak, że sam chciał. Po prostu nie miał już pomysłu co jeszcze mógłby zrobić, bo próbował już wszystkich możliwych sposobów i każdy z nich zdał się na nic. Nie oznaczało to jednak, że stracił nadzieję. Mówią, że ona jest matką głupich, ale była jednocześnie jedynym, w co pozostało mu wierzyć. 

Uniósł wzrok i spojrzał na duży zegar wiszący nad drzwiami. Krótsza wskazówka prawie wskazywała dziewiątą. Zamknął gazetę, w której nie było zupełnie nic ciekawego. Ricie Skeeter chyba po raz pierwszy w życiu skończyły się tematy. Dopił szybko letnią już kawę i poszedł na górę zobaczyć, czy Harry jeszcze śpi. Ostrożnie uchylił drzwi i zajrzał do jego pokoju. Chłopiec wiercił się na łóżku i był cały spocony. Regulus cicho wszedł do środka i usiadł na krześle obok łóżka. Mokre pasma włosów Harry'ego skleiły się ze sobą. Black delikatnie położył dłoń na jego czole, aby sprawdzić, czy nie ma gorączki. Wiedział, że spokój chłopca zakłócał koszmar, ale nie był pewny, czy powinien go budzić. Złapał go za ramię i lekko potrząsnął. Po kilku chwilach Harry obudził się z głośnym przerażonym westchnieniem i niemym krzykiem na ustach. Zamrugał i spojrzał na Regulusa, który odgarnął mu włosy z czoła. 

- Znowu zły sen? - Chłopiec pokiwał głową. - Ten sam? - Co dziwne wszystkie senne koszmary Harry'ego zawsze przedstawiały się tak samo.

- Tym razem był trochę inny - powiedział.

Regulus przechylił głowę na bok. Wstał i uchylił okno, bo w pokoju było bardzo duszno. 

- Chcesz mi o nim opowiedzieć? - Zapytał poprawiając nogą przekrzywiony dywan. 

- Tak - Harry poklepał dłonią puste miejsce na łóżku. Regulus usiadł. - Nie pamiętam go dokładnie. Było zielone światło... Czyjś krzyk. Jakiejś kobiety. To co zawsze, tylko, że tym razem widziałem jeszcze jakąś zakapturzoną postać. Celowała we mnie różdżką...

Wziął kilka głębokich wdechów i zamknął oczy.

- Tyle. 

Regulus wstał.

- To był tylko sen. - Powiedział i skierował się do wyjścia.

- Regulusie... 

Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na niego.

- Ten krzyk, który słyszę w koszmarach to krzyk mojej mamy, prawda? Przed tym jak on... - Nie chciał kończyć tego zdania.

Regulus niechętnie skinął głową. Kiedy Harry dwa lata temu przyszedł do niego i zapytał go o swoich rodziców nie miał serca go okłamać. Powiedział mu brutalną prawdę i chociaż bał się reakcji chłopca to wolał to niż gubienie się w kłamstwach. 

- Pójdę wziąć prysznic - powiedział Harry wyciągając z szafy czyste ubrania i zniknął za drzwiami.

Regulus zszedł do kuchni i kazał Stworkowi przygotować śniadanie dla chłopca. Nagle usłyszał ciche stukanie w kuchenną szybę. Odwrócił się i zobaczył siedzącą na parapecie sowę. Uchylił okno i odebrał od niej list. Ptak natychmiast odleciał. Od razu poznał czyje to było zwierzę i wiedział już, że list nie jest do niego lecz do Harry'ego. Położył go na blacie i postanowił pokazać chłopcu dopiero po śniadaniu. W innym wypadku byłby zbyt podekscytowany i od razu chciałby list przeczytać i na niego odpisać. 

Kiedy Harry zszedł do kuchni jedzenie było już gotowe. Usiadł i zaczął jeść. Spokojnym wzrokiem patrzył na krople deszczu spływające po szybie. 

- Nie lubię kiedy jest taka pogoda. - Stwierdził. - Przez nią przez cały dzień czuję się zmęczony. 

Regulus uśmiechnął się i zaczął stukać palcami w blat stołu. Harry odsunął od siebie jedzenie.

- Już nie chcę.

- W taki razie. - Regulus wstał, wziął list i podał mu go. - Teraz mogę ci to dać.

- Od kogo to? - Zapytał chłopiec biorąc kopertę.

- Dobrze wiesz od kogo. Jest tylko jedna osoba, z którą regularnie piszesz.

Policzki chłopca przybrały różową barwę.

- Racja.

Niecierpliwie rozerwał kopertę i zaczął czytać list. Po kilku minutach złożył pergamin, poderwał się z krzesła i pobiegł na górę.

- Idę odpisać - rzucił na odchodnym. 

Wieczorem Regulus siedział przy biurku swojego pokoju wypełniając papiery. Odkąd Harry był pod jego opieką często zdarzało mu się przenosić pracę do domu, aby mieć przy okazji na niego oko. Był zdenerwowany i zmęczony na samą myśl ile pracy mu jeszcze zostało. Ale sam się o to prosił robiąc sobie zaległości. Nagle usłyszał jak drzwi się uchylają i do środka wszedł Harry trzymając w dłoni dobrze znany mu tom Baśni Barda Beedle'a. Mężczyzna spojrzał na niego lekko poirytowany.

- Poczytasz mi? - Zapytał Harry.

Nie chodziło o to, że chłopiec nie umiał czytać. Umiał i to doskonale. Po prostu czasem prosił o to Regulusa, jego głos go w jakiś sposób uspokajał i lubił słuchać kiedy on czytał. 

- Nie, Harry, mówiłem ci już kiedyś, żebyś mi nie przeszkadzał kiedy pracuję. - Powiedział Regulus chłodno.

Harry przygryzł policzek od wewnętrznej strony, widać było, że jego nastrój diametralnie się zmienił. Pokiwał cicho głową i bez słowa odwrócił się aby wyjść. Regulus zorientował się, że był dla niego trochę za ostry. Uniósł głowę.

- Harry, chodź tu.  - powiedział łagodnie. 

Chłopiec odwrócił się i spojrzał na niego niepewnie.

- Siadaj - wskazał głową łóżko, a kiedy chłopiec usiadł dodał - i poczekaj chwilę. 

Regulus wypełnił jeszcze kilka dokumentów, po czym usiadł obok niego i wziął od niego książkę. Zaczął ją kartkować.

- Nie znudziła ci się jeszcze? - Zapytał.

Harry pokręcił głową. 

- Dobrze, to którą chcesz historię?

- Fontannę Szczęśliwego Losu - odpowiedział pewnie. 

Regulus sięgnął po koc, którym przykrył ich obu. Odnalazł odpowiednią stronę i zaczął czytać.

- Na szczycie wzgórza w zaczarowanym ogrodzie, otoczona wysokim murem i chroniona potężnymi zaklęciami, tryskała Fontanna Szczęśliwego Losu...*

Czytał powoli, momentami nawet recytując tekst z pamięci. Harry oparł głowę na jego ramieniu.

- Poczytać ci coś jeszcze? - Zapytał Regulus, kiedy opowieść się już skończyła.

Kiedy odpowiedziała mu cisza spojrzał na Harry'ego. Chłopiec zasnął. Wyglądał tak spokojnie. Regulus zdjął mu okulary i ułożył go wygodniej przykrywając kołdrą. Miał nadzieję, że tym razem nie będą dręczyły go koszmary.

Zgasił światło i poszedł do pokoju Harry'ego. Wypuścił Hedwigę na dwór, żeby trochę polatała. Sowę tę Harry dostał od Regulusa na dziesiąte urodziny i od tego czasu często powtarzał, że nie zamieniłby jej na jakiekolwiek inne zwierzę. 
Mężczyzna zostawił otwarte okno i poszedł spać do salonu.

---

* Fragment Baśni Barda Beedle'a.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro